– Cokolwiek wiedzieli, wiedzieli to dlatego, ze pracowali w jednym miejscu. Tam byl ich punkt kontaktowy. To, co oni wiedzieli, musza znac lub podejrzewac jacys inni ludzie, ktorzy nawet moga miec do tego dostep. Wiec na nich poczekam.
– Guido, teraz z kolei liczysz, ze ktos odczyta twoje mysli. Skad oni sie dowiedza, ze maja do ciebie przyjsc?
– Pojade tam, ale dopiero za jakis tydzien, i wtedy zaczne zwracac na siebie uwage. Porozmawiam z majorem, z sierzantem, ktory z nimi pracowal, z innymi lekarzami. To niewielkie srodowisko. Ludzie beda o tym mowili. W koncu tamci sie dowiedza.
I do licha z Patta.
– Guido, darujmy sobie Burano, dobrze?
Skinal glowa i wstal.
– Chyba pojde na spacer. Wroce na obiad. – Lekko scisnal jej reke. – Po prostu musze sie przejsc.
Spojrzal w dal nad dachami domow. O dziwo, dzien wciaz byl przepiekny. Wroble harcowaly i bawily sie w berka niemal w zasiegu reki, cwierkajac z radosci, jaka sprawia fruwanie. W oddali aniol na szczycie dzwonnicy San Marco polyskiwal w sloncu zlotymi skrzydlami, jakby blogoslawil cale miasto.
Rozdzial 16
W poniedzialek rano Brunetti przyszedl do pracy o normalnej porze i ponad godzine stal przy oknie, spogladajac na fasade kosciola San Lorenzo. Przez caly ten czas nic sie nie dzialo ani na rusztowaniach, ani na dachu, pokrytym rownymi rzedami terakotowych dachowek. Komisarz dwukrotnie slyszal, ze jakies osoby na moment wchodzily do pokoju, lecz nie powiedzialy ani slowa, wiec nie zadawal sobie trudu, by sie odwrocic, a one pewnie zostawialy cos na biurku i wychodzily.
O wpol do jedenastej odszedl od okna, poniewaz odezwal sie telefon.
– Dzien dobry,
– Dzien dobry,
– Zrobili to dzis rano – oznajmil major bez zadnych wstepow.
– No i co? – spytal Brunetti wiedzac, o czym mowa.
– Przedawkowanie heroiny. Wystarczyloby tego do zabicia dwoch takich osob.
– Kto robil sekcje?
– Doktor Francesco Urbani. Nasz.
– Byl przy tym jakis Amerykanin?
– Przyslali jednego ze swoich lekarzy. Pulkownika. Az z Niemiec.
– Asystowal czy tylko sie przygladal?
– Po prostu obserwowal sekcje.
– Kto to jest ten Urbani?
– Nasz anatomopatolog.
– Czy na nim mozna polegac?
– Zdecydowanie.
Swiadomy potencjalnej dwuznacznosci ostatniego pytania, Brunetti je zmodyfikowal.
– Czy jest wiarygodny?
– Owszem.
– A wiec to rzeczywiscie bylo przedawkowanie?
– Obawiam sie, ze tak
– Co on jeszcze ustalil?
– Urbani?
– Tak.
– W mieszkaniu nie wykryto sladow przemocy. Nie znaleziono tez sladow swiadczacych, ze denatka poprzednio uzywala narkotykow, ale miala siniak nad prawym lokciem oraz na lewym nadgarstku. Doktorowi Urbaniemu sugerowano, ze te siniaki sa skutkiem upadku.
– Kto sugerowal?
Chwilowa cisza w sluchawce prawdopodobnie oznaczala nagane za to, ze Brunettiemu przyszlo do glowy takie pytanie.
– Amerykanski lekarz. Ten pulkownik.
– A jaka byla opinia doktora Urbaniego?
– Ze tych siniakow nie spowodowal upadek.
– Czy znaleziono jakies inne slady po nakluciach?
– Nie, zadnych.
– Wiec ona przedawkowala, biorac narkotyki pierwszy raz?
– Dziwny zbieg okolicznosci, prawda? – zauwazyl Ambrogiani.
– Znal ja pan?
– Nie, nie znalem, ale jeden z moich ludzi, ktory pracuje z amerykanskimi zandarmami, leczyl u niej swojego syna i powiedzial, ze byla bardzo dobrym lekarzem. W zeszlym roku ten malec zlamal sobie reke i na poczatku zle sie do tego zabrano. Lekarze i pielegniarki zbyt pochopnie i za duzo mowili dzieciakowi, co mu beda robic, wie pan, jak to oni, no i maly zaczal sie bac lekarzy, bo myslal, ze znowu sprawia mu bol. Ona byla dla niego bardzo mila, poswiecala mu mnostwo czasu. Zdaje sie, ze kazdorazowo zapisywala go na dwie wizyty, zeby chlopaka nie ponaglac.
– Co nie oznacza, ze nie brala narkotykow,
– Rzeczywiscie nie oznacza – skwapliwie potwierdzil Ambrogiani.
– O czym jeszcze mowi sie w raporcie?
– Nie wiem. Ja go nie widzialem.
– W takim razie skad pan wie to wszystko, co mi pan powiedzial?
– Dzwonilem do Urbaniego.
– Po co?
– Panie komisarzu. W Wenecji zamordowano amerykanskiego zolnierza. Niespelna tydzien pozniej, w tajemniczych okolicznosciach ginie jego przelozona. Bylbym glupcem, nie podejrzewajac, ze miedzy tymi dwoma zdarzeniami istnieje jakis zwiazek.
– Kiedy pan dostanie wyniki sekcji?
– Prawdopodobnie dzis po poludniu. Mam do pana zadzwonic?
– Bede bardzo wdzieczny,
– Czy jest cos, o czym panskim zdaniem powinienem wiedziec?
Brunetti uznal, ze dobrze na tym wyjdzie, jesli udzieli nieco informacji Ambrogianiemu, ktory ma stale kontakty z Amerykanami.
– Oni sie kochali i ona bardzo sie przerazila na widok jego zwlok.
– Widziala jego zwloki?
– Tak. Przyslano ja, zeby je zidentyfikowala.
Milczenie Ambrogianiego wskazywalo, ze rowniez on uwaza ten wybor za niezwykle dziwny zbieg okolicznosci.
– Czy potem pan z nia rozmawial? – spytal w koncu.
– I tak, i nie. Wracalem z nia motorowka do miasta, ale o tamtym nie chciala ze mna rozmawiac. Odnioslem wrazenie, ze sie czegos boi. Pozniej, kiedy sie z nia widzialem, zauwazylem u niej te sama reakcje co w kostnicy.
– Wowczas, gdy pan tu przyjechal?
– Tak, w piatek.