On ma kucyk! — pisnela Perdita. To dopiero prawdziwy luz.

Agnes poczula, jak rumieniec pojawia jej sie gdzies na wysokosci kolan i rozpoczyna swoj nieublagany, coraz szybszy marsz ku gorze.

— Eee… Slucham? — spytala.

— Mozna praktycznie wyczuc jego zapach — stwierdzil mlody czlowiek. Leciutko skinal glowa w strone smetnego kaplana. — Wyglada troche jak nastroszona mala wrona, nie sadzisz?

— No… tak — wykrztusila Agnes.

Rumieniec minal krzywizne piersi — goracy, czerwony i sunacy w gore. W Lancre nikt chyba nie slyszal o mezczyznie z kucykiem, a kroj jego kostiumu takze sugerowal, ze przybyl z okolic, gdzie moda zmienia sie czesciej niz raz w zyciu. Nikt, absolutnie nikt w Lancre nie nosil nigdy kamizelki haftowanej w pawie.

Powiedz cos do niego! — wrzeszczala z wnetrza Perdita.

— Wstfgl? — odezwala sie Agnes.

Za jej plecami Wielce Oats wstal i podejrzliwie ogladal jedzenie.

— Przepraszam bardzo?

Agnes przelknela glosno, bo Perdita usilowala chwycic ja za gardlo.

— Naprawde wydaje sie, jakby mial zaraz odleciec, prawda? — rzucila.

Och, blagam, zebym tylko nie zaczela chichotac… Mlody czlowiek pstryknal palcami. Przechodzacy obok kelner z taca pelna drinkow skrecil o dziewiecdziesiat stopni.

— Napije sie pani czegos, panno Nitt?

— Moze… biale wino… — szepnela Agnes.

— Nie, nie ma pani ochoty na biale wino. Czerwone jest o wiele bardziej… barwne. — Podal jej kieliszek. — I coz robi teraz nasza zwierzyna? Aha, czestuje sie biskwitem z odrobina pate, jak widze…

Spytaj, jak ma na imie! — krzyczala Perdita. Nie, pomyslala Agnes, to byloby zbyt smiale z mojej strony. Masz budowe do smialych ruchow! — wrzeszczala Perdita. Ty glupi tlumoku…

— Pozwol, ze sie przedstawie. Jestem Vlad — powiedzial uprzejmie mlody czlowiek. — A teraz on… tak, zaraz chyba rzuci sie na… chwileczke… na vol-au-vent z krewetkami. Krewetki tutaj? Krol Verence niczego nie pozalowal, prawda?

— Sprowadzil je w lodzie az z Genoi — wymamrotala Agnes.

— Slyszalem, ze tam przygotowuja doskonale owoce morza.

— Nigdy w Genoi nie bylam — szepnela Agnes.

W jej glowie Perdita rzucila sie na ziemie i plakala.

— Moze kiedys zlozymy tam wizyte, Agnes — rzekl Vlad.

Rumieniec dotarl Agnes do szyi.

— Bardzo tu cieplo, nie wydaje ci sie?

— To ten ogien — odparla z wdziecznoscia. — O tam.

Skinela w strone, gdzie spore drzewo plonelo na gigantycznym palenisku w hali; mogl je przeoczyc tylko ktos z wiadrem na glowie.

— Moja siostra i ja… — zaczal Vlad.

— Bardzo przepraszam, panno Nitt…

— O co chodzi, Shawn?

A zebys padl, Shawnie Ogg, powiedziala Perdita.

— Mama prosi, zeby panienka zaraz przyszla. Jest na dziedzincu. Mowi, ze to wazne.

— Jak zawsze — mruknela Agnes. Usmiechnela sie do Vlada. — Przepraszam. Musze isc i pomoc starszej damie.

— Na pewno znow sie spotkamy, Agnes — obiecal Vlad.

— Ja, tego… dziekuje.

Odeszla pospiesznie i byla juz w polowie schodow, kiedy uswiadomila sobie, ze nie mowila mu, jak ma na imie.

Dwa stopnie nizej pomyslala: Mogl przeciez kogos spytac.

A po kolejnych dwoch stopniach odezwala sie Perdita: A niby czemu mialby kogos pytac o twoje imie?

Agnes przeklela w myslach fakt, ze dorastala z niewidzialnym wrogiem.

— Chodz tylko i popatrz! — syknela niania, chwytajac ja za ramie, gdy tylko Agnes dotarla na dziedziniec.

Pociagnela ja do rzedu powozow czekajacych w poblizu stajni. Tam wskazala palcem drzwiczki najblizszego.

— Widzisz to? — spytala.

— Imponujacy — przyznala Agnes.

— Widzisz herb?

— Wyglada jak… para czarno-bialych ptakow. To chyba sroki…

— Tak, ale zobacz, co tu jest napisane — polecila niania Ogg z mroczna satysfakcja, jaka starsze panie rezerwuja dla rzeczy prawdziwie zlowrozbnych.

— Carpe jugulum — przeczytala glosno Agnes. — To znaczy… Zaraz, Carpe diem to „Chwytaj dzien”, wiec to bedzie…

— „Lap za gardlo” — wyjasnila niania. — Wiesz, co zrobil nasz krol, zebysmy mogli odegrac nasza role w tym nowym, zmieniajacym sie swiecie i dostawac pieniadze za hegemony, bo Klatchowi krew leci z nosa, kiedy Ankh-Morpork kopnie sie w palec? Zaprosil jakichs wazniakow z Uberwaldu, to wlasnie zrobil. O laboga, laboga. Wampiry i wilkolaki, wilkolaki i wampiry. Wszystkich nas wymorduja w roznych lozkach. — Przeszla na przod powozu i zastukala w drewno tuz przy woznicy, ktory siedzial zgarbiony i otulony niezwykle obszernym plaszczem. — Skad jestes, Igorze? Mroczna postac sie odwrocila.

— Dlatszego stsadzistsz, ze mam na imie… Igor?

— Zgadlam?

— Mystslistsz, ze kazdy w Uberwaldzie nazywa stsie Igor, tso? Moglbym nostsic dowolne z tystsiatsa imion, kobieto.

— Sluchaj no, jestem niania Ogg, a to jestst… przepraszam… to jest Agnes Nitt. A ty?

— Mam na imie… no, Igor, mustsze przyznac — odparl Igor. Wystawil palec w gore. — Ale wtsale nie mustsialbym miec!

— Noc jest chlodna. Przyniesc ci cos? — zaproponowala uprzejmie niania.

— Moze recznik… — mruknela Agnes.

Niania szturchnela ja pod zebro, zeby sie nie odzywala.

— Moze szklanke wina?

— Nie pije… wina — odparl z godnoscia Igor.

— Mam tu troche brandy. — Niania podkasala spodnice.

— To lepiej. Brandy pije jak stszlag.

W mroku brzeknela gumka.

— No wiec… — Niania podala mu flaszke. — Co robisz tak daleko od domu, Igorze?

— Tszemu ten glupi troll stsoi na… mostscie? — zapytal Igor, chwytajac butelke wielka dlonia, ktora, jak zauwazyla Agnes, pokrywala masa blizn i szwow.

— To Wielki Jim Miecho. Krol pozwala mu mieszkac pod tym mostem, tylko stawia warunek, ze bedzie wygladal oficjalnie, kiedy goscie przyjezdzaja.

— Miecho to dziwne imie dla trolla.

— Brzmienie mu sie podoba — wyjasnila niania. — To tak jakby czlowiek kazal sie nazywac Rocky. A wiesz… znalam kiedys pewnego Igora z Uberwaldu. Utykal. Jedno oko mial wyzej niz drugie. I bardzo podobnie… mowil. Byl tez znakomity w zonglerce mozgami.

— To mi wyglada na mojego wuja Igora — stwierdzil Igor. — Pratsowal dla stszalonego doktora w Blinzu. Ha, i to byl prawdziwy stszalony doktor, nie jak tsi stszaleni doktorzy, jakich stsie stspotyka ostsatnio. Upada etyka zawodowa. — Igor stuknal w butelke, by zaakcentowac swoja opinie. — Kiedy wuja Igora postsylali po mozg

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату