Na odglos przygotowywanego Piora Potepienia jedna ze starszych ksiegowych podeszla szybko do biurka Benta. Ci pracownicy, ktorzy sklonni byli zaryzykowac, ze rozplyna sie pod srogim spojrzeniem pana Benta, odwazyli sie na szybki rzut oka. Zobaczyli, ze ksiegowa bierze do reki nieszczesny dokument. Rozleglo sie dalekie i pelne dezaprobaty „tut-tut”. Jej krok, gdy schodzila ze stopni i szla przez sale, odbijal sie echem w smiertelnej, rozmodlonej ciszy. Nie wiedziala jeszcze, gdy polyskujac guziczkami butow, sunela do biurka jednego z najmlodszych, najkrocej zatrudnionych rachmistrzow, ze za chwile spojrzy na mlodego czlowieka, ktorego przeznaczeniem jest zapisac sie w historii jako jeden z wielkich bohaterow bankowosci.
Posepna muzyka organowa wypelnila pokoj Katedry Komunikacji Post Mortem. Moist zgadywal, ze sluzy tworzeniu atmosfery, choc wlasciwy nastroj latwiej byloby osiagnac utworem innym niz „Sonata i fuga na kogos, kto ma problemy z pedalami”.
Kiedy ostatnia nuta zmarla w ciezkich cierpieniach, Hicks obrocil sie na stolku i uniosl maske.
— Przepraszam za to, czasami mam naprawde dwie lewe nogi. Czy moglibyscie zaspiewac cos monotonnie, kiedy ja zajme sie mistycznym wymachiwaniem? Slowami sie nie przejmujcie. Zdaje sie, ze skuteczne jest wszystko, co brzmi odpowiednio grobowo.
Maszerujac wkolo i intonujac rozmaite warianty „uuum!” i „laal!”, Moist zastanawial sie, ilu bankierow popoludniami przywoluje umarlych. Prawdopodobnie niezbyt znaczaca liczba. Na pewno on takze nie powinien sie tym zajmowac. Powinien zyc w swiecie finansjery, powinien robic pieniadze. Owls… Clamp pewnie skonczyl juz projekt i jutro bedzie mogl wziac do reki pierwszy banknot! Jest jeszcze ten przeklety Cribbins, ktory mogl przeciez rozmawiac z kazdym. Owszem, typ mial liste przestepstw dluga jak czerwony dywan w korytarzu, ale miasto funkcjonowalo w oparciu o alianse. Jesli Cribbins spotka sie z Lavishami, to zycie Moista rozplacze sie wstecz az do szafotu…
— Za moich czasow staralismy sie przynajmniej znalezc porzadna maske — zabrzmial starczy glos. — Zaraz, czy tamto to kobieta?
W kregu pojawila sie jakas postac — bez zgielku ani zamieszania, jesli nie liczyc zrzedzenia. Pod kazdym wzgledem byla wizja prawdziwego maga — w dlugiej szacie, szpiczastym kapeluszu, brodatego i w powaznym wieku — z dodatkiem efektu srebrzystej monochromatycznosci oraz lekkiej przejrzystosci.
— Ach, profesor Flead — powiedzial Hicks. — Milo, ze pan do nas dolaczyl.
— Wiesz, ze sam mnie tu sciagnales, zreszta nie mialem nic innego do roboty — odparl Flead. Odwrocil sie do Adory Belle i jego glos stal sie niczym syrop. — Jak sie nazywasz, moja droga?
— Adora Belle Dearheart.
Nuta ostrzezenia zostala przez Fleada zignorowana.
— Przeslicznie — stwierdzil, usmiechajac sie bezzebnie. Niestety, wskutek tego cienkie nitki sliny zawibrowaly w jego ustach niczym siec bardzo starego pajaka. — A uwierzysz mi, jesli powiem, ze jestes uderzajaco podobna do mojej ukochanej konkubiny Fenti, ktora zmarla ponad trzysta lat temu? Podobienstwo jest zadziwiajace!
— Powiedzialabym, ze to nieudolna zaczepka — stwierdzila krotko Adora Belle.
— Och, coz za cynizm… — westchnal zmarly Flead. Po czym zwrocil sie do szefa Katedry Komunikacji Post Mortem. — Jesli nie liczyc cudownego spiewu tej damy, cala reszta byla zwykla fuszerka, Hicks — rzekl surowo.
Sprobowal poklepac dlon Adory Belle, ale jego palce przeniknely przez cialo.
— Przykro mi, profesorze, lecz ostatnio nie mamy funduszy — tlumaczyl sie Hicks.
— Wiem, wiem. Zawsze tak bylo, doktorze. Nawet za moich dni, jesli czlowiek potrzebowal trupa, musial sam go sobie znalezc. A jesli nie mogl znalezc, to zwyczajnie musial takiego zrobic! Wszystko jest teraz takie mile, takie… ugrzecznione! Jasne, swieze jajko technicznie wystarcza, ale przeciez styl tez jest wazny. Slyszalem, ze zrobili ostatnio machine, ktora potrafi myslec, ale oczywiscie Sztuki Piekne zawsze sa ostatnie w kolejce! I w efekcie sprowadza mnie tutaj jeden ledwie kompetentny komunikator postmortemalny i dwie osoby z Centrum Jekow!
— Nekromancja jest sztuka piekna? — zdziwil sie Moist.
— Nie ma piekniejszej, mlody czlowieku. Wystarczy, ze popelnisz najdrobniejszy blad, a duchy msciwych umarlych moga przez uszy wedrzec ci sie do glowy i nosem wydmuchac mozg.
Oczy Moista i Adory Belle skierowaly sie na doktora Hicksa tak jak oczy lucznika ku tarczy. Hicks nerwowo zamachal rekami i samymi wargami odpowiedzial bezglosnie:
— Niezbyt czesto!
— Ale co tak piekna kobieta jak ty robi w takim miejscu, hmm? — spytal Flead, ponownie usilujac chwycic Adore Belle za reke.
— Probuje przetlumaczyc tekst z umnianskiego — wyjasnila. Usmiechnela sie sztywno i mimowolnie wytarla dlon o sukienke…
— To w tych czasach pozwala sie kobietom na takie rzeczy? Wspaniala zabawa! Najbardziej chyba zaluje tego, ze kiedy jeszcze dysponowalem cialem, nie pozwalalem mu spedzac dostatecznie dlugiego czasu w towarzystwie mlodych dam…
Moist rozejrzal sie, szukajac czegos w rodzaju hamulca bezpieczenstwa. Przeciez musza miec cos takiego, chocby na wypadek tej nosowej eksplozji mozgu…
Dyskretnie podszedl do Hicksa.
— Za chwile zrobi sie tu bardzo groznie — syknal.
— Wszystko w porzadku — szepnal Hicks. — W kazdej chwili moge go odeslac do Strefy Smierci.
— Jesli ona sie rozzlosci, nie bedzie to dosc daleko! Raz widzialem, jak tym wysokim obcasem przebila mezczyznie stope, a palila wtedy papierosa. Tutaj nie zapalila juz od ponad pietnastu minut, wiec trudno przewidziec, do czego sie posunie.
Ale Adora Belle wyjela z torby reke golema i profesor Flead zamigotal od pokusy wiekszej niz romans. Zadza pojawia sie w wielu odmianach.
Podniosl reke — co bylo drugim zaskakujacym zjawiskiem. Dopiero po chwili Moist zrozumial, ze znalezisko nadal lezy u stop Fleada, a on trzyma w dloniach perlowe, przejrzyste widmo.
— Aha… Fragment umnianskiego golema — stwierdzil. — W zlym stanie. Niezwykle rzadki. Prawdopodobnie wydobyty w regionie Um, tak?
— Mozliwe — odpowiedziala Adora Belle.
— Hmm… Mozliwe, tak? — Flead obracal w dloniach widmowe ramie. — Spojrzcie, jakie cienkie sa scianki! Lekkie jak piorko, ale mocne jak stal, dopoki wewnatrz plonal ogien! Od tego czasu nie powstalo nic, co mogloby im dorownac.
— Moze wiem, gdzie takie ognie wciaz plona…
— Po szescdziesieciu tysiacach lat? Nie sadze, panienko!
— A ja sadze.
Potrafila mowic takie rzeczy takim tonem, a wszyscy sie za nia odwracali. Emanowala absolutna pewnoscia. Moist przez lata ciezko pracowal, by nauczyc sie tak mowic.
— Chcesz powiedziec, ze umnianski golem przetrwal? — zdziwil sie Flead.
— Tak. Mysle, ze nawet cztery.
— Potrafia spiewac?
— Przynajmniej jeden potrafi.
— Oddalbym wszystko, zeby przed smiercia zobaczyc takiego golema… — westchnal Flead.
— Ehm… — zaczal Moist.
— To takie powiedzenie, tylko takie powiedzenie. — Flead z irytacja machnal reka.
— Mysle, ze mozna to zorganizowac — obiecala Adora Belle. — Tymczasem udalo nam sie dokonac transkrypcji jego piesni na fonetyczne runy Boddely’ego.
Wyjela z torby niewielki zwoj. Flead wyciagnal reke i w jego dloniach znowu pojawil sie opalizujacy duch pergaminu.
— Wyglada na belkot — stwierdzil, kiedy sie przyjrzal. — Choc musze zaznaczyc, ze umnianski zawsze tak wyglada na pierwszy rzut oka. Potrzebuje czasu, zeby nad tym popracowac. Umnianski jest jezykiem calkowicie