– A przysiaglby pan na serce swojej matki?

– Signora, przysiegam na serce mojej matki, ze mowilem prawde. Peppino powinien sie zglosic i z nami porozmawiac. Powinien rowniez byc bardzo ostrozny z tamtymi ludzmi.

Odstawila kieliszek, nawet nie umoczywszy ust w marsali.

– Sprobuje z nim pogadac, ale moze tym razem wszystko faktycznie sie zmieni?

W jej glosie wyraznie przebijala nadzieja. Brunetti zdal sobie sprawe, ze Peppino musial wiele opowiadac swojej matce o tych waznych znajomych i o jego szansie, ktora sprawi, ze wszystko sie zmieni i wreszcie beda bogaci.

– Przykro mi, signora, lecz nie sadze – odparl i wstal od stolu. – Dziekuje za kawe, a takze za ciasteczka. Nikt w Wenecji nie potrafi robic ani takiej kawy, ani takich ciasteczek jak pani.

Z trudem sie podniosla. Chwyciwszy garsc cukierkow, wlozyla mu je do kieszeni marynarki.

– To dla panskich dzieci. One teraz dorastaja. Cukier dobrze im zrobi.

– Bardzo pani uprzejma – rzekl Brunetti, az do bolu swiadomy, ze one rzeczywiscie dorastaja.

Signora Ruffolo ruszyla razem z nim do drzwi, znowu prowadzac go pod reke, jakby byl ociemnialy albo nie umial trafic do wyjscia. Na progu ceremonialnie uscisnela mu dlon, a potem stala w otwartych drzwiach i patrzyla, jak odchodzil.

Rozdzial 15

Nazajutrz byla niedziela. Paole przerazaly niedziele, bo wowczas budzila sie z obcym mezczyzna. W ciagu wielu lat malzenstwa przywykla do tego, ze w dni powszednie budzila sie obok meza, ponurego i wstretnego faceta, pozbawionego wszelkich manier. Co najmniej przez godzine od chwili, gdy wstawali z lozka, mogla sie po nim spodziewac wylacznie mrukniec i zlych spojrzen. Wprawdzie wtedy nie byl najwspanialszym partnerem, ale przynajmniej nie zwracal na nia uwagi i pozwalal jej spac. Jednakze w niedziele jego miejsce zajmowal czlowiek w doskonalym humorze, czego nie cierpiala. Wolny od pracy i obowiazkow stawal sie zyczliwy, sklonny do zartow, a czesto do amorow. Takiego Guida Paola nienawidzila.

Tej niedzieli otworzyl oczy o siodmej i zaczal przemysliwac, co zrobi z pieniedzmi, ktore wygral w kasynie. Mogl uprzedzic tescia z kupnem komputera dla Chiary, a takze sprawic sobie nowe palto. Dzieki wygranej cala rodzina moglaby w styczniu pojechac na tydzien w gory. Lezal pol godziny, przeznaczajac pieniadze na coraz to inne cele, az wreszcie wyciagnela go z lozka ochota na kawe.

Nucac pod nosem, ruszyl do kuchni. Wyjal najwiekszy ekspres, przygotowal go, postawil na gazie, a obok, na drugim palniku, rondel z mlekiem, i poszedl do lazienki. Gdy wrocil, kawa juz bulgotala, wypelniajac dom swoim aromatem. Komisarz nalal jej do dwoch duzych filizanek, oslodzil, dodal mleka i zaniosl do sypialni. Tam postawil je na nocnym stoliku, wslizgnal sie pod koldre, poki nie znalazl pozycji umozliwiajacej picie kawy. Halasliwie siorbiac, wypil jeden lyk i ponownie zaczal sie wiercic, by znalezc jeszcze wygodniejsza pozycje.

– Paola – powiedzial cicho.

Zona nie odpowiedziala.

– Paola – powtorzyl nieco glosniej.

Cisza.

– Mniam, mniam! Co za wspaniala kawa! Chyba znowu sie napije.

Co powiedzial, to zrobil, umyslnie siorbiac. Wtedy spod koldry wysunela sie dlon zwinieta w piesc i rabnela go w ramie.

– Jaka doskonala, cudowna kawa! Trzeba sie jeszcze napic.

Uslyszawszy grozne mrukniecie, zignorowal je i dalej glosno siorbal. Wiedzac, co zaraz bedzie, po chwili odstawil filizanke na nocny stolik, zeby kawa sie nie rozlala. Nagle Paola, niczym jakas wielka ryba, gwaltownie obrocila sie na plecy i wyciagnela do meza reke z otwarta dlonia. Wowczas siegnal po druga filizanke, ktora na niej postawil, lecz zaraz na moment wzial ja z powrotem, by Paola mogla sie usadowic.

Do pierwszej takiej sceny doszlo w druga niedziele ich malzenstwa, jeszcze podczas miodowego miesiaca, kiedy komisarz pochylil sie nad wciaz spiaca zona i wargami zaczal muskac jej ucho.

– Jesli nie przestaniesz, wyrwe ci watrobe i zjem – powiedziala szorstkim tonem, co jednoznacznie swiadczylo, ze miodowy miesiac sie skonczyl.

Od tamtego czasu, jakkolwiek Brunetti sie staral, choc raczej nie za bardzo, nie potrafil zrozumiec takiej reakcji na to, co zdecydowanie uwazal za swoje prawdziwe ego. Wylacznie w niedziele nie musial sie bezposrednio zajmowac morderstwami ani katastrofami, twierdzil wiec, ze owa osoba, ktora tego dnia budzi sie rano, jest prawdziwym Guidem, a o tamtej, w zaden sposob nie reprezentatywnej dla jego ducha, moze zapomniec. Paola miala dosyc i jednej, i drugiej.

Kiedy ona malymi lykami pila kawe, zmagajac sie z opadajacymi powiekami, on wlaczyl radio i sluchal porannych wiadomosci wiedzac, ze to prawdopodobnie zepsuje mu humor, ktory zacznie przypominac nastroj zony. W Kalabrii znowu zamordowano trzy osoby. Ofiarami byli czlonkowie mafii, w tym poszukiwany zabojca (punkt dla nas, pomyslal Brunetti); gadanina o grozacym upadku rzadu (czy kiedykolwiek to nie grozilo?); do Genui zawinal statek wyladowany trujacymi odpadami, zawrocony z Afryki (a niby dlaczego mieli go nie zawrocic?); osmioma strzalami w glowe zabito ksiedza w jego wlasnym ogrodzie (czyzby na spowiedzi zadawal zbyt ciezka pokute?). Brunetti wylaczyl radio, poki mogl uratowac dzien.

– Obudzilas sie? – spytal.

Potwierdzila skinieniem glowy, jeszcze niezdolna wymowic slowa.

– Co zrobimy z tymi pieniedzmi?

Lekko pokrecila glowa, trzymajac nos nad parujaca kawa.

– A moze ty bys cos chciala?

Skonczyla kawe, bez slowa oddala mu filizanke i opadla na poduszke. Patrzac na zone, nie wiedzial, czy dac jej nastepna kawe, czy zrobic sztuczne oddychanie.

– Dzieciaki niczego nie potrzebuja?

Nie otwierajac oczu, znowu pokrecila glowa.

– Ty na pewno nic nie chcesz?

– Zostaw mnie na godzine, a potem przynies mi drozdzowke i jeszcze jedna kawe – wykrztusila z siebie nadludzkim wysilkiem.

Powiedziawszy to, odwrocila sie na brzuch i zasnela, nim Guido wyszedl z pokoju.

Ogolil sie, nie zalujac sobie goracej wody, i dlugo stal pod prysznicem, zadowolony z tego, ze nie musi wysluchiwac najrozmaitszych komentarzy pozostalych domownikow, przewrazliwionych na punkcie ekologii i zawsze gotowych podniesc krzyk, gdy trwoni sie wode lub zanieczyszcza srodowisko. Podejrzewal swoja rodzine, ze stale entuzjazmuje sie sprawami, ktore bezposrednio sie przyczyniaja do jego niewygody. Mial pewnosc, ze dzieci innych ojcow martwia sie o rzeczy bardziej odlegle: lasy deszczowe, proby nuklearne, ciezka sytuacje Kurdow. Jemu zas, miejskiemu funkcjonariuszowi, ktorego niegdys pochwalila nawet prasa, czlonkowie wlasnej rodziny zakazuja kupowania wody mineralnej w plastikowych butelkach i w rezultacie musi dzwigac szklane butelki w te i we w te po dziewiecdziesieciu czterech stopniach schodow. Jesli spedzal pod prysznicem wiecej czasu niz tyle, ile normalnemu czlowiekowi ledwie starcza na umycie rak, narazal sie na nieustanne uwagi o bezmyslnosci zachodniej cywilizacji, pozerajacej zasoby naturalne swiata. Komisarz pamietal z dziecinstwa, ze marnotrawstwo potepiano, bo byli biedni, a teraz robi sie to samo z powodu bogactwa. W tym momencie przestal sie nad soba uzalac i zakonczyl kapiel pod prysznicem.

Kiedy dwadziescia minut pozniej wyszedl z domu, poczul nieokreslona blogosc. Choc jeszcze wialo porannym chlodem, zapowiadal sie cieply dzien, jeden z tych wspanialych slonecznych dni, jakimi Wenecja cieszy sie jesienia. Powietrze bylo tak suche, az sie nie chcialo wierzyc, ze miasto zbudowano na wodzie, aczkolwiek chcac sie o tym przekonac, wystarczylo zerknac w prawo, w jedna z bocznych uliczek, ktore mijal, idac w strone mostu Rialto.

Skrecil w lewo, w glowna przecznice, i pomaszerowal w kierunku targu rybnego, wprawdzie w niedziele zamknietego, lecz nieustannie rozsiewajacego charakterystyczna won ryb, sprzedawanych tam od setek lat. Komisarz przeszedl po moscie na drugi brzeg kanalu, gdzie byla cukiernia, w ktorej kupil kilkanascie ciastek. Nawet jesli wszystkich nie zjedza na sniadanie, Chiara na pewno poradzi sobie z nimi do konca dnia, a

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату