Nastepne byly pszczoly. Panna Libella posiadala tuzin uli, mala pasieka sluzyla zarowno do produkcji miodu, jak i wosku. Byla jednym wielkim brzeczeniem. Akwila, zanim pozwolonojej zblizyc sie do pszczol, otrzymala welon i rekawice. Panna Libella nosila to samo.

— Oczywiscie — wyjasnila-jesli zachowujesz sie ostroznie, jestes trzezwa i dobrze kierujesz swoim zyciem, pszczola nie powinna cie uzadlic. Niestety, nie wszystkie pszczoly slyszaly o tej teorii. Dzien dobry, Trzeci Roju, oto Akwila, ktora pozostanie jakis czas z nami…

Akwila spodziewala sie, ze caly roj wzniesie sie w gore i straszliwe bzyczenie ulozy sie w slowa: „Dzien dobry, Akwilo!”, ale nic takiego sie nie stalo.

— Dlaczego im to powiedzialas?

— Och, do pszczol trzeba mowic — odparla panna Libella. — Milczenie przynosi pecha. Zazwyczaj ucinam sobie z nimi pogawedke co wieczor. Nowinki, ploteczki, takie tam. Kazdy pszczelarz zna powiedzenie: „Mowila mi mala pszczolka”.

— A do kogo mowia pszczoly? — zapytala Akwila. Obie panna Libella usmiechnely sie do niej.

— Przypuszczam, ze do innych pszczol.

— Wiec… jesli umiesz sluchac pszczol, dowiesz sie wszystkiego, co sie dzieje, prawda?

— Wiesz, to ciekawe, co mowisz — stwierdzila panna Libella. — Slyszalam cos o tym… Ale musialabys sie nauczyc myslec jak roj pszczol. Jeden umysl z tysiacem malenkich cial. O wiele za trudne, nawet dla mnie. — Wymienila sama ze soba powatpiewajace spojrzenie. — Chociaz nie niemozliwe.

Nastepnie ziola. Kolo domu rozciagal sie duzy zielnik, choc niewiele znalazloby sie tam przypraw, ktorymi chcialoby sie natrzec indyka. O tej porze roku wymagal mnostwa pracy, nieustannie nalezalo zbierac i suszyc, szczegolnie te rosliny, w ktorych wazny byl korzen. Akwili calkiem sie to podobalo. Panna Libella fantastycznie sie znala na ziolach.

Istnieje cos, co nazywanej est Doktryna Podpisu. Dziala to tak: kiedy Stworca Wszechswiata stwarzal przydatne ludziom rosliny, dolaczal rodzaj kluczy, by byly wskazowkami dla ludzi. Roslina nadajaca sie do leczenia zebow przypomina ksztaltem zab, te, ktora wyglada jak ucho, mozna stosowac na bol ucha, ajesli splywa z niej zielonkawa maz, bez watpienia moznajej uzyc do nosa i tak dalej. Wielu ludzi wierzy w taka zbieznosc.

Zeby sie w tym polapac, trzeba pewnej dozy wyobrazni (choc w przypadku nosa niewielkiej). W swiecie Akwili Stworca byl bardziej… tworczy. Niektore rosliny maja na sobie napis, ale trzeba wiedziec, gdzie szukac. Zazwyczaj znalezc gojest bardzo trudno, a jeszcze trudniej przeczytac, poniewaz rosliny nie mowia. Zreszta wiekszosc ludzi nie ma o tym pojecia i po prostu stosuja tradycyjne metody sprawdzenia, czy roslina jest trujaca, czy pozyteczna, testujac ja na ciotce staruszce, ktora do niczego innegojuz sie nie nadaje. Panna Libellabylajednak pionierka nowych technik, ktore — jak miala nadzieje — poprawiajakosc zycia wszystkim (a w przypadku cioc takze znacznieje przedluza).

— Te na przyklad nazywaja gencjana — mowila do Akwili. Przebywaly w dlugim zimnym pomieszczeniu na tylach domku. W gescie triumfu podniosla ziele. — Wszyscy mysla, ze to jeszcze jedno lekarstwo na bol zeba, ale spojrz tylko na przeciety korzen w zmagazynowanym swietle ksiezyca, przy uzyciu mego blekitnego szkla powiekszajacego…

Akwila pochylila sie i zobaczyla malenkie literki. Odczytala napis: „DoBRENAPrzeziamBienie, powoduje sennosc, nie przerabiac maszynowo”.

— Jak na gencjane calkiem nie najgorsza pisownia — powiedziala panna Libella.

— Mam uwierzyc, ze rosliny naprawde mowia pani, do czego ich uzywac? — zapytala z powatpiewaniem Akwila.

— Coz, nie wszystkie i na dodatek trzeba wiedziec, gdzie spojrzec — odparla panna Libella. — Wez na przyklad zwyczajny orzech wloski. Trzeba uzyc zielonego szkla powiekszajacego przy swietle swiecy z czerwonym bawelnianym knotem, wtedy…

Akwila zmruzyla oczy. Literki byly tak male, ze z trudem dawalo sieje odczytac.

— Moze zawierac orzech? — zaryzykowala. — Ale przeciez to jest skorupa orzecha, wiec z cala pewnoscia w srodku znajduje sie orzech. Czy… moze jednak nie?

— Niekoniecznie. Na przyklad moze sie w nim miescic kunsztowna miniaturowa scena ze zlota i kamieni szlachetnych wykonana w dziwnej swiatyni polozonej na dalekich ladach. Mowie tylko, ze moze — dodala panna Libella, dostrzegajac wyraz malujacy sie na twarzy Akwili. — Zadne prawo tego nie zabrania. Przynajmniej doslownie. Swiatjest pelen niespodzianek.

Tego wieczora Akwila miala wiele do zanotowania w swoim dzienniku. Lezal zawsze w gornej szufladzie komody przygnieciony porzadnym kamieniem. Oswald zachowywal sie tak, jakby zrozumial przekaz, ale nie mogl sie oprzec i wypolerowal kamien.

* * *

Tu sie zatrzymajmy, uniesmy nad domkiem, a potem odlecmy w noc…

Wiele mil dalej przejdziemy niewidocznie przez cos, co samo jest niewidzialne, ale co brzeczy jak roj pszczol, gdy podrywa sie z ziemi…

I dalej, drogami ponad miastami i lasami, mijanymi ze swistem, az dotrzemy do wielkiego miasta i tam prawie w samymjego centrum znajduje sie wysoka stara wieza, a pod nia starozytny Niewidoczny Uniwersytet, a w nim biblioteka uniwersytecka, a w bibliotece polki pelne ksiag i… tutaj podroz dopiero sie rozpoczyna.

Po polkach plynie rzeka przeszlosci. Ksiazki trzymane sa na lancuchach. Kiedy przechodzisz, niektore probuja cie chapnac.

Ksiazki naprawde niebezpieczne trzymane sa osobno, niektore z nich zamknieto w klatkach lub w kadziach z lodowata woda albo po prostu stoja pomiedzy dwoma olowianymi plytami.

Ale jest tam tez ksiega, jakby przezroczysta, z ktorej cudownosc wprost emanuje, i ona lezy pod szklana kopula. Mlodzi magowie, dopiero wstepujacy na droge badawcza, zachecani sa byja przeczytac. Jej tytul brzmi: „Wspolzycze. Dystertacja na temat przyrzadu o zadziwiajacej pomyslowosci autorstwa Rwetesta Prostoty, dr. med. i filozofii, szlachetnego profesora magii”. Wiekszosc tej napisanej recznie ksiegi mowi o konstrukcji wielkiego i silnego aparatu magicznego, sluzacego zlapaniu wspolzycza tak, by lapiacemu nie stalo sie nic zlego. Na ostatniej jednak stronie doktor Rwetest zapisal:

TERRY PRATCHETT Zgodnie ze starozytna i slynna ksiega „Res Centum et Una Quas Magus Facere Potest”[5] wspolzycz jest czyms w rodzaju demona (profesor Palstrach klasyfikuje go jako Demona Szpiega, a Duzowina przyznaje im miejsce Demonow Bladzacych w LIBER IMMANIS MONSTRORUM[6]. Jednakze starozytna ksiega odkryta w Jaskini Slojow podczas pechowej Pierwszej Ekspedycji do Regionu Loko odkrywa zupelnie inna opowiesc, ktora potwierdza moje wlasne solidne badania na ten temat.

Wspolzycze zostaly uformowane podczas pierwszych sekund Stworzenia. Nie sa istotami zywymi, ale maja, rzec mozna, zywy ksztalt. Nie maja ciala, nie maja tez mozgu, same nie potrafia myslec. Nagi wspolzycz jest naprawde nagi i kolebie sie w nieskonczonej nocy pomiedzy swiatami. Zgodnie z Palstrachem, wiekszosc z nich konczy swoj zywot na dnie morz lub w glebinach wulkanow albo tez dryfuje miedzy gwiazdami. Palstrach jest znacznie posledniejszym myslicielem ode mnie, ale w tym przypadku ma racje.

Jednak wspolzycz potrafi bac sie i pragnac. Trudno stwierdzic, czego wspolzycz sie leka, wiadomo jednak, ze szuka schronienia w cialach, ktore charakteryzuja sie jakas moca, fizyczna, intelektualna albo magiczna. Pod tym wzgledem zachowuje sie jak pospolity slon samotnik z Howonda — landu, Elephantus solitarius, ktory zawsze szuka najmocniejszej chaty na swoje schronienie.

Nie mam cienia watpliwosci, ze wspolzycze sa odpowiedzialne za rozwoj cywilizacji. Dlaczego pewnego dnia ryby wypelzly na lad? Dlaczego ludzie nie wahaja sie siegac po cos, co wydaje sie dla nich niebezpieczne, jak na przyklad ogien?

Wierze mocno, ze za tym wszystkim stoja wspolzycze, rozpalajac w wyjatkowych istotach roznych gatunkow nadzwyczajne ambicje pchajace ich wyzej i dalej. Czego szuka wspol — zycz? Co takiego pcha go do przodu? Czego pragnie? Tego wlasnie chce sie dowiedziec!

Wiem, ze magowie mniejszego formatu ode mnie ostrzegaja przed uzyczeniem wspolzyczowi wlasnego mozgu, twierdzac, ze w efekcie takiej wizyty mozg zetnie sie (niczym mleko na kwasne), wskutek czego nastapi smierc jego wlasciciela. Ja twierdze, ze to brednie! Ludzie zawsze bali sie tego, czego nie potrafili zrozumiec! Ale ja pojalem wszystko!

Вы читаете Kapelusz pelen nieba
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату