Akwila dowiedziala sie, zejej czas nie bedzie wypelniony jedynie przez obowiazki domowe i badania. Bylojeszcze cos, co panna Libella nazywala „napelnianiem tego, cojest puste, i oproznianiem tego, cojest pelne”.
Zazwyczaj kiedy panna Libella opuszczala dom, uzywala tylko jednego ciala. Ludzie brali ja za blizniaczki, a ona robila wiele, by ich w tym upewniac, ale mimo wszystko czula sie bezpieczniejsza, kiedyjej ciala znajdowaly sie rozdzielnie. Akwila potrafila to zrozumiec. Wystarczylo przyjrzec sie uwaznie pannie Libelli, kiedyjadla. Ciala podawaly sobie talerze, nie potrzebujac prosby o przesuniecie czegos, czasami uzywaly tego samego widelca, ajuz najdziwniejsze bylo, kiedy zjednych ust wyrywalo sie bekniecie, a drugie za to przepraszaly.
„Napelnianie tego, co jest puste, i oproznianie tego, cojest pelne” polegalo na chodzeniu po okolicznych wioskach, a nawet polozonych gdzies dalej farmach i, najczesciej, leczeniu. Zawsze znalazl sie ktos, komu trzeba bylo zmienic opatrunek, lub jakas dziewczyna w ciazy, z ktora nalezalo porozmawiac. Prawie wszystkie wiedzmy zajmuja sie poloznictwem, co mozna uznac za „oproznianie tego, co pelne”, ale gdy panna Libella zjawiala sie w swym spiczastym kapeluszu, calkiem przypadkowo pojawiali sie tam tez inni ludzie. Wtedy siadano przy dzbanku herbaty i plotkowano na potege. Swiat plotki byl gesty od wydarzen, a panna Libella znakomicie sie w nim poruszala, choc Akwila zauwazyla, ze dowiaduje sie duzo wiecej, niz zdradza.
Ten swiat wydawal sie skladac prawie wylacznie z kobiet, choc czasami, na drodze z jednej chaty do drugiej, spotykaly jakiegos mezczyzne, z ktorym wymienialy uwagi na temat pogody, ijakos sie tak skladalo, ze otrzymywal jakas masc lub plyn.
Akwila nie bardzo potrafila zrozumiec, jak panna Libella otrzymuje zaplate za swoja dzialalnosc. Bez watpienia kosz, ktory niosla, bardziej sie zapelnial, niz oproznial. Mijaly na przyklad jakis dom, a z niego wychodzila kobieta, by wlozyc im upieczony wlasnie bochenek chleba lub sloik marynat, chociaz panna Libella nawet sie u niej nie zatrzymywala. Potem spedzaly gdzie indziej godzine, zszywajac noge farmerowi, ktory niezbyt ostroznie obchodzil sie z siekiera, a dostawaly tylko herbate i stare ciasteczka. To wydawalo sie niesprawiedliwe.
— Potem sie wyrowna — tlumaczylajej panna Libella, kiedy szly przez las. — Robisz to, co mozesz. A ludzie daja ci tez to, co dac moga i kiedy moga. Stary Knot, ktoremu zszywalysmy noge, jest zlyjak osa, ale ide o zaklad, ze nim tydzien minie, znajde na progu duzy polec miesa. Juzjego zona o to zadba. Za niedlugo zacznie sie czas swiniobicia przed zima, a wtedy dostane wiecej wieprzowiny, szynek, boczku i kielbas, niz niejedna rodzina potrafilaby zjesc przez rok.
— Naprawde? I co pani zrobi z tamasajedzenia?
— Przechowam ja.
— Ale tu…
— Przechowam ja u innych ludzi. To niesamowite, ile moga ci przechowac inni ludzie. — Panna Libella rozesmiala sie, widzac wyraz twarzy Akwili. — Oczywiscie chodzi mi o to, ze rozdam to, czego nie potrzebuje, miedzy tych, ktorzy nie hoduja swin, ktorym sie powinela noga lub ktorzy nie maja nikogo, zeby o nich pamietal.
— A to oznacza, ze beda winni pani przysluge!
— Zgadza sie. W ten wlasnie sposob to sie kreci. I naprawde dziala.
— Zaloze sie, ze niektorzy ludzie sa zbyt skapi, by placic…
— Nie placic — przerwalajej bardzo powaznie panna Libella. — Wiedzma nigdy nie oczekuje zaplaty i nigdy o nia nie prosi, moze miec tylko nadzieje, ze nigdy nie bedzie zmuszana wyciagac reki po jalmuzne. Ale, choc przykro to mowic, masz racje.
— I co sie wtedy dzieje?
— Nie rozumiem.
— Przestajesz im pomagac, prawda?
— Alez nie! — Panna Libella spogladala na nia zaskoczona. — Nie mozesz nie pomoc komus tylko dlatego, zejest glupi, niemily lub ma krotka pamiec. Tutaj wszyscy klepia biede. Jeslija im nie pomoge, to kto?
Akwila po dobrej chwili wydusila z siebie:
— Babcia Dokuczliwa… moja babcia mowila, ze ktos musi przemawiac za tych, ktorzy sami nie maja glosu.
— Czy byla wiedzma?
— Niejestem pewna. Wydaje mi sie, ze tak, ale ona sama o tym nie wiedziala. Przez wiekszosc zycia mieszkala samotnie w chacie pasterskiej w gorach.
— Mowila duzo do siebie? — zapytala panna Libella, a widzac wyraz twarzyAkwili, szybko dodala: — Przepraszam, naprawde przepraszam. Tak czesto sie dzieje z wiedzmami, ktore nie zdaja sobie sprawy z tego, kim sa. Jestes wtedyjak statek bez steru. Ale widze, ze to nie byl taki przypadek.
— Mieszkala na wzgorzach i rozmawiala z nimi, a poza tym znala sie na owcach jak nikt na swiecie! — wykrzyknela zapalczywie Akwila.
— Jestem pewna, ze tak wlasnie bylo. Z pewnoscia ona…
— I nigdy nie mamrotala do siebie!
— Juz dobrze, dobrze — lagodzila panna Libella. — Czy znala sie na medycynie?
Akwila sie zawahala.
— No… tylko jesli trzeba bylo leczyc owce — przyznalajuz spokojnie. — Ale w tym byla bardzo dobra. Szczegolnie znala sie na lekarstwach zawierajacych terpentyne. Prawde mowiac, wiekszoscjej lekarstw miala w swoim skladzie terpentyne. Ale ona zawsze… po prostu… byla… tam. Nawet wtedy gdy tak naprawdejej niebylo.
— Tak — powiedziala panna Libella.
— Pani wie, o co mi chodzi? — zapytala Akwila.
— O tak — odparla panna Libella. — Twoja babcia Dokuczliwa mieszkala w dolince posrod wzgorz.
— Nie, na wzgorzach otoczonych rownina — poprawilaja Akwila.
— Przepraszam, na wzgorzu gorujacym nad rownina, z owcami, ale gdy ludzie podnosili wzrok, by popatrzec na wzgorza, wiedzieli, ze ona tamjest, mogli wtedy powiedziec sobie: „Ciekawe, co w takiej sytuacji zrobilaby babcia Dokuczliwa?” albo „Co powiedzialaby babcia, gdyby sie o tym dowiedziala?”, albo „Czy babcia Dokuczliwa by sie za to na nas nie pogniewala?”. Tak?
Akwila zmruzyla oczy. Tak wlasnie bylo. Przypomniala sobie sytuacje, kiedy babcia uderzyla obwoznego sprzedawce, ktory zaladowal ponad miare swojego osla ijeszcze go popedzal. Choc zazwyczaj babcia poslugiwala sie tylko slowem, i to niezwykle powsciagliwie. Handlarza tak przeraziljej nagly atak gniewu, ze po prostu staljak wmurowany w ziemie, przyjmujac kare.
Akwila tez sie przerazila. Babcia, ktora rzadko sie odzywala, jesli wczesniej nie pomyslala o tym przez dziesiec minut, uderzyla tego okropnego czlowieka dwukrotnie w twarz, aj ej ruchy byly tak szybkie, ze wydawaly sie jak zamazane. Wiesci rozeszly sie predko, cala Kreda o tym mowila. I przynajmniej przez chwile ludzie byli lagodniejsi dla swoich zwierzat… Nawet kilka miesiecy po tym sprzedawcy, woznicy czy farmerzy dobrze sie zastanawiali, zanim podniesli bat czy kij. I zawsze przez glowe im przemknelo: Ajesli babcia Dokuczliwa patrzy na mnie?
Ale…
— Skad pani to wiedziala?
— Po prostu zgadlam. Mnie sie wydaje, ze byla czarownica, niezaleznie czy o tym wiedziala, czy nie. I to dobra.
Akwila pekala z dumy. Przeciez to bylajej babcia.
— Czy pomagala ludziom? — zapytala panna Libella. Balonik wypelniajacy Akwile sflaczal nieco. Na czubku jej jezykajuz szykowalo sie do wyskoczenia chetne „tak”, ale… Babcia Dokuczliwa rzadko kiedy schodzila ze wzgorz, chyba ze na Strzezenie Wiedzm i kiedy rodzily sie jagnieta. Rzadko spotykalo sieja w wiosce, chyba ze spoznial sie sprzedawca, ktory przywozil Wesolego Zeglarza, bo wtedy zjawiala sie z furkotem i szelestem czarnych spodnic, by naciagnac na fajeczke jednego ze staruszkow.
Z drugiej stronyjednak nie bylo na Kredzie nikogo, i to wliczajac w to barona, kto nie zawdzieczalby czegos babci Dokuczliwej. Ajesli ktos byl jej cos winien, splacal to komus innemu pokierowany przez babcie, ktorajakos