– O nim wiem tylko to, ze jest redaktorem dzialu finansowego w jednym z najwiekszych tygodnikow w kraju. Telefonowalem do niego, zeby mi pomogl sie zorientowac, jak wazna osobistoscia jest signor Viscardi.

Slowa te tak wiernie odzwierciedlaly sposob myslenia Patty, ze zastepca komendanta nie byl zdolny kwestionowac szczerosci podwladnego. Brunetti nie uwazal za konieczne tlumaczyc, ze istnialy uzasadnione powody, by dwoch funkcjonariuszy przesluchalo Viscardiego, wiec zamiast sie usprawiedliwiac, rzekl:

– Teraz pozostaje tylko zlapac tego Ruffola i wszystko bedzie proste. Signor Viscardi odzyska swoje obrazy, agencja ubezpieczeniowa nam podziekuje, a „Gazzettino” na pierwszej stronie zamiesci artykul, jaki sobie moge jedynie wyobrazic, bo przeciez signor Viscardi to wazna figura. Wobec tego im szybciej sprawe zalatwimy, tym lepiej dla wszystkich.

Nagle Brunetti poczul do siebie odraze za to, ze musi robic takie rzeczy, uciekac sie do tych idiotycznych zabiegow, ilekroc rozmawia ze zwierzchnikiem. Popatrzyl w dal, a potem znow na przelozonego.

Patta usmiechal sie szeroko i szczerze. Czy to mozliwe, ze Brunetti w koncu nabral troche rozumu i zaczynal uwzgledniac realia? Jesli tak, zdaniem Patty byloby niesprawiedliwe sadzic, ze jest to zasluga wylacznie komisarza. Ci uparci wenecjanie kurczowo sie trzymaja swoich wlasnych, przestarzalych metod, ale na ich szczescie mianowanie takiego zastepcy komendanta pokazalo im, ze istnieje swiat szerszy i nowoczesniejszy, swiat przyszlosci. Brunetti ma slusznosc: pozostaje tylko znalezc tego typa, Ruffola, odzyskac obrazy, a Viscardi bedzie dluznikiem komisarza.

– Racja – rzekl energicznie, jak policjanci w amerykanskich filmach. – Zawiadom mnie, kiedy Ruffolo znajdzie sie w areszcie. Nic potrzebujesz do tego wiecej ludzi?

– Nie, panie komendancie – odparl Brunetti po krotkim namysle. – Uwazam, ze wystarcza ci, ktorych mam w tej chwili. To tylko kwestia czekania, poki on nie zrobi falszywego kroku, a z pewnoscia wkrotce to nastapi.

Patty w ogole nie interesowalo, czy cos stanowi kwestie, czy nie. Chodzilo mu jedynie o aresztowanie Ruffola i odzyskanie obrazow, bo gdyby sie zdecydowal kandydowac do rady miejskiej, mialby poparcie Viscardiego.

– Doskonale. Daj mi znac, kiedy bedziesz cos wiedzial – odpowiedzial pozegnalnym tonem i siegnal po papierosa.

Nie majac ochoty czekac i znowu ogladac tej samej ceremonii, Brunetti sie odmeldowal i poszedl do Vianella.

– Sa jakies informacje o Ruffolu?

– I tak, i nie – odparl Vianello, na moment nieco unoszac sie z krzesla, by okazac szacunek przelozonemu.

– To znaczy?

– Slyszalem, ze chce rozmawiac.

– Od kogo?

– Od jednej osoby, ktora zna kogos, kto zna Ruffola.

– A kto rozmawial z ta osoba?

– Ja. To jeden z tych szczeniakow z Burano, wie pan, tych, co w zeszlym roku ukradli lodz rybacka. Poniewaz wtedysmy ich puscili, uznalem, ze jest winien mi przysluge, wiec wczoraj do niego poplynalem. Przypomnialem sobie, ze chodzil z Ruffolem do szkoly. Godzine temu zadzwonil. Bez pytania powiedzial, ze ta druga osoba rozmawiala z kims, kto widzial sie z Ruffolem. Chce z nami rozmawiac.

– A konkretnie z kim?

– Przypuszczam, ze nie z panem, panie komisarzu. Przeciez dwa razy go pan zapuszkowal.

– Chcesz z nim pogadac, Vianello?

Doswiadczony funkcjonariusz wzruszyl ramionami.

– Czemu nie? Obawiam sie tylko, ze to bedzie zawracanie glowy. Ostatnie dwa lata przesiedzial w wiezieniu i w telewizji naogladal sie amerykanskich filmow o policjantach, wiec pewnie zaproponuje spotkanie o polnocy w lodzi na srodku laguny.

– Albo przed switem na cmentarzu, kiedy wampiry wracaja do swoich legowisk.

– Dlaczego nie zwyczajnie w barze, gdzie moglibysmy wygodnie usiasc przy szklaneczce wina?

– Tak czy owak idz i sie z nim spotkaj.

– Mam go aresztowac, kiedy sie zjawi?

– Nie, nawet nie probuj. Zapytaj tylko, co pragnie nam powiedziec i czego od nas oczekuje.

– Czy mam kogos wyslac, zeby go sledzil?

– Nie. Prawdopodobnie bedzie sie tego spodziewal i moglby sie wystraszyc. Po prostu zobacz, czego chce. Jesli niezbyt wiele, zawrzyj z nim umowe.

– Mysli pan, ze on nam cos powie o Viscardim?

– Nie ma zadnego innego powodu, zeby z nami rozmawiac, prawda?

– Chyba nie.

Kiedy Brunetti ruszyl do wyjscia, Vianello zapytal:

– A co z ta umowa? Dotrzymamy jej?

Komisarz sie odwrocil i wymownie na niego spojrzal.

– Oczywiscie. Gdyby przestepcy nie polegali na nielegalnych umowach z policja, na czym mogliby polegac?

Rozdzial 19

Nazajutrz ani Brunetti nie mial wiadomosci od Ambrogianiego, ani Vianellowi nie udalo sie skontaktowac z chlopakiem z Burano. Dopiero nastepnego dnia, kiedy komisarz wrocil z obiadu, okolo piatej przyszedl Vianello, by oznajmic, ze chlopak zadzwonil i ze w sobote po poludniu spotkaja sie na Piazzale Roma. Po sierzanta, ktory ma byc ubrany po cywilnemu, przyjedzie samochod i zawiezie go na rozmowe z Ruffolem. Wyjasniwszy to, Vianello dodal:

– Hollywood.

– Oznacza to, ze prawdopodobnie ukradna ten samochod.

– I chyba nie napije sie wina – z rezygnacja rzekl sierzant.

– Szkoda, ze zburzyli bar Pullmana, bo moglbys sie napic przed odjazdem.

– Po prostu pech. Mam czekac kolo przystanku autobusu numer piec. Podjada i mnie zabiora.

– Jak cie rozpoznaja?

Czyzby Vianello sie zarumienil?

– Mam trzymac bukiet czerwonych gozdzikow.

Brunetti nie mogl sie powstrzymac i wybuchnal smiechem.

– Czerwonych gozdzikow? Ty? Moj Boze! Mam nadzieje, ze nikt ze znajomych nie zobaczy cie, jak przed wyjazdem z miasta bedziesz stal z bukietem czerwonych gozdzikow.

– Rozmawialem o tym z zona. W ogole jej sie to nie podoba, tym bardziej ze musze poswiecic sobotnie popoludnie. Wybieralismy sie do restauracji na kolacje i teraz zona bedzie mi suszyla glowe przez pare miesiecy.

– Vianello, zrobmy interes. Ty to zalatwisz, a my zwrocimy ci pieniadze za kwiaty, ale nie zapomnij wziac rachunku. Procz tego tak ustawie grafik dyzurow na przyszly tydzien, ze piatek i sobote bedziesz mial wolne. Zgoda?

Brunetti uwazal, ze przynajmniej to powinien uczynic dla funkcjonariusza, ktory chce zaryzykowac i oddac sie w rece znanych kryminalistow, a przy tym naraza sie na gniew zony.

– Dobrze, panie komisarzu, ale to i tak mi sie nie podoba.

– Sluchaj, nie musisz tam isc, Vianello. Predzej czy pozniej go zlapiemy.

– W porzadku, panie komisarzu. On nigdy nie byl az tak glupi, zeby ktoremus z nas cos zrobic. Pamietam, jak sie zachowal ostatni razem.

Brunetti sobie przypomnial, ze Vianello ma dwoje dzieci, a trzecie w drodze.

– Jesli cos z tego wyjdzie, zapisze sie to na twoje konto i moze pomoc przy awansie.

– O, swietnie, ale co tamten na to powie? – Sierzant wskazal wzrokiem gabinet Patty, znajdujacy sie pietro wyzej. – Jak on zareaguje na aresztowanie tej szychy, jego przyjaciela Viscardiego?

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату