uzyla. Czula cos, co przeniknelo przez podeszwyjej butow, przez wzgorza, przez lata i powrocilo wrzeszczacym gniewem, ktory wstrzasnal niebem:

„…Jak smiesz najezdzac moj swiat, moja ziemie, moje zycie!”… Ale co dawal jej wirtualny kapelusz? Moze stara kobieta napraw — deja oszukala, spowodowala, ze Akwili tylko sie wydawalo, ze go tam ma? Moze byla odrobine stuknieta, takjak sugerowala Annagram — ma› i namacilajej w glowie. Moze rzeczywiscie Akwila powinna wrocic do domu i juz przez cale zycie zajmowac sie tylko Miekka Nelly. Przewrocila sie na brzuch i podpelzla na skraj lozka, spod ktorego wysunela torbe. Wyciagnela skrzynke, otworzylajaw ciemnosciach i zacisnela dlon na swoim szczesliwym kamieniu.

Miala nadzieje, ze poczujejakas iskre, cieplo, cokolwiek, co ja podniesie na duchu. Nie poczula nic. Byla tylko chropowatosc powierzchni kamienia i gladkosc tam, gdzie pekl, i ostra krawedz. A od klaczka welny jej palce smierdzialy tylko owca, przez co jeszcze bardziej tesknila za domem i czula siejeszcze gorzej. Srebrny kon byl zimny.

Tylko ktos, kto bylby naprawde blisko, uslyszalby szloch. Bardzo cichy, ale niosl sie na czerwonych skrzydlach rozpaczy. Chciala uslyszec, tak bardzo pragnela uslyszec szum wiatru, od ktorego kladly sie trawy, nad ziemia, ktora bylajej ziemia od setek lat. Pragnela tego przeswiadczenia, ktore nigdy wczesniej jej nie opuszczalo — ze nalezy do rodziny Dokuczliwych zyjacych na tej ziemi od tysiecy lat. Potrzebowala widoku blekitnego motyla i beczenia owiec, i wysokiego nieba nieprzeslonietego drzewami.

Gdy byla w domu, w chwilach smutku biegla do pozostalosci po pasterskiej chacie i siedziala tam chwile. To zawsze pomagalo.

Aterazjej ukochane miejsce bylo tak odlegle. Zbyt odlegle. Teraz, kiedy wypelnialyja okropne, morderczo ciezkie uczucia, nie miala gdzie pojsc. Nie tak powinno byc.

Gdzie wlasciwiejest magia? Och, oczywiscie rozumiala, ze trzeba sie uczyc podstaw, codziennych zasad tego rzemiosla, ale kiedy nadchodzi moment, gdy dziewczyna staje sie czarownica? Probowala sie tego nauczyc, naprawde sie starala, alejedyne, co osiagnela, to… umiejetnosc przygotowywania wywarow i pomagania innym. Z pewnoscia mozna bylo na niej polegac. Byla niezawodna, niczym panna Libella.

A oczekiwala… wlasnie, czego? No oczywiscie… powaznych wyzwan, wiadomo, jazda na miotle, magia, ochrona swiata przed zlymi silami, dzialania szlachetne, choc w skromnej postaci, a do tego oczywiscie pomaganie dobrym ludziom, bo tak naprawde byla przeciez mila osoba. Ludzie, ktorych widziala na tym obrazku, mieli niezbyt klopotliwe dolegliwosci, a ich dzieci nie byly tak strasznie wscibskie. Cos takiego jak pryskajace na wszystkie strony paznokcie pana Gniewniaka w ogole nie wchodzilo w gre. Pomyslec, ze niektore z nich potrafily sie zachowywacjak bumerangi.

Na miotle robilojej sie niedobrze. Za kazdym razem. I nie potrafila zrobic porzadnego chaosu. Czekalo ja zycie wypelnione krzatanina pomiedzy ludzmi, ktorzy, uczciwie mowiac, mogliby niekiedy sami cos dla siebie zrobic. Zadnej magii, zadnego latania, zadnych tajemnic… tylko paznokcie i zle duchy.

Jej miejsce bylo na Kredzie. Kazdego dnia mowila wzgorzom, czym sa. Kazdego dnia powtarzaly jej, kim ona jest. Ale teraz nie potrafila ich uslyszec.

Na zewnatrz zaczal padac deszcz, prawdziwa ulewa, z daleka doszedl Akwile grzmot pioruna.

Co zrobilaby babcia Dokuczliwa? Nawet w kokonie rozpaczy ten glos potrafila uslyszec.

Babcia nigdy sie nie poddawala. Potrafila wedrowac cala noc, szukajac zaginionej owcy…

Akwila lezala, patrzac przezjakis czas w nicosc, potem zapalila swieczke przy lozku, usiadla, spuscila nogi na podloge. To nie moglo poczekac do rana.

Przeciez znala sztuczke, dzieki ktorej mogla zobaczyc kapelusz. Jesli poruszylo sie za nim dlonia bardzo szybko, to, co sie widzialo nad glowa, przez moment stawalo sie nieostre, jakby przejscie przez niewidzialny kapelusz zabieralo swiatlu nieco wiecej czasu.

Z pewnoscia tam byl.

Swiatlo swiecy musialo wystarczyc. Jesli kapelusz byl na miejscu, to wszystko w porzadku, niewazne, co mysla inni…

Stanela na srodku dywanika, blyskawice szalaly miedzy gorami, zamknela oczy.

— Zobacz mnie — powiedziala.

Swiat stal sie cichy, calkowicie bezdzwieczny. Nigdy wczesniej tak sie nie dzialo. Ale Akwila przeszla na paluszkach w miejsce, ktore, jak wiedziala, bedzie naprzeciwko niej, i wtedy otworzyla oczy…

I byla tam, byl tez kapelusz, wyraznyjak nigdy wczesniej…

Cialo Akwili, cialo dziewczynki w zielonej sukience, otworzylo oczy, usmiechnelo sie do niej i powiedzialo: „Widzimy cie. Teraz my jestesmy toba”.

Akwila probowala krzyknac:

— Przestan mnie widziec!

Ale nie bylo ust, z ktorych te slowa moglyby pasc… Blyskawica uderzyla gdzies w poblizu. Okiennica zalopotala. W podmuchu zgaslo swiatlo swiecy.

Panowala ciemnosc, ktorej towarzyszyl szum deszczu.

Rozdzial szosty

Wspolzycz

Grzmot przetoczyl sie nad Kreda.

* * *

Joanna ostroznie otwierala pakunek, ktory otrzymala od matki w dniu, gdy opuszczala kopiec Dlugiego Jeziora. Byl to tradycyjny dar, jaki kazda mloda wodza otrzymywala, kiedy odchodzila z rodzinnego domu, by nigdy juz nie wrocic. Wodze nie wracaly do domu. One stanowily dom.

A prezentem byla pamiec.

W torbie znajdowal sie trojkat wygarbowanej skory owczej, trzy drewniane paliki, kawalek sznurka ukreconego z wlokien pokrzywy, malenki skorzany buklaczek oraz mlotek.

Wiedziala, co robic, poniewaz wielokrotnie przygladala sie podczas tych czynnosci matce. Mlotek sluzyl, by uderzac w paliki wbite wokol dymiacego ogniska. Sznurek — by przywiazac trzy konce skorzanego trojkata do palikow, przy czym srodek musial lekko zwisac, zeby pomiescil sie tam niewielki cebrzyk wody, ktoraJoanna wlasnorecznie wyciagnela z glebokiej studni.

Uklekla w oczekiwaniu na moment, kiedy woda bardzo powoli zaczela sie przesaczac przez skore, wtedy rozpalila ogien.

Zdawala sobie sprawe z wlepionych w nia oczu wszystkich Figli zebranych na zacienionych galeriach wokol i ponad nia. Zaden nie zblizylby sie do niej, kiedy podgrzewala kociolek. Woleliby odrabac sobie wlasne nogi. To bowiem bylo prawdziwe czarowanie.

Bo kociolek byl naprawde magiczny, pochodzil z czasow, zanim jeszcze ludzie zaczeli wydobywac miedz, a potem zelazo. Patrzac na niego, widzialo sie magie. I tak mialo wygladac. Ale jesli wiedzialo sie, na czym polega sztuczka, mozna bylo zobaczyc, ze zanim sie skora zapali, w kociolku musi sie wygotowac cala woda.

Kiedy zaczela sie unosic para, Joanna przygasila ogien i dodala wody z malego skorzanego buklaczka, w ktorym przechowywala wode z kociolka mamy. Zawsze to przechodzilo z matki na corke, od samego poczatku.

Teraz chwile odczekala, zeby kociolek troche wystygl, po czym wziela kubek, napelnila go woda i wypila. Niewidoczne w mroku Figle wydaly z siebie westchnienie.

Polozyla sie, zamknela oczy i czekala. Nie dzialo sie nic. Tylko grzmoty walily w ziemie, a blyskawice rozswietlaly czarny swiat.

A potem, tak delikatnie, ze stalo sie to juz, zanim uzmyslowila sobie, ze sie staje, poczula w sobie przeszlosc. Gromadzily sie wokol niej wszystkie stare wodze, poczynajac od jej matki, jej babki, ich matek… coraz bardziej w przeszlosc, ktorej nikt juz nie pamietal… jedna potezna pamiec przechowywana przez nie wszystkie, momentami przetarta i niewyrazna, ale staraj ak gory.

O tym wiedzialy wszystkie Figle. Ale tylko wodza wiedziala, ze rzeka pamieci nie jest wcale rzeka, lecz

Вы читаете Kapelusz pelen nieba
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату