Annagramma przewrocila oczami.
— No tak, Harriecie sie wydawalo, ze widzi na niebie cos na ksztalt konia. Tylko ze jak sama mowi, on na konia nie wygladal. Wygladal tak, jak by wygladal, gdyby sie zabralo prawdziwego konia, a zostalaby jego kwintesencja, prawda, Harrieto?
— Wcale tak nie powiedzialam — zachnela sie dziewczynka.
— No… niektorzy ludzie mowili, ze widzieli tez bialego konia, ktory pasl sie na sasiednim polu — dodala Petulia. — A wiele starych wiedzm opowiadalo, ze czulo niezwykla ilosc…
— Tak, pewnym ludziom sie wydawalo, ze widza konia na polu, tylko zejuz go nie ma — powiedziala Annagramma spiewnie. Takiego tonu uzywala, gdy mowila o czyms wjej opinii nieslychanie glupim. — W tej krainie najwidoczniej konie sa bardzo rzadkie. Ajesli byl tam kon, to nie bialy, tylko siwek.
Akwila przysiadla na skraju stolu, patrzac na swoje kolana. Gniew na Annagramme pobudzil ja nieco, ale teraz wracalo zmeczenie.
— Pewnie zadna z was nie widziala malego blekitnego ludzika o rudych wlosach, wysokiego najakies szesc cali? — zapytala cicho.
— Pewnie zadna? — Glos Annagrammy az ociekal zlosliwoscia i satysfakcja.
Odpowiedzialo im gremialne „nie”.
— Przykro mi, Akwilo — powiedziala Lucy.
— Nie martw sie — dorzucila Annagramma. — Pewnie wsiadl na bialego konia i odjechal.
To bedzie znowu takjak z Kraina Basni, pomyslala Akwila Nawet mnie nie wydaje sie to juz calkiem realne. Dlaczego ktos mialby mi uwierzyc? Ale musiala sprobowac.
— Tam byly ciemne drzwi — mowila powoli — a za nimi pustynia czarnego piasku i bylo dosc swiatla, mimo ze swiecily tylko gwiazdy na niebie. I byl Smierc. Rozmawialam z nim…
— Naprawde z nim rozmawialas? — musiala sie wtracic Annagramma. — I co ci powiedzial? Modl sie?
— Nie mowil o modlitwie. Nie rozmawialismy az tak wiele. Ale nie wiedzial, co to jest antaba.
— Odmiana zurawia, prawda? — zapytala Harrieta. Zapanowala cisza, dochodzily tylko odglosy z zewnatrz.
— To nie twoja wina — powiedziala Annagramma najprzyjazniejszym w jej mniemaniu tonem. — Jest tak, jak mowilam. Panna Weatherwax miesza ludziom w glowach.
— A co z luna? — zapytala Lucy.
— To byl najprawdopodobniej piorun kulisty — wyjasnila Annagramma. — Rzadkie zjawisko, ale sie
— Phi, pewnie bylo zimne jak lod… — wyjasnila natychmiast Annagramma — i jeszcze… oddzialywalo na miesnie ludzi. Chce tylko pomoc — dodala. — Trzeba zachowac zdrowy rozsadek. Ona tam po prostu stala. Widzialyscie ja. Nie bylo zadnych drzwi ani pustyni. Tylko ona.
Akwila westchnela. Czula sie taka zmeczona. Marzyla jedynie tym, by sie gdzies schowac. Tak bardzo chcialaby pojsc do domu.
I poszlaby, gdyby buty nie staly sie nagle strasznie niewygodne.
Podczas gdy dziewczeta sie klocily, rozwiazala sznurowadla i wytrzasnela jeden. Wysypal sie srebrno- czarny pyl. Kiedy drobinki dotknely ziemi, odbily sie od niej i uniosly w powietrze jak mgla.
Dziewczeta patrzyly oniemiale. Potem Petulia wyciagnela reke i zlapala troche pylu. Lsniace drobiny przeplynely przezjej palce. Opadaly powolijak puch.
— Czasami idzie cos nie tak — odezwala sie jakims dalekim glosem. — Panna Czarnykaptur mowila mi. Czy ktoras z was byla w takim miejscu, gdzie przebywaja starzy umierajacy ludzie?
Odpowiedzialo jej jedno lub dwa skinienia glowa, ale zadna dziewczynka nie odrywala wzroku od pylu.
— Czasami idzie cos nie tak — zaczela Petuliajeszcze raz. — Czasami umieraja, ale nie moga odejsc, poniewaz nie znaja Drogi. Powiedziala mi, ze wtedy potrzebuja, bysmy byly blisko i pomogly odnalezc drzwi, bo inaczej pobladza w ciemnosciach.
— Petulio, nie powinnysmy o tym mowic, przeciez wiesz — lagodnie przerwalajej Harrieta.
— Nie! — Petulia byla purpurowa na twarzy. — To jest wlasnie czas, bysmy o tym porozmawialy, wlasnie tutaj i wlasnie my! Poniewaz ona mowi, ze jest to ostatnia rzecz, jaka mozesz dla kogos zrobic. Opowiadala, ze znajda tam czarna pustynie, ktora musza przejsc, gdzie piasek…
— Tez! Pani Skorek nazywa to czarna magia. — Glos Annagrammy wbil sie wjej slowa ostro jak noz.
— Naprawde? — marzycielsko odpowiedziala Petulia, patrzac na unoszacy sie piasek. — No coz, panna Czarnykaptur twierdzi, ze niekiedy ksiezyc jest swiatlem, a kiedy indziej cieniem, ajednak musimy pamietac, ze wciazjest to ten sam ksiezyc. I… Annagrammo?
— Tak?
Petulia wziela gleboki wdech.
— Zebys juz nigdy nie osmielila mi sie przerywac. Nie waz sie. I mowie to powaznie.
Rozdzial trzynasty
Proby Czarownic
A potem… potem wreszcie odbywaly sie Proby. Ostatecznie to bylo glownym punktem dnia. Ale kiedy Akwila ukazala sie w wianuszku dziewczat, uslyszala wiele szeptow, ktore zlaly sie w pytanie: Czy warto je teraz przeprowadzac? Po tym co sie wydarzylo?
Mimo wszystko ludzie utworzyli z lin rodzaj ringu, a co starsze wiedzmy stawialy sobie krzeselka, zeby byc blisko, wiec wszystko wskazywalo na to, ze Proby sie odbeda. Akwila przeszla pod lina, znalazla miejsce i usiadla na trawie. Kapelusz babci Weatherwax postawila przed soba.
Zdawala sobie sprawe z ciagnacej za nia gromady dziewczat, jak tez z szeptow wymienianych w tlumie.
…Naprawde to zrobila… Nie mow!… Cala droge do pustyni… Widziala pyl… mowia, ze miala go pelne buty…
Wsrod wiedzm plotki przenosza sie szybciej niz zakazna choroba. Dla wiedzm plotki sa niczym pieniadze.
Nie bylo sedziow, nie bylo nagrod. Proby nie na tym polegaja, powiedziala Petulia. Chodzi o to, zeby pokazac, co sie potrafi zrobic, i zeby ludzie odeszli z przekonaniem, ze jest lepiej niz w zeszlym roku. Tutaj nikt nie wygrywa Ajesli ktos w to uwierzyl, to rownie dobrze moglby uwierzyc, ze ksiezyc posuwa sie po niebie pchany przez goblina o imieniu Silny Wilber.
Prawda bylo, ze zazwyczaj pokazy otwieralajedna ze starszych wiedzm, pokazujac skomplikowana, ale niezaskakujaca nikogo sztuczke, ktorajuz wszyscy kiedys widzieli, ale nadal podziwiali. To przelamywalo lody. W tym roku byla to stara dobra Dreptacz ze swa spiewajaca i tanczaca mysza.
Akwila nie patrzyla na mysz. Po drugiej stronie ringu, niczym krolowa na tronie, siedziala na krzesle w otoczeniu innych starych wiedzm babcia Weatherwax.
Szepty nie ustawaly. Moze otwarcie oczu spowodowalo u Akwi — li rowniez dodatkowe otwarcie uszu, bo wydawalojej sie, ze dochodzi do niej kazdy szept wypowiedziany wokol.
…I to bez zadnego treningu, po prostu to zrobila… widzialas tego konia? Nie widzialam zadnego konia!… Nie tylko otworzyla drzwi, ale weszla przez nie!… Tak, ale ktoja sprowadzil z powrotem? Esme Weatherwax, oczywiscie!… Tak, zawsze to powtarzam, byle glupek potrafi otworzyc drzwi, wystarczy lut szczescia, ale zeby sprowadzic kogos z powrotem, na to potrzeba prawdziwej wiedzmy, oto zwyciezca… Walczyla z potworem i zostawila go tam!… Co za dziecko… No to byl ten kon, czy go nie bylo?… Pokaze oczywiscie moja sztuczke z tanczaca miotla, alejuz przepadla, tojasne… Dlaczego pani Weatherwax dala tej dziewczynie swoj kapelusz, co? Co chce, bysmy myslaly? Nigdy wczesniej przed nikim nie zdjela go nawet!
Wyczuwalo sie napiecie, przeskakiwalo odjednego czubka kapelusza na drugijak letnia blyskawica.
Mysz robila co mogla przy dzwiekach „Zawsze bede puszczac banki powietrzne”, ale latwo bylo poznac, ze umysly wiedzm nie sa przy niej, choc tanczyla wyprostowanajak struna i z wielkim temperamentem.
Teraz inne wiedzmy pochylaly sie nad babcia Weatherwax. Akwila widziala, ze rozmawiaja o czyms z