— Jak Vetinari odszukalby zle ubranego czlowieka, nowego w miescie, z niedopasowanymi zebami, Drumknott? — zapytal Cosmo.
Piecdziesiat dolarow miesiecznie plus wikt i opierunek, myslal Dotychczas, wyrywajac sie z tego ulotnego morskiego koszmaru. Nie zapominaj o tym. Zreszta jeszcze kilka dni i bedziesz wolny.
— Czesto wykorzystuje Gildie Zebrakow, sir — odparl.
— Ach, oczywiscie. Zajmij sie tym.
— Beda wydatki, sir.
— Oczywiscie, Drumknott, jestem tego swiadom. Zawsze sa wydatki. A ta druga sprawa?
— Juz wkrotce, sir. Niedlugo. To nie jest sprawa dla Zurawiny, sir. Musze przekupic kogos na najwyzszym poziomie. — Dotychczas zakaszlal. — Milczenie jest kosztowne, sir.
Moist w milczeniu odprowadzil Adore Belle z powrotem na Niewidoczny Uniwersytet. Najwazniejsze bylo to, ze nic sie nie potluklo i nikt nie zginal.
Wreszcie, jakby wyciagajac wnioski ze starannych przemyslen, Adora Belle powiedziala:
— Wiesz, przez jakis czas sama pracowalam w banku i chyba nikt nie zostal zasztyletowany.
— Przykro mi, zapomnialem cie ostrzec. Ale przeciez zdazylem na czas odepchnac cie z drogi.
— Musze przyznac, ze to, jak rzuciles mnie na podloge, naprawde zawrocilo mi w glowie.
— Przeciez mowie, ze mi przykro. Aimsbury’emu tez. Czy w koncu mi wytlumaczysz, o co tutaj chodzi? Znalazlas golemy, tak? Sprowadzilas je z powrotem?
— Tunel sie zapadl, zanim do nich dotarlismy. Mowilam ci, byly pol mili pod ziemia, pod milionami ton piasku i blota. Nie wiem, czy to wazne, ale podejrzewamy, ze w gorach powstala naturalna lodowa tama, ktora pekla i woda zalala pol kontynentu. Legendy o Um mowia, ze zostalo zniszczone przez potop, wiec to pasuje. Golemy zostaly porwane przez gruzy, ktore skonczyly pod jakims kredowym urwiskiem nad morzem.
— A skad wiedzieliscie, ze tam sa? To przeciez… No, to przeciez zupelne pustkowie!
— W zwykly sposob. Jeden z naszych golemow uslyszal, jak ktorys spiewa. Wyobraz sobie, tkwil pod ziemia od szescdziesieciu tysiecy lat!
W nocy pod swiatem, pod cisnieniem glebin, w miazdzacej ciemnosci… golem spiewal. Ta piesn nie miala slow, byla starsza niz slowa, starsza niz jezyki. To byl zew zwyklej gliny i niosl sie przez cale mile. Plynal przez linie uskokow, kazal krysztalom spiewac w swym rytmie wewnatrz mrocznych, niezmierzonych jaskin, podazal za rzekami, ktore nigdy nie ogladaja slonca…
…i wyrwal sie na powierzchnie, przez nogi golema z Powiernictwa Golemow, ktory ciagnal woz z weglem po jedynej drodze w tym rejonie. Kiedy dotarl do Ankh-Morpork, poinformowal o tym Powiernictwo. Gdyz Powiernictwo tym wlasnie sie zajmowalo: odnajdywalo golemy.
Miasta, krolestwa czy krainy pojawialy sie i znikaly, ale golemy, ktore dawni kaplani wypalili z gliny i napelnili swietym ogniem, trwaly wiecznie. Kiedy nie mialy juz rozkazow, wody do noszenia ani drewna do rabania — byc moze dlatego, ze kraj byl teraz dnem oceanu albo miasto lezalo niedogodnie pod piecdziesiecioma stopami wulkanicznych popiolow — nie robily nic oprocz oczekiwania na kolejne polecenie. Byly przeciez czyjas wlasnoscia. Kazdy z nich wypelnial instrukcje spisane na nieduzym zwoju i schowane w glowie. Wczesniej czy pozniej erozja zniszczy skale. Wczesniej czy pozniej wzniesione bedzie nowe miasto. Wczesniej czy pozniej nadejda rozkazy.
Golemy nie mialy koncepcji wolnosci. Wiedzialy, ze sa sztucznymi tworami; niektore wciaz nosily na swojej glinie odciski palcow od dawna martwego kaplana. Zostaly stworzone, by byc posiadane.
W Ankh-Morpork zawsze bylo ich troche: spelnialy polecenia, wykonywaly ciezkie prace, gleboko pod ziemia pompowaly wode — niewidoczne i milczace, nikomu nie wchodzily w droge. Az pewnego dnia ktos wyzwolil jednego z nich, wkladajac mu do glowy pokwitowanie na pieniadze, jakie za niego zaplacil. A potem powiedzial mu, ze sam jest swoim wlascicielem.
Golema nie mozna uwolnic rozkazem, wskutek wojny czy kaprysu. Ale mozna go uwolnic aktem wlasnosci. Kiedy ktos byl wlasnoscia, w pelni rozumie, co oznacza wolnosc — w calej swej cudownej zgrozie.
Dorfl, pierwszy wolny golem, mial plan. Pracowal ciezko, dniem i noca, bez odrobiny czasu dla siebie — i kupil drugiego golema. Oba golemy pracowaly ciezko i kupily trzeciego… a dzisiaj istnialo juz Powiernictwo Golemow, ktore kupowalo golemy, odnajdowalo golemy zagrzebane pod ziemia albo w morskiej glebinie, a takze pomagalo golemom sie wykupywac.
W prosperujacym miescie golemy warte byly tyle zlota, ile wazyly. Godzily sie na niskie stawki, ale zarabialy je dwadziescia cztery godziny na dobe. I to byl swietny interes — silniejsze niz trolle, mniej kaprysne niz woly, bardziej niestrudzone i inteligentne niz tuzin jednych i drugich, pracowaly bez ustanku. Golem mogl napedzac kazdy mechanizm w warsztacie.
Nie dawalo im to popularnosci. Zawsze istnialy jakies powody, by nie lubic golema. Nie pily, nie jadly, nie uprawialy hazardu, nie przeklinaly i nie usmiechaly sie. Pracowaly. Kiedy wybuchal pozar, spieszyly wszystkie, by go ugasic, a potem wracaly do tego, co robily wczesniej. Nikt nie wiedzial, czemu istota wypalona w ogniu czuje przymus, by go gasic… Ale zamiast wdziecznosci zyskiwaly tym jedynie pewna krepujaca niechec. Trudno byc wdziecznym nieruchomej twarzy z para rozjarzonych oczu.
— Ile ich bylo na dole?
— Juz ci mowilam. Cztery.
Moist odetchnal z ulga.
— No to swietnie. Dobra robota. Czy mozemy wieczorem uczcic to posilkiem zlozonym z czegos, do czego zwierze nie bylo nazbyt przywiazane? A potem, kto wie…
— Tam moze byc jakis haczyk… — oswiadczyla wolno Adora Belle.
— Nie! Powaznie?
— Nie zartuj. — Westchnela. — Pomysl, Umnianie byli pierwszymi budowniczymi golemow. Rozumiesz? Legendy golemow mowia, ze to oni je wynalezli. Zreszta nietrudno w to uwierzyc. Jakis kaplan wypala z gliny ofiare wotywna, wymawia wlasciwe slowa i nagle glina siada. To byl ich jedyny wynalazek. Innych juz nie potrzebowali. Golemy budowaly ich miasto, golemy uprawialy pola… Wymyslili kolo, ale tylko jako dziecieca zabawke, bo przeciez kolo nie bylo im potrzebne. Tak samo jak bron, skoro mieli golemy zamiast miejskich murow. Niepotrzebne sa nawet lopaty…
— Nie chcesz mi chyba powiedziec, ze zbudowali wysokiego na piecdziesiat stop golema zabojce?
— Tylko mezczyzna moglby cos takiego wymyslic.
— Bo to nasz obowiazek — wyjasnil Moist. — Jesli my nie pomyslimy o piecdziesieciostopowym golemie zabojcy, ktos inny zrobi to pierwszy.
— W kazdym razie nie ma zadnych dowodow, ze istnialy — odparla stanowczo Adora Belle. — Umnianie nie obrabiali nawet zelaza. Pracowali jednak w brazie i… zlocie.
Moistowi nie spodobalo sie to, jak ostatnie slowo znaczaco zawislo w powietrzu.
— W zlocie — powtorzyl.
— Umnianski to najbardziej zlozony jezyk w historii — zaznaczyla pospiesznie Adora Belle. — Zaden z golemow Powiernictwa nie wie o nim zbyt wiele, wiec nie mamy pewnosci…
— W zlocie — rzekl Moist po raz drugi, lecz glosem ciezkim jak olow.
— Wiec kiedy grupa gornicza znalazla w dole pieczary, ulozylismy pewien plan. Tunel i tak byl juz niestabilny, wiec zamkneli go, my powiedzielismy, ze sie zawalil, a teraz czesc grupy wyprowadzila juz golemy pod powierzchnie morza i zmierza z nimi do miasta.
Moist wskazal torbe z reka golema.
— Ten nie byl ze zlota — zauwazyl.
— Wiele szczatkow golemow znalezlismy mniej wiecej w polowie drogi w dol. — Adora Belle westchnela. — Inne byly glebiej. Moze dlatego, ze sa… ciezsze.
— Zloto wazy prawie dwa razy tyle co olow — stwierdzil ponuro Moist.
— Zasypany golem spiewa po umniansku — odparla Adora Belle. — Nie moge byc pewna naszego tlumaczenia, wiec pomyslalam, ze na poczatek doprowadzimy je do Ankh-Morpork, gdzie beda bezpieczne.
Moist odetchnal gleboko.
— Wiesz, w jakie klopoty mozesz sie wpakowac, jesli naruszysz kontrakt z krasnoludem?