moze go tknac — wyglosil Rozboj. — To powazna magia i…
— R jest napisane odwrotnie i zapomniales o „b” — przerwala mu Joanna, poniewaz rola zony jest powstrzymac meza, ktoremu grozi pekniecie z dumy.
— Kobieto, przeciez nie wiedzialem, w ktora strone maszeruje ten grubas! — Rozboj machnal lekcewazaco reka. — Nie nalezy ufac grubasom. Takie
Usmiechnal sie promiennie, spogladajac na swoje imie:
Joanna westchnela. Dorastala wsrod siedmiuset braci i wiedziala, jak i dokad prowadzi ich myslenie. Zazwyczaj bylo bardzo predkie i wiodlo w bardzo zlym kierunku. A jesli nie potrafili nagiac mysli do swiata, naginali swiat do mysli. Matka mowila jej, ze zazwyczaj nie warto z nimi dyskutowac.
Prawde mowiac, w klanie znad Dlugiego Jeziora tylko kilka Figli umialo biegle czytac i pisac. Uwazano ich zreszta za odmiencow, dziwakow. Ostatecznie do czego ta umiejetnosc niby miala sluzyc, kiedy juz sie rano wstalo z lozka? Nie potrzeba znac liter, by mocowac sie z pstragiem, zaatakowac krolika czy upic sie. Wiatru nie da sie przeczytac, a na wodzie pisac nie mozna.
Ale to, co zostalo zapisane, trwalo. W ten sposob slyszano glosy tych Figli, ktorzy dawno juz zmarli, a byli za swego zycia swiadkami dziwnych wydarzen lub poczynili niezwykle odkrycia. Nowa umiejetnosc nabywali ci, ktorzy sie jej nie bali. Klanu Dlugiego Jeziora nie przejmowala groza. A Joanna chciala dac swemu nowemu klanowi to co najlepsze.
Bycie mloda wodza nie jest wcale latwe. Zjawiasz sie w nieznanej rodzinie, a towarzyszy ci tylko kilku braci, bierzesz slub i w ten sposob masz nagle pare setek szwagrow. Gdyby sie nad tym zaczac zastanawiac, mozna by stracic glowe. W czasach gdy mieszkala na wyspie na Dlugim Jeziorze, mogla przynajmniej porozmawiac z matka, ale wodza nigdy nie wraca do domu.
Wodza jest samotna, ma do towarzystwa tylko kilku braci-opiekunow.
Joanna tesknila za domem, bala sie przyszlosci i dlatego mogla sie pomylic…
— Rozboju!
Przez falszywa krolicza dziure, ktora stanowila wejscie do kopca, wpychali sie Hamisz z Duzym Janem. Rozboj popatrzyl na nich gniewnie. — Jestesmy zajeci litera… koscia — oswiadczyl.
— Oczywiscie, Rozboju, ale pilnowalismy duzej ciutwiedzmy, zeby wyjechala bezpiecznie, tak jak powiedziales, i zobaczylismy, ze podaza za nia wspolzycz! — wyrzucil z siebie Hamisz.
— Jestes pewien? — Rozboj wypuscil olowek z rak. — Nigdy nie slyszalem, by ktorys z nich sie pojawil w tym swiecie!
— A jednak — potwierdzil Duzy Jan. — Od jego brzeczenia az mnie rozbolaly zeby!
— Wiec dlaczego jej nie powiedziales, durniu? — zapytal Rozboj.
— Ona podrozuje w towarzystwie — powiedzial Duzy Jan. — Jest z nia ta wyksztalcona wiedzma.
— Panna Tyk? — zapytal ropuch.
— Tak, ta z buzka jak mleczny budyn — potwierdzil Jan. — I mowiles, ze mamy sie nie pokazywac.
— No tak, ale w tej sytuacji… — zaczal Rozboj i zamilkl.
Nie byl nazbyt dlugo mezem, lecz po slubie mezczyzna wyksztalca w mozgu dodatkowe zmysly i jeden z nich wlasnie go ostrzegal, ze wdepnal w klopoty, i to gleboko.
Joanna postukiwala rytmicznie stopa o podloge. Ramiona miala wciaz zlozone przed soba. I usmiechala sie leciutko. Takiego usmiechu ucza sie kobiety po slubie i oznacza on: „O tak. Wdepnales gleboko w klopoty, ale pozwole ci zanurzyc sie w nich jeszcze glebiej”.
— Czy mowicie cos na temat tej duzej ciutwiedzmy? — zapytala glosem cichym i potulnym, niczym mysz wytrenowana w Szkole Skrytobojcow dla Gryzoni.
— Och, no wiesz, ja tylko… — Rozboj poszarzal na twarzy. — Nie pamietasz jej, kochanie? Goscila na naszym weselu. Byla nasza wodza przez dzien czy dwa, opowiadalem ci o tym. Nasza stara wodza kazala ja zaprzysiac, po tym jak odeszla do Ostatniego Swiata — dodal na wypadek, gdyby przypomnienie zyczenia starej wodzy moglo powstrzymac nadchodzacy sztorm. — Lepiej miec na nia oko, no wiesz, jest tutejsza czarownica i…
To, co malowalo sie na twarzy Joanny, zmrozilo mu glos w gardle.
— Prawdziwa wodza musi poslubic Wielkiego Czlowieka — padly lodowate slowa. — Tak jak ja poslubilam ciebie, Rozboju Figlu. Czy nie jestem dobra zona?
— Swietna, naprawde swietna — wyrzucil z siebie Rozboj. — Ale…
— Nie mozesz poslubic dwoch zon, poniewaz to by byla bigamia, czy sie myle? — Glos Joanny brzmial niebezpiecznie slodko.
— To nie bylo nic tak powaznego. — Rozboj rozpaczliwie sie rozgladal, szukajac drogi ucieczki. — I tylko czasowo, to przeciez zwykla dziewczynka, z tym ze potrafila myslec.
— Ja takze potrafie myslec, Rozboju, i jestem wodza tego klanu, czyz nie? Wodza moze byc tylko jedna, prawda? I ja mysle, ze nie bedziesz wiecej ganial za ta duza ciutdziewucha Powinienes sie wstydzic. Jestem pewna, ze ona tez by nie chciala, zeby ktos taki jak Duzy Jan szpiegowal ja przez caly czas.
Rozboj zwiesil glowe.
— No tak… ale…
— Ale co?
— Wspolzycz sciga te biedna ciutdziewczyne.
Przez dluga chwile panowala cisza, wreszcie Joanna zapytala:
— Jestes tego pewien?
— Tak, wodzo — odparl Duzy Jan. — Jesli ktos raz slyszal to buczenie, nigdy go juz nie zapomni.
Joanna zagryzla warge. Wreszcie podniosla na nich wyraznie pobladla twarz i zapytala:
— Mowiles, ze bedzie z niej potezna czarownica, Rozboju, prawda?
— Tak, ale nikt nigdy nie umknal przed wspolzyczem! Nie mozna go zabic ani zatrzymac, ani…
— Ale czy nie opowiadales mi, jak ta wielka ciutdziewczyna walczyla z Krolowa i ja zwyciezyla? Zalatwila ja za pomoca patelni, tak mowiles. A to chyba oznacza, ze jest naprawde dobra? Jesli jest prawdziwa czarownica, poradzi sobie sama. Kazda z nas musi sama dzwigac swoj krzyz. Ona tez musi sie zmierzyc z tym, co ja czeka. Jesli sobie nie poradzi, nie jest prawdziwa czarownica.
— No tak, ale wspolzycz jest gorszy niz…
— Pojechala, by nauczyc sie czarowania od innych wiedzm — oswiadczyla Joanna. — A ja musze sie nauczyc, jak byc wodza calkiem sama. Pozostaje ci miec nadzieje, ze ona bedzie sie uczyc rownie szybko jak ja, Rozboju.
Rozdzial drugi
W tym momencie miejscowosc