— Mlody czlowieku, jesli mamy czekac, az zaczne wygladac interesujaco, bedziemy tu tkwic przez lata.

Uniosla reke i z ciemnosci sfrunal jej na dlon jaustrzab.

— Ale naprawde dobrze sie zlozylo, ze dales rade rozpalic ogien. Nie ma co — powiedziala, nie ogladajac sie na niego.

— Zawsze sie przekonuje, ze jesli zaufam Omowi, znajdzie sie sposob — odparl Oats, spieszac za nia.

— Mysle, ze Om pomaga tym, ktorzy sami sobie pomagaja — stwierdzila babcia.

W calym Escrow rozblyskiwaly okna, gdy mieszkancy zapalali lampy; slychac bylo odsuwane rygle. Nad miasteczkiem we mgle bezustannie bil dzwon.

— Normalnie zbieramy sie na rynku — wyjasnil Vlad.

— Przeciez jest srodek nocy! — zawolala Agnes.

— Tak, ale to nie zdarza sie czesto, a nasze przymierze mowi, ze nigdy czesciej niz dwa razy w miesiacu. Czy zauwazylas, jak zamozne jest to miasteczko? Ludzie w Escrow sa bezpieczni. Zwyciezyl rozsadek. Patrz, w oknach nie maja okiennic. Nie musza zamykac krat ani chowac sie w piwnicach, a musze przyznac, ze tak wlasnie postepuja ludzie w… nie tak dobrze uregulowanych regionach naszego kraju. Zamienili strach na bezpieczenstwo. Teraz…

Vlad potknal sie i musial przytrzymac sie muru. Potarl czolo.

— Przepraszam, poczulem sie… dziwnie. O czym mowilem?

— Skad moge wiedziec? — burknela Agnes. — Tlumaczyles mi, jacy tu wszyscy sa szczesliwi, bo odwiedzaja ich wampiry. Czy cos w tym rodzaju.

— A tak. Tak. Dzieki wspolpracy w miejsce wrogosci. Poniewaz… — Wyjal z kieszeni chusteczke i wytarl twarz. — Poniewaz… Sama zobaczysz… Czy nie jest tu dosc chlodno?

— Tylko wilgotno.

— Chodzmy na rynek — powiedzial niepewnie Vlad. — Na pewno poczuje sie lepiej.

Rynek byl tuz przed nimi. Zapalono pochodnie. Ludzie zbierali sie tam, wiekszosc z kocami narzuconymi na ramiona albo w plaszczach wlozonych na nocne koszule. Stali wokol w grupach, zdezorientowani, jakby uslyszeli alarm pozarowy, ale nie widzieli dymu.

Jeden czy dwoch zauwazylo Vlada; nastapil krotki okres kaslania i szurania nogami.

Inne wampiry opadaly w klebach mgly. Hrabia wyladowal delikatnie i skinal Agnes glowa.

— A, panna Nitt — rzucil obojetnie. — Jestesmy juz wszyscy, Vlad?

Dzwon umilkl. Chwile pozniej na ziemi stanela Lacrimosa.

— Ciagle ja trzymasz? — zwrocila sie do brata, ze zdziwieniem unoszac brwi. — No coz…

— Pojde porozmawiac chwile z burmistrzem — oznajmil hrabia. — Jest wdzieczny, kiedy sie go o wszystkim informuje.

Ruszyl w strone niskiego, pulchnego mezczyzny, ktory — choc zerwal sie z lozka w srodku nocy — pamietal, by zawiesic na szyi zloty lancuch swego urzedu.

Agnes zauwazyla, ze wampiry ustawiaja sie rzedem przed dzwonnica, w odstepach czterech czy pieciu stop od siebie. Zartowaly miedzy soba i rozmawialy — wszystkie procz Lacrimosy, ktora wpatrywala sie w nia wrogo.

Hrabia rozmawial z burmistrzem, ktory wpatrywal sie we wlasne stopy.

Po drugiej stronie placu ludzie zaczynali ustawiac sie w szeregi. Kilkoro dzieci wyrwalo sie rodzicom i ze smiechem gonilo sie miedzy nimi.

Podejrzenie rozkwitlo wolno w Agnes niczym wielka czarna roza o platkach obramowanych czerwienia.

Vlad musial wyczuc, ze zesztywniala, bo mocniej zacisnal palce na jej ramieniu.

— Wiem, co myslisz… — zaczal.

— Nie wiesz, co mysle, ale ja ci powiem, co mysle — przerwala mu, usilujac zapanowac nad drzeniem glosu. — Jestescie…

— Sluchaj, przeciez moglo byc o wiele gorzej, kiedys bywalo o wiele gorzej…

Energicznym krokiem podszedl hrabia.

— Dobre wiesci — oznajmil. — Troje dzieci skonczylo dwanascie lat. — Usmiechnal sie do Agnes. — Przed glowna… loteria odbedzie sie niewielka ceremonia. Rytual dojrzalosci, mozna powiedziec. Prawde mowiac, sadze, ze nie moga sie jej doczekac.

Obserwuje cie, zeby sprawdzic, jak zareagujesz, ostrzegla Perdita. Vlad jest glupi, a Lacrimosa chetnie uplotlaby sobie z twoich wlosow myjke do twarzy, gdyby tylko miala szanse, ale ten skoczy do gardla, jesli chocby mrugniesz w niewlasciwej chwili… Wiec moze nie mrugaj w niewlasciwej chwili, bede ci bardzo wdzieczna, poniewaz nawet wytwory wyobrazni chca zyc…

Agnes czuta wzbierajaca wokol groze. Niewlasciwy rodzaj grozy: otepiajace, lodowate, mdlace uczucie, ktore odbieralo jej zdolnosc ruchu. Musiala cos zrobic, cokolwiek, by wyrwac sie z tego uscisku.

Vlad odezwal sie pierwszy:

— Nic dramatycznego. Mala kropla krwi… Ojciec odwiedzil szkole i wytlumaczyl, na czym polegaja obowiazki obywatelskie…

— Jak milo — wykrztusila chrapliwie. — Dostaja odznake? Z pewnoscia Perdita kryla sie za tym pytaniem, Agnes nie moglaby wymyslic tak niewybrednego zartu, nawet w ironicznym sensie.

— Ha… nie. Ale to dobry pomysl. — Hrabia znow sie usmiechnal. — Tak… Moze odznaka albo nieduza plakietka. Cos, co mogliby cenic w przyszlych latach. Zanotuje to w pamieci. A wiec zaczynamy. Aha, burmistrz zebral juz kochane dzieciaczki…

W tylnych rzedach ktos krzyknal. Agnes widziala przez chwile jakiegos mezczyzne, ktory probowal przecisnac sie do przodu. Burmistrz skinal glowa dwom stojacym blisko. Wbiegli w tlum. W mroku ktos sie szamotal, Agnes zdawalo sie, ze slyszy zduszony nagle krzyk kobiety. Potem trzasnely drzwi.

Kiedy burmistrz sie odwracal, spojrzal Agnes w oczy. Odwrocila wzrok — nie chciala widziec tej twarzy. Ludzie dobrze potrafia wyobrazac sobie rozne piekla, a do niektorych trafiaja jeszcze za zycia.

— Mozemy kontynuowac? — spytal hrabia.

— Zechcialbys puscic moja reke, Vlad? — spytala slodko Agnes.

Oni czekaja na twoja reakcje, szepnela Perdita. I co? — odpowiedziala Agnes we wnetrzu wlasnej glowy. Z tego powodu mam teraz stac i patrzec? Jak wszyscy? Pomyslalam tylko, ze zwroce ci na to uwage. Co oni zrobili z tymi ludzmi? Sa jak swinie czekajace w kolejce na Noc Strzezenia Wiedzm! Mysle, ze wybrali rozsadek, uznala Agnes. Co tam… Zetrzyj ten usmieszek z buzki Lacrimosy… O to tylko prosze…

Potrafia sie poruszac bardzo szybko. Nawet krzyk nie pomoze. Pewnie zaliczy jeden solidny cios, to wszystko. Moze potem obudzi sie jako wampir i nie bedzie dostrzegac roznicy miedzy dobrem i zlem. Ale nie o to chodzi. Chodzi o tu i teraz, poniewaz tu i teraz ja dostrzega.

Widziala kazda krople wiszacej w powietrzu wilgoci, czula dym z przygaszonych ogni, slyszala szczury w strzechach nad domami. Jej zmysly pracowaly jak szalone, by jak najwiecej zyskac w tych ostatnich kilku sekundach…

— Nie rozumiem dlaczego! — glos Lacrimosy przecial mgle niczym pila. Agnes zamrugala. Dziewczyna stanela przed ojcem i patrzyla na niego z wsciekloscia. — Dlaczego zawsze ty zaczynasz? — spytala.

— Lacrimosa! Co w ciebie wstapilo? Jestem glowa klanu!

— Och, doprawdy? I zawsze bedziesz?

Hrabia zdumial sie wyraznie.

— No tak. Oczywiscie.

— Wiec zawsze juz bedziesz mna dyrygowal, przez wiecznosc? I przez wiecznosc bedziemy twoimi dziecmi?

— Moja droga, co ty sobie wlasciwie…

— I nie mow do mnie tym tonem! On dziala tylko na mieso! Czyli juz zawsze bedziesz mnie odsylal do mojego pokoju, jesli bede nieposluszna?

— Pozwolilismy ci na wlasna izbe tortur…

— Tak! I za to mam sie usmiechac, kiwac glowa i byc uprzejma dla miesa?

— Jak smiesz tak sie odzywac do ojca! — wrzasnela hrabina.

— I nie mow tak do Agnes! — warknal Vlad.

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату