nam wybaczyc, doktorze Hicks…
Gestem odeslal Hicksa, ktory mrugnal porozumiewawczo i poprowadzil swoich studentow w tlum gapiow. Moist objal Fleada za widmowe ramiona. Troche niewygodnie bylo trzymac tam reke bez zadnych materialnych ramion, ktore podtrzymywalyby ciezar, ale w takich sytuacjach styl jest najwazniejszy.
Poplynely goraczkowe szepty. Po chwili Flead zapytal:
— To znaczy, ze jest… sprosny?
Sprosny, powtorzyl w myslach Moist. On naprawde jest stary.
— O tak. Powiedzialbym nawet, ze prowokujacy.
— A one pokazuja swoje… kostki? — Fleadowi blysnely oczy.
— Kostki… — powtorzyl Moist. — Tak, tak. Rzeczywiscie, jestem pewien, ze pokazuja. — Na bogow, jeknal w duchu, ale az tak stary?!
— Caly czas?
— Dwadziescia cztery godziny na dobe. Nigdy ich nie zakrywaja. A czasami kreca sie na dragu glowa w dol. Moze mi pan wierzyc, profesorze, dla pana nawet wiecznosc moze nie wystarczyc.
— A pan chce tylko, zebym przetlumaczyl kilka slow?
— Niewielki zestaw instrukcji.
— Potem bede mogl isc?
— Tak!
— Daje pan slowo?
— Moze mi pan wierzyc. Wytlumacze to tylko doktorowi Hicksowi. Chyba trzeba go bedzie przekonac.
Moist przeszedl do grupki ludzi, ktorzy wcale nie byli nekromantami. Reakcja postmortemalnego komunikatora okazala sie inna, niz sie spodziewal. Pojawilo sie wahanie.
— Nie jestem pewien, czy slusznie postepujemy, wypuszczajac go w klubie tanca na dragu — oswiadczyl z powatpiewaniem Hicks.
— Nikt go nie zobaczy. A dotykac nie moze. Oni tam bardzo pilnuja niedotykania, jak slyszalem.
— No tak. Przypuszczam, ze bedzie mogl tylko wlepiac wzrok w mlode kobiety.
Studenci chichotali.
— Co z tego? Placa im za to, zeby wlepiac w nie wzrok — odparl Moist. — To zawodowe wlepki. We wlepiajacym lokalu. Dla wlepiaczy. A sam pan slyszal, co sie dzieje w palacu. Nim minie dzien, mozemy sie znalezc w stanie wojny! Czy pan im wierzy? A mnie moze pan wierzyc.
— Czesto uzywa pan tej frazy, panie Lipwig — zauwazyl Hicks.
— Co z tego? Jestem bardzo wiarygodny. Gotowi? Trzymajcie sie z tylu, dopoki was nie zawolam, a potem mozecie go zabrac na miejsce ostatniego spoczynku.
W tlumie byli ludzie z ciezkimi mlotami. Nielatwo rozbic golema, jesli on sam tego nie chce, ale lepiej wyprowadzic je stad mozliwie szybko.
Prawdopodobnie sie nie uda. To zbyt proste. Lecz Adora Belle to przeoczyla, a profesor Flead takze. Kapral, tak meznie powstrzymujacy teraz gapiow, pewnie by nie przeoczyl, bo przeciez chodzilo o rozkazy, ale nikt go nie pytal. A wystarczylo sie chwile zastanowic.
— No chodz tu, mlodziencze! — zawolal Flead, wciaz w miejscu, gdzie zostawili go nosiciele. — Bierzmy sie do rzeczy, co?
Moist nabral tchu.
— Niech mi pan powie, jak bedzie po umniansku „Sluchaj mnie i tylko mnie. Sformujcie szeregi po cztery i odmaszerujcie dziesiec mil od miasta w kierunku osiowym. Idzcie powoli”.
— Hi, hi… Chytrus z pana, panie Lipstick! — zawolal Flead z glowa wypelniona kostkami. — Ale to sie nie uda, wie pan. Juz tego probowalismy.
— Potrafie byc przekonujacy.
— Nic z tego nie bedzie, mowie. Nie znalazlem ani jednego slowa, na ktore by reagowaly.
— No coz, profesorze, tu nie chodzi o to, co sie mowi, ale jak sie mowi. Prawda? Wczesniej czy pozniej to zawsze kwestia stylu.
— Ha! Duren z ciebie, mlody czlowieku!
— Myslalem, ze zawarlismy umowe, profesorze. Bede tez potrzebowal kilku innych wyrazen. — Spojrzal na konie-golemy, nieruchome jak posagi. — Jedna z fraz, jaka bardzo mi sie przyda, to odpowiednik „Szybciej”, a skoro juz przy tym jestesmy, to takze „Wio”. A moze woli pan wrocic do miejsca, gdzie nigdy nie slyszeli o tancu na dragu?
Rozdzial jedenasty
W sali konferencyjnej dyskusja stawala sie coraz goretsza. Dla Vetinariego nie stanowilo to problemu. Gleboko wierzyl, ze nalezy pozwolic, by slyszany byl tysiac glosow, gdyz oznaczalo to, ze sluchac musi tak naprawde tylko tych, ktore maja do powiedzenia cos uzytecznego. „Uzytecznosc” definiowal w klasycznym stylu sluzby cywilnej jako „potwierdzajace moj punkt widzenia”. Doswiadczenie mowilo, ze zwykle jest to liczba nie wyzsza niz dziesiec. Ludziom, ktorzy chcieli tysiaca, tak naprawde chodzilo o to, by slyszany byl ich wlasny glos, a pozostale 999 ignorowane — i dla takich celow bogowie stworzyli komitety. Vetinari doskonale sobie radzil w komitetach, zwlaszcza kiedy Drumknott protokolowal. Czym dla glupich tyranow byla Zelazna Dziewica, tym dla lorda Vetinariego byl komitet — tylko troche bardziej kosztowny[11], ale tez bardziej higieniczny, dajacy lepsze efekty, a co najlepsze, do Zelaznej Dziewicy trzeba ludzi wpychac sila.
Juz mial z dziesieciu najbardziej halasliwych osob uformowac Komitet ds. Golemow, ktory powinien zamknac sie na obrady w jakims odleglym gabinecie, kiedy pojawil sie jeden z mrocznych referentow — jakby wynurzyl sie z cienia. Wyszeptal cos Drumknottowi do ucha. Sekretarz pochylil sie do swego pracodawcy.
— Aha, okazuje sie, ze golemy odeszly — oswiadczyl z satysfakcja Vetinari, kiedy sumienny Drumknott odstapil.
— Odeszly? — zdziwila sie Adora Belle, probujac przez sale spojrzec w okno. — Co to znaczy: odeszly?
— To znaczy, ze juz ich tu nie ma — odparl Vetinari. — Jak sie wydaje, pan Lipwig je stad zabral. W sposob uporzadkowany opuszczaja najblizsza okolice miasta.
— Nie moze ich zabrac! — rozgniewal sie lord Downey. — Nie zdecydowalismy jeszcze, co z nimi zrobic!
— On jednak zdecydowal — zauwazyl z satysfakcja Vetinari.
— Nie wolno mu pozwolic odejsc z miasta! Jest rabusiem bankowym! Komendancie Vimes, niech pan czyni swoja powinnosc i aresztuje go!
To krzyczal Cosmo. A Vimes wzrokiem zmienilby w kamien czlowieka zdrowszego na umysle.
— Watpie, zeby odszedl daleko… sir — rzekl. — Co wasza lordowska mosc poleci?
— No coz, nasz pomyslowy pan Lipwig ma chyba jakis cel — stwierdzil Vetinari. — Moze wiec powinnismy udac sie za nim i sprawdzic, jakiz to?
Tlum ruszyl do drzwi, w ktorych utknal i rozpoczal walki wewnetrzne. Kiedy wreszcie wylal sie na ulice, Vetinari splotl rece za glowa i odchylil sie do tylu, zamykajac oczy.
— Kocham demokracje. Moglbym jej sluchac calymi dniami. Wyprowadz powoz, Drumknott, dobrze?
— Jest wlasnie wyprowadzany, sir.
— Pan go do tego namowil?
Vetinari otworzyl oczy.