– Ubranie, buty, ktore wtedy mial na sobie. Obrazenia, ktorych mogl doznac podczas szarpaniny, zdaza sie zagoic. Opowiedz mi o Einarze Sunde.
Skarre zastanowil sie.
– Zamkniety w sobie. Niechetnie wspolpracuje, nie chce zwracac na siebie uwagi.
– A moze sie boi?
– Moze. Jednak w czasie kiedy popelniono morderstwo, byl sam w swoim lokalu. Nie wyobrazam sobie, zeby zamknal kawiarnie, zabil Poone, a potem wrocil i jakby nigdy nic serwowal hamburgery.
Sejer wytarl usta serwetka.
– O tym, ze byl sam, wiemy wylacznie z jego zeznan. To jedna z tych spraw, w ktorych ludzie boja sie cokolwiek powiedziec, zeby pozniej nie zostalo to przeciwko nim wykorzystane. Myslalem tez o tej dziewczynie, Lindzie. Przejechala tuz obok i nie zapamietala wlasciwie niczego poza biala koszula.
– Zdarza sie.
– Musi byc jakis sposob, zeby przypomniala sobie cos wiecej!
– Trudno przypomniec sobie cos, czego sie nie widzialo – zwrocil mu uwage Skarre. – Bodzcow wizualnych moglo byc wiele, lecz jesli mozg ich nie zinterpretowal, to niczego sobie nie przypomni.
– Jakis ty madry!
– Och, to podstawy psychologii swiadka – odparl skromnie Skarre.
– Serio? Za moich czasow tego nie bylo.
– Nie miales zajec z psychologii?
– Mialem. Jeden dwugodzinny wyklad, i to wszystko.
– Przez cale szkolenie?
– Reszty musialem nauczyc sie sam.
Skarre spojrzal na przelozonego z niedowierzaniem.
– Przykro mi to powiedziec, ale nie wiem, na ile mozemy jej wierzyc. Za duzo w niej zapalu.
– Skoro psychologowie potrafia wydobyc z ludzi wspomnienia z ich poprzednich wcielen, do epoki kamienia wstecz, to chyba udaloby im sie pomoc naszej Lindzie, zeby przypomniala sobie to, co widziala cztery dni temu?
– Chyba nie mowi pan serio?
– Niestety, nie. – Sejer spowaznial. – Mam wolna godzine, wiec pojade do Hvitemoen. Zabiore Kollberga, przyda mu sie spacer.
Odniesli talerze, a potem Sejer poszedl na parking. Kiedy zblizal sie do samochodu, nadwozie zakolysalo sie wyraznie. Otworzyl drzwi, a z wnetrza pojazdu wyskoczyl potezny leonberger. Nie tak zwawo jak kiedys, ale Kollberg nie byl juz przeciez mlodym psem.
Sejer otrzepal ze spodni ruda siersc, zaczekal, az pies zalatwi na trawniku swoje potrzeby, po czym zapakowal go z powrotem do wozu i pojechal do Elvestad. W Hvitemoen zaparkowal w miejscu, w ktorym Linda widziala czerwony samochod. Bylo oznaczone dwoma pomaranczowymi pacholkami. Wypuscil psa, a nastepnie ruszyl pieszo w kierunku zakretu, zza ktorego wyjechala wtedy Linda. Co kilka krokow spogladal za siebie i patrzyl na swoj samochod. Sloneczne refleksy na karoserii sprawialy, ze z daleka wygladala na srebrna, choc w rzeczywistosci byla niebieska. Sejer szedl raznym krokiem. Pies dreptal u jego boku. Skupil uwage na lace, na ktorej znaleziono zwloki. Biorac pod uwage odleglosc od drogi i wysokosc trawy, stojacy na lace czlowiek byl widoczny od pasa w gore. Ponownie spojrzal na samochod; z tej odleglosci mogl o nim powiedziec tyle, ze jest duzy, szeroki i ma metaliczny lakier. Co do koloru, to rownie dobrze moglby byc srebrny, jak i szary. Pozornie czerwony samochod mogl w rzeczywistosci okazac sie brazowy albo pomaranczowy. Przygnebiony, zatrzymal sie i usiadl w trawie, upewniwszy sie najpierw, ze jest sucha. Pies usiadl przy nim i spogladal na niego wyczekujaco, az wreszcie zabral sie za obwachiwanie kieszeni. Sejer wyjal psiego biszkopta i kazal psu podac lape. Kollberg natychmiast spelnil polecenie, po czym w okamgnieniu pozarl przysmak.
– Nie badz lakomczuchem – upomnial go Sejer.
Kollberg zaszczekal.
– Nie mam wiecej. Zreszta nie wygladasz najlepiej – powiedzial ze smutkiem. Ujal psi leb w dlonie i spojrzal w czarne slepia. – Ja tez jestem w kiepskiej formie. Przez to, co tu sie stalo.
Ponownie rozejrzal sie po lace. Czarna sciana swierkow czesciowo zaslaniala dom Gunwalda. W oknie pojawil sie blysk swiatla. Ze tez odwazyl sie tutaj… Nagle splynelo na niego olsnienie: to nie bylo zaplanowane. Doszlo do przypadkowego spotkania. On jechal szosa, ona probowala zlapac okazje albo po prostu szla poboczem. Jej egzotyczny wyglad sprawil, ze cos w nim sie obudzilo. Przestal racjonalnie myslec, nie przejmowal sie, ze jest jasno i ze w kazdej chwili ktos sie tu moze zjawic, jak chocby Linda na rowerze. Czy mozna zapalac tak wielka nienawiscia do zupelnie nieznanej osoby? Choc tego, czy sie nie znali, akurat nie mogli byc calkiem pewni. Chyba ze potraktowal ja jako substytut innej kobiety… albo wszystkich kobiet. Rozwscieczony mezczyzna, ktory nie mogl postawic na swoim. Duze, odtracone dziecko. Bardzo silny albo dysponujacy wyjatkowo morderczym narzedziem. Co wozil w swoim czerwonym samochodzie? Sejer instynktownie czul, ze odpowiedz na to pytanie stanowi klucz do rozwiazania zagadki. Narzedzie zbrodni powie im wiele o sprawcy. Czy Linda na pewno ich widziala? To musieli byc oni, pora sie zgadzala. Samolot wyladowal o szostej po poludniu, Poona wsiadla do taksowki o osiemnastej czterdziesci. O dwudziestej dotarli do domu Jomanna, kwadrans pozniej byli przy kawiarni. Sunde powiedzial, ze wyszla z lokalu okolo wpol do dziewiatej. Sama, na szose. Kogos tam spotkala. Czy szla przed siebie z ciezka walizka? Anders Kolding zeznal, ze walizka byla duza i ze kobieta wlokla ja za soba po schodkach. Nadjechal czerwony samochod, kierowca dostrzegl ciemnoskora kobiete. Musiala wydawac sie calkowicie bezbronna i bezradna: delikatna kobieta w ladnym stroju. Dokad szla? Zapewne z powrotem do domu Jomanna. Czy zamierzala czekac przed drzwiami? Gdyby nie spotkanie na szosie, zapewne zastalaby Jomanna w domu, poniewaz wrocil okolo wpol do dziesiatej, ale ona tam nie dotarla. Po dlugiej podrozy z Indii umarla niecaly kilometr od swojego nowego domu. Probowal wyobrazic sobie tego mezczyzne, jak zatrzymuje samochod i mowi cos do niej. Byc moze wskazal na walizke i zapytal, dokad z nia idzie.
Moge pania podwiezc, akurat jade w te strone. Wlozyl walizke do bagaznika, otworzyl jej drzwi. Czula sie bezpiecznie; przeciez byla w rodzinnym kraju ukochanego, w spokojnej malej Norwegii. Ruszyli. Zapytal ja, po co jedzie do Gundera. Moze powiedziala, ze jest jego zona. Sejer sprobowal dokladniej wyobrazic sobie te scene, ale bez powodzenia; nie mial pojecia, co moglo wyzwolic w napastniku taka wscieklosc. Samochod odjechal, znikl za zakretem szosy. Pies tracil go nosem w noge.
– W takim miejscu… – Obrzucil wzrokiem las, lake i dom Gunwalda. – W takim miejscu ludzie beda sie wzajemnie chronic. Zawsze tak jest. Jesli zdarzy sie cos, czego nie rozumieja, nie odwaza sie o tym powiedziec. Sami siebie beda przekonywac, ze to niemozliwe. Na pewno sie pomylilem. Przeciez dorastalem z nim, razem pracowalismy. Jest moim kuzynem. Sasiadem. Bratem. Chodzilismy razem do szkoly. Nic nie powiem, cos mi sie pewnie przywidzialo. I to chyba w porzadku, prawda, Kollberg? – Spojrzal na psa. – To nie zlo, tylko dobro, ktore jest w ludziach, nie pozwala im mowic o tym, co wiedza.
Dlugo siedzial bez ruchu, patrzac na lake i wsluchujac sie w jej odglosy. Linda powiedziala, ze nic nie bylo slychac. Odezwal sie pager: na wyswietlaczu pojawil sie numer Snorassona. Sejer siegnal po komorke.
– Znalazlem cos – powiedzial Snorasson. – To moze byc wazne.
– Tak?
– Niewielka ilosc bialego proszku.
– Mow dalej.
– Na torebce i we wlosach. Naprawde niewiele, lecz wystarczylo, zeby poslac do laboratorium.
Sejer podziekowal mu. Kollberg podniosl sie z ziemi. Bialy proszek. Cos, co moze naprowadzic ich na trop. Narkotyki? Jeszcze raz spojrzal na sciane lasu. Czy kobieta biegla przez lake, bo zobaczyla dom Gunwalda i liczyla na to, ze znajdzie tam ocalenie? Tylko tam mogla uciekac. Dlaczego nie krzyczala? Gunwald slyszal cos, jakby slabe wolanie, ale moze sie przeslyszal. Dlaczego sprawca zostawil samochod w widocznym miejscu? Moze kobieta otworzyla drzwi podczas jazdy i probowala wyskoczyc? Wedlug zeznan Lindy drzwi po stronie pasazera byly otwarte. Czyzby zauwazyla polna droge po drugiej stronie szosy, prowadzaca do jeziora Norevann?
Wpuscil psa do samochodu, po czym usiadl za kierownica i zamknal oczy. Czesto to robil. Rzeczywistosc znikala, a zamiast niej pojawialy sie obrazy, jasne i wyrazne. Ze statystyk wynika, ze sprawca jest mezczyzna w wieku od dwudziestu do piecdziesieciu lat. Przypuszczalnie pracuje, ale nie ma wyksztalcenia. Ma klopoty z mowieniem o sobie i swoich uczuciach. Byc moze ma przyjaciol, lecz z nikim nie jest szczegolnie blisko. Ma problemy w relacjach z kobietami i czuje sie skrzywdzony.
