geniustsza, to mozg geniustsza przynostsil. Zadne tam upustszanie, a potem lapanie mozgu ze stsloja „Tsalkiem stszalony” w nadziei, ze nikt nie zauwazy. Zawstsze zauwazaja.

Niania cofnela sie o krok. Rozmowe z Igorem dalo sie sensownie prowadzic wylacznie z parasolka w reku.

— Chyba slyszalam o tym czlowieku — powiedziala. — Czy przypadkiem nie zszywal ludzi z martwych czesci?

— Nie! Naprawde? — Agnes byla zaszokowana. — Ble!

— Zgadza stsie! To jakists problem?

— Nie. Moim zdaniem to roztropnosc. — Niania cofnela stope z palcow Agnes. — Moja mama miala sprawna reke przy zszywaniu nowych przescieradel z kawalkow starych, a przeciez ludzie sa wiecej warci od poscieli. Wiec teraz on jest twoim panem, tak?

— Nie, moj wuj Igor tsiagle dla niego pratsuje. Blystskawitsa uderzyla w niego ze trzystsa razy, ale tsiagle potrafi przepratsowac notske.

— Wypij jeszcze kropelke brandy, zimna noc dzisiaj — zachecila niania. — W takim razie kto jest twoim panem, Igorze?

— Panem?! Kogosts takiego nazywastsz panem?! — zawolal Igor z nagla zloscia i lekka mzawka. — Ha! Stsary hrabia to byl prawdziwy dzentelmen ze stsarej stszkoly. Wiedzial, jak to wstszystsko powinno wygladac. Elegantski wietszorowy stsroj przez tsaly tszasts, taka mial zastsade!

— Wieczorowy stroj, tak?

— Tak! Tsi tu nostsza je tylko wietszorami, mozetsie stsobie wyobrazits? Restszte tszastsu kretsa stsie tylko w takich wymystslnych kamizelkach i koronkowych kostszulach! Ha! Wietsie, tso zrobili?

— Powiedz…

— Nastsmarowali zawiastsy! — Igor pociagnal solidny lyk specjalnej brandy niani Ogg. — Niektore z tych niestsztszestsnych stskrzypien potrzebowaly lat, zeby uzystskac wlastsciwe brzmienie! Ale nie, teraz to: „Igor, wymiets te pajaki z lochu” albo „Igor, zamow porzadne lampy naftowe, stskwiertszatse pochodnie wyszly z mody juz z pietnastscie minut temu”! I tso? Palats wyglada stsaro? Kazdy wampir przetsiez dba o tsiaglostsc, nie? Tszlowiek gubi stsie w gorach, widzi stswiatelko plonatse w zamku, ma prawo otszekiwats porzadnych stskrzypiatsych drzwi i stsarostswietskiej goststsinnostsci, prawda?

— Szczera prawda. I lozka w pokoju z balkonem.

— O to mi wlastsnie chodzi!

— Kotar poruszanych wiatrem tez.

— Jastsne!

— I prawdziwych skwierczacych swiec.

— Przez tsale wieki stsaralem stsie, zeby kapaly jak nalezy. Ale nikt sisie nie przejmuje!

— Trzeba dbac o szczegoly, zawsze to powtarzam — oswiadczyla niania. — No tak, no tak… Czyli nasz krol zaprosil wampiry?

Rozlegl sie gluchy stuk, kiedy Igor upadl na plecy, i metaliczny dzwiek butelki, ktora wyladowala na kamieniach. Niania podniosla ja i ukryla gdzies w odziezy.

— Niezla ma glowe do picia — zauwazyla.

Niewielu ludzi w ogole kosztowalo domowej brandy niani Ogg. Byl to wyczyn technicznie niemozliwy. Kiedy tylko plyn trafial do cieplego wnetrza jamy ustnej, natychmiast zmienial sie w opary. Pilo sie go przez zatoki.

— Co teraz zrobimy? — spytala Agnes.

— Zrobimy? Przeciez ich zaprosil. Sa goscmi — przypomniala niania. — Zaloze sie, ze gdybym spytala, Verence kazalby mi pilnowac wlasnych spraw. Oczywiscie, nie tak by to ujal — dodala, gdyz wiedziala, ze krol nie ma sklonnosci samobojczych. — Pewnie przynajmniej dwa albo trzy razy uzylby slowa „szacunek”. Ale w efekcie znaczyloby to samo.

— Tylko ze wampiry… Co powie na to babcia?

— Posluchaj mnie, dziewczyno. Jutro stad wyjada… nie, wlasciwie juz dzisiaj. Trzeba je miec na oku i pomachac na pozegnanie.

— Nie wiemy nawet, jak wygladaja!

Niania zerknela na lezacego Igora.

— Mysle sobie, ze trzeba bylo go spytac. — Poweselala nagle. — Mam sposob, zeby je znalezc. Jest cos, co kazdy wie o wampirach…

Prawde mowiac, wiele jest rzeczy, ktore kazdy wie o wampirach, lecz nie kazdy bierze jednak pod uwage, ze moze wampiry tez juz o nich wiedza.

W zamkowym holu panowal gwar. Tlum zebral sie przy bufecie. Niania i Agnes pomagaly.

— Kanapa dla kogos? — zawolala niania, podsuwajac tace odpowiednio wygladajacej grupce.

— Nie jestesmy tak zmeczeni… — odpowiedzial ktos. — Ach, kanapki…

Wzial pasztecik i odgryzl kes, wracajac do rozmowy.

— Mowie wiec jego lordowskiej mosci… Co to jest, u demona? Odwrocil sie i odkryl, ze przyglada mu sie pomarszczona starsza dama w spiczastym kapeluszu.

— Slucham? — powiedziala.

— To… to… to jest czysty czosnek!

— Nie lubi sie smaku czosnku, co? — spytala niania surowo.

— Uwielbiam czosnek, tylko on mnie nie lubi! Przeciez to nie jest z czosnkiem do smaku, to czosnek bez niczego!

Niania z demonstracyjna krotkowzrocznoscia przyjrzala sie zawartosci tacy.

— Nie, jest tu troche… i kawalek… Ma pan racje, moze odrobinke przesadzilam… Pojde i… przyniose jakies… Po prostu pojde…

Przy drzwiach do kuchni zderzyla sie z Agnes. Dwie tace upadly na podloge, rozsypujac czosnkowe paszteciki, czosnkowe dipy, czosnek nadziewany czosnkiem i malenkie kostki czosnku na patyczkach wbitych w czosnek.

— Albo mamy tu mnostwo wampirow, albo cos robimy nie tak — stwierdzila beznamietnie Agnes.

— Zawsze powtarzam, ze czosnku nie mozna dac za duzo — oswiadczyla niania Ogg.

— Ale nikt inny sie z tym nie zgadza, nianiu.

— No dobrze, niech bedzie. Co jeszcze… Aha! Wszystkie wampiry nosza wieczorem wieczorowe stroje, nawet te tutaj.

— Kazdy tu ma na sobie jakas odmiane wieczorowego stroju, nianiu. Oprocz nas.

Niania Ogg spojrzala na siebie.

— Te sukienke zawsze nosze wieczorami.

— Wampiry podobno nie odbijaja sie w lustrze, prawda? — przypomniala sobie Agnes.

Niania pstryknela palcami.

— Dobra mysl! — pochwalila. — Jest jedno w ubikacji. Bede sie tam krecic. W koncu kazdy do niej trafia wczesniej czy pozniej.

— Ale jesli wejdzie mezczyzna?

— Mnie to nie przeszkadza — odparla lekcewazaco niania. — Nie bede sie krepowac.

— Obawiam sie, ze moga nastapic protesty — ostrzegla Agnes.

Starala sie ignorowac obraz, jaki wlasnie pojawil sie jej w myslach. Niania miala mily usmiech, ale z pewnoscia bywaly chwile, kiedy czlowiek wolalby go nie widziec.

— Cos jednak musimy zrobic. Przypuscmy, ze zaraz pojawi sie babcia. Co sobie pomysli?

— Mozemy zwyczajnie spytac.

— Niby jak? Kto jest wampirem, niech podniesie reke?

— Drogie panie…

Obejrzaly sie. Zblizal sie do nich mlody czlowiek, ktory przedstawil sie Agnes jako Vlad. Agnes sie zaczerwienila.

— Wydaje mi sie, ze rozmawiacie panie o wampirach — rzekl, biorac z tacy Agnes czosnkowy pasztecik i wgryzajac sie w niego z wyrazna satysfakcja. — Czy moglbym jakos pomoc?

Niania zmierzyla go wzrokiem.

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату