kiedykolwiek widzial. Zamiast ust ziala czerwono-czarna dziura, nos byl zlamany i wgnieciony w policzek, oczu w ogole nie bylo widac w napuchnietej masie czerwonego miesa. Przesunal wzrok na reke. Palce zacisniete na zlocistym sandale. Mnostwo krwi. Czesciowo wsiakla w ubranie, czesciowo zas w sucha ziemie. Schylil sie i musnal palcami turkusowy jedwab. Bizuteria blyszczala w sloncu. Rozejrzal sie dookola; kilka metrow dalej w wydeptanej trawie widac bylo liczne slady krwi. Chlonal wrazenia wszystkimi zmyslami: zapachy, dzwieki, dotyk miekkiego gruntu pod stopami. Przez chwile spogladal w blekitne niebo, po czym znowu opuscil glowe.

Byla bardzo szczupla. Waska stopa. Zgrabna kostka. Bose stopy w sandalach. Wiek trudny do okreslenia. Miedzy dwudziestka a czterdziestka, pomyslal. Ubranie wlasciwie nienaruszone, zadnych obrazen na rekach.

– Snorasson?

– Jest w drodze – odparl Karlsen.

Sejer spojrzal na Skarrego. Stal dziwnie wyprostowany, tylko jego krecone wlosy poruszaly sie na wietrze.

– Co na razie mamy?

Karlsen wystapil krok naprzod. Jego zwykle elegancko podkrecone wasy byly w nieladzie, reke odruchowo uniosl do ust.

– Cialo znalazla kobieta. Zadzwonila do nas z tamtego domu. – Wskazal w kierunku sciany lasu. Miedzy drzewami Sejer dostrzegl niewielki budynek. Szyby w oknach lsnily miedzy liscmi. – Uderzenia zadano jakims ciezkim, przypuszczalnie tepym narzedziem. Nie znalezlismy go, za to slady krwi sa niemal wszedzie, od tamtego miejsca… – Wskazal skraj lasu po drugiej stronie laki. -… az do szosy. Zupelnie jakby wloczyl ja po calej lace. To samo po lewej stronie. Chyba tam wlasnie ja zaatakowal, ona wyrwala sie na moment, a zaraz potem dopadl ja znowu. Najprawdopodobniej umarla tu, gdzie teraz lezy. – Umilkl na chwile, po czym powtorzyl: – Snorasson jest w drodze.

– Kto mieszka w tamtym domu? – zapytal Sejer, ruchem glowy wskazujac budynek wsrod drzew.

– Ole Gunwald, sklepikarz z Elvestad. Ma sklep w samym srodku wsi. Dzisiaj nie otworzyl go z powodu migreny. Juz z nim rozmawialismy. Wieczor i cala noc spedzil w domu. Okolo dziewiatej wieczorem uslyszal cos jakby stlumione krzyki, a potem warkot silnika, ale zanim wstal i podszedl do okna, samochod odjechal. Jakis czas pozniej to samo: krzyki i trzasniecie drzwiami. Ujadal pies uwiazany na podworzu.

Sejer ponownie spojrzal na kobiete. Teraz, kiedy minal juz pierwszy szok, w zmiazdzonej masie skory, miesni i kosci dostrzegl cos na podobienstwo twarzy z ustami szeroko otwartymi do krzyku. Skora na prawie nietknietej szyi byla zlocistobrazowa. Gruby czarny warkocz rowniez byl nienaruszony, zwiniety w wezel zwiazany czerwona wstazka.

Przeniosl wzrok na Karlsena.

– A kobieta, ktora dzwonila?

– Czeka w radiowozie.

– W jakim jest stanie?

– Nie najgorszym.

Policjant znowu bezwiednie przesunal dlonia po twarzy, jeszcze bardziej mierzwiac wasy. Przez chwile stali w milczeniu.

– Trzeba natychmiast uruchomic specjalna linie telefoniczna – przemowil wreszcie Sejer stanowczym tonem. – I zaczac zbierac zeznania po domach. Przesluchajcie tez wszystkich gapiow, lacznie z dzieciakami. Skarre, zaloz jakies ochraniacze i przeszukaj cala lake. Zacznij przy drodze, zataczaj spiralne kregi. Siw i Philip niech ci pomoga. Beda szli za toba, powinni znalezc to, co ty ewentualnie przeoczysz. Bierzcie wszystko, nawet jesli bedzie wam sie wydawalo, ze nie warto. Tylko nie zapomnijcie o rekawiczkach. Pozniej oznaczcie wyraznie miejsca ze sladami krwi i zdeptana trawa. Przez najblizsze dwadziescia cztery godziny bedziemy potrzebowali dodatkowych dwoch ludzi. Potem zobaczymy, co dalej. Karlsen, zadzwon do komendy i kaz im przyslac jak najdokladniejsza mape okolicy. Sprobuj znalezc kogos tutejszego, kto zna wszystkie sciezki, ktorych moze nie byc na mapie. Soot, po drugiej stronie szosy wcina sie w las polna droga. Sprawdz, dokad prowadzi. Miejcie oczy szeroko otwarte!

Zaczekal, az tamci sie rozejda, po czym przykucnal przy zwlokach. Wstrzymujac oddech, przesunal wzrok ze zmasakrowanej twarzy na korpus. Kobieta miala na sobie jakis egzotyczny stroj z turkusowego materialu: jakby powiewna suknia z dlugimi rekawami zalozona na luzne spodnie. Suknia byla chyba z jedwabiu. Jednak jego uwage przykula sliczna filigranowa broszka, bez watpienia norweskiego pochodzenia. Dziwne. Doskonale znany przedmiot zupelnie niepasujacy do cudzoziemskiego stroju. Ciezko bylo ustalic, skad pochodzila kobieta; obrazenia twarzy byly zbyt powazne. Mogla od urodzenia mieszkac w Norwegii, mogla tez byc tu po raz pierwszy. Z jednej stopy zsunal sie zlocisty sandal. Ostroznie odwrocil go patykiem. Na zakrwawionej podeszwie widnialy litery NDI. Stroj kojarzyl mu sie z Indiami lub Pakistanem. Wyjal z kieszeni komorke i zadzwonil na komende. Nie naplynely zadne zgloszenia o zaginionych kobietach. Przynajmniej na razie. Kilka metrow od ciala lezala zolta torba w ksztalcie polksiezyca, zapinana na suwak i przeznaczona do noszenia na biodrach. O dziwo, byla zupelnie czysta. Przycisnal ja kijem do ziemi, chwycil suwak w dwa palce i otworzyl ja. Szminka. Lusterko. Chusteczki. Drobne. Nic wiecej. Ani portmonetki, ani dokumentow. Zadnych wskazowek, ktore pomoglyby ustalic tozsamosc kobiety. Paznokcie miala pomalowane krwistoczerwonym lakierem, na palcach dwa srebrne pierscionki, raczej niewielkiej wartosci. Jej stroj byl pozbawiony kieszeni, ale na ubraniu mogly byc metki. Sprawdza to pozniej. Na razie kobieta jest niezidentyfikowana ofiara. Do chwili, az ktos zadzwoni i zapyta o nia. Do tego czasu w radio, telewizji i w gazetach beda o niej mowic i pisac jako o „niezidentyfikowanej ofierze'. Idac z powrotem w kierunku szosy drozka wyznaczona zoltymi tasmami, obserwowal trzech funkcjonariuszy przeszukujacych lake. Wygladali jak bawiace sie dzieci. Za kazdym razem kiedy Skarre zatrzymywal sie lub pochylal, pozostali robili to samo. Policjant mial juz cos w foliowej torebce na dowody.

Kobieta, ktora znalazla cialo, czekala na niego w radiowozie. Wsiadl, przywital sie, po czym odjechal o jakies sto metrow. Opuscil szybe, zeby wpuscic swieze powietrze.

– Prosze mi opowiedziec, jak to bylo.

Jego spokojny ton wyraznie jej pomogl. Skinela glowa i nieswiadomie przyslonila usta. Widac bylo, ze boi sie tego, co za chwile bedzie musiala powiedziec.

– Od samego poczatku?

– Tak jest.

– No wiec wybralam sie na grzyby. W poblizu domu Gunwalda zawsze rosnie sporo kurek, a on nie ma nic przeciwko temu, zebym je zbierala. Jemu sie nie chce, bo czesto jest chory. Mialam ze soba koszyk. Przyszlam pare minut po dziewiatej wieczorem, stamtad. – Wskazala na szose. – Skrecilam z drogi i szlam skrajem lasu. Bylo bardzo cicho. Nagle zauwazylam cos ciemnego w trawie, blizej srodka laki. Zaniepokoilam sie, ale mimo to zaczelam zbierac grzyby. Pies Gunwalda ujadal, jak zawsze, kiedy kogos uslyszy. Caly czas myslalam o tym ciemnym przedmiocie, zastanawialam sie, co to moze byc. Czulam sie nieswojo, staralam sie nie patrzec w tamta strone. Zupelnie jakbym od razu domyslila sie, co to jest, jednak nie chcialam w to uwierzyc. Zebralam sporo grzybow… A wlasnie, gdzie moj koszyk? – Spojrzala pytajaco na Sejera, ale szybko sie zreflektowala. – Nie, zeby mi na nich zalezalo, ale koszyk…

– Znajdziemy go – obiecal.

– Trafilam tez na troche pieczarek i widzialam duzo jagod. Pomyslalam sobie, ze ktoregos dnia przyjde po nie. Pol godziny pozniej postanowilam wracac, lecz nie chcialam przechodzic w poblizu tej ciemnej rzeczy w trawie, wiec trzymalam sie skraju lasu, ale…

– Ale?

– Ale nie wytrzymalam i zerknelam w tamta strone. To cos przypominalo duzy worek ze smieciami. Zatrzymalam sie, sama nie wiem czemu. Worek, jednak rozpruty, i cos sie z niego wysypalo. Albo jakies duze martwe zwierze. Zaczelam sie cofac, ale nagle zobaczylam jej warkocz i wstazke do wlosow, i juz wiedzialam, co to jest.

Z niedowierzaniem potrzasnela glowa. Sejer nie ponaglal jej. Czekal, az sama dokonczy.

– Wstazke… Ucieklam stamtad, prosto do domu Gunwalda. Walilam w drzwi i wolalam, ze musimy wezwac policje, ze na lace leza zwloki. Gunwald bardzo sie wystraszyl. Nie jest juz najmlodszy. Czekalam u niego na wasz przyjazd. On wciaz tam jest, zupelnie sam. To sie wydarzylo tak blisko jego domu… Przeciez ona musiala wzywac pomocy!

– Slyszal tylko przytlumione krzyki.

– Widocznie nastawil glosno telewizor…

Вы читаете Utracona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату