– O przeniesienie – powtorzyla. – Przeniesienie tej kobiety, ktora pan zatrzymal.
Zadzwonil telefon.
–
– Co sie stalo? – zapytal. Serce walilo mu jak mlotem; byl pewien, ze sekretarka to slyszy.
– Rano zadzwoniono z Ministerstwa Sprawiedliwosci i powiedziano, ze ma zostac przewieziona do Padwy.
Brunetti pochylil sie i oparl obiema rekami o blat biurka.
– Kto odebral telefon? – spytal.
– Nie wiem. Ktorys z dyzurnych, przed moim przyjsciem. Potem, okolo osmej, pojawili sie ludzie z wydzialu specjalnego. Mieli nakaz.
– I zabrali ja?
– Tak. Do Padwy.
Pani Elettra patrzyla z przerazeniem, jak dlonie komisarza zaciskaja sie w piesci, pozostawiajac osiem dlugich rys na lsniacej powierzchni blatu.
– O co chodzi, panie komisarzu?
– A dowiezli na miejsce?
– Nie wiem. – Spojrzala na zegarek. – Wyjechali ponad trzy godziny temu. Powinni juz byli dotrzec.
– Prosze zadzwonic i sprawdzic – powiedzial chrapliwym glosem Brunetti.
Zamiast od razu wykonac polecenie, wbila w niego oczy, zdumiona zmiana, jaka w nim nastapila.
– Prosze zadzwonic do Padwy. Do della Cortego! – powtorzyl glosniej komisarz i zanim zdazyla zareagowac, sam chwycil telefon i wystukal numer.
Della Corte podniosl sluchawke po trzecim dzwonku.
– Tu Guido. Czy juz ja dowiezli? – spytal Brunetti, nie wdajac sie w wyjasnienia.
– Ciao, Guido. Czy kogo dowiezli? Nie wiem, o czym mowisz.
– Zatrzymalem wczoraj kobiete, ktora zabila tych trzech.
– Przyznala sie?
– Tak.
Della Corte zagwizdal z uznaniem.
– No, no. Nie wiedzialem. Ale o co chodzi? Gdzie ja aresztowales?
– Tu. W Wenecji. Ale dzis rano zjawili sie po nia ludzie z wydzialu specjalnego. Przyslal ich ktos z Ministerstwa Sprawiedliwosci. Powiedzieli, ze zgodnie z procedura musi byc przewieziona do Padwy.
– Bzdura! – oburzyl sie della Corte. – Przeciez dopoki zatrzymany nie zostanie oficjalnie oskarzony, powinien pozostawac w miejscu aresztowania. Kazdy duren to wie! – Zamilkl, a po chwili zapytal: – Chyba ze zdazyliscie ja oskarzyc?
– Nie. Nie bylo na to czasu.
– Postaram sie czegos dowiedziec i zaraz oddzwonie. Jak sie nazywa?
– Ceroni, Regina Ceroni.
Della Corte blyskawicznie sie rozlaczyl.
– Co sie stalo? – spytala zaniepokojona sekretarka.
– Nie mam pojecia – odparl Brunetti, po czym odwrocil sie i zastukal do drzwi Patty.
–
Komisarz wszedl do gabinetu szefa. Postanowil nic nie mowic, dopoki nie zorientuje sie ze slow Patty, w jakim ten jest nastroju.
– O co chodzi z tym przeniesieniem zatrzymanej do Padwy? – spytal
– Nie wiem. Przyprowadzilem ja okolo czwartej rano. Przyznala sie do zamordowania Trevisana, Favera i Lotta.
– Gdzie?
W pierwszej chwili Brunetti nie zrozumial pytania.
– W swoim samochodzie – odpowiedzial w koncu. – Przyznala sie w swoim samochodzie.
– W samochodzie?
– Tak. Najpierw sledzilem ja do Piazzale Roma. Potem dlugo rozmawialismy w jej aucie, wreszcie przyprowadzilem ja tutaj. Wszystko mi powiedziala; jak ich zabila i dlaczego.
Patty nie interesowaly jednak ani motywy, ani metody.
– Podpisala zeznania? – spytal. – Zostaly zaprotokolowane?
Brunetti potrzasnal glowa.
– Spytalem, czy chce zadzwonic do adwokata, ale odmowila. Spytalem, czy chce zlozyc zeznania, ale tez odmowila, wiec polecilem, zeby ja umieszczono w celi. Funkcjonariuszka Di Censo odprowadzila ja do kobiecego skrzydla.
– Bez zlozenia zeznan czy chocby oswiadczenia?
– Pomyslalem, ze zrobi to rano.
– Pomyslales, ze zrobi to rano – powtorzyl zgryzliwie
– Tak.
– Ale teraz juz ich nie zlozy, prawda? – Patta nawet nie probowal ukryc zlosci. – Zabrano ja do Padwy i…
– Dotarla na miejsce? – przerwal mu Brunetti.
Patta wywrocil oczy do nieba.
– Pozwol mi skonczyc!
Brunetti szybko skinal glowa.
– A wiec dzis rano zabrano ja do Padwy. Zabrano, zanim laskawie zdecydowales sie przyjsc do pracy i przesluchac ja do protokolu, co zgodnie z procedura powinienes byl zrobic w nocy, po przyprowadzeniu jej tutaj. A tak zabrano ja do Padwy. Wiesz, co to znaczy? – Patta umilkl i spojrzal wyczekujaco na podwladnego.
– Sadzi pan, ze jest w niebezpieczenstwie?!
– W niebezpieczenstwie? Nie wiem, skad przyszedl ci do glowy taki pomysl. Jedyne niebezpieczenstwo, jakie widze, to ze ta kobieta zabila trzech mezczyzn, w tym dwoch wybitnych mieszkancow naszego miasta, a cala zasluge za jej schwytanie przypisze sobie Padwa!
– Wiec jednak jest w Padwie? – spytal z nadzieja Brunetti.
– Nie mam pojecia, gdzie jest, i szczerze mowiac, w ogole mnie to nie obchodzi. W chwili gdy zabrano ja spod naszej jurysdykcji, jej dalsze losy przestaly mnie interesowac. Mozemy zamknac dochodzenie w sprawie morderstwa mecenasa i jego szwagra, ale to jedyna korzysc, jaka z tego mamy. Cala chwala splynie na Padwe! –
Brunetti wrocil do swojego gabinetu; nie mogac dluzej zniesc niepewnosci, ponownie wykrecil numer Della Cortego. Nikt nie odebral telefonu. Komisarz usiadl, wstal i podszedl do okna. Po chwili znow usiadl. Czas mijal. Wreszcie zadzwonil telefon.
– Guido, spodziewales sie czegos? – spytal ostroznie Della Corte.
Brunetti poczul, ze dlon, w ktorej trzyma sluchawke, jest sliska od potu. Przelozyl sluchawke do lewej reki, a prawa wytarl o nogawke spodni.
– Co sie stalo?
– Powiesila sie. Przywiezli ja przed godzina, zamkneli w sali przesluchan, a sami poszli po magnetofon, zeby nagrac jej zeznania. Kiedy wrocili, nie zyla. Zrobila sobie stryczek z rajstop i powiesila sie na kracie wentylacyjnej.
Brunetti milczal.
– Guido? Jestes tam?
– Tak, jestem – rzekl ponuro komisarz. – Gdzie sa ci z wydzialu specjalnego?
– Wypelniaja formularze. Powiedziala im w drodze, ze zabila Favera, Trevisana i Lotta.