filmu. Dwa dni temu to niezapomniane, dziwne echo zostalo zarejestrowane przez automat i swiadectwo tego mial teraz w rekach. Swiadectwo, ale jeszcze nie dowod.

Przeniosl pozostale dwa automaty, ustawiajac je w wielki trojkat o boku pietnastu mil, tak by ich pola obserwacji zachodzily na siebie. Potem musial zmobilizowac cala cierpliwosc i czekac przez tydzien.

Oczekiwanie nie bylo daremne; po tygodniu mial w reku material niezbedny do rozpoczecia kampanii. Rozporzadzal oczywistymi i niepodwazalnymi dowodami.

Ogromne zwierza, zbyt dlugie i zbyt cienkie na jakiekolwiek ze znanych stworzen morskich, zylo na nieprawdopodobnej glebokosci dwudziestu tysiecy stop i dwa razy na dobe podplywalo na pol drogi do powierzchni, prawdopodobnie w poszukiwaniu pozywienia. Na podstawie tego, kiedy pojawialo sie w zasiegu stacji, Franklin mogl sporo dowiedziec sie o jego zwyczajach. Jezeli waz nie zmieni gwaltownie miejsca pobytu, powtorzenie sukcesu „Akcji Percy” nie powinno byc zbyt trudne.

Franklin zapomnial, ze ocean nigdy sie nie powtarza.

XVII

— Wiesz, kochanie — powiedziala Indra — ciesze sie, ze to juz jedna z twoich ostatnich akcji.

— Jesli sadzisz, ze jestem juz za stary…

— O, chodzi nie tylko o to. Kiedy obejmiesz prace w centrali, bedziemy mogli wreszcie prowadzic normalne zycie towarzyskie. Zaprosze znajomych na kolacje i nie bede musiala ich przepraszac, ze zostales nagle wezwany do chorego wieloryba. Dla dzieci tez bedzie lepiej; nie bede wyjasniac im stale, kto to jest ten dziwny czlowiek, ktory czasem pojawia sie w naszym domu.

— No, nie jest jeszcze chyba tak zle, prawda Peter? — rozesmial sie Franklin, wichrzac ciemna czupryne syna.

— Tatusiu, kiedy wezmiesz mnie na lodz podwodna? — dopytywal sie Peter po raz chyba setny.

Jak podrosniesz na tyle, ze nie bedziesz mi tam przeszkadzal.

— Przeciez jak bede wiekszy, to bede ci bardziej przeszkadzal.

— Masz logiczna odpowiedz! — powiedziala Indra. — Mowilam ci, ze moje dziecko to maly geniusz.

— Mozliwe, ze odziedziczyl po tobie wlosy, ale to nie znaczy, ze masz jakis udzial w tym, co on ma w glowie — odparowal Franklin i spojrzal na Dona, ktory wydawal rozne smieszne dzwieki, zeby zabawic Anne. Mala wygladala tak, jakby nie mogla sie zdecydowac, czy ma sie rozesmiac, czy wybuchnac placzem. — A ty, kiedy sie zdecydujesz rozpoczac wlasne zycie rodzinne? Nie mozesz byc przez cale zycie honorowym wujkiem.

O dziwo, Don jakby sie zmieszal.

— Prawde mowiac, zastanawiam sie nad tym — powiedzial z namyslem. — Wreszcie spotkalem kogos, kto mi moze nie odmowi.

— Gratuluje! Zauwazylem, ze ostatnio duzo czasu spedzasz z Mary.

Don zmieszal sie jeszcze bardziej.

— To… to nie Mary. Z nia sie tylko zegnalem.

— O… — baknal Franklin zbity z tropu. — Wiec kto, w takim razie?

— Chyba jej nie znasz. Nazywa sie June, June Curtis. Nie pracuje w naszej sekcji, z czego jestem nawet zadowolony. Jesli sie nie rozmysle, to chyba w przyszlym tygodniu poprosze ja o reke.

— Powinienes to zrobic — powiedziala Indra zdecydowanie. — Jak tylko wrocicie z tego polowania, zapros ja do nas na kolacje, a wtedy powiem ci, co o niej mysle.

— A ja powiem jej, co mysle o Donie — dodal Franklin. — To bedzie chyba uczciwie, co?

“…To jedna z twoich ostatnich akcji” — przypomnial sobie Franklin slowa Indry, kiedy jego maly statek glebinowy zaczal zanurzac sie szybko w kraine wiecznej nocy. No, niezupelnie, bo chociaz otrzymal awans na stanowisko w administracji, bedzie od czasu do czasu wyplywal w morze. Na pewno jednak okazje ku temu beda coraz rzadsze; byl to jego labedzi spiew w roli inspektora i nie wiedzial, czy smucic sie z tego powodu, czy cieszyc.

Przez siedem lat plywal po oceanie — jeden rok na kazde z siedem morz — i w czasie tych lat poznal zycie glebin w stopniu niedostepnym poprzednim pokoleniom. Widzial morze we wszystkich postaciach; slizgal sie po gladkiej jak lustro toni i czul napor fal, kolyszacych jego lodz podwodna, mimo ze plynal na glebokosci stu stop pod targana sztormem powierzchnia. Przebywajac w tym swiecie tak kipiacym zyciem, ze w porownaniu z nim lad wydawal sie pustynia, ogladal piekno i potwornosci, byl swiadkiem narodzin i smierci w ich tysiacznych formach.

Nikt nie moze poznac do konca wszystkich cudow morza, ale Franklin czul, ze nadszedl czas, aby podjac inne, nowe zadania. Poszukal wzrokiem na ekranie hydrolokatora swiecacego cygara — echa lodzi podwodnej Dona. Pomyslal z czuloscia o tym, co ich laczy, i takze o tym, co ich rozni i co teraz rozdzieli ich drogi. Czy wowczas, kiedy spotkali sie jako nauczyciel i uczen, mogl ktos przypuscic, ze zrodzi sie miedzy nimi taka przyjazn?

Bylo to zaledwie siedem lat temu, a juz nie bardzo pamietal, co wtedy czul i myslal. Byl niewymownie wdzieczny psychologom, ktorzy nie tylko wyleczyli jego umysl, lecz takze znalezli mu prace, dzieki ktorej odbudowal swoje zycie.

Zrobil nastepny, nieunikniony, krok. Pomyslal o swojej rodzinie na Marsie — moj Boze, Rupert ma juz dwanascie lat! — ktora kiedys byla dla niego wszystkim, a ktorej obraz stopniowo zacieral sie w jego pamieci. Ostatnie ich fotografie pochodzily sprzed roku, zas ostatni list od Ireny zostal wyslany z Marsa pol roku temu; Franklin ze wstydem przypomnial sobie, ze jeszcze na niego nie odpowiedzial.

Bol minal dawno temu; nie cierpial juz z powodu tego, ze jest wiezniem w swoim wlasnym swiecie, nie tesknil za twarzami przyjaciol z czasow, kiedy uwazal, ze nalezy do niego caly kosmos. Odczuwal tylko smutek i jakby zal, ze rozpacz tez przemija.

Rozmyslajac Franklin nie przestawal ani na chwile obserwowac upstrzonego wskaznikami pulpitu sterowniczego. Z zadumy wyrwal go glos Dona.

— Walt, przed chwila pobilismy moj rekord glebokosci zanurzenia. Nigdy nie zszedlem glebiej niz na dziesiec tysiecy.

— A jestesmy dopiero w polowie drogi. Zreszta, co to za roznica, skoro ma sie odpowiednio wyposazona lodz? Po prostu dluzej sie plynie w dol i dluzej sie wyplywa. Te lodzie mialyby zapas bezpieczenstwa nawet na dnie Rowu Filipinskiego.

— Tak, to prawda, ale nie probuj mnie przekonac, ze nie ma roznicy psychologicznej. Czy ty nie czujesz ciezaru dwoch mil wody nad soba?

Takie pobudzenie wyobrazni bylo jak na Dona zupelnie niezwykle; podobne uwagi byly specjalnoscia Franklina, a Don zawsze sie z nich podsmiewal. Coz, jesli teraz Don wpada w nastroje, najlepiej bedzie zaaplikowac mu jego wlasne lekarstwo.

— Daj mi znac, jak zaczniesz przeciekac! — powiedzial Franklin. — Kiedy bedziesz mial po szyje, natychmiast zawrocimy.

Musial przyznac, ze ten nie najlepszy dowcip poprawil humor jemu samemu. Swiadomosc, ze cisnienie wokol niego wzrasta do pieciu ten na cal kwadratowy, miala swoj wplyw na psychike. Czegos podobnego nie odczuwal podczas akcji na mniejszych glebokosciach, gdzie przeciez kazda awaria byla rownie niebezpieczna. Franklin mial calkowite zaufanie do swego sprzetu, a mimo to odczuwal dziwne przygnebienie, odbierajace cala radosc tej z takim trudem przygotowywanej wyprawie.

Po przebyciu dalszych pieciu tysiecy stop nastroj wyraznie im sie — poprawil. Obaj jednoczesnie dostrzegli echo i przez chwile przekrzykiwali sie nawzajem, zanim przypomnieli sobie o regulaminie lacznosci. Kiedy zapanowala cisza, Franklin wydal rozkazy.

— Zmniejsz szybkosc do jednej czwartej — powiedzial. — Wiemy, ze to bydle jest bardzo czujne; lepiej go nie ploszyc zawczasu.

— Moze napelnimy zbiorniki dziobowe i zejdziemy slizgiem?

— To trwaloby zbyt dlugo — mamy do niego jeszcze trzy tysiace stop. Trzeba tez zmniejszyc moc sygnalow

Вы читаете Kowboje oceanu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату