powierzchni kanalu.
Ocknal sie, kiedy potrzasnela go za ramie. Otworzyl oczy i dostrzegl przed soba mur. Instynktownie podniosl rece, zeby oslonic twarz, i przycisnal brode do klatki piersiowej. Ale nie uslyszal zgrzytu metalu, nie poczul uderzenia; kolizja nie nastapila. Samochod stal z wylaczonym silnikiem.
– Wrocilismy do Wenecji – powiedziala Regina Ceroni.
Odjal rece od twarzy i rozejrzal sie. Mur, ktorego sie wystraszyl, byl sciana wewnatrz pietrowego parkingu; po obu stronach mercedesa staly samochody.
Signora Ceroni odpiela pas.
– Pewnie zabierze mnie pan na komende?
Tramwaj wodny linii numer jeden odplynal na ich oczach, kiedy zblizali sie do
– Nastepny bedzie za czterdziesci minut.
– Chce pani isc pieszo? – spytal.
Bylo zbyt chlodno, zeby czekac tak dlugo na nie oslonietym przystanku. Wprawdzie mogl zadzwonic na komende, zeby przyslano motorowke, uznal jednak, ze szybciej dotra na wlasnych nogach.
– Chetnie – odparla. – To bedzie moj ostatni spacer po miescie.
Brunetti uznal, ze kobieta dramatyzuje, ale nic nie powiedzial. Skierowal sie w prawo wzdluz nabrzeza. Kiedy doszli do najblizszego mostu, signora Ceroni poprosila:
– Czy moglibysmy pojsc dalej? Tak zeby przejsc mostem Rialto? Nigdy nie lubilam Strada Nuova.
Brunetti skinal glowa; nie mial nic przeciwko temu. Po jakims czasie dotarli do mostu, ktory wyprowadzil ich na Campo dei Tolentini, a stamtad ruszyli waskimi uliczkami w strone Rialto. Regina Ceroni maszerowala w rownym tempie, nie zwracajac uwagi na mijane po drodze budynki. Brunetti czasem przyspieszal kroku, po czym przystawal i czekal na nia przy najblizszym rogu lub moscie. Wreszcie doszli do targu rybnego, a chwile pozniej do Rialto. Kobieta zatrzymala sie i spojrzala w dol na Canale Grande; o tej porze nie bylo na nim ani jednej lodzi. Za mostem, na Campo San Bartolomeo, natkneli sie na straznika miejskiego z owczarkiem niemieckim na smyczy, ale mineli go bez slowa.
Zblizala sie czwarta, kiedy dotarli do gmachu komendy. Brunetti kilka razy uderzyl piescia w ciezkie oszklone drzwi, zanim w oknie po prawej zapalilo sie swiatlo. Zaspany dyzurny, przecierajac oczy, wyjrzal przez szybe; na widok Brunettiego otworzyl drzwi i zasalutowal.
–
Brunetti zapytal go, czy jakas policjantka pelni sluzbe tej nocy, a kiedy uslyszal, ze nie, polecil dyzurnemu, zeby zadzwonil do pierwszej na liscie i kazal jej natychmiast sie stawic. Na razie postanowil zaprowadzic Regine Ceroni do swojego gabinetu. W budynku zakrecono na noc ogrzewanie, totez od scian wialo chlodem, a w powietrzu czuc bylo wilgoc. Kiedy weszli po schodach na gore, komisarz pchnal drzwi i przepuscil zatrzymana przodem.
– Chcialabym skorzystac z toalety.
– Przykro mi. Nie moze pani, dopoki nie zjawi sie policjantka.
Signora Ceroni usmiechnela sie.
– Boi sie pan, ze odbiore sobie zycie? Niech mi pan wierzy, zabija mnie inni.
Wskazal jej krzeslo, a sam stanal za biurkiem i zaczal przerzucac lezace na nim papiery. Nie zamienili slowa przez kwadrans, az do pojawienia sie funkcjonariuszki. Byla to kobieta w srednim wieku, od wielu lat pracujaca w policji. Kiedy tylko weszla do gabinetu, Brunetti spojrzal na Regine Ceroni i spytal:
– Czy chce pani zlozyc zeznania? Funkcjonariuszka Di Censo sporzadzi protokol.
Regina Ceroni potrzasnela glowa.
– Moze chce pani zadzwonic do swojego adwokata?
Ponownie potrzasnela glowa. Brunetti odczekal chwile, po czym zwrocil sie do policjantki.
– Prosze zaprowadzic pania Ceroni do celi numer cztery. Czworka, zdaje sie, jest ogrzewana. Jesli zatrzymana zmieni zdanie, ma prawo porozumiec sie z rodzina albo z adwokatem.
Signora Ceroni po raz trzeci potrzasnela glowa – nie zamierzala zmieniac zdania.
– Zatrzymana nie moze sie kontaktowac z nikim innym, ani z komendy, ani spoza tego gmachu. Czy to jasne?
– Tak jest, panie komisarzu – potwierdzila funkcjonariuszka Di Censo. – Czy mam jej caly czas towarzyszyc?
– Tak, dopoki ktos pani nie zmieni – oznajmil Brunetti, po czym zwrocil sie do zatrzymanej: – Zobaczymy sie rano, signora.
Skinela bez slowa glowa, wstala i wyszla za Di Censo z gabinetu komisarza. Przez chwile Brunetti sluchal odglosu ich oddalajacych sie krokow; solidne obcasy funkcjonariuszki dudnily miarowo, a cienkie obcasy Reginy Ceroni stukotaly lekko – tak samo jak przed kilkoma godzinami, kiedy szedl za nia do Piazzale Roma, gdzie ostatecznie wyzbyl sie watpliwosci, ze to ona zamordowala Trevisana, Lotta i Favera.
Napisal krotki meldunek, w ktorym strescil rozmowe z zatrzymana, na koncu wspominajac o jej odmowie porozumienia sie z adwokatem i zlozenia oficjalnych zeznan. Wychodzac z budynku, wreczyl meldunek dyzurnemu, z poleceniem, aby go oddal komendantowi Patcie albo porucznikowi Scarpie, zaleznie od tego, ktory zjawi sie pierwszy.
Dochodzila piata, kiedy wreszcie wslizgnal sie do lozka obok zony. Paola drgnela, obrocila sie do niego i zarzuciwszy mu reke na szyje, mruknela cos niezrozumialego. Zasypiajac, widzial w pamieci nie twarz umierajacej kobiety, lecz Chiare sciskajaca pluszowa zabawke, Szczekusia. Calkiem sympatyczne imie dla psa, pomyslal i po chwili zapadl w sen.
Rozdzial 28
Kiedy obudzil sie, Paoli juz nie bylo; zostawila jednak liscik, w ktorym napisala, ze Chiara zachowywala sie rano zupelnie normalnie i poszla do szkoly jak zwykle. Chociaz wiadomosc sprawila mu ulge, caly czas nekal go dojmujacy smutek – czternastoletnia dziewczynka nie powinna ogladac takich okropnosci jak te na kasecie. Wypil kawe i wzial dlugi prysznic, ale mimo to czul sie znuzony i nie potrafil otrzasnac sie z przygnebienia. Kiedys bez trudu odzyskiwal forme po nie przespanej nocy i nawet najgorsze zbrodnie nie mialy wplywu na jego rownowage psychiczna; wytrwale, bez spoczynku parl naprzod w poszukiwaniu prawdy, a przynajmniej sprawiedliwosci. To sie jednak skonczylo. Choc scigal przestepcow z jeszcze wieksza determinacja niz dawniej, mial swiadomosc, ze jego mozliwosci fizyczne wyraznie zmalaly.
Odsunal od siebie ponure mysli i wyszedl z mieszkania; rzeskie powietrze i obecnosc ludzi na ulicach poprawily mu nastroj. Przechodzac obok kiosku z gazetami, rzucil okiem na naglowki, mimo iz wiedzial, ze jeszcze za wczesnie, aby pojawila sie jakakolwiek wzmianka o zatrzymaniu Reginy Ceroni.
W komendzie zjawil sie przed jedenasta. Mundurowi funkcjonariusze salutowali na jego widok, inni podwladni i wspolpracownicy witali go skinieniami glowy. Troche sie zdziwil, ze nikt mu nie gratuluje znalezienia i aresztowania morderczyni Trevisana, Favera i Lotta, lecz nie dal tego po sobie poznac.
Na biurku znalazl dwie krotkie notatki informujace go o tym, zeby natychmiast zglosil sie do Patty. Zszedl na dol.
– Jest u siebie?
– Tak – potwierdzila bez usmiechu sekretarka. – W dodatku w zlym humorze.
Mial ochote spytac, czy kiedykolwiek widziala Patte w dobrym humorze, ale ugryzl sie w jezyk.
– O co mu chodzi?
– O przeniesienie.
– O co? – Powod zlosci Patty niespecjalnie go obchodzil, ale rozmowa z urocza sekretarka byla przyjemnym sposobem odwleczenia chocby o kilka minut spotkania z szefem.