Pokoj inaczej tez pachnial. Jakby byl przez dlugi czas opuszczony, choc pozostala w nim won czyjegos mydla.

Na samym spodzie torby Akwili znajdowalo sie malenkie pudelko, ktore pan Kloc, stolarz, specjalnie dla niej zrobil. Nie znal sie na delikatnej robocie i pudelko bylo dosc toporne. Trzymala w nim… pamiatki. Kawalek kredy ze skamielina (dosc rzadkie znalezisko), osobista pieczatke do odciskania na masle (ktora przedstawiala czarownice na miotle), na wypadek gdybyjej przyszlo robic tu maslo, i cetkowany kamien, ktory powinien przynosic szczescie, poniewaz byl z dziura. (Takjej powiedziano, kiedyjako siedmiolatka go podniosla z ziemi. Nie bardzo rozumiala, jak dziura moze wywolywac szczescie, ale poniewaz od tamtej chwili kamien spedzil sporo czasu w jej kieszeni, a potem w pudelku, mozna go bylo prawdopodobnie nazwac szczesciarzem w porownaniu z innymi kamieniami, ktore sa kopane albo miazdzone przez kola wozow).

Byl tam tez blekitno-zolty papierek ze starego opakowania po tytoniu Wesoly Zeglarz, pioro myszolowa i starozytny grot od strzaly starannie zawiniety w kawalek owczej welny. Grotow znajdowalo sie na kredzie mnostwo. Fik Mik Figle uzywaly ich na koncowki swoich wloczni.

Ulozyla to wszystko rowniutko w gornej szufladzie, tuz obok swego pamietnika, ale wcale nie wygladalo to bardziej po domowemu. Nalezace do niej rzeczy wydawaly sie bardzo samotne.

Siegnela po papierek od tytoniu i welne, powachalaje. Nawet juz nie pachnialy pasterska chata, a mimo to wjej oczach pokazaly sie lzy.

Nigdy wczesniej nie spedzila nocy poza Kreda. Znala slowo „nostalgia” i teraz zastanawiala sie, czy chlod, ktory czuje w sobie, to wlasnie to…

Ktos zastukal do jej drzwi.

— To ja — odezwal sie przytlumiony glos.

Akwila zeskoczyla z lozka i otworzyla. Panna Libella przyniosla tace, na ktorej stala miska z parujacym gulaszem i chleb. Postawila ja na malym stoliku kolo lozka.

— Kiedy zjesz, mozesz ja wystawic za drzwi, zabiore pozniej — powiedziala.

— Dziekuje pani bardzo — odparla Akwila. Panna Libella zatrzymala sie w drzwiach.

— Bedzie mi milo miec z kim rozmawiac poza soba. Mam nadzieje, ze nie chcesz stad odejsc, Akwilo.

Dziewczynka odpowiedziala jej proba pogodnego usmiechu, nastepnie odczekala, az drzwi sie zamkna i ucichna kroki po schodach w dol, po czym podeszla na paluszkach do okna, sprawdzajac, czy nie ma w nich krat.

W pannie Libelli bylo cos przerazajacego. Cos jakby glod, nadzieja, prosba i przestrach, wszystko to naraz.

Sprawdzila takze, czy moze zamknac drzwi do sypialni od wewnatrz na zasuwke.

Gulasz smakowal po prostu jak gulasz, a nie na przyklad (i to przyklad kompletnie i calkowicie przypadkowy) gulasz z biednej dziewczyny, ktora terminowala tu przed nia.

Zeby zostac czarownica, trzeba miec bardzo rozwinieta wyobraznie. Ale w tej wlasnie chwili Akwila zyczylaby sobie, byjej wyobraznia nie byla az tak rozwinieta. Przeciez panna Weatherwax i panna Tyk nie pozwolilyby jej przybyc tutaj, gdyby to bylo niebezpieczne, prawda? Z pewnoscia by tego nie zrobily… chyba.

Ajednak. Mogly. Czarownice nie oczekuja, ze osiagna cos tylko dzieki szczesliwemu trafowi. Zakladaja, ze bedzie sie uzywac mozgu. Jesli nie uzywa sie mozgu, nie ma co wchodzic w ogole w ten biznes. Swiat nie ulatwia nam zycia, powtarzaly. Trzeba sie uczyc jak najszybciej sie uczyc.

Ale… dalybyjej chyba szanse, prawda?

Z pewnoscia.

Moze.

Prawie juz skonczyla nie-zrobiony-z-ludzkiego-miesa-lecz-praw — dziwy gulasz, gdy cos sprobowalo wyjac jej miske z reki. To bylo najdelikatniejsze dotkniecie, a gdy automatycznie cofnela dlon, natychmiast ustapilo.

No dobrze, pomyslala. Znowu cos dziwnego. Ostatecznie to jest domek czarownicy.

Teraz cos pociagnelo za lyzke i znowu natychmiast ustapilo, kiedy ona sie oparla.

Akwila postawila pusta miske i lyzke na tacy. — Juz skonczylam — oswiadczyla glosem, w ktorym nie mial zabrzmiec ani cien strachu.

Taca uniosla sie w gore i pozeglowala lagodnie w strone drzwi, gdzie wyladowala na ziemi, leciutko pobrzekujac.

Zasuwka przy drzwiach szczeknela i przesunela sie. Drzwi sie otworzyly.

Taca uniosla sie w gore i przeplynela nad progiem. Nastepnie drzwi sie zamknely. A zasuwka zasunela.

Slychac bylo pobrzekiwanie lyzki, kiedy gdzies w ciemnosciach za drzwiami taca przesuwala sie dalej.

Akwili wydalo sie niezwykle wazne, ze powinna pomyslec, zanim cokolwiek zrobi. Wiec pomyslala: Bieganie z wrzaskiem tylko dlatego, ze zabrano tace, wydaje sie wyjatkowo glupie. Ostatecznie ten, kto to zrobil, kimkolwiek byl, mial na tyle przyzwoitosci, by jeszcze zamknac za soba drzwi i zasunac zasuwke, co oznaczalo, ze szanujejej prywatnosc, chociaz calkowicie ja zignorowal.

Wyczyscila zeby nad miska, wlozyla koszule nocna i wsunela sie pod koldre. Zdmuchnela swiece.

Po chwili wstala, zapalila swiece i z pewnym wysilkiem przysunela komode do drzwi. Nie byla do konca pewna, dlaczego to robi, ale poczula sie lepiej.

I znowu polozyla sie w ciemnosci do lozka. Przyzwyczaila sie spac mimo pobekiwania owiec i dochodzacych od czasu do czasu dzwiekow dzwonkow na szyjach baranow.

Tutaj nic nie beczalo i nic nie dzwonilo, i za kazdym razem, kiedy to nic sie zdarzalo, budzila sie z pytaniem: Co to bylo?

Ale wreszcie usnela, poniewaz z cala pewnoscia obudzilja halas bardzo powoli przesuwanej na wczesniejsze miejsce komody.

* * *

Obudzila sie wciaz zywa, nieporabana na kawalki, bladym switem. Za oknem spiewaly nieznanejej ptaki.

W domku bylo zupelnie cicho. Pomyslala: Mam tu terminowac, prawda? To oznacza, ze do mnie nalezy sprzatanie i rozpalanie ognia. Wiem, jak to powinno wygladac.

Usiadla i rozejrzala sie po pokoju.

Jej stare ubranie lezalo starannie zlozone na komodzie. Skamielina, kamien na szczescie i inne jej rzeczy zniknely, ale gdy goraczkowo rzucila sie do poszukiwan, znalazlaje w pudelku w torbie.

— Posluchaj — oswiadczyla ogolnie pokojowi — tojajestem czarownica. Jesli chowa sie tu ktorys Fik Mik Figiel, niech mi sie pokaze natychmiast!

Nic sie nie stalo. Ale ona wcale nie oczekiwala, ze cos sie wydarzy. Trzeba pamietac, ze Figle nie specjalizuja sie w ukladaniu rzeczy.

W ramach eksperymentu swiece ze stoliczka przy lozku przestawila na komode. Odeszla. I znowu nic sie nie stalo.

Wrocila sie wiec do okna i wtedy cos uslyszala.

Kiedy sie odwrocila, swieczka stala z powrotem na stoliczku.

No coz… ten dzien stanie sie dniem odpowiedzi. Akwila czula narastajacy gniew, ktory sprawial jej przyjemnosc. Dzieki niemu przestala myslec o tym, jak bardzo chcialaby wrocic do domu.

Siegnela po sukienke i poczula natychmiast, ze w kieszenijest cos miekkiego, ajednoczesnie popekanego.

Och, jak mogla zapomniec! Ale to byl dzien pelen wydarzen, i to naprawde pelen wydarzen, a moze chciala zapomniec.

Wyciagnela prezent Rolanda. Ostroznie rozwinela miekki bialy papier.

To byl naszyjnik.

Przedstawial Konia.

Akwila nie mogla oderwac od niego wzroku.

Nie wygladal jak kon, tylko jak cos, co jest koniem… Zostal wyciety w murawie dawnymi czasy, zanim zaczela sie historia, przez ludzi, ktorzy potrafili kilkoma liniami oddac wszystko, co stanowi o istocie konia: jego sile, wdziek, piekno i szybkosc, pragnienie wyrwania sie na wolnosc na wzgorza.

Вы читаете Kapelusz pelen nieba
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату