Wszystko jedno… Wyglada dziwnie i mowi tak, jakby slowa probowaly uciec…
Ktos dotknal jej ramienia. Agnes odwrocila sie gwaltownie.
— To tylko ja!! — uspokoila ja Christine.
— …Och!
— Nie sadzisz, ze to cudowna suknia?!
— Co?
— No, ta suknia, gluptasie!!
Agnes obejrzala ja od stop do glow.
— A tak. Bardzo ladna — powiedziala. Brak zainteresowania splywal z jej slow niczym nocna ulewa z chodnika.
— Chyba nie zrobila na tobie wrazenia!! Doprawdy, Perdito, nie ma powodow do zazdrosci!!
— Nie jestem zazdrosna. Zastanawialam sie…
Widziala Upiora tylko przez chwile, ale na pewno nie poruszal sie jak Walter. Walter chodzil tak, jakby cale jego cialo bylo wleczone do przodu za glowe. Ale jej pewnosc nabrala juz twardosci marmuru.
— W kazdym razie nie wygladasz na zachwycona, musze stwierdzic!!
— Zastanawiam sie, czy Walter Plinge jest Upiorem — oswiadczyla Agnes i natychmiast sama siebie przeklela, a przynajmniej zachorobowala. Wystarczajaco zawstydzila ja reakcja Andre.
Christine szeroko otworzyla oczy.
— Przeciez to blazen!!
— Dziwacznie chodzi i dziwacznie mowi — zgodzila sie Agnes. — Ale gdyby sie wyprostowal…
Christine parsknela smiechem. Agnes poczula, ze ogarniaja gniew.
— I praktycznie rzecz biorac, sam mi o tym powiedzial!
— A ty mu uwierzylas, co?! — Christine cmoknela z politowaniem, co Agnes uznala za obrazliwe. — Doprawdy, wy, dziewczeta, wierzycie w najdziwniejsze rzeczy!!
— Co to znaczy: my, dziewczeta?
— No, wiesz przeciez!! Tancerki wciaz opowiadaja, ze wszedzie widza Upiora!!
— Bogowie! Uwazasz mnie za jakas latwowierna idiotke? Zastanow sie, zanim odpowiesz!
— No… nie, oczywiscie!! Ale…
— Ha!
Agnes odeszla za kulisy, bardziej dbajac o efekt niz o kierunek. Gwar sceny ucichl jej za plecami, a po chwili trafila do magazynu dekoracji. Ta droga nie prowadzila donikad, najwyzej do podwojnej bramy otwierajacej sie na swiat zewnetrzny. Pelno tu bylo fragmentow zamkow, balkonikow i romantycznych cel wieziennych, ustawionych byle jak pod scianami.
Christine biegla za nia.
— Naprawde nie chcialam… Ale przeciez nie Walter… To po prostu bardzo dziwny czlowiek do wszystkiego!!
— Wykonuje wszelkie prace! Nikt nigdy nie wie, gdzie akurat jest. Wszyscy zakladaja tylko, ze kreci sie gdzies w poblizu.
— No dobrze, ale nie musisz sie tak denerwowac…
Za nimi rozlegl sie najcichszy szelest.
Odwrocily sie.
Upior sie sklonil.
— Gdzie jest grzeczny kotek? Niania ma dla grzecznego kotka miske rybich jajeczek! — wolala niania, usilujac zajrzec pod wielki kuchenny kredens.
— Rybie jajeczka? — spytala podejrzliwie babcia.
— Pozyczylam z tych talerzy, co je przygotowywali na sulara.
— Pozyczylas?
— Wlasnie. Chodz, Greebo, chodz do swojej niani…
— Pozyczylas? To znaczy, ze kiedy kot juz z nimi skonczy, zamierzasz je oddac?
— To tylko takie powiedzenie, Esme — wyjasnila niania z uraza. — To nie to samo co kradziez, jesli czlowiek nie zamierza krasc. Chodz tu, kotku, mam pyszne rybie jajeczka…
Greebo wcisnal sie glebiej.
Christine westchnela cicho i upadla zemdlona. Zdolala jednak, co zlosliwie zauwazyla Agnes, upasc w taki sposob, by nie uderzyc za mocno o podloge i by lezac, jak najlepiej demonstrowac suknie. Agnes zaczynala wolno pojmowac, ze Christine jest calkiem sprytna w pewnych specjalistycznych dziedzinach.
Spojrzala na maske.
— Nie mam ci za zle — powiedziala, ale glos nawet dla niej brzmial chrapliwie. — Wiem, czemu to robisz. Naprawde.
Zadna zmiana nie mogla sie ujawnic na obliczu barwy kosci sloniowej, ale oczy mrugnely.
Agnes nerwowo przelknela sline. Perditowa czesc umyslu chciala poddac sie od razu, gdyz to byloby bardziej interesujace, Agnes jednak nie zamierzala ustepowac.
— Chcesz byc kims innym, ale musisz byc tym, kim jestes — powiedziala. — Wiem, jakie to uczucie. Ty i tak masz szczescie. Wystarczy ci tylko zalozyc maske. Ale dlaczego koniecznie musisz zabijac ludzi? No dlaczego? Pan Pounder nie mogl ci przeciez zaszkodzic! Ale… wchodzil w rozne zakamarki, prawda? I w koncu… w koncu cos znalazl?
Upior lekko skinal glowa. Wyciagnal przed siebie hebanowa laske, chwycil za oba konce i pociagnal. Wysunela sie dluga, waska klinga.
— Wiem, kim jestes! — zawolala Agnes, gdy zrobil krok do przodu. — Moglabym ci chyba pomoc! Moze to nie byla twoja wina! — Cofala sie. — Przeciez ja ci nic nie zrobilam! Nie musisz sie mnie bac!
Cofala sie coraz szybciej. Upior postepowal za nia. Oczy w ciemnych otworach maski migotaly jak niewielkie klejnoty.
— Jestem twoim przyjacielem, nie rozumiesz? Prosze cie, Walterze! Walterze!
Z daleka odpowiedzial jej dzwiek, ktory wydawal sie glosny jak grom, a w tych okolicznosciach byl rownie malo prawdopodobny jak kociolek z czekolady.
Byl to brzek uchwytu wiadra.
— Co sie stalo, panienko Perdito Nitt?
Upior zawahal sie.
Zabrzmialy kroki. Nieregularne kroki.
Upior opuscil klinge, otworzyl furtke w udajacym zamkowy mur elemencie dekoracji, sklonil sie ironicznie i zniknal.
Walter wylonil sie zza rogu.
Nie przypominal blednego rycerza. Przede wszystkim mial na sobie stroj wieczorowy, najwyrazniej uszyty na kogos o calkiem innej sylwetce. Na jego glowie wciaz tkwil beret. Walter mial tez fartuch, a dzwigal wiadro i szczotke na kiju. Ale zaden bohaterski wybawca z lanca nie przegalopowal dumniej po zwodzonym moscie. Waltera praktycznie otaczal zloty blask.
— Co sie stalo panience Christine?
— Ona, tego… no… zemdlala — odparla Agnes. — Prawdopodobnie… tak, byc moze z podniecenia. Dzisiejszym spektaklem. Opera. Tak. Chyba. Z podniecenia. Wieczornym wystepem.
Walter przyjrzal sie jej niespokojnie.
— Tak — przyznal cierpliwie. I dodal: — Wiem, gdzie jest skrzynka z lekami, mam ja przyniesc?
Christine jeknela i zatrzepotala rzesami.
— Gdzie ja jestem?
Perdita zgrzytnela zebami Agnes. „Gdzie ja jestem?”. Czlowiek nie mowi takich rzeczy, kiedy odzyskuje przytomnosc po omdleniu. Mowi takie rzeczy, bo slyszal, ze tak powinien sie zachowywac, odzyskujac przytomnosc.
— Zemdlalas — wyjasnila jej Agnes. Spojrzala badawczo na Waltera. — Skad sie tu wziales, Walterze?