Przypomnial sobie twarz matki w oknie i milczacego ojca. I te jego oczy, pelne watpliwosci. Ojciec nigdy nie nalezal do rozmownych, matka za to plakala jak dziecko. Inspektor szedl przed nim. Milczal. Bardzo to wszystko dziwne, myslal Goran. Jak ze snu. Policjanci byli jednak uprzejmi i nikt nie zamierzal go bic. Za jego plecami tloczyli sie dziennikarze. Nie kryl sie przed nimi, szedl spokojnie, pewnym krokiem. Powiedziano mu, ze jego adwokat jest juz w drodze. Bedzie go bronil. Powinien mu zaufac.

Dlaczego mu to mowili? Usilowal odgadnac, jakie postepowanie jest najrozsadniejsze w tej nieprawdopodobnej sytuacji. Dlaczego w ogole go tu sprowadzili? Czego sie dowiedzieli? Szli krok w krok z nim powazni i skupieni. Od czasu do czasu przystawali, kiedy z ktoregos pokoju wychodzila jakas osoba z kolejnym stosem papierow. On rowniez zatrzymywal sie wtedy i czekal, ruszal, kiedy oni ruszali. Mial sucho w ustach. Dokad szli? Do pustego pokoju ze swiecaca w oczy lampa? Bedzie tam sam z przesluchujacym czy znajda sie tam rowniez swiadkowie? Ogladal przeciez tyle filmow. Przed oczami przemykaly mu strzepy wspomnien: ludzie krzyczacy i walacy piesciami w stol, wyczerpanie, brak snu, brak posilkow, powtarzane w kolko te same pytania. Jeszcze raz. Zaczynamy od poczatku. Co sie wydarzylo, Goran?

Nogi sie pod nim ugiely. Zerknal do tylu: kolejni policjanci. Zaloze sie, ze sa zajeci, pomyslal. Dzwonily telefony. Wkrotce caly kraj dowie sie o tym, co sie tutaj stalo. Sprawa bedzie omawiana w radio i telewizji. Nie wiedzial, ze wlasnie w tej chwili trzej funkcjonariusze przeszukuja jego pokoj i garderobe. Wszystkie jego rzeczy, wszystkie ubrania i buty zostaly zapakowane w plastikowe torby. Cale jego zycie wyniesiono z domu. Matka stala na podworzu za domem, przy debie. Wygladala, jakby sie modlila. Ojciec, bez slowa, piorunujacym wzrokiem obserwowal kursujacych w te i z powrotem funkcjonariuszy. Przetrzasneli kosz z brudami w piwnicy, przejrzeli poczte w kuchni, choc nikt nigdy nie pisal do niego listow. Jedyna przesylka, jaka otrzymywal, byl comiesieczny czek z wyplata.

Rozgladal sie w poszukiwaniu swojego adwokata, ale nie wiedzial, jak on wyglada. Kiedy wreszcie sie pojawil, Goran stracil wszelka nadzieje: szczuply, nieduzy mezczyzna ze sterczacymi kosmykami siwych wlosow, w staromodnych okularach i szarawym garniturze, z pekata teczka pod pacha. Wygladal na przepracowanego, a takze na kogos, kto czesto nie dojada i nie dosypia. Z pewnoscia brakowalo mu czasu na jakiekolwiek cwiczenia, bo kiedy zdjal marynarke, ukazaly sie bicepsy jeszcze mizerniejsze niz miesnie Ulli. Zostawiono ich samych w pokoju. Goran usilowal sie odprezyc.

– Dobrze sie pan czuje, oczywiscie, zwazywszy na okolicznosci? – zapytal prawnik.

– Tak.

– Potrzebuje pan czegos? Jedzenia? Picia?

– Napilbym sie coli.

Adwokat wystawil glowe na korytarz i poprosil o cole.

– Tylko zimna – dodal Goran.

– Nazywam sie Robert Friis – przedstawil sie prawnik. – Mow mi Robert.

Uscisk dloni mial silny i rzeczowy.

– Zanim zaczniemy: rozumiem, ze nie przyznales sie do udzialu w zabojstwie Poony Bai?

– Kto to taki?

– Kobieta, ktora znaleziono zamordowana w Hvitemoen. Byla Hinduska i nazywala sie Poona Bai.

– Jestem niewinny – powiedzial Goran szybko.

– W takim razie czy wiesz cokolwiek o tym zabojstwie? Na przyklad kto go dokonal?

– Nie.

– Czy byles kiedykolwiek na miejscu przestepstwa i pozostawiles tam jakies przedmioty osobistego uzytku lub cokolwiek, co stanowilo twoja wlasnosc?

Goran przesunal dlonia po czole.

– Nie.

Friis patrzyl mu prosto w oczy.

– Moje zadanie polega na tym, zeby nie dopuscic do skazania ciebie. Dlatego jest bardzo wazne, zebys powiedzial mi wszystko i zebys nie ukrywal przede mna niczego, czym pozniej moglby mnie zaskoczyc oskarzyciel.

– Nie mam niczego do ukrycia.

– To dobrze. Moze sie jednak zdarzyc, ze przypomnisz sobie o czyms, czego w tej chwili nie pamietasz. Prosze od razu o wszystkim mi mowic. Oczywiscie, pracuje rownoczesnie nad kilkoma sprawami, ale zrobie dla ciebie wszystko, co bedzie mozliwe.

– Juz im wszystko powiedzialem.

– Doskonale.

Przyniesiono mu cole. Byla zimna i szczypala w jezyk.

– Musze wobec tego zapytac, czy zdajesz sobie sprawe z powagi sytuacji. Jestes oskarzony o popelnienie morderstwa ze szczegolnym okrucienstwem.

Goran zawahal sie nieco. Cos takiego przydarzylo mu sie pierwszy raz w zyciu, wiec wkraczal na nieznany teren.

– Tak – powiedzial wreszcie.

– Za szczegolne okrucienstwo grozi ci wyrok wyzszy nawet o dwa lata. Policjanci bardzo nie lubia takich sprawcow. Zglosza teraz wniosek o przedluzenie tymczasowego aresztowania, zeby zebrac jak najwiecej dowodow przeciwko tobie. Bedziesz mial mocno ograniczona mozliwosc kontaktow ze swiatem zewnetrznym.

– M… musze tu zostac? – wyjakal Goran.

Wyobrazal sobie, ze przesluchanie bedzie trwalo nawet kilka godzin, ale pozniej wypuszcza go do domu. U Einara bedzie mnostwo ludzi. Chcialby z nimi byc, wysluchac, co maja do powiedzenia. Nagle ogarnela go panika. Pospiesznie dopil cole.

– Pamietaj, ze beda probowali cie zmeczyc. Zawsze licz do trzech, zanim odpowiesz na jakiekolwiek pytanie.

Goran patrzyl na niego nieobecnym wzrokiem.

– Zalezy im na tym, zebys stracil panowanie nad soba. Nie dopusc do tego, nawet jesli bedziesz zmeczony, znuzony albo wyczerpany. Latwo tracisz panowanie nad soba?

– Potrafie duzo wytrzymac – odparl Goran, opierajac lokcie na stole i prezentujac swoje potezne bicepsy.

– Nie mam na mysli sily fizycznej, tylko raczej to, co dzieje sie tutaj – odparl adwokat, wskazujac na glowe. – Funkcjonariusz, ktory bedzie cie przesluchiwal, ma zakaz uzywania przemocy i na pewno jej nie uzyje. Znam go. Jednak bedzie robil wszystko, zeby wydobyc z ciebie przyznanie sie do winy. To jego jedyny cel: zebys sie przyznal. Niewazne, czy jestes winny, czy nie.

Goran wpatrywal sie w niego w przerazeniu.

– Nie mam sie czego obawiac – powiedzial, ale glos mu sie lamal. Chlopak sciskal szklanke tak mocno, ze az zbielaly mu palce. – Mam przeciez alibi. Jej na pewno uwierza. Chyba ze sie wycofa… Wlasnie dlatego nie rozumiem, dlaczego tu w ogole jestem!

– Masz na mysli Lillian Sunde?

– Tak – odparl Goran, zdziwiony, jak oni wszyscy dowiedzieli sie tylu rzeczy w tak krotkim czasie.

– Twierdzi, ze nie bylo cie wtedy u niej.

Goran zbladl i wytrzeszczyl oczy. Gwaltownie poderwal sie z krzesla i rabnal piescia w stol.

– Do kurwy nedzy, co za dziwka! – wrzasnal. – Przyprowadzcie ja tu, a ja wam wtedy powiem, o co tu naprawde chodzi! Znam ja od ponad roku, a ona…

Friis wstal i pchnal go z powrotem na krzeslo. W pokoju na chwile zapadla cisza.

– Zapomniales policzyc do trzech – powiedzial spokojnie adwokat. – Jeden taki wybuch przed sadem i wszyscy uznaja cie za zabojce. Rozumiesz, jakie to wazne?

Goran oddychal ciezko. Obie dlonie zacisnal na krawedzi stolu.

– Bylem wtedy z Lillian! – wyszeptal. – Jesli ona twierdzi inaczej, to klamie! Gdybyscie wiedzieli o niej to co ja… Co lubi, a czego nie. Jak to robi, jak wyglada. Ja to wiem!

– Ma wiele do stracenia – zauwazyl Friis. – Na przyklad reputacje.

– Tej akurat nigdy nie miala!

Po policzku Gorana splynela zdradziecka Iza.

– Ludzie moga miec problem ze zrozumieniem, dlaczego przez caly rok widywales sie z Ulla Mork, odwiedzajac rownoczesnie Lillian w jej domu.

Вы читаете Utracona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату