– Nie – przyznal Sejer z usmiechem. – Ale wolno mi sprobowac.
Goran takze sie usmiechnal, po czym pozwolil hantlom spasc na podloge. Uderzyly rownoczesnie, a loskot, jaki temu towarzyszyl, dobitnie swiadczyl o ich ciezarze. Nastepnie otworzyl drzwi do garderoby i zaczal w niej grzebac bez wiekszego przekonania.
– Nigdzie ich nie widze – stwierdzil z rozdraznieniem. – Pewnie sa w praniu.
– Moze pojdziemy i poszukamy w brudach? – zaproponowal Sejer.
– To nic nie da. Mam kilka par czarnych dzinsow i bialych koszulek.
– Ile dokladnie?
Goran jeknal.
– Chodzi o to, ze nie jestem w stanie powiedziec, ktora koszulke i ktore spodnie mialem wtedy na sobie!
– Niech wiec pan znajdzie wszystkie.
– Po co wlasciwie to zamieszanie z moim ubraniem? – zapytal Goran, czerwieniac sie na twarzy. – Na co wam ono?
Zaczal wyciagac ubrania z garderoby, rzucajac je na podloge. Stos rosl szybko, zaslaniajac ciezarki. Spodenki, skarpetki, podkoszulki, dwie pary granatowych dzinsow, sweter, przezroczyste plastikowe pudeleczko z przerazliwie kolorowa muszka.
– Tutaj ich nie ma – oswiadczyl, stojac tylem do inspektora.
– Co to moze oznaczac? – zapytal spokojnie Sejer.
– Nie mam pojecia – burknal Goran.
– Ze musimy sprawdzic w koszu na brudy. I w pralce. I na sznurze do suszenia.
– Czy to jakis zart? – zapytal coraz bardziej podenerwowany chlopak.
Ojciec przysluchiwal sie w napieciu.
– To nie jest w zgodzie z prawem! – dodal Goran.
– Masz racje, ale przeciez poprosilem o drobiazg. Wyjasnienie tej sprawy powinno lezec w naszym wspolnym interesie.
– A jezeli odmowie?
– To nic na to nie poradze, choc oczywiscie bede sie zastanawial, dlaczego zamiast wspolpracowac z policja, utrudniasz jej prace.
Ojciec Gorana byl o krok od wybuchu wscieklosci. Sejer pochylil sie i wydobyl jeden ciezarek spod sterty ubran. Goran nieufnie przygladal sie inspektorowi.
– Czego pan wlasciwie chce?
– Wyeliminowac cie z kregu podejrzanych. Tobie chyba tez na tym zalezy, prawda?
Goran zamrugal raptownie.
– Oczywiscie!
– W takim razie znajdz tamto ubranie. To chyba nic trudnego?
– Musze zapytac matke, ona zajmuje sie praniem.
– Myslisz, ze ona je znajdzie?
– Nie mam pojecia.
– Obawiasz sie wiec, ze jej sie nie uda?
Goran ponownie stanal przy oknie i patrzyl na ogrod.
– Gdzie byles wieczorem dwudziestego sierpnia?
Chlopak odwrocil sie gwaltownie.
– Nawet jesli was oklamalem, to jeszcze nie znaczy, ze jestem morderca!
W oczach ojca pojawil sie strach.
– Wiem, bo ludzie czesto mnie oklamuja, ale bedzie lepiej, jezeli teraz powiesz prawde. Nawet jesli to dla ciebie bardzo trudne.
– To nie wasz interes! – wybuchnal. – Do jasnej cholery, dlaczego musialo mnie to spotkac?
Ojciec wstal z lozka.
– O czym mowisz, Goran?
– Lepiej idz sobie.
Ojciec obrzucil syna pytajacym spojrzeniem i z ociaganiem wyszedl z pokoju, nie zamykajac za soba drzwi. Goran domknal je kopnieciem, po czym ciezko opadl na lozko.
– Bylem z kobieta.
– To sie zdarza.
Sejer nie spuszczal chlopaka z oka. W glebi duszy nawet mu Wspolczul. Zawsze tak bylo, kiedy widzial kogos w takim polozeniu, rozpaczliwie szukajacego drogi wyjscia. Jednak ten pokoj, ten dom nie budzily w nim cieplych uczuc. Byly ponure, pozbawione ciepla.
– Jak sie nazywa?
– Jesli panu powiem, wpakuje sie w wieksze klopoty.
– Jezeli nie powiesz, twoje klopoty moga sie okazac jeszcze wieksze.
Goran bezradnie rozlozyl ramiona.
– Nie zasluzylem na to wszystko, na litosc boska!
– Nie zawsze dostajemy to, na co zaslugujemy – odparl Sejer. – Spotkanie z kobieta to nie przestepstwo. Takie rzeczy zdarzaja sie codziennie. Czy jest mezatka?
– Tak.
– Boisz sie jej meza?
– Jego? Jasne, ze nie. Poza tym i tak sie rozwodza.
Sejer przygladal mu sie uwaznie. Po twarzy chlopaka widac bylo, jak ze soba walczy.
– W takim razie na czym polega problem?
– Jest ode mnie troche starsza.
– To tez sie zdarza. I to pewnie czesciej, niz ci sie wydaje.
– Na litosc boska, nie mowie, ze to cos niezwyklego! Ale tak czy inaczej, zrobie z siebie posmiewisko. Z niej zreszta tez.
– Dasz sobie rade. Jestescie dorosli. Zreszta to drobiazg w porownaniu z tym, co oprocz tego dzieje sie w waszej wsi.
Goran wbil wzrok w podloge.
– Ona ma czterdziesci piec lat.
– Od jak dawna sie spotykacie?
– Prawie od roku.
– Czy Ulla wie o tym?
– Oczywiscie ze nie.
– A wiec byles z Ulla i rownoczesnie utrzymywales kontakty z inna, zamezna kobieta?
– Tak.
– Gdzie sie spotykaliscie?
– W jej domu. Czesto bywa sama.
– Musze znac jej nazwisko.
W pokoju zapadla cisza. Wreszcie chlopak przesunal dlonmi po wlosach i jeknal.
– Ona dostanie szalu!
– To powazna sprawa. Na pewno zrozumie.
– Wie pan… Z Ulla nie jest latwo – powiedzial Goran z gorycza. – Nie jest za bardzo chetna, wiec te inne sprawy… Wie pan, co mam na mysli… Musze zalatwiac gdzie indziej.
– Jakie inne sprawy?
– Niech pan nie udaje, ze pan nie rozumie!
– Chce tylko miec pewnosc, ze zrozumialem cie wlasciwie. Masz do tego prawo. A wiec w waszym zwiazku chodzi wylacznie o seks, o nic wiecej?
Goran byl czerwony jak burak. Na jego twarzy pokazaly sie delikatne slady zadrapan.
– Wlasnie. Ma na imie Lillian. Mieszka w ogromnej willi, z ktorej wszyscy robia sobie zarty. Jest zona Einara Sunde, wlasciciela kawiarni.
Otarl pot z czola.