– No coz, jesli jeszcze do czegos bede panu potrzebny, wystarczy mnie zawiadomic. I prosze powiedziec zonie o nozach.

– Naturalnie, ze powiem. Dziekuje, Bocchese – rzekl Brunetti i zapytal: – Cos zrobil z tymi torebkami?

Technik wlaczyl maszyne i z uniesiona reka, w ktorej trzymal noz, spojrzal na komisarza.

– Z jakimi torebkami?

Rozdzial 9

Brunetti uznal, ze nie ma sensu dluzej siedziec w biurze, skoro szanse uzyskania tam jakichkolwiek nowych informacji sa znikome, poki znowu nie wyjedzie do Vicenzy, wlozyl wiec teczke do szafy i wyszedl. Rozejrzawszy sie przed glownym wejsciem do komendy, by sprawdzic, czy gdzies nie widac jakiejs podejrzanej osoby, ruszyl w lewo, w strone Campo Santa Maria Formosa i Rialto. Szedl waskimi bocznymi uliczkami, co mu pozwolilo jednoczesnie uniknac tych, ktorzy chcieliby go sledzic, i ominac tlumy podnieconych turystow, niezmiennie wypelniajacych obszar wokol placu Swietego Marka. Z kazdym rokiem coraz bardziej tracil do nich cierpliwosc. Draznilo go to ich ciagle przystawanie i chodzenie trojkami nawet w waskich zaulkach. Chwilami mial ochote im nawymyslac albo zepchnac ich na bok, lecz sie zadowalal wyladowywaniem swojej agresji w ten sposob, ze stanowczo odmawial, gdy robiac zdjecia, prosili go, by sie zatrzymal lub zmienil kierunek. Byl pewien, ze wskutek tego jego postac, w calosci albo fragmentarycznie, figuruje na setkach fotografii i filmow wideo. Niekiedy sobie wyobrazal rozczarowanych Niemcow, kiedy podczas sztormu na Morzu Polnocnym ogladaja filmy zrobione latem i widza, jak pewien Wloch w ciemnym ubraniu z rozmyslem defiluje przed ciotka Gerda czy wujem Fritzem, co najmniej na moment tworzac smuge na widoku opalonych krzepkich ud w skorzanych tyrolskich spodenkach na moscie Rialto, na tle portalu bazyliki Swietego Marka albo przy niezwykle uroczym kocie. Komisarz uwazal, ze skoro on tu mieszka, to turysci, u licha, mogliby poczekac z tymi swoimi glupimi zdjeciami, az przejdzie, albo sfotografowac prawdziwego wenecjanina, co by swiadczylo o jakims istotnym kontakcie z tym miastem, kontakcie, jakiego najpewniej zaden z nich nie mial.

Brunetti zadawal tez sobie pytanie, czyz nie jest szczesliwy, ze wraca do domu, do Paoli. O tak. Zwlaszcza w pierwszych tygodniach jej uniwersyteckich zajec.

Chcac tego uniknac, zatrzymal sie w swoim ulubionym barze „Do Mori”, kilka krokow od Rialto. Pozdrowil Roberta, siwowlosego wlasciciela, zamienil z nim kilka slow i poprosil o kieliszek caberneta, bo wlasnie na to wino mial ochote. Zjadl przy okazji pare smazonych krewetek, ktorych tam nigdy nie zabraklo, a pozniej kanapke pokryta gruba warstwa szynki i karczochow. Zamowil nastepny kieliszek wina i dopiero wtedy poczul sie jak czlowiek, pierwszy raz tego dnia. Paola zawsze mu wyrzucala, ze staje sie drazliwy, kiedy przez dluzszy czas ma pusty zoladek. Zaplaciwszy, wyszedl, cofnal sie do Rughetty i pomaszerowal do domu.

Po drodze zatrzymal sie przed sklepem Biancata, by obejrzec kwiaty na wystawie. Signor Biancat zobaczyl go przez ogromna szybe, usmiechnal sie i skinieniem zaprosil do srodka. Brunetti wszedl, po czym kupil dziesiec irysow. Zawijajac je, Biancat opowiadal o Tajlandii, skad niedawno wrocil po tygodniowej konferencji hodowcow storczykow. Komisarzowi wydalo sie dziwne, ze to trwalo az tydzien, ale zaraz sie zreflektowal, bo kiedys sam uczestniczyl w policyjnych seminariach w Dallas i Los Angeles. Za kogo sie ma, by twierdzic, ze dziwniejsze sa tygodniowe rozmowy o storczykach niz o czestotliwosci wystepowania sodomii wsrod seryjnych mordercow czy o przedmiotach uzywanych do gwalcenia kobiet?

No coz, pewnie wino i jedzenie jeszcze nie calkiem poprawilo mu nastroj.

Schody prowadzace do mieszkania na ogol sluzyly za dokladny wskaznik stanu komisarza. Kiedy Brunetti czul sie dobrze, prawie ich nie zauwazal, ale gdy byl zmeczony, liczyl kazdy z dziewiecdziesieciu czterech stopni. Tego wieczoru mial wrazenie, jakby ktos dobudowal pietro albo dwa.

Otwierajac drzwi, spodziewal sie zapachu jedzenia i tego wszystkiego, co zawsze mu sie kojarzylo z wlasnym mieszkaniem, a tymczasem poczul swiezo parzona kawe, ktorej raczej nie pragnie czlowiek po calodziennej pracy, tak, tak, w Ameryce.

– Paola?! – zawolal w strone kuchni.

Zona odezwala sie z innego kierunku, z lazienki, i dopiero wtedy komisarz poczul slodkawa won soli do kapieli, unoszaca sie w wilgotnym, cieplym powietrzu. Osma wieczorem, a Paola sie kapie?

Podszedl do uchylonych drzwi lazienki.

– Ty tutaj? – rzekl.

W tym momencie uswiadomil sobie niedorzecznosc tego pytania. Bylo tak glupie, ze zona nie udzielila na nie odpowiedzi, tylko zapytala:

– Wlozysz szary garnitur?

– Szary garnitur? – powtorzyl, wchodzac do lazienki wypelnionej para.

Zobaczyl glowe owinieta recznikiem; wygladala, jakby ktos odcial ja od ciala i umiescil tam w klebach piany.

– Szary garnitur? – powtorzyl jeszcze raz.

Wyobrazil sobie, ze beda tworzyli dziwna pare: on w szarym garniturze, ona w pianie.

Otworzywszy oczy, Paola zwrocila do niego twarz. Zawsze potrafila sprawic, ze sie zastanawial, czy ona, przeszywajac go spojrzeniem na wylot, patrzy tam, gdzie w walizce na strychu lezy jego szary garnitur, i oblicza, ile czasu zajmie jej przygotowanie go do wlozenia. To wystarczylo. Owym spojrzeniem mu przypomniala, ze tego dnia wieczorem mieli isc do kasyna, zaproszeni tam, wraz z tesciami, przez starego przyjaciela jej rodziny. Oznaczalo to pozna kolacje, w dodatku bardzo kosztowna, a najgorzej, czy moze najlepiej – nigdy nie potrafil tego rozstrzygnac – ze przyjaciel rodziny za wszystko placil karta kredytowa, chyba zlota, choc mogla byc platynowa. Potem zawsze spedzali okolo godziny na hazardzie lub, co gorsza, obserwujac innych graczy.

Brunetti, ktory dwukrotnie prowadzil tam dochodzenie, gdy personel kasyna przylapano na rozmaitych machlojkach, i za kazdym razem kogos aresztowal, nie znosil unizonosci, z jaka traktowala go obsluga i dyrektor kasyna. Kiedy gral i wygrywal, zastanawial sie, czy to nie bylo ukartowane, a jesli przegrywal, bral pod uwage mozliwosc zemsty z ich strony. W obu wypadkach lamal sobie glowe nad zrodlem szczescia albo pecha.

– Myslalem, ze wloze ciemnoniebieski – powiedzial wyciagajac reke z kwiatami i schylajac sie nad wanna. – To dla ciebie.

Przeszywajace spojrzenie zmienilo sie w tak dobrze znany usmiech, ktory czasami sprawial, ze Brunettiemu miekly nogi w kolanach, choc przezyl z Paola dwadziescia lat. Z wody wylonila sie reka i dotknela jego nadgarstka, zostawiajac cieply, wilgotny slad, a potem znow znikla w pianie.

– Wyjde za piec minut – oznajmila Paola i spojrzala mezowi w oczy. – Gdybys wczesniej wrocil, tez moglbys sie wykapac.

Rozesmial sie, czym popsul nastroj.

– Ale wtedy bysmy sie spoznili na kolacje – odparl.

Rzeczywiscie tak by sie stalo, teraz jednak przeklinal czas stracony w barze. Po wyjsciu z lazienki ruszyl dlugim korytarzem do kuchni, gdzie wlozyl kwiaty do zlewozmywaka, zatkal go gumowym korkiem i napuscil tyle wody, zeby przykryla lodygi.

W sypialni zobaczyl dluga czerwona suknie lezaca w poprzek lozka. Nie przypominal jej sobie, lecz wolal o tym nie mowic zonie, bo nigdy nie pamietal jej ubran. Gdyby okazala sie nowa i on by to skomentowal, zabrzmialoby to tak, jakby uwazal, ze Paola kupuje zbyt duzo sukienek, a jesli juz ja nosila, wygladalby na meza, ktory nie zwraca uwagi, w co ubiera sie zona. Westchnawszy nad odwieczna nierownoscia w malzenstwie, otworzyl szafe i stwierdzil, ze mimo wszystko szary garnitur bedzie lepszy. Zdjal marynarke, spodnie i krawat. Popatrzyl w lustro, by dokladnie obejrzec koszule, zastanawiajac sie, czy jeszcze moze ja nosic tego wieczoru. Zdecydowal jednak, ze nie, ale nie bylby Wlochem, gdyby nie wzial pod uwage takiej mozliwosci. Zdjal koszule, powiesil na oparciu krzesla, a potem zaczal sie ubierac od nowa, co robil prawie bez przymusu.

Kilka minut pozniej w sypialni zjawila sie Paola z rozpuszczonymi wlosami, owinieta w recznik; podeszla do komody, gdzie trzymala swoja bielizne oraz swetry. Nie zwazajac na meza, obojetnie rzucila recznik na lozko i sie pochylila, by otworzyc szuflade. Wiazac nowy krawat, Brunetti widzial, jak Paola wciaga na siebie czarne majtki, a potem zapina biustonosz. Chcac oderwac od niej uwage, zaczal myslec o fizyce, ktora studiowal na uniwersytecie. Mial watpliwosci, czy kiedykolwiek zrozumie dynamike damskiej bielizny i sily powodujace w niej naprezenia, bo wystepuje tam zbyt wiele czynnikow. Skonczywszy wiazac krawat, wyjal z szafy marynarke. Nim ja na siebie

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату