krolewska para. Wystarczyloby im zejsc po schodach i to bylby odpowiedni moment. Robia to nie tak, jak powinni.
Kilkoro gosci ogladalo sie na podwojne drzwi, zamkniete na te oficjalna ceremonie. Potem stana otworem, na jej czesc bardziej publiczna i weselsza, ale w tej chwili wygladaly…
…jak drzwi, ktore za chwile otworza sie ze zgrzytem i w ich ramach ukaze sie postac oswietlona od tylu blaskiem ogniska.
Agnes wyraznie widziala w myslach ten obraz.
W krolewskim orszaku nastapila szybka wymiana zdan, a po chwili Millie wbiegla po schodach i podeszla do czarownic.
— Mag… Jej wysokosc pyta, czy babcia Weatherwax przyjdzie, czy nie? — wyrzucila zdyszana.
— Oczywiscie, ze tak — odparla niania.
— Tylko ze, no… Krol troche sie… denerwuje. Mowi, ze w koncu na zaproszeniu bylo napisane RSVP. — Millie unikala wzroku niani.
— Czarownice nigdy nie resevapuja. Po prostu przychodza.
Millie oslonila usta dlonia i zakaszlala nerwowo. Rzucila zalosne spojrzenie Magrat, ktora machala do niej goraczkowo.
— No bo, ten… Krolowa mowi, ze lepiej nie wstrzymywac wszystkiego, wiec… czy pani moglaby zostac matka chrzestna, pani Ogg?
Zmarszczki zagescily sie na twarzy niani Ogg w szerokim usmiechu.
— Pojde i tak jakby zastapie babcie, dopoki sie nie zjawi. Dobrze?
I znowu babcia Weatherwax krazyla po spartanskiej szarosci swej kuchni. Od czasu do czasu zerkala na podloge. Pod drzwiami byla spora szczelina i czasami podmuch mogl pchnac cos stamtad w jakis kat — ale sprawdzila juz z dziesiec razy. Teraz miala chyba najczysciejsza podloge w kraju. Zreszta i tak juz za pozno.
Mimo to… Uberwald[8]…
Jeszcze kilka razy przeszla tam i z powrotem.
— Predzej mnie rozerwie, zanim dam im satysfakcje — mruknela.
Usiadla w fotelu na biegunach, wstala tak gwaltownie, ze fotel o malo co sie nie przewrocil, i znowu zaczela krazyc.
— Przeciez nigdy nie bylam taka osoba, ktora pcha sie naprzod — oswiadczyla w pustke. — Nie taka, ktora idzie, gdzie jej nie prosza. To pewne.
Zaczela parzyc sobie herbate, drzacymi dlonmi stawiajac imbryk. Pokrywka cukiernicy spadla i rozbila sie na podlodze.
Swiatlo zwrocilo uwage babci. Polksiezyc pojawil sie w polu widzenia nad trawnikiem.
— A poza tym to przeciez nie jest tak, ze nie mam nic do roboty — powiedziala. — Nie moga wszyscy bez przerwy biegac na przyjecia. I tak bym nie poszla.
Zauwazyla, ze po raz kolejny zaglada we wszystkie zakamarki kuchni. Gdybym to znalazla, pomyslala, chlopak Wattleyow pukalby do pustego domku. Poszlabym i dobrze sie bawila. A John Ivy siedzialby teraz samotny…
— Niech to!
To jest najgorsze w byciu dobrym — dopada czlowieka z kazdej strony.
Znowu wyladowala w fotelu i mocniej otulila sie szalem. Nie dolozyla do ognia — nie spodziewala sie, ze bedzie dzis wieczorem w domu.
Cienie wypelnily katy, ale nie miala ochoty zapalac lampy. Swieca musi wystarczyc.
I kiedy babcia kolysala sie, patrzac posepnie na sciane, cienie wydluzaly sie z wolna.
Agnes ruszyla za niania Ogg do sali. Prawdopodobnie nie powinna, ale bardzo niewiele osob sklonnych bylo spierac sie z kapeluszem autorytetu.
Male kraiki byly po tej stronie Ramtopow czyms normalnym. Kazda polodowcowa dolina, oddzielona od sasiadow droga, ktora wymagala wspinaczki, a w najgorszym razie drabiny, praktycznie rzadzila sie sama. Agnes miala wrazenie, ze zjawilo sie calkiem sporo krolow, nawet jesli niektorzy z nich zaczynali sprawowac rzady dopiero wieczorami, kiedy wydoili juz krowy. Wielu z nich przybylo, poniewaz nie nalezy lekcewazyc darmowych posilkow. Byla tez grupa krasnoludow z Miedzianki oraz — trzymajaca sie z dala od nich — grupa trolli. Nie nosili broni, Agnes uznala wiec, ze to politycy. Scisle rzecz ujmujac, trolle nie byly poddanymi krola Verence’a; zjawily sie, by oznajmic — oficjalna mowa ciala — ze gra w pilke ludzkimi glowami to cos, czego sie juz nie praktykuje… czesto. Wlasciwie to prawie wcale. A juz na pewno nie w tej okolicy. Wrecz istnieje zakaz.
Czarownice zostaly doprowadzone przed dwa trony, po czym Millie zniknela.
Omnianski kaplan skinal im glowa.
— Dobry, hm, wieczor — powiedzial i w zaden sposob nikogo nie podpalil.
Byl raczej mlody i mial dosc duzego czyraka kolo nosa. Perdita wykrzywila sie do niego z wnetrza Agnes.
Niania Ogg burknela tylko. Agnes zaryzykowala lekki usmiech. Kaplan glosno wytarl nos.
— Musicie byc tymi, hm, czarownicami, o ktorych tyle slyszalem…
Mial niezwykly usmiech. Pojawial sie na jego twarzy, jakby ktos uruchamial przelacznik. W jednej chwili go nie bylo. W nastepnej byl. A potem znikal.
— No… tak — przyznala Agnes.
— Ha — rzekla niania, ktora potrafila dumnie odwrocic sie do kogos plecami, caly czas patrzac mu prosto w oczy.
— A ja jestem… jestem… aaa… — mowil kaplan. Przerwal i rozmasowal palcami grzbiet nosa. — Przepraszam. Gorskie powietrze mi nie sluzy. Jestem calkiem wielebny Wielce Oats.
— Naprawde? — zdziwila sie Agnes.
Ku jej zdumieniu kaplan sie zaczerwienil. Im dluzej mu sie przygladala, tym bardziej nabierala przekonania, ze jest niewiele starszy od niej.
— W pelnym brzmieniu Wielce-Chwaly-Godny-Jest-Ten-Ktory-Wyslawia-Oma-Oats — wyjasnil. — Po omniansku to jest o wiele krotsze, naturalnie. Czy nie slyszaly panie przypadkiem Slowa Oma?
— Ktorego? „Podpalac”? — spytala niania Ogg. — Ha!
Grozaca wybuchem wojna religijna zostala nagle zazegnana przez oficjalna krolewska fanfare — pierwsza, ktora konczyla sie kilkoma taktami z Jezowego cakewalka”. Krolewska para ruszyla schodami w dol.
— I nie zyczymy sobie zadnych waszych poganskich wyczynow, bardzo dziekuje — mruczala niania, stajac tuz za pastorem. — Zadnego chlapania wody czy oleju, zadnego sypania dookola piaskiem ani odcinania kawalkow, a jesli uslysze jedno slowo, ktore rozumiem, to pamietaj, ze stoje za toba z zaostrzonym patykiem[9].
Z drugiej strony uslyszal:
— Przeciez nie jest jakims strasznym inkwizytorem, nianiu!
— Za to moj zaostrzony patyk, dziewczyno, jest zaostrzonym patykiem.
Co w nia wstapilo? — zastanawiala sie Agnes, obserwujac, jak uszy pastora oblewaja sie czerwienia. To babcia powinna sie tak zachowywac. A Perdita dodala:
Agnes byla mocno zaszokowana, slyszac takie mysli.
— Tutaj robisz wszystko po naszemu, jasne? — upewnila sie niania.
— Tak. Hm, krol mi to wszystko wyjasnil, hm… — powiedzial pastor. — Tego… Nie ma pani czegos na bol glowy? Obawiam sie…
— Do jednej raczki wlozysz jej klucz, a druga pozwolisz zlapac korone — tlumaczyla niania.
— Tak, hm, on naprawde…
— Potem powiesz jej, jak ma na imie i jak ma na imie jej mama i tato, mamroczac cos przy tym drugim, gdyby mama nie byla pewna…
— Nianiu! To krolewska para!