Babcia skinela glowa.
— Dowiedzial sie o Upiorze, tak? — spytala. — Tym Upiorze, ktory sie pojawia, kiedy ma na twarzy maske… Prawda, Walterze Plinge? I pomyslal, ze moze to wykorzystac. A kiedy przyjdzie czas na schwytanie Upiora… to prosze, oto jest Upior do chwytania. A najlepsze, ze wszyscy uwierza. Beda sie czuli winni, ale uwierza. Nawet Walter Plinge nie bedzie pewny, bo jego umysl jest calkiem poplatany.
Babcia nabrala tchu.
— Poplatany, ale nie skrzywiony. — Westchnela. — No coz, sprawy musza sie teraz wyjasnic. Nie ma innego wyjscia.
Zdjela kapelusz i siegnela do jego czubka.
— Moge ci to powiedziec, Walterze — rzekla — poniewaz nie zrozumiesz i nie bedziesz pamietal. Zyla kiedys niegodziwa czarownica, ktora nazywali Czarna Aliss. Budzila przerazenie i groze. Nigdy nie bylo gorszej niz ona, nigdy nie bylo potezniejszej. Az do teraz. Bo widzisz, moglabym napluc jej w oko i ukrasc jej zeby. Poniewaz nie odrozniala Dobra od Zla, wszystko pomieszala i to byl jej koniec. Bo widzisz, kiedy umiesz odroznic Dobro od Zla, to nie mozesz wybrac Zla. Nie mozesz tak zrobic i zyc dalej. Dlatego… gdybym byla zla czarownica, moglabym sprawic, ze miesnie Salzelli zwroca sie ku jego kosciom i polamia je wszystkie… gdybym byla zla czarownica. Moglabym siegnac mu do glowy i zmienic ksztalt, w jakim sobie siebie wyobraza, a on padlby na to, co kiedys bylo kolanami, i blagal, zeby zamienic go w zabe… gdybym byla zla czarownica. Moglabym zostawic go z umyslem jak jajecznica, sluchajacego kolorow i slyszacego zapachy… gdybym byla zla czarownica. O tak…
Westchnela znowu, glebiej i bardziej dramatycznie.
— Ale nie moge uczynic zadnej z tych rzeczy. Nie byloby to Sluszne.
Zasmiala sie z wyzszoscia. I gdyby niania Ogg ja slyszala, doszlaby pewnie do wniosku, ze zaden oblakany rechot nieslawnej pamieci Czarnej Aliss, zaden grozny chichot oszalalego wampyra, ktory moralnosc ceni nizej niz ortografie, zadne zrywanie bokow najbardziej pomyslowego z oprawcow nie jest tak niepokojace, jak ten smieszek pelen zadowolenia z siebie w wykonaniu babci Weatherwax zamierzajacej zrobic to co najlepsze.
Wyjela z kapelusza cienka jak papier maske. Przedstawiala zwykla twarz — gladka, biala, bez ozdob. Miala polokragle otwory na oczy. Nie byla ani wesola, ani smutna.
— Zwykla rzecz, prawda? — powiedziala. — Wyglada pieknie, ale w rzeczywistosci to calkiem zwyczajna maska, jak kazda inna. Magowie mogliby siedziec nad nia latami i wciaz twierdzic, ze nie ma w niej nic magicznego. Co tylko dowodzi, ile wiedza, Walterze Plinge.
Rzucila mu ja. Chwycil zachlannie i zalozyl na twarz.
Potem sie plynnie wyprostowal. Poruszal sie teraz jak tancerz.
— Nie wiem, kim jestes, kiedy tkwisz za maska — rzekla. — Ale „upior” to inna nazwa dla ducha, a „duch” to okreslenie duszy. Ruszaj, Walterze Plinge.
Zamaskowana postac nawet nie drgnela.
— To znaczy… Ruszaj, Upiorze. Przedstawienie musi trwac.
Maska skinela jej i Upior ruszyl biegiem.
Babcia klasnela w rece, jakby oglaszala koniec swiata.
— Dobrze! Pora na dobry uczynek! — oznajmila, zwracajac sie do wszechswiata jako calosci.
Wszyscy na nia patrzyli.
To byl ten moment, ten drobny punkt pomiedzy przeszloscia a przyszloscia, kiedy sekunda moze trwac i trwac…
Agnes poczula, ze rumieniec znowu rusza. Kierowal sie ku jej twarzy niby zemsta boga wulkanow. Wiedziala, ze kiedy tam dotrze, wszystko sie skonczy.
Przeprosisz, zadrwila Perdita.
— Cisza! — zawolala Agnes.
Ruszyla naprzod, zanim echo zdazylo powrocic z dalszej czesci widowni. Szarpnela za czerwona maske.
Caly chor krzyknal, jakby na dany znak. W koncu byli w operze. Przedstawienie sie skonczylo, ale opera trwala…
— Salzella!
Chwycil Agnes, zaciskajac jej dlonia usta. Druga reka siegnal do pasa i wydobyl miecz.
To nie byl rekwizyt sceniczny. Ostrze swisnelo, kiedy odwrocil sie do choru.
— Och jej, och jej, och jej — powiedzial. — Jakze operowo sie zachowalem. Teraz, obawiam sie, musze wziac te nieszczesna dziewczyne jako zakladniczke. To wlasciwe postepowanie, nieprawdaz?
Rozejrzal sie z tryumfem. Publicznosc obserwowala go w zafascynowanym milczeniu.
— Czy nikt nie powie „Nie ujdzie ci to bezkarnie”? — zapytal.
— Nie ujdzie ci to bezkarnie — odezwal sie Andre zza kulisy.
— Budynek jest otoczony, nie watpie? — upewnil sie wesolo Salzella.
— Owszem, budynek jest otoczony.
Christine krzyknela i zemdlala.
Salzella usmiechnal sie radosnie.
— Oto ktos, kto mysli operowo — stwierdzil. — Ale widzisz, mam zamiar ujsc bezkarnie, poniewaz ja nie mysle operowo. Ja oraz ta mloda dama zejdziemy za chwile do piwnic, gdzie mozliwe, ze zostawie ja cala i zdrowa. Bardzo watpie, zebys zdolal otoczyc podziemia. Nawet ja nie wiem, dokad prowadza korytarze, a uwazam, ze zdobylem spora wiedze…
Przerwal. Agnes sprobowala sie wyrwac, ale mocniej scisnal ja za szyje.
— Teraz — rzekl — ktos powinien zapytac: „Ale dlaczego, Salzella?”. Czy naprawde sam musze wszystkiego pilnowac?
Kubel uswiadomil sobie, ze ma otwarte usta.
— Ja wlasnie chcialem zapytac! — zawolal.
— Aha, dobrze. Coz, w takim razie powinienem powiedziec cos w rodzaju: Bo chcialem. Bo widzicie, dosyc lubie pieniadze. Ale jest tez cos wiecej… — Nabral tchu. — Naprawde nie cierpie opery. Nie chcialbym, zebyscie sie niepotrzebnie unosili, lecz opera, niestety, jest absolutnie okropna. I mialem jej dosyc. Wiec poki mam scene dla siebie, pozwolcie sobie wyjasnic, jakaz to nedzna, zapatrzona w siebie, totalnie nierealistyczna i bezwartosciowa forma sztuki, jakie to marnotrawstwo pieknej muzyki, jakie…
Cos zafurczalo z boku sceny. Zatrzepotaly spodnice chorzystek. Wzniosl sie kurz.
Andre odwrocil sie… To zaczela pracowac maszyna do wiatru. Korba obracala sie sama.
Salzella obejrzal sie, by sprawdzic, na co wszyscy patrza.
Upior zeskoczyl lekko na scene. Jego operowa peleryna wzdymala sie… operowo.
Sklonil sie i wydobyl miecz.
— Przeciez jestes mar… — zaczal Salzella. — Ach tak! Upior Upiora! Calkowicie niewiarygodne i obrazajace zdrowy rozsadek, zgodnie z najlepszymi tradycjami opery! Doprawdy, to wiecej, niz sie spodziewalem!
Odepchnal Agnes i radosnie pokiwal glowa.
— Oto co opera robi z czlowiekiem — stwierdzil. — Wyzera mozg, jak widac, choc sadze, ze od poczatku nie mial go zbyt wiele. Opera doprowadza do obledu! Obledu, slyszycie, obledu!! Ehm… ludzie zachowuja sie irracjonalnie. Myslicie, ze nie obserwowalem was przez lata? To prawdziwa wylegarnia szalenstwa!! Slyszycie? Szalenstwa!!
On i Upior zaczeli krazyc wokol siebie.
— Nie wiecie, zapewniam, jakie to zycie, byc jedynym normalnym czlowiekiem w domu wariatow!! Wierzycie we wszystko!! Wolicie uwierzyc, ze Upior moze przebywac w dwoch miejscach rownoczesnie, niz w to, ze to po prostu dwoch ludzi!! Nawet Pounder myslal, ze moze mnie szantazowac!! Stale pchal sie w miejsca, gdzie nie powinien wlazic!! Oczywiscie, musialem go zabic, dla jego wlasnego dobra! Nawet szczurolapy tutaj wariuja!! A Undershaft… dlaczego nie mogl jak zwykle zapomniec swoich okularow? Co?
Pchnal mieczem. Upior sparowal.
— A teraz bede walczyl z waszym Upiorem — rzekl, atakujac gradem ciosow. — Zauwazycie pewnie, ze Upior nie zna sie na szermierce… bo opanowal tylko walki sceniczne… gdzie cala zabawa polega na tym, by uderzyc w klinge przeciwnika z odpowiednio glosnym szczekiem… a potem skonac dramatycznie tylko dlatego, ze tamten ostroznie wsunal ci ostrze pod pache…