dluzej czlowiek wpatruje sie w jasnosc, tym mocniej go wypala, az wreszcie nadchodzi pokusa, by sie odwrocic i zobaczyc, jak dlugi, gesty, mocny i ciemny staje sie ciagnacy z tylu cien…
Ktos wymowil jej imie.
Nastapil moment swiatla i halasu, i oszolomienia.
A potem obudzila sie, spojrzala na naplywajaca ciemnosc i zobaczyla wszystko w czerni i bieli.
— Bardzo przepraszamy… Opoznienie w drodze, wiedza panstwo, jak to bywa…
Nowo przybyli weszli pospiesznie i dolaczyli do gosci. Ci nie zwrocili na nich uwagi, zajeci niezaplanowanym spektaklem wokol tronow.
— Uwaga Pisownia?
— Stanowczo nietypowe — uznala niania. — Za to Esmeralda jest bardzo dobra. Gytha tez by byla niezla, ale Esmeralda, tak, trudno cos zarzucic. Tylko ze znacie dzieciaki. Beda ja wolac Pisanka.
— Jesli bedzie miala szczescie — dodala ponuro Agnes.
— Przeciez sie nie spodziewalam, ze ktos to powie! — syknela Magrat. — Chcialam tylko sie upewnic, ze nie zostanie „Magrat”!
Wielce Oats stal nieruchomo, wznoszac oczy ku gorze. Zlozyl dlonie, a od czasu do czasu wydawal ciche skomlenie.
— Mozemy to przeciez zmienic, prawda? — upewnil sie Verence. — Gdzie jest krolewski historyk?
Shawn odchrzaknal.
— Dzis nie jest sroda wieczorem, wiec musze isc i wlozyc odpowiednie nakrycie glowy, sire…
— Mozemy zmienic czy nie? Mowze, czlowieku!
— No… To zostalo powiedziane, sire. W oficjalnym czasie. Mysle, ze od dzisiaj takie jest jej imie, ale musze jeszcze sprawdzic. Wszyscy slyszeli, sire.
— Nie, nie mozecie nic zmieniac — wtracila niania Ogg, ktora jako matka krolewskiego historyka uznala za oczywiste, ze wie wiecej niz krolewski historyk. — Wezcie na przyklad takiego starego Muukrowa Poorchicka z Kromki.
— A co sie z nim stalo? — zapytal ostro krol.
— Jego pelne imie brzmi: James Co U Demona Ta Krowa Tutaj Robi Poorchick — wyjasnila Magrat.
— To byl bardzo dziwny dzien, pamietam — dodala niania.
— A gdyby moja matka miala wiecej rozsadku i zwyczajnie powiedziala moje imie bratu Perdore, zamiast sie wstydzic i wypisywac je na kartce, zycie potoczyloby sie calkiem inaczej. — Magrat zerknela nerwowo na Verence’a. — Pewnie gorzej, oczywiscie.
— Czyli mam wyniesc Esmeralde do jej ludu i powiedziec im, ze jedno z jej imion brzmi Uwaga Pisownia?
— No, mielismy kiedys krola, ktory nazywal sie O Boze Alez On Ciezki Pierwszy — pocieszyla go niania. — Zreszta piwo leje sie juz od paru godzin, wiec beda wiwatowac niezaleznie od tego, co powiesz.
Poza tym, myslala Agnes, wiem na pewno, ze sa tam ludzie o imionach Syphilidae Wilson, Jodel Lightley czy Total Biscuit[10]. Verence usmiechnal sie.
— Co tam… Dajcie mi ja…
— Whifm… — powiedzial Wielce Oats.
— …i moze ktos powinien przyniesc temu czlowiekowi cos do picia.
— Tak strasznie, strasznie mi przykro — wyszeptal kaplan, gdy krol ruszyl miedzy rzedami gosci.
— Pewnie juz sporo wypiles — uznala niania Ogg.
— Nigdy nie tykam alkoholu! — jeknal kaplan.
Otarl zalzawione oczy chusteczka.
— Jak tylko cie zobaczylam, od razu wiedzialam, ze cos z toba jest nie tak — mruknela niania. — Ale gdzie jest Esme?
— Nie wiem, nianiu! — zapewnila Agnes.
— Dowie sie o tym, zapamietaj moje slowa. To dla niej honor, miec ksiezniczke nazwana na jej czesc. Bedzie o tym opowiadac przez cale miesiace. Ide sprawdzic, co sie dzieje.
I odmaszerowala.
Agnes chwycila kaplana za ramie.
— Ty chodz ze mna — szepnela.
— Naprawde nie potrafie wyrazic tego, hm, jak bardzo mi…
— To w ogole jest dziwny wieczor.
— Ja nigdy, nigdy, hm, nie slyszalem wczesniej o tym zwyczaju…
— Ludzie tutaj przywiazuja wielka wage do slow.
— Obawiam sie, ze krol przekaze zla, hm, opinie o mnie bratu Melchio…
— Doprawdy…
Istnieja ludzie, ktorzy nawet najbardziej przyjazna osobe potrafia zmienic w dreczyciela, a kaplan chyba do takich wlasnie nalezal. Bylo w nim cos… wilgotnego, jakas bezradna beznadziejnosc, ktora u innych budzila raczej gniew niz litosc — calkowita pewnosc, ze chocby caly swiat byl sala balowa, on i tak siedzialby w kuchni.
Wydawalo sie, ze Agnes jest chwilowo skazana na jego towarzystwo. Wszyscy wazni goscie tloczyli sie kolo drzwi, a dobiegajace z zewnatrz glosne wiwaty sugerowaly, ze obywatele Lancre uznali Uwage Pisownie za ladne imie dla przyszlej krolowej.
— Moze lepiej posiedz tu sobie i sprobuj jakos wziac sie w garsc — poradzila. — Pozniej maja sie zaczac tance.
— Och, ja nie tancze — zapewnil Wielce Oats. — Taniec to pulapka majaca pochwycic tych o slabej woli.
— Aha. No tak. Na dworze pieka cos na ogniu…
Wielce Oats znowu przetarl oczy.
— Hm… Jakies ryby?
— Watpie.
— Aha.
Ale niechetny ton jakos nie dzialal. Wciaz mial ochote z nia rozmawiac.
— Poniewaz prorok Brutha, rozumiesz, odrzucal mieso, hm, kiedy wedrowal po pustyni.
— Kazdy kes czterdziesci razy?
— Slucham?
— Przepraszam, myslalam o czyms innym. — Wbrew rozsadkowi Agnes pozwolila, by zatryumfowala ciekawosc. — A jakie mieso mozna znalezc na pustyni?
— Hm… Chyba zadnego.
— Czyli tak naprawde nie rezygnowal z jego spozywania, prawda?
Patrzyla z nadzieja po tlumie gosci, ale nikt jakos nie zdradzal ochoty, zeby wlaczyc sie do ich rozmowy.
— Hm… Musisz o to, hm, spytac brata Melchia. Bardzo przepraszam. Chyba zaraz bede mial migrene…
Przeciez nie wierzysz w nic z tego, co mowisz, prawda? — pomyslala Agnes. Kaplan emanowal nerwowoscia i jakas ogolna groza.
— Musze isc i… no… isc i… Musze isc i… pomoc — oswiadczyla Agnes, cofajac sie ostroznie.
Kiwnal glowa. Kiedy odeszla, raz jeszcze wytarl nos, wyjal z kieszeni mala czarna ksiazeczke i otworzyl w miejscu zaznaczonym zakladka…
Chwycila tace, by jakos uprawdopodobnic swoje alibi, podeszla do stolu z jedzeniem, obejrzala sie jeszcze na przygarbiona postac, tak bardzo tu nie na miejscu jak zagubiona owca, i zderzyla sie z kims nieruchomym jak drzewo.
— Kim jest ta niezwykla osoba? — odezwal sie glos tuz przy jej uchu.
Agnes uslyszala jeszcze, jak Perdita zlosci sie na nia za odskoczenie w bok. Opanowala sie jednak i zdolala usmiechnac z zaklopotaniem do osoby, ktora przemowila.
Byl to mlody czlowiek, i to — jak sobie uswiadomila — bardzo atrakcyjny mlody czlowiek. Atrakcyjni mlodzi ludzie nie pojawiali sie obficie w Lancre, gdzie umycie rak i przygladzenie wlosow przed zabraniem dziewczyny na spacer uwazane bylo za wyrafinowana elegancje.