Cos takiego nie dawaloby mi zasnac w nocy.

— No, wlasciwie… Szczerze mowiac, wcale nie powinienem tego spiewac. Konwokacja Ee usunela te piesn ze spiewnikow jako niezgodna z idealami nowoczesnego omnianizmu.

— Ten wers o miazdzeniu niewiernych?

— Wlasnie ten.

— Ale i tak go spiewales…

— To wersja, ktorej nauczyla mnie babcia — odparl Oats.

— Taka byla skora do miazdzenia niewiernych?

— Hm… Glownie, tak mysle, popierala miazdzenie pani Ahrim, jej sasiadki, ale ma pani wlasciwe wyobrazenie. Uwazala, ze swiat bylby lepszy, gdyby wiecej z nim bylo gromienia i miazdzenia.

— Mozliwe, ze to prawda.

— Ale raczej nie tyle gromienia i miazdzenia, ile by sobie zyczyla — uznal Oats. — Babci latwo przychodzilo osadzanie innych.

— Nic w tym zlego. Sadzic jest rzecza ludzka.

— Wolimy ostateczny osad pozostawiac Omowi — powiedzial Oats i teraz, w mroku, to stwierdzenie wydalo mu sie zagubione i calkiem samotne.

— Byc czlowiekiem znaczy osadzac przez caly czas — odezwal sie glos zza jego plecow. — To i tamto, dobro i zlo, codziennie dokonywac wyborow… to jest ludzkie.

— I jest pani pewna, ze podejmuje wlasciwe decyzje?

— Nie. Ale sie staram.

— I ma pani nadzieje na milosierdzie?

Koscisty palec uklul go w plecy.

— Milosierdzie to piekna rzecz, ale sad musi byc pierwszy. Inaczej bys nie wiedzial, czemu to milosierdzie okazujesz. Zreszta zawsze slyszalam, ze Omnianie byli chetni do gromienia i miazdzenia.

— To byly… inne czasy. Dzis uzywamy miazdzacych argumentow.

— I dlugich, ostrych dyskusji, tak?

— No coz, kazda kwestia ma dwie strony…

Odpowiedz pojawila sie niby strzala.

— I co robicie, jesli ktoras z nich jest niesluszna?

— Chodzilo mi o to, ze nalezy spojrzec na sprawe z punktu widzenia tej drugiej strony — tlumaczyl cierpliwie Oats.

— Chcesz powiedziec, ze z punktu widzenia oprawcy nie ma w torturach nic zlego?

— Pani Weatherwax, jest pani urodzona dyskutantka.

— Nie!

— Z pewnoscia podobaloby sie pani na synodzie. Znani sa z tego, ze calymi dniami moga sie spierac, ile aniolow moze tanczyc na glowce szpilki.

Czul niemal, jak pracuje babciny umysl.

— Jaka duza ta szpilka? — spytala w koncu.

— Tego niestety nie wiem.

— Bo jesli chodzi o zwyczajna krawiecka szpilke, to bedzie ich szesnascie.

— Szesnascie aniolow?

— Zgadza sie.

— Dlaczego?

— Nie wiem. Moze lubia tanczyc.

Mul wolno wybieral droge w dol zbocza. Mgla byla tu gesciejsza.

— Policzyla pani te szesnascie? — odezwal sie po chwili Oats.

— Nie, ale to odpowiedz nie gorsza od dowolnej innej, jaka mozesz otrzymac. I o tym dyskutuja wasi swiatobliwi mezowie?

— Zwykle nie. Toczy sie na przyklad interesujaca debata o naturze grzechu.

— I co o nim mysla? Sa przeciwko?

— To nie takie proste. Nie wszystko jest czarne albo biale. Istnieja liczne odcienie szarosci.

— Nie.

— Prosze?

— Nie ma szarosci, tylko bialy, ktory zostal ubrudzony. Dziwie sie, ze o tym nie wiesz. A grzech, mlody czlowieku, jest wtedy, kiedy traktujesz ludzi jak rzeczy. W tym samego siebie. Na tym polega grzech.

— To jednak bardziej skomplikowane…

— Nie. Wcale nie. Kiedy ludzie mowia, ze cos jest o wiele bardziej skomplikowane, to znaczy, ze sie obawiaja, ze prawda im sie nie spodoba. Ludzie jako rzeczy, od tego wszystko sie zaczyna.

— Na pewno istnieja gorsze zbrodnie…

— Ale wszystkie zaczynaja sie od myslenia o ludziach jak o rzeczach…

Glos babci ucichl. Oats pozwolil mulowi isc wolno przez kilka minut, po czym prychniecie za plecami zdradzilo mu, ze babcia znow sie obudzila.

— Jestes silny w wierze? — spytala, jakby nie potrafila zostawic takich spraw w spokoju.

Oats westchnal.

— Staram sie.

— Ale mysle sobie, ze duzo czytasz. Trudno jest miec wiare, kiedy sie przeczytalo zbyt wiele ksiazek, prawda?

Oats byl zadowolony, ze staruszka nie widzi jego twarzy. Odnosil wrazenie, ze ona przez tyl glowy odczytuje mu mysli.

— Tak — przyznal.

— Ale masz ja jeszcze?

— Tak.

— Dlaczego?

— Gdybym ja stracil, nie mialbym juz niczego.

Odczekal chwile, po czym sprobowal kontrataku.

— Pani nie jest osoba wierzaca, pani Weatherwax?

Przez chwile trwalo milczenie. Mul szedl wolno, wybierajac droge wsrod porosnietych mchem korzeni. Oatsowi zdawalo sie, ze uslyszal za soba mlasniecia konskich kopyt w blocie, ale zagluszylo je westchnienie wiatru.

— Och, chyba wierze w herbate, wschody slonca i takie rzeczy — odpowiedziala babcia.

— Pytalem o religie.

— Znam kilku bogow w okolicy, jesli o to ci chodzi.

Oats westchnal.

— Wielu ludzi znajduje w wierze pocieche — rzekl. Chcialby byc jednym z nich.

— To dobrze.

— Naprawde? Myslalem, ze bedzie sie pani spierac.

— Nie do mnie nalezy mowienie im, w co maja wierzyc. Dopoki zachowuja sie przyzwoicie.

— Ale wiara nie jest czyms, co by pania pociagalo? Moze w mrocznych godzinach…

— Nie. Mam juz termofor.

Jaustrzab zatrzepotal skrzydlami. Oats wpatrzyl sie w wilgotna, ciemna mgle. Nagle poczul gniew.

— I mysli pani, ze tym wlasnie jest religia?

— Zwykle wcale o niej nie mysle — odpowiedzial glos z tylu.

Wydawal sie slabszy. Poczul, ze babcia lapie go za ramie, by sie przytrzymac.

— Dobrze sie pani czuje? — zapytal.

— Ze tez ten zwierzak nie potrafi jechac szybciej… Nie jestem w pelni soba…

— Mozemy zatrzymac sie i odpoczac.

— Nie. Juz niedaleko. Och, alez bylam glupia…

Zahuczal grom. Oats poczul, ze jej uscisk slabnie. A potem uslyszal, jak babcia Weatherwax spada na ziemie.

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату