– Wiesz, ze tutaj umarl Ryszard Wagner? – spytal, ale nie pamietal, jak i gdzie sie o tym dowiedzial, bo Wagner nie nalezal do jego ulubionych kompozytorow.

– Tak. Tylko ze zrobil to zbyt pozno.

Na szczescie juz dotarli do glownej sali, gdzie hrabia, z milym usmiechem i czyms, co przypominalo uklon, zostawil ziecia samego, by popatrzec, jak zona gra w ruletke.

Brunetti pierwszy raz w zyciu poszedl do kasyna nie w swojej rodzinnej Wenecji, gdzie rzadko kto tam zaglada procz nalogowych hazardzistow i zawodowych graczy, lecz w Las Vegas, gdy przed wieloma laty zatrzymal sie w tym miescie, jezdzac samochodem po Ameryce. Jako ze wlasnie tam poznal, co to jest kasyno, zawsze mu sie ono kojarzylo z rzesistym swiatlem, halasliwa muzyka i glosnymi okrzykami tych, co wygrali lub przegrali. Pamietal wystepy na estradzie, baloniki wypelnione helem, uderzajace w sufit, oraz ludzi ubranych w podkoszulki i dzinsy lub krotkie spodenki. W rezultacie, choc regularnie raz do roku bywal w kasynie, dziwilo go, ze panuje tu atmosfera muzeum polaczonego, co gorsza, z kosciolem. Jedynie kilka osob sie usmiechalo, wszyscy mowili szeptem i sprawiali wrazenie, jakby nikt sie nie bawil. W tej dostojnej atmosferze brakowalo mu spontanicznych reakcji graczy, okrzykow radosci, gdy komus sie poszczescilo.

Tutaj w ogole nic tych rzeczy. Kobiety i mezczyzni, porzadnie ubrani, stali kregiem przy ruletce, w milczeniu rozkladajac zetony na zielonym suknie. Cisza. Po chwili krupier zamaszyscie puscil w ruch kolo i wrzucil kulke. Wszystkie oczy wpatrzone w wir kolorow i metalu, a kulka kreci sie coraz wolniej i wreszcie wpada do przegrodki. Grabki krupiera niczym waz przemykaja po calym stole, zgarniajac przegrane zetony i podsuwajac kilka szczesciarzom. Potem znow te same ruchy i ten sam wzrok utkwiony w wirujacym kole. Brunettiego zastanawialo, dlaczego wiekszosc tych ludzi nosi obraczki na malym palcu.

Z ciekawosci zajrzal do sasiedniej sali, prawie nie zdajac sobie sprawy, ze sie oddala od towarzystwa. W nastepnym pomieszczeniu zobaczyl stoly do gry w oczko, a przy jednym z nich juz siedzial Pastore z zetonami, skrzetnie ulozonymi w spore slupki. Komisarz sie przygladal, jak doktor prosi o karte, dostaje szostke, odczekuje chwile, az dobiora inni gracze, a potem nagle jednym ruchem pokazuje, ze ma jeszcze siodemke i osemke. Brunetti odwrocil glowe.

Zdawalo sie, ze wszyscy pala. Pewien gracz przy stole do bakarata mial dwa zapalone papierosy w popielniczce, ktora przed nim lezala, a trzeci zwisal mu z dolnej wargi. Wszedzie pelno dymu. Wciskal sie do oczu, we wlosy i ubranie, unoszac sie tak gesta chmura, ze mozna bylo ja krajac. Znudzony przygladaniem sie grze, komisarz podszedl do baru i zamowil grappe, choc w istocie nie mial na nia ochoty.

Siadl na pluszowej kanapie, skad obserwowal graczy, saczac alkohol. W koncu zaniknal oczy i tak trwal przez kilka minut. W pewnym momencie poczul, ze ktos siada obok. Nie otworzyl oczu, nie poruszyl glowa i nie zdjal reki z oparcia sofy; wiedzial, ze to Paola. Wziela jego kieliszek, umoczyla usta w grappie, a potem go zwrocila.

– Zmeczony? – spytala.

Tylko skinal glowa, bo nagle ogarnelo go takie znuzenie, ze nie mial sily sie odezwac.

– No, to chodz, zagramy jeszcze raz w ruletke i pojdziemy do domu.

Odwrocil glowe, otworzyl oczy.

– Uwielbiam cie, Paolo – rzekl, usmiechajac sie do niej.

Napiwszy sie grappy, spojrzal na zone, jakby zawstydzony. Z szerokim usmiechem pochylila sie ku niemu i pocalowala go w usta.

– Idziemy – rozkazala i wstajac, pociagnela go za soba. – Stracmy te pieniadze, a potem do domu.

Miala piec zetonow po piecdziesiat tysiecy lirow, co oznaczalo, ze wygrala. Wreczyla mu dwa, reszte zostawila sobie.

Wrocili do glownej sali, lecz uplynelo kilka minut, zanim udalo im sie przecisnac w poblize ruletki, a kiedy juz byli przy stole, Brunetti odczekal dwie kolejki, gdy calkiem bez powodu uznal, ze wlasnie teraz nalezy zagrac. Na chybil trafil polozyl obydwa zetony i dopiero wtedy spojrzal. Zobaczyl, ze leza na numerze dwudziestym osmym, ktory nie mial dlan absolutnie zadnego znaczenia. Paola postawila swoje na czerwone.

Kolo zaczelo sie krecic. Komisarz patrzyl i czekal. Tak jak przewidywal, kulka stanela na numerze dwudziestym osmym. Wygral ponad trzy miliony lirow, prawie swoja miesieczna pensje. Starczy na letnie wakacje i komputer dla Chiary. Obserwowal, jak grabki przesuwaja po suknie sterte zetonow. Kiedy sie przed nim zatrzymaly, zgarnal wygrana, usmiechnal sie do Paoli i glosem, jakiego nikt nie slyszal w kasynie od lat, z calych sil wykrzyknal angielskie przeklenstwo:

– Hot damn!

Rozdzial 10

Nazajutrz rano uwazal, ze nie ma sensu isc do komendy, i siedzial w domu, poki nie nadeszla pora wyjazdu do Vicenzy. Zadzwonil do majora Ambrogianiego, by go poprosic o przyslanie samochodu na dworzec.

Kiedy pociag zjechal z grobli i znalazl sie daleko poza miastem, komisarz spojrzal przez okno na odlegle gory, obecnie rzadko widoczne, jeszcze bez bialych czap, choc Brunetti mial nadzieje, ze wkrotce snieg tam spadnie. To juz trzeci suchy rok, z odrobina deszczu wiosna, latem ani kropli, a w rezultacie marne jesienne zbiory. W tym roku rolnicy bardzo liczyli na snieg. Brunetti przypomnial sobie powiedzenie mieszkancow Friuli, zawzietych, ciezko pracujacych chlopow: Sotto la neve, pane, sotto la piaggia, fame. Tak, zimowe sniegi dalyby chleb, z nich bowiem powoli splywa woda w okresie wegetacji, deszcze zas sa krotkotrwale i przynosza jedynie glod.

Komisarz nie wzial ze soba teczki; to nieprawdopodobne, zeby dwa dni z rzedu znajdowal torebki z kokaina. Na dworcu kupil gazete, ktora czytal, gdy pociag jechal przez rownine. Nie bylo zadnej wzmianki o zabitym Amerykaninie, rozpisywano sie natomiast o pewnym morderstwie w afekcie: w Modenie jakis dentysta udusil kobiete, bo nie chciala za niego wyjsc, a potem sie zastrzelil. Reszte podrozy spedzil na lekturze wiadomosci politycznych, lecz wysiadajac w Vicenzy, nie wiedzial wiecej niz wowczas, gdy wyjezdzal z Wenecji.

Przed dworcem czekal na niego ten sam kierowca, ale tym razem wyskoczyl z samochodu, by otworzyc mu drzwi. Pozniej zatrzymal sie przy bramie bazy i czekal, choc Brunetti go o to nie prosil, poki karabinierzy nie wypisali przepustki.

– Dokad mam jechac, panie komisarzu?

– Gdzie jest Inspektorat Zdrowia?

– W szpitalu.

– No, to jedzmy do szpitala.

Kierowca wiozl Brunettiego glowna ulica bazy, dluga aleja wysadzana piniami. Komisarz mial wrazenie, ze jest w obcym kraju. Samochod mijal mezczyzn i kobiety w szortach, jezdzacych na rowerach lub pchajacych wozki z malymi dziecmi. Kilka osob biegalo. Brunetti zauwazyl nawet basen, jeszcze pelen wody, ale nigdzie nie widzial chetnych do plywania.

Samochod zwolnil przed jeszcze jednym betonowym budynkiem, ktorego przeznaczenie trudno byloby rozpoznac, gdyby nie napis: „Szpital Polowy w Vincenzy”.

– To tu, panie komisarzu – powiedzial kierowca, wjezdzajac na miejsce do parkowania dla inwalidow, i wylaczyl silnik.

Jak tylko Brunetti wszedl, zobaczyl przed soba niskie, rzezbione biurko. Siedzaca za nim mloda kobieta podniosla glowe, usmiechnela sie i rzekla:

– Slucham pana.

– Szukam Inspektoratu Zdrowia.

– Prosze isc korytarzem za moimi plecami, skrecic w prawo, trzecie drzwi po lewej stronie – odparla, a potem zajela sie ciezarna kobieta w mundurze, ktora weszla i stanela obok komisarza.

Brunetti ruszyl we wskazanym kierunku dumny, ze sie nie obejrzal i nie gapil na kobiete w ciazy, sluzaca w wojsku. Stanal pod trzecimi drzwiami, przeczytal napis „Inspektorat Zdrowia” i zapukal. Cisza. Zapukal jeszcze raz. Znowu cisza, wiec pokreciwszy galka, otworzyl drzwi i wszedl. W niewielkim pomieszczeniu zobaczyl trzy metalowe biurka, kazde z krzeslem wsunietym od przodu, oraz dwie szafki biurowe, na ktorych staly jakies wyciagniete, przywiedle rosliny, spragnione wody i wymagajace odkurzenia. Oczywiscie, na scianie wisiala tablica ogloszeniowa, pelna komunikatow i wykresow. Na dwoch biurkach lezaly typowe przedmioty: dokumenty,

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату