Rozdzial piaty

Krag

Akwila maszerowala lasem, a Petulia leciala ponad nia nierow — nolegle zygzakiem. W miedzyczasie Akwila dowiedziala sie, ze: Pe — tuliajest mila, ma trzech braci, kiedy dorosnie, chce sie specjalizowac w przyjmowaniu na swiat dzieci, przy czym maja to byc zarowno dzieci ludzkie, jak i male swinki. I ze boi sie szpilek. Dowiedziala sie tez, ze Petulia nienawidzi nie zgadzac sie wlasciwie w kazdej sprawie.

Wiec ich rozmowa przebiegala mniej wiecej tak:

— Mieszkam na Kredzie — zagajala Akwila. A Petulia na to:

— Ach, to tam, gdzie wszyscy hoduja owce. Nie przepadam za owcami, sa takie… workowate.

— No coz, myjestesmy bardzo dumni z naszych owiec — odpowiedziala Akwila W tym momencie mozna bylo pojsc o zaklad, ze Petulia natychmiast zrewiduje swoja opinie, zachowujac siejak ktos, kto chce przelozyc ubranie na druga strone, nie zdejmujac go.

— Nie mialam na mysli tego, ze ich nie lubie. Z pewnoscia niektore owce sa w porzadku. My tez niekiedy hodujemy owce. Sa lepsze od koz, no i bardziej welniste. Chcialam powiedziec, ze wlasciwie to lubie owce. Sa bardzo mile.

Petulia poswiecala bardzo duzo czasu na dowiedzenie sie, co mysla inni ludzie, zeby ona mogla myslec to samo. Nie sposob bylo sie z nia poklocic. Akwila musiala powstrzymac sie, zeby nie powiedziec: „Niebojest zielone”, po to tylko by zobaczyc, ile czasu zajmie jej nowej kolezance zgodzenie sie z tym stwierdzeniem. Ale polubi — laja. Nie sposob bylojej nie polubic. W towarzystwie Petulii czula, ze odpoczywa. Poza tym trudno sie powstrzymac przed lubieniem kogos, kto nie potrafi zmusic miotly do skretow.

To byla dluga wedrowka przez las. Akwila zawsze marzyla, by znalezc sie w lesie tak poteznym, ze przez drzewa nie bedzie przeswitywal drugi jego koniec, ale teraz, kiedy od paru tygodni mieszkala na skraju takiej wlasnie puszczy, zaczynalajej ona grac na nerwach. Choc tutejsze lasy byly calkiem przyjazne, przynajmniej wokol wiosek. Nauczyla sie odrozniac klon od brzozy, nigdy tez wczesniej nie widziala swierku czyjodly rosnacej na pochylosci. Ale towarzystwo drzewjej nie uszczesliwialo. Brakowalo jej horyzontu. Brakowalo widoku nieba. Brakowalo przestrzeni.

Petulia plotla cos nerwowo. Stara Mama Czarnykaptur byla j^ dowczynia swin, zaganiaczem krow, wiedzma-weterynarzem. Petulia lubila zwierzeta, szczegolnie swinie, poniewaz mialy drzace nosy. Akwila takze lubila zwierzeta, ale nikt, poza innymi zwierzetami, nie lubil zwierzat w taki sposobjak Petulia.

— Wiec… jakiego typujest to spotkanie? — zapytala, zeby zmienic temat.

— Hm? Chodzi o to, zeby byc w kontakcie — odpowiedziala Petulia. — Annagramma twierdzi, ze kontakty sa bardzo wazne.

— Czy Annagramma jest wasza przewodniczaca? — zapytala Akwila.

— Hm, no nie. Annagramma mowi, ze wiedzmy nie maja przewodniczacych.

— Hmmm — odparla Akwila.

Slonce wlasnie zachodzilo, kiedy dotarly wreszcie do polany w lesie. Byly tam pozostalosci starego domku. Gdyby ktos nie zwrocil uwagi na rozrastajacy sie dziko bez oraz krzaki agrestu i jezyn tworzace gaszcz kolcow, mozna go bylo calkiem przeoczyc. Ktos kiedys tutaj mieszkal i uprawial ogrod.

A teraz ktos inny rozpalil ogien. Nieumiejetnie. Dzieki temu dowiedzialy sie, ze polozenie sie na brzuchu, by dmuchac w ogien, poniewaz zbyt malo dodano rozpalki i papieru, to nie byl najlepszy pomysl, bo spowoduje tylko to, ze twoj spiczasty kapelusz, ktorego oczywiscie zapomnialas zdjac, spadnie prosto w to dymiace cos, co mialo byc ogniskiem, ale poniewaz akurat kapelusz jest calkiem suchy, zajmie sie ogniem.

Mloda wiedzma w tym wlasnie momencie rozpaczliwie wymachiwala plonacym kapeluszem, czemu przygladalo sie z zainteresowaniem kilka innych mlodych czarownic.

Jedna z nich, siedzaca na pniu drzewa, odezwala sie:

— Dymitro Hubabuba, to doslownie najglupsza rzecz, jaka ktorakolwiek z nas gdziekolwiek i kiedykolwiek zrobila.

Slowa te zostaly wypowiedziane ostrym, niezbyt milym tonem. Takiego ludzie uzywaja, kiedy chca byc sarkastyczni.

— Przepraszam, Annagrammo. — Panna Hubabuba wyciagnela kapelusz z ognia i stanela na nim, zeby zdusic plomien.

— Spojrz no tylko na siebie. Wszystkie nas zawiodlas.

— Przepraszam, Annagrammo!

— Hm — odchrzaknela Petulia. Wszystkie odwrocily sie w ich strone.

— Spoznilas sie, Petulio Chrzastko! — zachnela sie Annagramma. — I kogo z soba przywleklas?

— Hm, to ty poprosilas mnie, zebym zajrzala do panny Libelli i przyprowadzila nowa dziewczyne, Annagrammo — odpowiedziala Petulia, jakby zostala przylapana na robieniu czegos niecnego.

Annagramma wstala. Byla przynajmniej o glowe wyzsza od Akwili i miala twarz, ktora wydawala sie zbudowana do tylu, poczynajac od nosa, ktory nieco zadzierala w gore. Gdy Annagramma na kogos spogladala z gory, wiadomo bylo, ze juz stracila na ciebie czas.

— I tojest ona?

— Hm, no tak, Annagrammo.

— Przyjrzyjmy sie wiec tobie, nowa dziewczyno.

Akwila wystapila krok naprzod. To bylo cos niesamowitego, bo wcale nie chciala tego zrobic. Ale Annagramma miala ten rodzaj glosu, ktory powodowal, ze siejej sluchalo.

— Jak ci na imie?

— Akwila Dokuczliwa? — powiedziala Akwila, zdajac sobie sprawe, ze podajac swoje imie i nazwisko, wymawiaje tak, jakby prosila o pozwolenie, by je nosic.

— Akwila? Smieszne imie. Ja nazywam sie AnnagrammaJastrzebia.

— Annagramapracuje dla… — zaczela Petulia.

— …pracuje z — poprawilaja ostro Annagramma, przez caly czas lustrujac Akwile z gory na dol.

— Hm, przepraszam, pracuje z pania Skorek — dokonczyla Petulia. — Ale zamierza…

— Planuje opuscic ja w przyszlym roku — dokonczyla Annagramma. — Wszystko wskazuje na to, ze radze sobie wyjatkowo dobrze. A wiec to tyjestes ta dziewczyna, ktora zamieszkala z panna Libella, tak? Wiesz chyba, ze ona jest dziwaczna. I nie mial to byc komplement. Wszystkie trzy ostatnie dziewczyny opuscilyja bardzo szybko. Mowia, ze to zbyt dziwne, gdy trzeba sie domyslac, z ktora wiedzma mamy do czynienia.

— Widzisz wiedzme, a nie wiesz, czy widzisz — parsknela ktoras z dziewczat.

— Zarcik z broda, Lucy Nawjazd — skwitowala Annagramma, nawet sie nie odwracajac. — Ani zabawny, ani inteligentny.

Akwila podjej spojrzeniem czula, ze podlega rownie krytycznej ocenie jak wtedy, gdy babcia Dokuczliwa ogladala owce, ktora zamierzala kupic. Nawet przez chwile przemknelojej przez mysl, ze Annagramma kaze otworzycjej usta, zeby sprawdzic zeby.

— Mowi sie, ze na kredzie nie rodza sie dobre czarownice — oswiadczyla Annagramma.

Pozostale dziewczeta przeniosly wzrok z Annagrammy na Akwile, ktora pomyslala: Ha! Kto powiedzial, ze wiedzmy nie maja przywodczyn? Ale nie byla w nastroju, zeby sobie robic nieprzyjaciol, czy raczej nieprzyjaciolki.

— Moze jednak sie rodza — odpowiedziala spokojnie. Nie byla to chyba ta odpowiedz, ktorej oczekiwala Annagramma.

— Nawet sie nieodpowiednio ubierasz — dolozyla.

— Przepraszam — odpowiedziala Akwila.

— Hm, Annagramma twierdzi, zejesli chcesz, by ludzie traktowali cie jak wiedzme, musisz na nia wygladac — wtracila Petulia.

— Hmmm. — Annagramma pokiwala glowa. Akwila sie czula, jakby oblala prosty test. — No coz, wszystkie musimy od czegos zaczac. — Wreszcie Annagramma odwrocila sie do pozostalych dziewczat. — Moje panie, oto Akwila. Akwilo, poznalasjuz Petulie, ktora wpada na drzewa. Dymitre Hubebube poznasz po tym, ze zjej kapelusza unosi sie dym, czyli ze wygladajak komin. Nastepna to Gertruda Meczaca, potem straszliwie dowcipna Lucy Na — wjazd, kolejna to Harrieta DeFraud, ktora nie potrafi sobie poradzic nawet z wlasnym zezem, a nastepnie Lulu

Вы читаете Kapelusz pelen nieba
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату