Kochana, ktora nie potrafi sobie poradzic z tym, jak sie nazywa, Mozesz wziac udzial w tym spotkaniu jako obserwator… Akwilo. Tak masz na imie? Zal mi ciebie, zes trafila do panny Libelli. Jest raczej zalosna. Kompletna amatorka. Tak naprawde nie zna klucza. Tylko krzata sie i ma nadzieje, ze cos osiagnie. No, nic siejuz teraz na to nie poradzi, za pozno. Gertrudo, przywolaj Cztery Krance Swiata i otworz Krag, prosze.
— Ja… — zajaknela sie Gertruda. To niezwykle, jak wszyscy w towarzystwie Annagrammy stawali sie nerwowi.
— Czy zawsze ja wszystko musze za was robic? — zapytala Annagramma. — Postarajcie sie nareszcie zapamietac. Przechodzilysmy przez to doslownie miliony razy!
— Nigdy nie slyszalam, zeby swiat mial cztery krance — odezwala sie Akwila.
— Naprawde? A to niespodzianka! — natychmiast zareagowala Annagramma. — No coz, z tych miejsc pochodzi sila, Akwilo, aja bym cie jednak bardzo namawiala, zebys sie powaznie zastanowila nad swoim imieniem.
— Ale swiatjest okraglyjak talerz — powiedziala Akwila — Hm, musisz je sobie wyobrazic — wyszeptala Petulia. Akwila zmarszczyla brwi.
— Dlaczego? — zapytala Annagramma wzniosla oczy ku gorze.
— Poniewaz w ten sposob sie to robi. — Aha.
— Zdarzylo ci sie stosowac magie, prawda? — zapytala ostro Annagramma.
Akwila czula sie odrobine zbita z tropu. Nie byla przyzwyczajona do takich osob.
— Tak — odpowiedziala. Wszystkie dziewczeta sie w nia wpatrywaly, az nie mogla sie powstrzymac, by znowu nie pomyslec o owcach. Gdy pies atakuje owce, reszta stada ucieka na bezpieczna odleglosc, a potem zawraca i sie przyglada. Nie atakuja psa, choc razem sa silniejsze. Wszystkie poza ofiara ciesza sie, ze to nie im sie przytrafilo…
— W czym sie specjalizujesz? — zapytala ostro Annagramma. Akwila, ktorej mysli wypelnial obraz owiec, odpowiedziala bez zastanowienia:
— W Miekkiej Nelly. To ser z owczego mleka. Nielatwo go zrobic… Rozejrzala sie wokol po otaczajacych ja twarzach bez wyrazu i poczula, jak wstyd wypelniaja niczym goraca galaretka.
— Hm, Annagrammie chodzilo o to, wjakim rodzaju magii jestes najlepsza — podpowiedziala jej dobrotliwie Petulia.
— Chociaz Miekka Nelly jest naprawde dobra — dodala Annagramma z okrutnym usmieszkiem na ustach. Jedna czy dwie dziewczyny wydaly z siebie rodzaj prychniecia majacego dac do zrozumienia, ze powstrzymuja sie od smiechu, ale tez chcialy, by ten wysilek zostal dostrzezony.
Akwila znowu spuscila wzrok na buty.
— Nie wiem — powiedziala cicho — ale wyrzucilam Krolowa Basni z mojej krainy.
— Naprawde? — zapytala Annagramma. — Krolowa Basni? Ijak to zrobilas?
— Niejestem… pewna. Po prostu mnie rozgniewala. — Trudno bylo sobie przypomniec, co tak naprawde zdarzylo sie tamtej nocy. Akwila pamietala gniew, straszny gniew i swit… ktory sie zmienil. Widziala to ostrzej, niz widzi jastrzab, slyszala to lepiej, niz slyszy pies, czula czas pod swymi stopami, czula zycie wzgorz. I pamietala, ze gdyby zbyt dlugo widziala to, slyszala i czula, nie moglaby pozostac czlowiekiem.
— No coz, z pewnoscia masz odpowiednie buty, by dobrze tupnac noga — skwitowala Annagramma. Odpowiedzialo jej kilka ledwo stlumionych chichotow. — Krolowa Basni — powtorzyla. — Z pewnoscia dobrze sobie z nia poradzilas. No coz, marzenia pomagaja.
— Aleja nie klamie — wyszeptala Akwila. Niktjejjuz nie sluchal. Ponura przygladala sie dziewczetom otwierajacym Krance Swiata i wzywajacym Krag, chyba ze zapamietala to odwrotnie. Wszystko trwalo dosc dlugo. Moze szloby lepiej, gdyby kazda z nich byla pewna tego, co ijak powinna robic, ale najprawdopodobniej trudno bylo wiedziec cokolwiek, kiedy Annagramma byla w poblizu, poniewaz nieustannie wszystkich poprawiala. W ramionach trzymala otwarta wielka ksiege.
— …teraz ty, Gertrudo, zawracasz, nie, w druga strone, musialam ci to powtarzac doslownie tysiace razy, i Lulu, gdzie jest Lulu? No, przeciez nie powinnas stac w tym miejscu. Wez kielich spowiedzi… nie, nie tamten, ten bez uchwytow… tak. Harrieto, trzymaj Rozdzke Powietrza troche wyzej, ona musi byc w powietrzu, rozumiesz mnie? I na litosc bogin, Petulio, prosze, sprobuj wygladac godniej. Rozumiem, ze niejest to dla ciebie cos naturalnego, ale moglabys przynajmniej sie postarac. A tak przy okazji, chcialabym ci zwrocic uwage, ze zadna inwokacja nie rozpoczyna sie od „hm”, a moze sie myle? Harrieto, czy to jest Kociolek Morza? Czy to w ogole wyglada na Kociolek Morza? Nie sadze, a ty? Co to za halas?
Dziewczeta opuscily glowy. Wreszcie ktoras z nich wydusila z siebie:
— Dymitra nadepnela na Pierscien Nieskonczonosci, Annagrammo.
— Chyba nie na ten z prawdziwa macica perlowa? — zapytala Annagramma twardym szeptem.
— Hm, owszem — odpowiedziala Petulia. — Ale na pewno jest jej bardzo przykro. Hm… czy moglabym zrobic nam wszystkim herbaty?
Ksiega zostala zatrzasnieta.
— O co chodzi? — Annagramma skierowala to pytanie do calego swiata. — O. Co. Chodzi. Czy chcecie zmarnowac zyciejako wiejskie wiedzmy, leczace oparzenia i liszaje w zamian za filizanke herbaty z herbatnikiem? Powiedzcie? Tego chcecie?
Mlode czarownice wiercily sie nerwowo. Po chwili odpowiedzialjej chor:
— Nie, Annagrammo.
— Czy wszystkie przeczytalyscie ksiege panny Skorek? — zapytala ostro.
Petulia podniosla reke.
— Hm… — zaczela nerwowo.
— Petulio, powtarzalam ci juz miliony razy, by nie zaczynac. Kazdego. Zdania. Od. Hm. Prawda?
— Hm… — Petulia trzesla sie ze zdenerwowania.
— Po prostu mow, na litosc boska. Nie wahaj sie ciagle!
— Hm…
— Petulio!
— Hm…
— Naprawde moglabys sie postarac. Zupelnie nie rozumiem, co sie z toba dzieje.
Aja tak, pomyslala Akwila. Bo ty zachowujesz sie jak pies, ktory nieustannie warczy na owce. Nie dajesz im czasu, zeby cie posluchaly, i nie mowisz im, kiedy robia cos tak, jak nalezy. Tylko nieustannie warczysz.
Petulia milczala, jakbyj ej ktos zawiazal jezyk.
Annagramma odlozyla ksiege na klode drzewa.
— No coz, odpowiedni moment przepadl — oswiadczyla. — Rownie dobrze mozemy teraz napic sie herbaty, Petulio. Tylko sie pospiesz.
Dziewczynka z wyrazem ulgi na twarzy zlapala czajnik. Wszystkie pozostale tez sie nieco odprezyly.
Akwila spojrzala na okladke ksiazki. Litery glosily:
Dzielo Maga Zimnowita Skorek, Wiedzma — Chyba chodzi o czarownice, nie o maga — powiedziala.
— To zostalo napisane specjalnie — zimno odparla Annagramma. — Panna Skorek wciaz powtarza, zejesli mamy sie rozwijac, musimy uzywac magii stosowanej przez magow, a nie tylko codziennych czarow uzywanych przez wiedzmy.
— Codzienne czary? — powtorzyla Akwila z pytaniem w glosie.
— Tak, tak. Nie dla nas mamrotanie po krzakach. Chcemy uzywac porzadnych kregow magicznych i odczytywac zaklecia z ksiag. Chcemy odpowiedniej hierarchii, a nie chaotycznej bieganiny tam i sam. Porzadne rozdzki, niejakies galazki. Profesjonalizm i szacunek. I zadnych brodawek! Tojedyna droga rozwoju.
— No coz, ja uwazam… — zaczela Akwila.
— Nie bardzo mnie interesuje, co ty uwazasz, bo jeszcze za malo wiesz — przerwalajej ostro Annagramma i zwrocila sie do calej grupy: — A czy przynajmniej kazda z was przygotowuje cos na tegoroczne Proby? — zapytala.
Odpowiedzialyjej skinienia glow i ogolny pomruk, ktory dalo sie odczytacjako „tak”.
— Zamierzam wykonac swinski trik — odparla pokornie dziewczynka.
— Slusznie. W tym jestes prawie dobra — zgodzila sie Annagramma, po czym wskazywala kolejno dziewczeta zebrane w kregu, kiwala glowa po wysluchaniu ich odpowiedzi, az wreszcie doszla do Akwili.
— Miekka Neiiy? — zapytala, wywolujac powszechna wesolosc.