— Slucham, panienko?

Jestes ostrzejsza… bardziej drazliwa… zlosliwsza…

— Wiec moze byla juz na to pora.

— Slucham, panienko?

— Nie, nic. Znajdzie sie dodatkowy sierp?

Wampiry sunely naprzod szybko, choc nierownomiernie. Wydawalo sie, ze nie tyle lataja, ile raczej stanowia grupe obiecujacych debiutantow na mistrzostwach swiata w skoku w dal.

— Wypalimy to niewdzieczne miasto az do ziemi — jeczala hrabina, ladujac ciezko.

— Potem wypalimy to miasto az do ziemi — zgodzila sie Lacrimosa. — Oto do czego prowadzi dobroc. Ojcze, mam nadzieje, ze wyciagniesz wnioski.

— I to po tym, jak zaplaciles im za dzwonnice — dodala hrabina.

Hrabia roztarl gardlo, gdzie wciaz pozostala widoczna opuchlizna po ogniwach zlotego lancucha. Nie uwierzylby, ze czlowiek moze byc tak silny.

— Tak, to sluszne dzialanie — zgodzil sie. — Bedzie trzeba dopilnowac, by wiesci o tym sie rozeszly.

— Myslisz, ze sie nie rozejda? — spytala Lacrimosa, gdy wyladowala obok niego.

— Wkrotce nastanie swit, Lacci — przypomnial jej hrabia ze znuzeniem. — Dzieki mojemu wychowaniu przyjmiesz go jako drobna niedogodnosc, a nie powod, by rozsypac sie w niewielki stosik pylu. Pomysl o tym.

— Ta starucha Weatherwax to zrobila, prawda? — spytala Lacrimosa, ignorujac oczywista zachete do wyrazenia wdziecznosci. — Przeniosla gdzies swoja jazn i nas atakuje. Nie moze przebywac w dziecku. Przypuszczam, ze nie bylo jej w tej twojej grubej dziewczynie, prawda, Vlad? Chociaz miejsca by jej nie zabraklo. Sluchasz mnie, bracie?

— Co? — rzucil z roztargnieniem Vlad, kiedy mineli zakret i zobaczyli przed soba zamek.

— Widzialam, ze w koncu zrezygnowales i ukasiles ja. Jakiez to romantyczne. Ale i tak ja zlapali. Beda musieli uzyc dlugiego kolka, zeby trafic w jakis sensowny organ.

— Na pewno przeniosla sie gdzie indziej — stwierdzil hrabia. — To logiczne. Z pewnoscia do kogos w holu…

— Prawdopodobnie do jednej z pozostalych czarownic — zasugerowala hrabina.

— Zastanawiam sie…

— Ten glupi kaplan — zgadywala Lacrimosa.

— To by jej sie pewnie spodobalo — przyznal hrabia. — Ale nie sadze.

— Chyba nie… Igor? — wystraszyla sie jego corka.

— Nawet nie biore tego pod uwage.

— Wciaz uwazam, ze to byla tlusta Agnes.

— Wcale nie taka tlusta — mruknal ponuro Vlad.

— W koncu by ci sie znudzila, a potem wiecznie by tylko wlazila nam w droge, jak wszystkie inne — rzekla Lacrimosa. — Pamiatka to tradycyjnie raczej kosmyk wlosow, nie cala czaszka…

— Ona jest inna.

— Tylko dlatego ze nie potrafisz jej czytac w myslach? To naprawde takie ciekawe?

— Ja przynajmniej kogos ukasilem — zirytowal sie Vlad. — A tobie co sie stalo?

— Rzeczywiscie, zachowywalas sie dosc dziwnie, Lacci — przyznal ksiaze, kiedy staneli przed zwodzonym mostem.

— Gdyby ukryla sie we mnie, tobym wiedziala! — burknela Lacrimosa.

— Nie jestem przekonany — rzekl hrabia. — Musialaby jedynie znalezc jakis slaby punkt.

— Jest tylko czarownica, ojcze. Prawde mowiac, wszyscy sie zachowujemy, jakby posiadala jakas straszliwa moc.

— Moze to jednak byla Vladowa Agnes. — Hrabia popatrzyl na syna przeciagle.

— Jestesmy juz prawie w zamku — zauwazyla hrabina, probujac dodac im otuchy. — Wszystkim nam dobrze zrobi, jesli wczesniej polozymy sie na dzien.

— Nasze najlepsze trumny odjechaly do Lancre — przypomniala niechetnie Lacrimosa. — Ktos tutaj byl strasznie pewny siebie.

— Nie uzywaj wobec mnie tego tonu, moja panno! — upomnial ja hrabia.

— Mam juz dwiescie lat. Moze sie myle, ale sadze, ze moge uzywac takiego tonu, na jaki mam ochote.

— Nie powinnas tak sie zwracac do ojca!

— Doprawdy, mamo, moglabys chociaz udawac, ze masz w mozgu przynajmniej dwie wlasne komorki!

— To nie wina ojca, ze wszystko sie rozsypalo!

— Wcale sie wszystko nie rozsypalo. To tylko chwilowe komplikacje.

— Przestana nimi byc, kiedy mieso z Escrow zawiadomi o wszystkim znajomych. Vlad, ocknij sie! Przestan sie mazac i poprzyj mnie…

— Jesli nawet opowiedza, to co moga nam zrobic? Owszem, bedzie troche protestow, ale w koncu ci, co przezyja, wybiora rozsadek — uspokoil rodzine hrabia. — A tymczasem czekaja na nas te czarownice. Razem z dzieckiem.

— I mamy byc dla nich uprzejmi, jak sadze?

— Och, nie wydaje mi sie, zebysmy musieli posuwac sie az tak daleko — rzekl hrabia. — Pozwolimy im zyc, byc moze…

Cos upadlo na most obok niego. Schylil sie, podniosl to i natychmiast wypuscil ze zduszonym krzykiem.

— Ale… czosnek nie powinien parzyc… — zaczal.

— To woda ze Stsadzawki Stswietego Zolwia w Stsquintsie — odezwal sie glos z gory. — Blogostslawiona przez stsamego bistskupa w Roku Pststraga. — Rozleglo sie bulgotanie, a potem odglos przelykania. — To byl dobry rok dla blogostslawienstsw — ciagnal Igor. — Ale nie mustsitsie mi wierzyts na stslowo! Kryjtsie stsie, pijawki!

Wampiry odskoczyly, gdy wirujaca butelka zatoczyla luk z blankow. Roztrzaskala sie na moscie, a wieksza czesc jej zawartosci trafila wampira, ktory wybuchnal ogniem jak oblany plonacym olejem.

— Doprawdy, Kryptoferze, to calkiem zbyteczne — stwierdzil hrabia, gdy ognista postac z wrzaskiem biegala w kolko. — Wiesz przeciez, ze wszystko tkwi w twoim umysle. Pozytywne myslenie, oto rozwiazanie…

— On calkiem czernieje — zauwazyla hrabina. — Masz zamiar cos z tym zrobic?

— No dobrze. Vlad, badz tak mily i zrzuc go z mostu, dobrze?

Nieszczesny Kryptofer polecial w przepasc.

— Wiecie, ze to nie powinno sie zdarzyc. — Hrabia przyjrzal sie pecherzom na palcach. — Najwyrazniej nie byl… naprawde jednym z nas.

Z dolu dobiegl glosny plusk.

Pozostale wampiry wbiegly pod oslone bramy. Obok hrabiego rozbila sie nastepna butelka. Kilka kropel spryskalo mu noge, a on popatrzyl na waska smuzke dymu.

— Jakis blad wkradl sie najwyrazniej…

— Nigdy nie nalezalam do tych, co pchaja sie do przodu — rzekla hrabina. — Sugeruje jednak, moj drogi, abys znalazl jakis nowy plan. Moze taki, ktory dziala…

— Ulozylem juz taki — odparl hrabia, stukajac w potezne debowe wrota. — Gdyby wszyscy zechcieli sie odsunac…

W gorze, na blankach, Igor tracil nianie Ogg, ktora odstawila karafke wody ze Swietej Fontanny Siedmiorekiego Seka i spojrzala w kierunku, w jaki wycelowal wskazujacy kciuk [14].

Chmury zakrecily sie nagle nad zamkiem. Miedzy nimi rozblyskiwalo blekitne swiatlo.

— Nadchodzi burza! — powiedzial Igor. — Mrowi mnie tszubek glowy! Utsiekajmy!

Dotarli do wiezy w chwili, kiedy blyskawica roztrzaskala wrota i rozbila kamienie w miejscu, gdzie niedawno stali.

— No, to bylo latwe — stwierdzila niania, lezac jak dluga na ziemi.

— Potrafia kontrolowats pogode — przypomnial jej Igor.

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату