przywrocic porzadek, zas Abuchimow wychylil sie na skos i zaczal cos szeptac sekretarzowi.
— Uwaza pan zatem, ze skonstruowanie maszyny niesie ze soba, niebezpieczenstwo — odezwala sie Sukhavati. — Natomiast ja uwazam, ze niebezpiecznym bedzie nie zbudowac maszyny. Wstydzilabym sie za nasza Ziemie, gdybysmy obrocili sie plecami do tego, co nadchodzi. Panscy przodkowie — pogrozila mu palcem — nie byli tacy wstrzemiezliwi, gdy pierwszy raz zeglowali do Indii i Ameryki.
Ten zjazd staje sie nieustajaca eksplozja niespodzianek — pomyslala Ellie. Obawiala sie, ze Clive lub Raleigh doprawdy nie sa figurami, ktore w tej sztuce powinny odegrac glowna role. Sukhavati wykorzystala nadzwyczaj wlasciwy moment, by wytknac im ich kolonialne grzechy.
Odczekala chwile, az na konsoli zapali sie zielone swiatelko informujace, ze jej mikrofon zostal wlaczony.
— Panie przewodniczacy — uslyszala swoj glos publicznie i formalnie skierowany do der Heera, ktorego podczas ostatnich dni prawie w ogole nie widziala. Zdazyli sie tylko umowic, ze spotkaja sie jutro podczas przerwy zjazdu i juz czula niepokoj, co tez takiego beda mieli sobie do powiedzenia. Hola, hola, panienko! — powstrzymala sie, by nie pomyslec wiecej…
— Panie przewodniczacy, uwazam, ze na obie te sprawy, nazwane Koniem Trojanskim oraz Machina Sadu Ostatecznego, mozemy rzucic nieco wiecej swiatla. Chcialam zajac sie tym podczas jutrzejszych obrad, ale ze wzgledu na obrot spraw zmienilam zamiar — na klawiaturze komputera szybko wystukala kod kilku slajdow. — Doktor Lunaczarski i ja zywimy przekonanie, ze sa to trzy rzuty jednego trojwymiarowego obiektu. Przedstawilismy go sobie w calosci wczoraj, w rotacyjnym modelu komputerowym. Uwazamy, chociaz pewnosci nie ma, ze to co widzimy, to wnetrze maszyny. Jak dotad nie wiemy w jakiej skali. Moze kilometr w poprzek, moze submikroskopowe wymiary. Ale prosze zwrocic uwage na tych piec elementow dokladnie rozmieszczonych wokol obwodu komory wewnetrznej. Oto zblizenie jednego z nich, jedynego, ktory da sie w tej chwili dokladniej okreslic. Wyglada jak zwykly, troche za bardzo wypchany fotel, uksztaltowany odpowiednio do ludzkiego ciala. Jest malo prawdopodobne, by ET, pochodzacy z zupelnie odmiennego swiata, przypominali nas na tyle, zeby wygodnie sie rozsiasc w fotelach zaprojektowanych do naszych mieszkan. O, prosze spojrzec na to zblizenie. To wyglada jak cos z lamusa w domu mojej matki, w ktorym sie wychowalam.
Rzeczywiscie — ujrzeli cos, co przypominalo ukwiecony pokrowiec na fotel. Nagle poczula uklucie wstydu. Obiecywala sobie, ze zadzwoni do matki przed odlotem, a w sumie, odkad nadeszla Wiadomosc, nie zadzwonila do niej wiecej niz dwa razy. „Jak moglas, Ellie? upomnialo ja matczynym glosem.
Przywarla wzrokiem do rysunku na ekranie komputera. Piecioczlonowa symetria dwunastoscianu wyrazala sie tez w pieciu fotelach wnetrza, z ktorych kazdy spogladal na piecioboczna plaszczyzne sciany.
— Wiec naszym przypuszczeniem, to znaczy, doktora Lunaczarskiego i moim jest, ze tych piec foteli czeka na nas. Na ludzi. To by znaczylo, ze komora wewnetrzna maszyny liczy nie wiecej niz pare metrow wszerz. Mamy tu wprawdzie do czynienia z nadzwyczajnym poziomem technologii, ale tez na szczescie z niczym na miare, powiedzmy, metropolii. Albo z czyms tak zlozonym, jak samolot. Jestem przekonana, ze bez trudu mozemy to zbudowac, jesli bedziemy pracowali razem. Chcialabym tez przypomniec, ze raczej rzadko umieszcza sie fotele we wnetrzu bomby. Nie sadze wiec, by mial to byc Kon Trojanski albo Machina Zaglady. Zgadzam sie za to z doktor Sukhavati, ktora powiedziala, czy pragnela to powiedziec, ze Kon Trojanski winien byc raczej drogowskazem, ku czemu mamy zmierzac.
Znow wybuchl zamet. Ale tym razem der Heer nie probowal nikogo uspokajac: w rzeczy samej wlaczyl akurat mikrofon temu samemu delegatowi, ktory pare minut wczesniej usilowal przerwac wyklad Sukhavati. Byl to Philip Bedenbaugh, laburzystowski minister wiszacego na wlosku brytyjskiego rzadu.
— … po prostu nie rozumie, w czym caly ambaras. Gdybyz to rzeczywiscie byl kon zbudowany z drewna, zapewne z wielkim niepokojem wprowadzalibysmy go w mury miasta. W koncu wszyscy czytalismy Homera. Ale starczylo konia obic pluszem i juz, popatrzmy, wszyscy sa szczesliwi. Dlaczego? Bo nam zamydlono oczy. Bo nas kupiono. Obietnicami historycznego wydarzenia. Nowych technologii. Czyni sie tez aluzje, ze mile to beda widzialy owe, jak to powiedziec, wyzsze istoty? Ale ja wzywam, aby bez wzgledu na sliczne fantazjowanie, ktorym zabawiaja nas radioastronomowie, nie konstruowac maszyny, jesli istnieje chocby cien grozby, ze moze byc ona maszyna zniszczenia. Juz lepiej, jak proponowal delegat ZSRR, spalic tasmy i oglosic budowe radioteleskopow za zbrodnie przeciw ludzkosci.
Konferencje z wolna ogarnial chaos. Na komputerach wydluzala sie olbrzymia kolejka proszacych o glos, a zgielk wzmogl sie do czegos zblizonego do ryku, ktory przypomnial Ellie o latach wsluchiwania sie w radioastronomiczny szum. Ustalenie wspolnego stanowiska wygladalo na coraz odleglejsze, zwlaszcza ze obaj przewodniczacy zdawali sie juz calkiem utracic wladze nad delegatami.
Gdy w koncu udalo sie udzielic glosu przedstawicielowi Chin, Ellie dosc dlugo czekala na jego biogram na ekranie. Nie miala pojecia, co to za czlowiek i rozgladala sie w poszukiwaniu pomocy.
— Xi Qiaomu — szepnal wychylajac sie ku niej Nguyen „Bobby” Bui, pracownik Narodowej Rady Bezpieczenstwa, teraz przydzielony do der Heera. — Wymawia sie „szi”. Ciezka artyleria. Urodzony podczas Dlugiego Marszu. Ochotnik w wojnie z Korea, mial wtedy kilkanascie lat. Wysoki urzednik panstwowy, glownie interesuje sie polityka. Zdjety podczas rewolucji kulturalnej, teraz czlonek KC. Bardzo wplywowy. Ostatnio byl z nim wywiad w telewizji. Przewodniczy chinskim wykopaliskom.
Xi Qiaomu byl wysokim, barczystym mezczyzna okolo szescdziesiatki. Jego mlodzienczy wyglad psuly zmarszczki na twarzy. Mial na sobie mundurek zapiety pod szyja, noszony przez chinskich oficjeli tak, jak przez amerykanskich, trzyczesciowy garnitur (wyjawszy pania Prezydent, oczywiscie). Wreszcie na ekranie wyswietlil sie biogram i Ellie czytajac go, przypomniala sobie dlugi artykul o Xi Qiaomu, na ktory trafila ostatnio w magazynie „Video News”.
— Jesli jest w nas lek — powiedzial — niczego nie osiagniemy. To tylko opozni ich ingerencje, bo przeciez oni juz o nas wiedza. Odbieraja na swej planecie nasza telewizje. Co dzien w ten sposob przypominamy im o swoim istnieniu. Czy ogladacie telewizje? Doprawdy, trudno im bedzie nas zignorowac. Wiec jesli nic nie zrobimy, a oni zaczna sie martwic, co sie z nami stalo, przyleca tu w maszynie lub bez. Juz sie przed nimi nie skryjemy. No, gdybysmy od poczatku siedzieli cicho, teraz nie byloby problemu. Na przyklad, gdybysmy nadawali tylko telewizje kablowa, bez duzych anten, bez radarow wojskowych, moze nie dobraliby sie do nas. Dzis jest za pozno, nie mozemy sie cofnac, nasza droga zostala wytyczona. Ale jesli boicie sie maszyny, ze zniszczy Ziemie, zbudujcie ja poza Ziemia. Gdziekolwiek. Wtedy, jesli to jest Machina Zaglady, zniszczy nie ten swiat, ale jakis inny. Ale to by bylo kosztowne, chyba zbyt kosztowne. Natomiast jesli nie jestescie az tak przestraszeni, zbudujcie ja na samotnej pustyni. Na Takopi w prowincji Xinjing mozna dokonac bardzo duzej eksplozji, ktora nikogo nie zabije. Jezeli natomiast leku w was nie ma, wzniescie maszyne w centrum Waszyngtonu. Lub Moskwy. Lub Pekinu. Albo w tym pieknym miescie. W starozytnych Chinach nazywano Vege z dwiema sasiednimi gwiazdami Chin Nieu. To znaczy: dwie dziewczyny z kolowrotkiem. Niech beda one dobrymi wrozkami, niech ich maszyna oblecze Ziemie nowa przedza. Otrzymalismy zaproszenie. Niezwykle zaproszenie. Moze na bankiet? Ziemi nigdy dotad nie zapraszano na przyjecia. Niegrzecznie byloby odmowic.
ROZDZIAL 12
Izomer Jeden-Delta
Spogladanie w gwiazdy zawsze kaze mi marzyc, podobnie wpatrywanie sie w czarne punkciki na mapie bedace miastami. I mysle sobie — dlaczego swiecace punkty na niebie mialyby byc mniej dostepne niz te czarne, na mapie Francji?
Bylo przepiekne jesienne popoludnie — tak nienormalnie cieple jak na te pore roku, ze Devi Sukhavati zostawila plaszcz w domu. Wraz z Ellie szly rojna Champs-Elysees w kierunku Placu Zgody.
Z takim miedzynarodowym tlumem moglby rywalizowac tylko Londyn, Manhattan, no, moze jeszcze jakies miasto na swiecie. Dwie spacerujace kobiety: jedna w spodniczce i swetrze, druga w sari, nie zwracaly tu niczyjej uwagi.
Przed sklepikiem ustawila sie dluga, bardzo zdyscyplinowana i mowiaca wieloma jezykami kolejka — po raz