przypuszczalnie jeszcze przed obiadem. Balansujac prostokatna paczka na wyciagnietej dloni, ruszyl w powrotna droge do San Polo. Kolo San Aponal zatrzymal sie przy stoisku z prasa, gdzie kupil dwie gazety: „Corriere” i „Il Manifesto” sadzac, ze wlasnie je Paola zechce przeczytac w niedziele. Kiedy dotarl do domu, mial wrazenie, jakby schodow prawie nie bylo.

Paole zastal w kuchni, gdzie juz parzyla sobie kawe. Z glebi korytarza dochodzil glos Raffaelego, ktory przez drzwi lazienki wolal do Chiary:

– No, wylaz! Siedzisz tam od switu!

Aha, policja wodna juz znowu dziala.

Komisarz polozyl paczke na stole i rozdarl papier. Gora ciastek bielila sie cukrem pudrem, ktorego troche spadlo na ciemne drewno blatu. Brunetti wyjal kawalek rolady jablkowej i ugryzl jeden kes.

– Skad to? – zapytala Paola, nalewajac sobie kawe.

– Z tej cukierni przy Carampane.

– Zrobiles taki szmat drogi?

– Jest piekny dzien, Paolo. Chodzmy na spacer po sniadaniu. Moglibysmy zjesc obiad na Burano. Idealny dzien na przejazdzke.

Sama mysl o wycieczce statkiem na te wyspe z niezwykle kolorowymi domkami, zalanymi sloncem, wprawila Brunettiego w jeszcze lepszy humor.

– Dobry pomysl – przyznala. – A co z dziecmi?

– Spytaj je. Chiara pewnie bedzie chciala jechac z nami.

– Dobrze. Moze i Raffi zechce.

Moze.

Przesunawszy „Il Manifesto” w strone meza, Paola siegnela po „Corriere”. Nic sie nie da zrobic, zeby skorzystac z tego pieknego dnia, dopoki ona nie wypije co najmniej dwoch kaw i nie przeczyta gazet. Komisarz jedna reka wzial gazete, a druga swoja filizanke i przez salon wyszedl na taras. Wrocil po krzeslo, ktore ustawil w odpowiedniej odleglosci od balustrady. Usiadl, a potem oparl nogi na balustradzie, razem z krzeslem odchylil sie do tym, chwycil gazete i zaczal czytac.

Promienie slonca obficie padaly mu na twarz, bily koscielne dzwony i wowczas Brunettiego na chwile ogarnal blogostan.

W wejsciu na taras stanela Paola.

– Guido, jak sie nazywala ta lekarka?

– Ta bardzo ladna? – zapytal, nie odrywajac wzroku od gazety, w istocie nie zwrociwszy uwagi na ton glosu zony.

– No, Guido, jak ona sie nazywala?

Opuscil gazete i sie obejrzal. Kiedy zobaczyl mine Paoli, zdjal nogi z balustrady i usiadl normalnie.

– Peters – odpowiedzial.

Paola na moment zamknela oczy, nim wreczyla mezowi „Corriere”, otwarte na jednej z srodkowych stron.

AMERYKANSKA LEKARKA ZMARLA Z PRZEDAWKOWANIA, przeczytal tytul krotkiej notatki. A latwo bylo ja przeoczyc, bo skladala sie jedynie z kilku wierszy. Zwloki kapitan Terry Peters, pediatry armii amerykanskiej, znaleziono w mieszkaniu ofiary w Due Ville, w prowincji Vicenza. Cialo doktor Peters, zatrudnionej w wojskowym szpitalu w Caserme Ederle, odkryl jej kolega, ktory przyszedl sprawdzic, dlaczego rano nie zjawila sie w pracy. Przy zwlokach lezala zuzyta strzykawka. Jeszcze inne slady wskazywaly, ze lekarka brala narkotyki, a takze pila alkohol. Sledztwo prowadza karabinierzy i amerykanska zandarmeria wojskowa.

Brunetti jeszcze dwukrotnie czytal notatke. Na koniec przejrzal swoja gazete, lecz „Il Manifesto” nigdzie nie pisalo na ten temat.

– Guido, czy to mozliwe?

Pokrecil glowa. Nie, przedawkowanie z pewnoscia nie, ale Amerykanka nie zyje, o czym swiadczyla informacja w gazecie.

– Co teraz zrobisz?

Spojrzal na dzwonnice San Polo, najblizszego kosciola, co oznaczalo, ze nie ma pojecia. Patta uznalby, ze ta sprawa nie jest zwiazana z morderstwem mlodego Amerykanina, a jesli nawet, uwazalby ja za nieszczesliwy wypadek albo, co gorsza, samobojstwo. Poniewaz tylko Brunetti wiedzial, ze doktor Peters zniszczyla pocztowke z Kairu, i jedynie on widzial, jak zareagowala, ujrzawszy zwloki swojego kochanka, nie istnialo nic, co by wskazywalo, ze laczylo ich cos wiecej niz kolezenstwo, to zas na pewno nie moglo byc powodem samobojstwa. Wystarczyly narkotyki, alkohol i kobieta mieszkajaca samotnie, by prasa wiedziala, jak to traktowac, chyba ze… Chyba ze redakcje gazet otrzymaly takie same telefony jak Patta, a Brunetti byl tego pewien. W takim razie sprawie tej, niczym wielu podobnym, rownie szybko ukreci sie leb, jak zalatwiono doktor Peters.

W koncu odpowiedzial na pytanie zony:

– Nie wiem. Patta mnie uprzedzil, zebym na wlasna reke nie prowadzil sledztwa i juz wiecej nie jezdzil do Vicenzy.

– Ale przeciez smierc Amerykanki wszystko zmienia.

– Nie dla Patty. On to uzna za przedawkowanie. Sprawa zajmie sie policja w Vicenzy. Zrobia sekcje, a nastepnie wysla cialo do Ameryki.

– Jak tamto – skomentowala Paola. – Dlaczego zamordowano ich oboje?

– Nie mam pojecia – odparl krecac glowa.

Wiedzial jednak, ze doktor Peters uciszono. Nie klamala, kiedy napomknela, ze narkotyki jej nie interesuja. Sugestia o przedawkowaniu jest smieszna. Amerykanke zamordowano, poniewaz wiedziala cos o Fosterze i wlasnie to wywolalo jej reakcje na widok zwlok kochanka. Zabito ja narkotykami. Brunetti sie zastanawial, czy jej smierc nie miala byc dla niego przestroga, ale odrzucil te mysl jako chelpliwa. Ktokolwiek zabil doktor Peters, mial dosc czasu, by zaaranzowac wypadek, drugie morderstwo bowiem rzucaloby sie w oczy, a tajemnicze samobojstwo wzbudziloby podejrzenia. Zatem najlepsze wyjscie to przedawkowanie: sama sie tak urzadzila i niczego nie trzeba szukac gdzie indziej. Znowu slepa uliczka. Brunetti nawet nie wiedzial, czy Amerykanka byla ta osoba, ktora dzwonila do komendy i powiedziala basta.

Paola polozyla mu na ramieniu dlon.

– Tak mi przykro, Guido. Zal mi tej Amerykanki.

– Chyba jeszcze nie skonczyla trzydziestki. Tyle lat nauki, tyle pracy… – Ta smierc wydawalaby mu sie bardziej sprawiedliwa, gdyby doktor Peters zdazyla skorzystac z zycia. – Mam nadzieje, ze jej rodzina nie uwierzy w te bajki.

Paola glosno myslala:

– Ludzie wierza policji i wojsku, a jestem pewna, ze to brzmi bardzo wiarygodnie, bardzo przekonywajaco.

– Biedaczyska.

– Czy moglbys… – zaczela, lecz urwala, przypomniawszy sobie, ze Patta kazal mu sie trzymac od tej sprawy z daleka.

– Gdybym tylko mogl. Niestety, doktor Peters nie zyje. Oni jednak nie musza uwierzyc.

– Gdyby sie dowiedzieli, ze zostala zamordowana, niewiele by sie zmienilo.

– Przynajmniej to, ze nie przedawkowala.

Oboje zostali na tarasie w pelnym sloncu, myslac o rodzicach i o tym, ze sami sa rodzicami, a takze o tym, co rodzice chca i powinni wiedziec o swoich dzieciach. Brunetti nie mial pojecia, co lepsze. Jesli czlowiek wie, ze jego dziecko zamordowano, przynajmniej moze sie ludzic ponura nadzieja, ze kiedys zabije morderce, chociaz to zadna pociecha.

– Powinienem byl do niej zadzwonic.

– Guido, nie opowiadaj takich rzeczy – odparla Paola z rosnaca irytacja. – Musialbys czytac w cudzych myslach, a ty tego nie potrafisz. Wiec daj sobie z tym spokoj.

Zaskoczony prawdziwym gniewem w jej glosie, Brunetti jedna reka objal zone i przyciagnal ja do siebie. Trwali tak w milczeniu, poki dzwony San Marco nie wybily dziesiatej.

– Co zamierzasz zrobic? Pojedziesz do Vicenzy?

– Nie, jeszcze nie. Poczekam, az ktos sie do mnie zglosi.

– Nie rozumiem.

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату