interesujacy: poniewaz jestes bardziej muzykiem niz zlodziejem! Chcesz grac na swiecie, zwlaszcza te falszywe kawalki… A teraz ide do domu sie wykapac. Dzis rano wysiadlam z dylizansu, pamietasz?

— Dzis rano — odparl Moist — odkrylem, ze jeden z moich pracownikow zamienil umysl innego z moich pracownikow z rzepa.

— A to dobrze? — zainteresowala sie Adora Belle.

— Nie jestem pewien. Wlasciwie moze lepiej pojde sprawdzic. Sluchaj, oboje mielismy ciezki dzien. O wpol do osmej przysle po ciebie dorozke, dobrze?

* * *

Cribbins czul sie znakomicie. Nigdy nie przepadal za czytaniem — az do teraz. Oczywiscie umial czytac, a takze pisac ladnym, pochylym pismem, ktore ludzie uwazali za calkiem eleganckie. I zawsze lubil „Puls” za jego wyrazna i czytelna czcionke. Czesto za pomoca nozyczek i sloika kleju korzystal ze wspolpracy azety przy tworzeniu owych liscikow, ktore przyciagaja uwage nie eleganckim charakterem pisma, ale tym, ze tresc jest tworzona z wycietych liter i slow, a nawet calych fraz, jesli czlowiek ma szczescie. Czytanie dla przyjemnosci jakos go jednak omijalo. Ale teraz czytal i… tak, bylo to nieslychanie przyjemne, na bogow, tak! Zadziwiajace, co czlowiek moze znalezc, jesli wie, czego szuka! A teraz wszystkie Strzezenia Wiedzm nadejda dla niego jednoczesnie…

— Moze herbaty, wielebny? — odezwal sie glos u jego boku.

Nalezal do pulchnej damy kierujacej archiwum „Pulsu”, ktora jakos go polubila od chwili, kiedy uchylil przed nia kapelusza. Miala ten nieco teskny, nieco wyglodnialy wyraz twarzy, jaki pojawia sie u tak licznych kobiet w pewnym wieku, kiedy postanawiaja zawierzyc bogu ze wzgledu na calkowita niemoznosc dalszego zawierzania mezczyznom.

— Alez dziekuje, siosztro — odparl z promiennym usmiechem. — Czyz bowiem nie jeszt napiszane „Kubek z szercza podany wieczej jeszt wart nizli kurczak cisniety”?

Wtedy zauwazyl przypieta do jej piersi dyskretna srebrna chochle i to, ze kolczyki miala w ksztalcie dwoch malenkich lopatek do ryby. Swiete symbole Anoi, to jasne. Wlasnie czytal o niej w dziale religijnym. Wszyscy ostatnio szaleja na jej punkcie — dzieki pomocy mlodego Spanglera. Zaczynala calkiem skromnie, jako Bogini Rzeczy, Ktore Utykaja w Szufladach. Ale w dziale religijnym sugerowali, ze ma szanse zostac Boginia Przegranych Spraw, a to bardzo dochodowa dziedzina, bardzo zyskowna dla czlowieka o elastycznym podejsciu. Ale… westchnal w duchu… nie nalezy probowac takich sztuczek, kiedy zainteresowany bog jest aktywny. W koncu Anoia moze sie rozgniewac i znalezc nowe zastosowania dla lopatek do ryby. A poza tym juz niedlugo i tak bedzie mogl zostawic to wszystko za soba. Alez sprytnym chlopakiem okazal sie ten mlody Spangler! Przymilny lobuz! To sie szybko nie skonczy, o nie. Wyjdzie z tego dozywotnia emerytura, i to na dlugie, bardzo dlugie zycie. Bo jak nie…

— A moze przyniesc cos jeszcze? — spytala gorliwie kobieta.

— Moj puchar juz sie przelewa, siosztro — odparl Cribbins.

Jej niespokojna mina stala sie bardziej intensywna.

— Och, przepraszam! Mam nadzieje, ze nie wylalo sie na…

Cribbins ostroznie przykryl kubek dlonia.

— Chcialem powiedziec, ze jesztem bardziej niz zadowolony — oswiadczyl.

I byl. To prawdziwy nieszczesny cud! Jesli Om zamierza czynic je w takim tempie, to moze nawet zacznie w Niego wierzyc.

A im dluzej sie czlowiek zastanawia, mowil sobie Cribbins, tym lepiej to wyglada. Jak dzieciak tego dokonal? Musial miec jakichs wspolnikow. Kat na przyklad, paru wieziennych dozorcow…

W zadumie wyjal swoje sztuczne zeby, zamieszal nimi delikatnie w herbacie, osuszyl chusteczka i wcisnal z powrotem do ust w sama pore, gdyz po kilku sekundach stukot krokow uprzedzil go o powrocie kobiety. Wrecz wibrowala afektowana odwaga.

— Bardzo przepraszam, wielebny, ale czy moge prosic o przysluge? — spytala zarumieniona.

— Og czorsk… niech to… Asz eby liszo… — Cribbins odwrocil sie plecami i przy wtorze licznych trzaskow oraz dwoch brzekniec przekrecil straszliwe protezy we wlasciwa strone. Przeklete potwory! Po co w ogole wydlubal je z ust tego staruszka? Chyba nigdy tego nie zrozumie.

— Prosze o wybaczenie, siosztro, drobny zebowy wypadek… — wymruczal, odwrocil sie i lekko otarl wargi. — Mow dalej z laszka Oma.

— Zabawne, ze to powiedziales, wielebny — rzekla kobieta, a oczy blyszczaly jej ze zdenerwowania. — Poniewaz naleze do niewielkiego grona dam, ktore prowadza, no, klub boga miesiaca. Ehm… Polega to na tym, ze wybieramy jakiegos boga i wierzymy w niego… albo w nia, ma sie rozumiec, czy tez w nie, chociaz wyznaczamy granice przy tych z zebami albo zbyt wieloma nogami… No i modlimy sie do nich przez miesiac, a potem zbieramy sie i dyskutujemy o tym. Bo przeciez jest ich tak wielu, prawda? Tysiace! Jak dotad nie bralysmy wlasciwie Oma pod uwage, ale gdyby w przyszly wtorek zechcial pan wyglosic dla nas krotka prezentacje, jestem pewna, ze z radoscia go wyprobujemy!

Sprezyny az zadzwieczaly, kiedy Cribbins usmiechnal sie szeroko.

— Jak ci na imie, siosztro? — zapytal.

— Berenice — odparla. — Berenice, eee… Houser.

Aha, nie uzywasz juz nazwiska tego drania, domyslil sie Cribbins; bardzo rozsadnie.

— Czoz za wszpanialy pomyszl, Berenicze — pochwalil. — Bedzie to dla mnie prawdziwa przyjemnosc.

Rozpromienila sie.

— Nie masz pewnie nicz do herbaty, czo, Berenicze? — dodal.

Pani Houser zaczerwienila sie lekko.

— Mam chyba gdzies czekoladowe ciasteczka — oswiadczyla takim tonem, jakby dopuszczala go do wielkiej tajemnicy.

— Niech Anoia grzechocze twoimi szufladami, siosztro! — zawolal w strone jej oddalajacych sie plecow.

Cudownie, myslal, kiedy krzatala sie gdzies w glebi, zarumieniona i szczesliwa. Wsunal notes do surduta, po czym oparl sie wygodnie, sluchal tykania zegara na scianie i cichych pochrapywan zebrakow, ktorzy byli stalymi goscmi tego biura w gorace popoludnia. Wszystko bylo spokojne, ustalone i zorganizowane. Takie wlasnie powinno byc zycie.

A poczynajac od tego dnia, jego zycie bedzie oplywalo w dostatki.

Musi tylko byc bardzo, bardzo ostrozny.

* * *

Moist przebiegl przez krypty w strone jaskrawego swiatla na koncu. Scena, ktora zobaczyl, byla wizja spokoju. Hubert stal przed Chluperem i od czasu do czasu stukal w jakas rurke. Igor nad swoim malym paleniskiem wydmuchiwal jakis niezwykly szklany twor, a pan Clamp, do niedawna znany jako Owlswick Jenkins, siedzial przy pulpicie z twarza pelna zadumy.

Moist wyczul przed soba zgube. Cos bylo nie w porzadku. Moze nawet zaden konkretny element, ale czysta, abstrakcyjna blednosc… No i wcale mu sie nie podobala mina pana Clampa.

Mimo to ludzki mozg, ktory tylko dzieki nadziei potrafi przetrwac od jednej sekundy do nastepnej, zawsze stara sie odsunac chwile prawdy. Moist podszedl do biurka i zatarl rece.

— Jak idzie, Owls… to znaczy panie Clamp? — zapytal. — Skonczylismy juz?

Na blacie przed nim lezala druga strona pierwszego prawdziwego banknotu dolarowego, jaki kiedykolwiek zaprojektowano. Moist widywal juz calkiem podobne obrazki, ale mial wtedy cztery lata i chodzil do przedszkola. Twarz, ktora zapewne powinna nalezec do Vetinariego, miala dwie kropki zamiast oczu i szeroki usmiech. Panorama tetniacego zyciem miasta Ankh-Morpork skladala sie z bardzo wielu kwadratowych domkow, z kwadratowymi oknami w kazdym rogu i drzwiami posrodku.

— Mysle, ze to jedna z najlepszych rzeczy, jakie zrobilem — oswiadczyl Clamp.

Moist poklepal go przyjaznie po ramieniu i podszedl do Igora, ktory spogladal na niego wyzywajaco.

— Co zrobiles temu czlowiekowi? — spytal Moist.

Вы читаете Swiat finansjery
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату