– Dla twojej wiadomosci, jest dobry. Jestes mlody, pelen energii, dostales wiec najlepszego. I nic cie to nie bedzie kosztowac. Inni zaplaca za ciebie.
– Ma pan na mysli podatnikow? – zapytal z przekasem Goran, zapominajac o oddychaniu.
– Wlasnie. Na tym polega demokracja.
– Jesli to rzeczywiscie demokracja, powinienem jeszcze dzis byc wolny. Nawet jesli ukrywalem cos przed wami, to jeszcze nie znaczy, ze zabilem te kobiete.
– Moglbys mowic troche jasniej?
Goran pomyslal o Lillian.
– Bylem glupi, starajac sie chronic zamezna kobiete – powiedzial z gorycza. – Powinienem byl od razu przyznac sie, ze bylem wtedy z Lillian.
– Ona mowi co innego – zwrocil mu uwage Sejer.
– Glupia cipa! – Poderwal sie z krzesla, ale zaraz z powrotem usiadl. – Nie rozumiem, dlaczego kobiety nie chca sie po prostu przyznac do tego, co robia w lozku. Lubia to, jednak wstydza sie tego.
– Kobietom jest trudniej – odparl Sejer. – Z wielu powodow. Czasem wykorzystuje sie to przeciwko nim. Lecz ty jestes mezczyzna, wiec nie masz takich problemow. – Napelnil dwie szklanki i podsunal mu jedna. – Porozmawiajmy o czyms innym. Mamy duzo czasu. Masz ladny dom. Mieszkasz w nim od urodzenia?
– Tak.
– Jak to bylo dorastac w Ehlestad?
– No coz, nie jest to calkiem Las Vegas – powiedzial chlopak, usmiechajac sie mimo woli. Friis kazal mu tylko odpowiadac na pytania, ale taka pogawedka byla znacznie latwiejsza.
– Marzyles, zeby znalezc sie gdzies indziej?
– Czasami. Na przyklad o mieszkaniu w Oslo, tyle ze cala pensje musialbym wydac na czynsz.
– Przeciez umiesz wynajdywac sobie zajecia, prawda? Masz prace, intensywnie cwiczysz, czesto spotykasz sie z przyjaciolmi. Zawsze tak dobrze sobie radziles?
Goranowi rzadko zdarzalo sie slyszec takie pochwaly pod swoim adresem, lecz teraz, kiedy sie zastanowil, doszedl do wniosku, ze sa calkowicie uzasadnione.
– Zaczalem cwiczyc, kiedy mialem pietnascie lat.
– Ja troche biegam, wiec mam niezla kondycje, choc z sila jest juz tak sobie…
– To ciekawe – powiedzial Goran. – Wiekszosc ludzi w ogole nie zdaje sobie sprawy ze swojej sily, poniewaz wcale z niej nie korzysta. Gdybym pana zapytal, jaki ciezar moze pan podniesc, na pewno by pan nie wiedzial.
– Masz racje – odparl Sejer z zawstydzonym usmiechem. – Nie mam pojecia. A powinienem wiedziec?
– No pewnie! Kazdy powinien wiedziec, do czego jest zdolny.
– Czyli kazdy powinien znac samego siebie?
– Tak mi sie wydaje. Ja wiem, ile moge. Wyciskanie na laweczce sto piecdziesiat razy – oznajmil z nieskrywana duma.
– Przykro mi, ale niewiele mi to mowi. Gdybys powiedzial sto albo dwiescie, nie zrobiloby to wielkiej roznicy.
– I wlasnie to jest dla mnie dziwne.
Sejer zapisal cos w notesie.
– Co pan pisze?
– Notuje, o czym rozmawiamy. Masz ladnego psa. Czy duzo dla ciebie znaczy?
– Przywiazalem sie do niego. Mam go juz cztery lata.
– A wiec bedziesz go mial jeszcze dlugo. Ja mam leonbergera. Wlasnie mial operowane guzy na grzbiecie. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek bedzie chodzil. Biedak wyglada jak slon na lodowisku.
– Ile ma lat? – zainteresowal sie Goran.
– Dziesiec. Wabi sie Kollberg.
– A coz to za imie?
– Och, dziekuje – rozesmial sie Sejer. – Wszyscy tak reaguja. A twoj jak sie wabi?
– Kair. Wie pan, goracy i czarny.
– Dobre imie. Niestety, nie mam takiej wyobrazni jak ty.
Byl to juz drugi komplement, jaki chlopak uslyszal w ciagu kilku minut, czyli wiecej niz zwykle otrzymywal w ciagu roku.
– Opowiedz mi o swoich dziewczynach – poprosil Sejer z szerokim, najbardziej przyjaznym usmiechem, na jaki bylo go stac.
Goran poruszyl sie niespokojnie.
– Nie mam „dziewczyn'. Albo jestem z jakas kobieta, albo nie.
– Rozumiem. Bywasz z kobietami, lecz nie przepadasz za nimi.
– No, niektore nie sa takie zle… – powiedzial z ociaganiem.
– Ulla byla jedna z nich?
Cisza. Goran pociagnal lyk coli i spojrzal na zegar. Minelo piec minut.
– O ilu dziewczynach rozmawiamy?
Sejer uwaznie przygladal sie chlopakowi. Mial blada gladka skore, szeroki umiesniony kark i silne rece o krotkich palcach. Goran przez chwile liczyl w pamieci.
– Powiedzmy, od dwunastu do pietnastu.
– Jak czesto to dziewczyna konczyla wasz zwiazek?
– Nigdy! To ja zawsze zrywalem z nimi. Szybko sie nudze – wyjasnil. – Dziewczyny maja pretensje, nie wiadomo o co. Strasznie duzo z nimi zamieszania.
– Calkowicie sie z toba zgadzam. Na pewno sa inne od nas, ale gdyby nie byly, nie warto by sie za nimi uganiac, prawda?
Goran rozesmial sie.
– Ma pan racje.
– A Ulla?
Chlopak podrapal sie po glowie.
– Jest atrakcyjna. Wysportowana. Tylko z glowa ma chyba nie wszystko w porzadku.
– Chyba nie bylo ci przyjemnie, kiedy cie rzucila? Tym bardziej ze wczesniej to zawsze ty odchodziles od dziewczyn?
– Problem polega na tym, ze ona zmienia zdanie jak dziecko. Ciagle ze mna zrywa, a potem wraca.
– Sadzisz wiec, ze i tym razem wroci?
– Tak mysle. – Przez chwile patrzyl Sejerowi prosto w oczy. – Ta kretynka, ktora niby rozpoznala moj samochod, nie odroznilaby autobusu od ciezarowki. Ma nie po kolei w glowie. Dziwie sie, ze bierzecie serio takie bzdury.
– Spokojnie, nie musimy sie spieszyc.
Goran przygryzl warge.
– Powinien pan teraz szukac tego, kto naprawde to zrobil. Traci pan tu ze mna czas. Mam nadzieje, ze inni go szukaja, bo jesli nie, to zupelnie bez sensu tracicie pieniadze podatnikow.
Sejer odchylil sie do tylu na krzesle.
– Lubiles szkole? Chodziles do szkoly w Elvestad, prawda?
– Tak. Lubilem.
– Nauczycieli tez?
– Niektorych. Najbardziej tych, ktorzy uczyli stolarstwa. I wychowania fizycznego.
– Pracujesz u stolarza. Co konkretnie robisz?
– Jestem czeladnikiem. Robie wszystko, od polek po skrzynki na kwiaty. Na zamowienie.
– Lubisz to?
– Szef jest w porzadku. Tak, lubie.
– W warsztacie pewnie ladnie pachnie?
Chlopak skinal glowa.
– Drewnem. Nie kazde drewno pachnie tak samo. Po jakims czasie mozna sie tego nauczyc.
Czas mijal na rozmowie. Goran coraz bardziej sie odprezal, coraz czesciej sie usmiechal. Chetnie siegal po