— Naprawde? A czemu nie?

— Nie wiem, fir. Nie pytalem.

Zaprowadzil Moista do niewielkich drzwi otwierajacych sie na brudna i zasmiecona klatke schodowa, na wpol zalana przez nieustajacy deszcz. Moist zatrzymal sie w progu, czujac, jak woda wsiaka w jego tani garnitur.

— Jeszcze jedna sprawa, Igorze.

— Flucham, fir.

— Kiedy przed chwila przechodzilem obok Chlupera, byla w nim woda.

— Oczywifcie, fir. Czy to klopot?

— Poruszala sie, Igorze. Czy to powinno sie dziac o tej porze nocy?

— To? Och, to tylko zmienne fyfoniczne, fir. Zdarza fie przez caly czaf.

— Ach, zwykle syfoniki, tak? Uff, co za ulga…

— Kiedy pan bedzie wracal, fir, profe zaftukac fryzjerfko-cyrulicznie.

— Jak sie…

Drzwi sie zamknely.

Wewnatrz Igor wrocil do warsztatu i znowu zapalil gaz.

Niektore szklane rurki, lezace obok niego na zielonym filcu, wygladaly… dziwacznie. I odbijaly swiatlo na niepokojace sposoby.

Z Igorami jest tak… U Igorow chodzi o to… No, ludzie na ogol nie patrza poza zakurzony garnitur, przylizane wlosy, kosmetyczne blizny i szwy klanowe oraz seplenienie. Moze dlatego, ze — poza seplenieniem — tyle wlasnie mozna zobaczyc.

Ludzie zapominali wiec, ze wiekszosc tych, ktorzy zatrudniali Igory, nie byla konwencjonalnie zdrowa psychicznie. Gdyby ich poprosic, zeby zbudowali atraktor burzowy i zestaw slojow magazynujacych blyskawice, tylko by wybuchneli smiechem[5]. Potrzebowali, och, jak bardzo potrzebowali kogos posiadajacego funkcjonujacy mozg, a kazdy Igor gwarantowal, ze ma przynajmniej jeden. Igory byly w rzeczywistosci inteligentne i wlasnie dlatego byly tez gdzie indziej, kiedy na wiatrak spadaly plonace pochodnie.

Byly tez perfekcjonistami. Jesli ktos kazal im zbudowac jakas aparature, dostawal nie to, o co prosil. Dostawal to, czego chcial.

W swej sieci odbic Chluper chlupal. Woda podnosila sie w waskiej szklanej rurze i kapala do malych szklanych kubelkow, ktore wychylaly mala dzwignie, co powodowalo otwarcie malutkiego zaworu.

* * *

Ostatnim miejscem zamieszkania Owlswicka Jenkinsa, wedlug „Pulsu”, byl Krotki Zaulek. Nie podawano numeru, gdyz Krotki Zaulek mial miejsce tylko na jedne drzwi frontowe. Rzeczone drzwi byly zamkniete, ale wisialy na jednym zawiasie. Strzep czarno-zoltego sznura wskazywal tym, ktorzy nie zrozumieli sugestii drzwi, ze miejsce to stalo sie ostatnio obiektem zainteresowania Strazy Miejskiej.

Drzwi spadly z zawiasu, kiedy Moist je popchnal, i wyladowaly w potoku splywajacej zaulkiem wody.

Poszukiwanie nie bylo trudne, poniewaz Owlswick nie probowal sie ukrywac. Siedzial w pokoju na pietrze, otoczony lustrami i swiecami. Mial rozmarzona mine i spokojnie malowal.

Upuscil pedzel, kiedy zobaczyl Moista. Chwycil lezaca na blacie tube farby i uniosl ja do ust, gotow polknac.

— Nie zmuszaj mnie, zebym tego uzyl! Nie zmuszaj mnie, zebym tego uzyl! — zapiszczal nerwowo. Drzal caly.

— To jakas pasta do zebow? — Moist pociagnal nosem, czujac zapach bardzo juz uzywanego powietrza w pracowni, i dodal: — Wiesz, moglaby pomoc.

— To Zolc Uba, najbardziej trujaca farba na swiecie! Cofnij sie, bo umre straszna smiercia! — zagrozil falszerz. — Chociaz… Tak naprawde to najbardziej trujaca farba jest Biel Agatejska, ale mi sie skonczyla, to bardzo irytujace. — Przyszlo mu do glowy, ze traci odpowiedni ton, wiec natychmiast znowu podniosl glos. — Ale ta tez jest calkiem trujaca, jakby co!

Utalentowany amator zbiera wiele informacji, a trucizny zawsze Moista interesowaly.

— Zawiera arszenik, tak? — domyslil sie.

Wszyscy wiedzieli o Bieli Agatejskiej. O Zolci Uba nie slyszal, ale arszenik wystepuje w wielu zachecajacych odcieniach. Nie nalezy oblizywac pedzla.

— To naprawde straszna smierc — mowil dalej. — Czlowiek tak jakby rozpuszcza sie w ciagu kilku dni.

— Nie wroce tam! Nie wroce! — pisnal Owlswick.

— Uzywali tego do wybielania skory — poinformowal Moist i podszedl troche blizej.

— Cofnij sie! Uzyje tego! Przysiegam, ze uzyje!

— Stad wzielo sie okreslenie „zabojcza pieknosc” — dodal Moist, zblizajac sie jeszcze bardziej.

Zlapal Owlswicka, ktory wbil sobie tube do ust. Moist wyszarpnal ja, odpychajac wilgotne dlonie falszerza, a potem obejrzal.

— Zapomniales zdjac nakretke — stwierdzil. — To typowy blad, jaki zawsze popelniaja amatorzy.

Owlswick zawahal sie i zapytal:

— Chcesz powiedziec, ze sa ludzie, ktorzy popelniaja samobojstwa zawodowo?

— Panie Jenkins — zaczal Moist bardziej formalnie. — Jestem tu, aby…

— Nie wroce do wiezienia! Nie wroce! — Niski czlowieczek cofnal sie przerazony.

— Osobiscie nie mam nic przeciw temu. Chce panu zaproponowac…

— Obserwuja mnie, wiesz? — przerwal mu Owlswick. — Caly czas.

Aha. To lepsze niz samobojstwo farba, ale tylko troche.

— Znaczy, w wiezieniu? — zapytal Moist dla pewnosci.

— Obserwuja mnie wszedzie! Jeden z Nich jest zaraz za toba!

Moist powstrzymal sie przed obejrzeniem, poniewaz ta droga prowadzila w szalenstwo. Zreszta calkiem spora jego dawka stala juz wprost przed nim.

— Przykro mi to slyszec, Owlswick. Wlasnie dlatego…

Zawahal sie i pomyslal: Dlaczego nie? Na mnie to podzialalo.

— Wlasnie dlatego chce ci opowiedziec o aniolach…

* * *

Ludzie uwazali, ze odkad w miescie zyja Igory, czesciej zdarzaja sie burze z piorunami. Piorunow juz teraz nie bylo, ale deszcz padal, jakby mial do dyspozycji cala noc.

Czesc jego przelewala sie nad butami Moista, ktory stal przed dyskretnymi drzwiami do banku i usilowal sobie przypomniec pukanie fryzjersko-cyruliczne.

A tak. To byl stary motyw i szedl tak: ra-ta-tat ta-ta-rat TATAT.

Albo, inaczej to ujmujac: Golenie, strzyzenie… bez nog!

Drzwi otworzyly sie natychmiast.

— Mufe przeprofic za brak fkrzypienia, fir, ale zawiafy jakof nie chca…

— Pomoz mi tylko z tym bagazem — poprosil Moist, zgiety pod ciezarem dwoch ciezkich pudel. — To jest pan Jenkins. Mozesz przygotowac mu jakies poslanie na dole? I moze udaloby sie troche zmienic jego wyglad?

— Bardziej niz pan fobie wyobraza, fir — zapewnil uradowany Igor.

— Myslalem raczej o… powiedzmy… goleniu i strzyzeniu. Dasz sobie z tym rade, prawda?

Igor spojrzal na niego z wyrzutem.

— Jeft prawda, ze technicznie chirurg moze przeprowadzac operacje gardlowe i czafkowe…

— Ale nie dotykaj jego gardla!

— Chce powiedziec, ze tak, moge go oftrzyc, fir.

— Kiedy mialem dziesiec lat, wycieli mi migdalki — oznajmil Owlswick.

Вы читаете Swiat finansjery
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату