Upior odstepowal przed natarciem, az potknal sie o nieprzytomna Christine. Upadl na wznak.

— Widzicie!! — zawolal Salzella. — Takie sa skutki wiary w opere!!!

Schylil sie szybko i zerwal maske z twarzy Waltera Plinge.

— Doprawdy, Walterze!!! Jestes bardzo niegrzeczny!!!!

— Przepraszam, panie Salzella!

— Spojrz, jak wszyscy patrza!!!!

— Przepraszam!

Maska rozpadla sie w palcach Salzelli. Pogniecione strzepy, wirujac, opadly na podloge.

Salzella szarpnieciem postawil Waltera na nogi.

— Widzicie wszyscy? To jest wasza maskotka!!! To jest wasz Upior!!! Bez maski staje sie zwyklym idiota, ktory nawet butow zasznurowac nie potrafi!!! Ahahaha!!!! Ehm… To wszystko twoja wina, Walterze Plinge…

— Tak, panie Salzella!

— Nie.

Salzella rozejrzal sie.

— Nikt by nie uwierzyl Walterowi Plinge. Nawet Walter Plinge nie jest pewien rzeczy, ktore Walter Plinge widzi. Nawet jego matka obawiala sie, ze mogl mordowac. Ludzie sklonni sa podejrzewac Waltera Plinge o wszystko.

Glosowi z dolu towarzyszylo jednostajne stukanie.

Obok Salzelli otworzyla sie klapa w podlodze.

Z otworu powoli wynurzyl sie spiczasty kapelusz, a po nim reszta babci Weatherwax z rekami skrzyzowanymi na piersi. Przestala stukac noga o deski, gdy fragment podlogi opadl na miejsce.

— No, no… — powiedzial Salzella. — Lady Esmeralda, co?

— Przestalam juz byc lady, panie Salzella.

Zerknal na jej kapelusz.

— I teraz jest pani czarownica?

— W samej rzeczy.

— Zla czarownica, jak sadze?

— Gorzej.

— Ale to — rzekl Salzella — jest miecz. Wszyscy wiedza, ze czarownice nie potrafia zaczarowac zelaza ani stali. Z drogi!!!

Klinga swisnela.

Babcia wyciagnela reke. Zamigotala stal przeslonieta cialem i…

…babcia trzymala miecz za ostrze.

— Wie pan co, panie Salzella? — odezwala sie spokojnie. — Wszystko zakonczyc powinien Walter Plinge. To jego pan skrzywdzil, poza tymi, ktorych pan zamordowal, oczywiscie. Nie musial pan. Ale nosil pan maske, prawda? W maskach ukryta jest pewna magia. Zaslaniaja twarz, ale odkrywaja inna. Te, ktora ujawnia sie tylko w ciemnosci. Zaloze sie, ze w masce mogl pan robic wszystko, na co przyszla panu ochota…

Salzella zamrugal zdziwiony. Pociagnal za miecz, mocno szarpnal ostra klinga trzymana w nieoslonietej dloni…

Kilku czlonkow choru jeknelo glosno. Babcia usmiechnela sie tylko. Kostki jej pobielaly, kiedy scisnela mocniej.

Obejrzala sie na Waltera Plinge.

— Zaloz maske, Walterze.

Wszyscy spojrzeli na pognieciony karton na podlodze.

— Juz jej nie mam, pani Weatherwax!

Babcia zobaczyla, na co patrzy.

— Och, jej, co za nieszczescie — westchnela. — Cos trzeba bedzie na to poradzic. Spojrz na mnie, Walterze.

Spelnil polecenie. Babcia przymknela oczy.

— Ufasz Perdicie… prawda, Walterze?

— Tak, pani Weatherwax!

— To dobrze, Walterze Plinge, poniewaz ona ma dla ciebie nowa maske. Jest taka jak poprzednia, ale zaklada sie ja pod skore, nie trzeba zdejmowac. I nikt oprocz ciebie nie musi wiedziec, ze ja nosisz. Masz ja, Perdito?

— Ale ja… — zaczela Agnes.

— Masz ja?

— Eee… Tak. Tu jest. Tak. Trzymam w reku. — Niepewnie machnela pusta dlonia.

— Trzymasz ja odwrotnie, dziewczyno!

— Oj, przepraszam.

— Juz dobrze? Podaj mu.

— Juz. Tak.

Agnes zblizyla sie do Waltera.

— Odbierz maske, Walterze — polecila babcia, wciaz sciskajac miecz.

— Tak, pani Weatherwax.

Wyciagnal reke do Agnes. A kiedy ja cofal, byla pewna, ze przez krotka chwile czula delikatny nacisk na czubki palcow.

— No? Zaloz.

Walter wahal sie.

— Wierzysz, ze trzymasz maske. Prawda, Walterze? — zapytala babcia. — Perdita jest rozsadna i umie poznac niewidzialna maske. Zna sie na tym.

Wolno pokiwal glowa i podniosl dlonie do twarzy.

Agnes miala wrazenie, ze nagle sie wyostrzyl. Z pewnoscia nie zaszlo nic, co mozna by zmierzyc dowolnym instrumentem — jak nie mozna zwazyc idei ani sprzedawac szczescia na lokcie. Ale Walter wyprostowal sie i usmiechnal lekko.

— Dobrze — pochwalila go babcia. Popatrzyla groznie na Salzelle. — Uwazam, ze powinniscie walczyc jeszcze raz. Ale nikt nie powie, ze nie jestem sprawiedliwa. Spodziewam sie, ze ma pan przy sobie maske Upiora? Pani Ogg widziala, jak pan nia wymachuje. Nie jest taka tepa, na jaka wyglada…

— Dziekuje ci uprzejmie — obruszyla sie gruba balerina.

— …i zastanowila sie, skad ludzie maja pewnosc, ze widzieli Upiora? Bo go rozpoznaja po masce. Czyli musza istniec dwie maski.

Pod jej spojrzeniem, tlumaczac sobie, ze przeciez moze odmowic, jesli tylko zechce, Salzella siegnal do kieszeni i wyjal wlasna maske.

— Prosze ja wlozyc. — Babcia puscila ostrze. — Wtedy ten, ktorym pan jest, bedzie mogl walczyc z tym, ktorym jest on.

W dole, w kanale, perkusista patrzyl bezradnie, jak jego paleczki wznosza sie i wybijaja werbel.

— Ty to robisz, Gytho? — spytala babcia Weatherwax.

— Myslalam, ze ty.

— W takim razie to opera. Przedstawienie musi trwac.

Walter Plinge podniosl miecz. Zamaskowany Salzella spojrzal na niego, potem na babcie… i zaatakowal.

Szczeknely klingi.

Agnes uswiadomila sobie, ze oba Upiory tocza sceniczny pojedynek. Miecze dzwonily i szczekaly, walczacy tanczyli tam i z powrotem po scenie. Walter nie probowal trafic Salzelli. Kazde pchniecie bylo odparowane. Kazda okazja kontrataku — gdy dyrektor muzyczny zaczal odczuwac zmeczenie — zignorowana.

— To nie jest walka! — krzyknal Salzella i cofnal sie. — To…

Walter pchnal.

Salzella zatoczyl sie na nianie Ogg. Utykajac, odszedl na bok. Potem zatoczyl sie do przodu, opadl na kolano, wstal chwiejnie i, zataczajac sie ciagle, dotarl na srodek sceny.

— Cokolwiek mnie czeka — wydyszal — nie bedzie gorsze od kolejnego sezonu w operze!!!! Niewazne,

Вы читаете Maskarada
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату