– Oczywiscie. Mozesz nawet zalozyc okulary.
Znow wlaczyl magnetowid, czekajac, jak zareaguja. Na ekranie widac bylo kasy. W drzwiach od strony placu pojawila sie mloda dziewczyna. Obejrzala sie troche niepewnie i podeszla do polki z broszurami. Nie wiecej niz pietnascie sekund pozniej wszedl bandyta. Stanal jak wryty na widok klientki, ktora przybyla przed nim. Pospiesznie siegnal po formularz i zaczal go wypelniac. Wtedy drzwi otworzyly sie po raz trzeci i rozlegl sie okrzyk.
– Co, do licha! – wykrzyknal Skarre. – Przeciez to ty, Konrad!
Obrzucil szefa zdumionym spojrzeniem. Sejer postanowil sie nie przejmowac i zaczal sie smiac. Gurvin przypatrywal sie obu ze zdziwieniem.
– Masz racje, to ja. Szedlem ulica do pracy i nagle doznalem przeczucia, ze facet, ktorego minalem, jest bandyta i szykuje napad na bank. Odwrocilem sie, zeby sprawdzic, dokad idzie, zobaczylem, jak wchodzi do banku i postanowilem pojsc za nim.
– I co? Co sie stalo?
– Jak widzicie na nagraniu, zajrzalem do srodka, zauwazylem mloda dziewczyne, upewnilem sie, ze wszystko jest w najlepszym porzadku, i wyszedlem.
Spojrzal na policjantow i wymownie wzruszyl ramionami.
– Po prostu wyszedlem.
Skarre wybuchnal smiechem. Gurvinowi zrobilo sie zal, ze nie ma takich kolegow.
– Kiedy tylko wyszedlem, bandyta zaatakowal. Popatrzcie teraz.
Przestepca zrobil kilka krokow, a potem wzial zakladniczke. Chwile pozniej strzelil. Gurvin westchnal, mrugnal kilka razy i gapil sie z niedowierzaniem.
– Musimy znalezc te dziewczyne – kontynuowal Sejer. – Jezeli nie wydostaniemy jej z tego w jednym kawalku, ryzykujemy, ze branie zakladnikow wejdzie tu w mode. A nic gorszego nie moze nam sie przytrafic. Nagranie jest tak marnej jakosci, ze nie mozemy zidentyfikowac dziewczyny, nawet jezeli ktos dzisiaj zglosi zaginiecie. Mimo to… przewinal tasme i odtworzyl ponownie. – Cos tu nie gra.
– Co nie gra? – spytal Skarre.
– Chodzi o to, jak dziewczyna reaguje. A raczej, o jej zupelny brak reakcji. Nie krzyczy, nie wymachuje rekami. Zupelnie jakby byla w transie. Albo sie tego spodziewala. Chociaz moze to wszystko zmylka.
Skarre popatrzyl na niego z zaskoczeniem.
– Przypuscmy, ze dzialali razem, a wszystko bylo z gory ukartowane. I ze jest jego dziewczyna.
– Watpie, by byla jego dziewczyna – wtracil Gurvin z oczami wlepionymi w migoczacy ekran. – Ten zakladnik to mezczyzna. I nazywa sie Errki Johrma.
Nagle zrozumial, co sie stalo, i doznal poteznego wstrzasu. Jako zakladnika wzial sobie szalenca!
Jechal tak szybko, jak tylko mogl, nie zwracajac uwagi na to, ze wszyscy moga go zobaczyc. Nie spuszczal czujnego wzroku z lusterka wstecznego. Serce nadal bilo mu gwaltownie, miesnie mial napiete i za czesto bral oddech. Krecilo mu sie w glowie. Groznie spojrzal na siedzacego obok mezczyzne.
– Pytam cie raz jeszcze: co robiles w banku tak wczesnie rano?
Errki uslyszal werble. Werble, ktore zupelnie nie trzymaly rytmu. Nie odpowiedzial, tylko otwieral i zaciskal piesci, wpatrzony w podloge samochodu, jakby czegos szukal. Slowa utonely w loskocie werbli. Nie ruszaj sie, nie mow nic. Zamknal oczy i kolysal sie tam i z powrotem na siedzeniu.
– Pytalem, co ty, do cholery, robiles w banku tak wczesnie?!
Tym razem Errki uslyszal rozgniewany glos. Mezczyzna byl przestraszony. Zachowal te informacje w umysle i zaczal cicho formulowac odpowiedz. Nestor sluchal jego mysli, musial zaaprobowac slowa, zanim pozwoli je wypuscic. Dlatego tak dlugo to trwalo. Nestor byl drobiazgowy. Nestor byl…
– Czy ty jestes gluchy, czlowieku?
„Czy jestem gluchy?', pomyslal Errki. Padlo nowe pytanie, ktore wymagalo nowej odpowiedzi. Odsunal pierwsze i wzial sie do pracy nad drugim. Nestor nadal sluchal. Plaszcz milczal. „Nie – pomyslal. – Slysze doskonale. Slysze jego tetno, bo ma zbyt wysokie cisnienie krwi i zuzywa ogromna ilosc energii na cos tak prostego, jak proba nawiazania kontaktu. Ale czy naprawde chce odpowiedzi, ktora nie zostala wpierw wlasciwie przemyslana? Czy brak pospiechu z udzieleniem odpowiedzi nie jest objawem szacunku? Z drugiej strony – czy ktos taki jak on zasluguje na szacunek? Na jakikolwiek szacunek?'
Obrabowanie mlodej kasjerki nie bylo zadnym bohaterskim wyczynem, przynajmniej nie dla Errkiego. Mial przeciez bron. Ale facet byl wyraznie podniecony swoimi wyczynami. Swiadczyly o tym wydete policzki. Teraz musial jakos rozladowac napiecie.
– Odpowiesz mi wreszcie? – Jego glos, calkiem przyjemny tenor, zupelnie znieksztalcily werble, ktore mieszaly slowa i nadawaly im ostre brzmienie.
Szkoda, pomyslal Errki. Ludzie bardziej zwracaja uwage na inne rzeczy niz ich wlasny glos. Na miesnie. Na zarozumialosc. Na markowe dzinsy. Pozalowania godne drobiazgi. Errki odkryl, ze moze doprowadzic doroslego czlowieka do szalenstwa, nawet bez specjalnych staran, samym milczeniem. Pytajacemu trudno bylo pogodzic sie z tym, ze nie dostal odpowiedzi. Nie dowiedzial sie, kim jest Errki. Ani czym jest. Errki nadal nie odzywal sie ani slowem.
Bandyta oddychal ciezko. Ze spoconych wlosow kapaly krople potu. Spojrzal w lusterko wsteczne i zwolnil, a potem zjechal z drogi i zatrzymal sie, nie gaszac silnika. Rzucil szybkie spojrzenie na Errkiego i warknal przez zacisniete zeby:
– Musze zdjac te ciuchy. Tylko nie probuj uciekac!
Errki nie mial takiego zamiaru. Rewolwer nie dawal mu spokoju. Czul, ze przebija mu cialo na wylot jak promien swiatla. Teraz bandyta odlozyl bron na tablice rozdzielcza, nad kierownica. Z trudem sciagnal sweter, a potem sztruksy. Nadal byl w rekawiczkach. Nie szlo mu to latwo, bo w samochodzie bylo bardzo ciasno. Stekal, klal i szarpal za spodnie, ale w koncu mu sie udalo. Byl jeszcze bardziej spocony niz wczesniej. Teraz ma na sobie cos, co mozna uznac za jakas forme przebrania, pomyslal Errki. Nestor zachichotal cicho z piwnicy. Bandyta zostal w kolorowych bermudach we wzory przedstawiajace owoce i palmy, i w niebieskiej koszulce bez rekawow z Kaczorem Donaldem na srodku. Pochylil sie nad Errkim i otworzyl schowek pod tablica rozdzielcza. Wyjal i zalozyl okulary przeciwsloneczne. Jego stroj byl doskonaly. Errki wpatrywal sie w niego z zainteresowaniem. W kolorowych szortach umiesniony mezczyzna wygladal dziwnie. Z trudem panowal nad swoim glosem.
– Nic z tego nie rozumiesz, wiec trzymaj gebe na klodke! Wlasnie tak, na klodke, chyba ze ktos sie do ciebie odezwie!
Errki nie odpowiedzial ani slowem. Mimo skorzanej kurtki i czarnych spodni, nie pocil sie. Dalej byl skupiony na niewykonywaniu zadnych ruchow. Jezeli pozostanie bez ruchu, stanie sie prawie niewidzialny.
– Cholera, ale od ciebie capi! – Bandyta glosno pociagnal nosem, zeby okazac odraze i otworzyl szerzej okno.
Errki zastanawial sie, czy facet czeka na odpowiedz, czy tez po prostu gada glupstwa. Chcial byc bezpieczny, wiec sie nie odzywal. Poza tym Nestor cicho nucil piekna piesn i lepiej bylo wykorzystac jego dobry nastroj. Errki nie zastanawial sie specjalnie nad tym, dokad sie wybieraja ani co moze zdarzyc sie pozniej. Ze wszystkich sil staral sie zamknac i odciac od tego, co wokol niego. Od tego mezczyzny. Od tej chwili. Od tej broni. Ale nie mogl powstrzymac dloni. Nadal otwieraly sie i zamykaly, coraz szybciej i szybciej.
– Nie mozesz przestac wyprawiac tego ze swoimi rekami? – mowil bandyta, majac szeroko otwarte oczy. – Dostaje gesiej skorki. Zaraz zwariuje!
Errki zaczal sie kolysac. Nie mogl stac sie niewidzialny w samochodzie, gdy na fotelu obok szalala burza. Probowal odwrocic sie od bandyty. Wygladal przez okno. Od werbli bolaly go uszy. Zamachal dlonia, zeby je uciszyc.
– Pewnie nie interesujesz sie pieniedzmi – powiedzial bandyta, teraz troche spokojniejszy. – Moze nie wiesz, do czego sa potrzebne?
Errki sluchal. Mezczyzna znizyl glos. Nagle stal sie nadzwyczaj czujny: pytanie zostalo zadane z nieklamana ciekawoscia.
– Wygladasz, jakbys uciekl z jakiegos zakladu. To niebezpieczne. Wielu ludzi probuje uciekac, ale wracaja, z podkulonym ogonem, szurajac nogami. Ciekawe, jak jest z toba? Jestes jednym z nich?