– Nie uzywam narkotykow.

– Nie?

– Kiedys wszystkiego probowalem, ale to akurat mi nie pasuje.

– A co ci pasuje?

Wzruszenie ramionami.

– Cwiczenie na silowni, zgadza sie? Miesnie jak ze stali, pot kapiacy z czola, bol w konczynach pozbawionych doplywu tlenu, stekniecie przy kazdym ruchu, poczucie mocy, wrazenie, ze nie ma przeszkod nie do pokonania, rozgrzana sztanga w dloniach… Czy to przyjemne?

– Lubie cwiczyc – odparl Goran beznamietnym tonem.

– Co jakis czas sztanga robi sie sliska od potu, wiec nacierasz dlonie magnezja. To drobny bialy proszek, tak drobny, ze unosi sie w powietrzu, przywiera do skory, wnika w ubranie. Wziales prysznic, ale i tak jego odrobina zostala na torebce Poony. Byc moze dlatego, ze wykonano ja ze sztucznego materialu, do ktorego wszystko przywiera.

Goran patrzyl na niego z nieruchoma twarza. Mysli klebily mu sie w glowie, nie byl w stanie ich uporzadkowac. Nie pamietal, co wczesniej powiedzial, nie rozumial, co do niego mowi policjant.

– Bardzo zle spalem… – wyszeptal.

– Wiem, jednak mamy duzo czasu – odparl Sejer. – To wazne, zebysmy wszystko ustalili. Twierdzisz, ze byles wtedy z Lillian, ale ona zaprzecza. Moze byles w Hvitemoen, ale myslales o tym, zeby byc z Lillian?

– Bylem z Lillian. Pamietam. Musielismy sie spieszyc.

– Przypuszczam, ze zawsze musieliscie sie spieszyc. Ktos mogl przeciez przyjsc.

– Nie rozumiem, dlaczego klamie.

– Zadzwoniles do niej i spytales, czy mozesz przyjechac. Moze ci odmowila? Moze zostales odrzucony drugi raz tego samego wieczoru?

– Nie!

Sejer zrobil kilka krokow. Gorana ogarnal niepokoj, czul nieodparta chec, zeby cos zrobic. Spojrzal na zegar: minelo jedenascie minut.

– Na pewno reagujesz jakos na opisy tej zbrodni w gazetach – podjal Sejer. – Myslisz o czyms, wyobrazasz cos sobie. Opowiesz mi o tym?

– O czym?

– O obrazach, ktore pojawiaja sie w twojej glowie. Kazdy stara sie jakos wyobrazic sobie to, co mu sie opowiada albo opisuje. Chcialbym wiedziec, jakie obrazy pojawiaja sie w twojej glowie, kiedy czytasz o zabojstwie Poony.

– Nie widze zadnych obrazow.

– W takim razie pomoge ci ich poszukac.

– Po co to panu? – zapytal podejrzliwie Goran. – Przeciez to tylko moje wymysly.

– Chcialbym sprawdzic, czy przypominaja to, co znalezlismy na miejscu.

– To niemozliwe! Przeciez ja tego nie zrobilem!

– Jesli je znajdziemy, na pewno bedziesz spal lepiej tej nocy. Moze sie ich boisz?

Goran ukryl twarz w dloniach. Przez jakis czas siedzieli w milczeniu.

– Czy byles kiedys w domu Lindy Carling? – zapytal inspektor.

– Slucham? Nie, nigdy. Niby po co?

– Zdaje sie, ze mocno sie zdenerwowales, kiedy zidentyfikowala twoj samochod.

– Zdenerwowalem? Wscieklem sie jak cholera!

– I dlatego pojechales ja nastraszyc?

Chlopak spojrzal na niego ze zdumieniem.

– Nawet nie wiem, gdzie mieszka!

Obaj drgneli, kiedy drzwi otworzyly sie i wszedl Skarre.

– Telefon – powiedzial.

– Mam nadzieje, ze to cos waznego – mruknal Sejer, popatrzyl na Gorana i wyszedl. – Czy to Sara? Kollberg juz chodzi?

– Ole Gunwald. Chce rozmawiac tylko z toba.

Sejer wszedl do gabinetu i nie siadajac, podniosl sluchawke do ucha.

– Mowi Gunwald z Elvestad. Mieszkam przy lace w Hvitemoen.

– Pamietam pana.

– Moze troche za dlugo z tym czekalem, ale mam cos w sprawie tego morderstwa.

– Tak?

Skarre wstrzymal oddech.

– Aresztowaliscie Gorana Setera – ciagnal Gunwald wyraznie speszony. – Chyba wiem cos, co ma z tym zwiazek. To nie on to zrobil.

– Dlaczego pan tak sadzi?

– To ja zawiadomilem was o walizce, lecz nie powiedzialem wtedy wszystkiego. To nie on wrzucil ja do jeziora.

Sejer uniosl brwi.

– Widzial pan, kto to zrobil?

– Chyba powinniscie tu przyjechac.

– Wezmiemy twojego golfa – rzucil Sejer do Skarrego.

Jacob skrzywil sie.

– To niemozliwe. W nocy ktos poprzecinal mi opony.

– A ja myslalem, ze mieszkasz w spokojnej okolicy.

– Ja tez. To pewnie jakies szczeniaki.

– Co o tym myslisz? – zapytal Sejer po drodze.

Nie lubil prowadzic radiowozu, wiec za kierownica usiadl Skarre.

– Ze Goran jest niewinny.

– Musimy zaczekac z ostatecznymi wnioskami.

– Ale przeciez wiekowy wlasciciel sklepu nie zmyslalby czegos takiego!

– Wszyscy popelniamy bledy.

– Lacznie z toba. Pamietasz o tym?

– Nieustannie.

Milczeli przez chwile.

– Masz jakies zastrzezenia do ludzi uprawiajacych kulturystyke? – zapytal Skarre.

– Nie, choc to mi sie nie podoba.

– Nie podoba ci sie? Czyli jednak masz zastrzezenia?

Sejer spojrzal na mlodszego kolege.

– To jest jak bezustanne ladowanie akumulatora. Lata uporczywego treningu coraz wiekszymi ciezarami. Predzej czy pozniej pojawia sie potrzeba wyladowania nagromadzonej energii, lecz nie ma ku temu okazji. Sa tylko coraz wieksze ciezary. Oszalalbym.

Skarre usmiechnal sie.

– Wlasnie: szaleniec, do tego bardzo silny.

Dziewietnascie minut pozniej zajechali przed sklep Gunwalda. Wlasciciel wlasnie rozpakowywal pudla z platkami kukurydzianymi. Kiedy zobaczyl ich przez okno, nogi ugiely sie pod nim. W wygladzie tych dwoch bylo cos zlowieszczego. Natychmiast przypomniala o sobie migrena.

– Ja… To znaczy bardzo mi przykro – wyjakal. – Powinienem byl powiedziec o tym wczesniej, ale tyle sie dzialo… Oczywiscie Einar tego nie zrobil, ani Goran, i dlatego tak dlugo sie wahalem…

– Einar Sunde?

– Tak. – Przygryzl warge. – Rozpoznalem go i jego samochod tez. Zielony ford sierra.

– Ale bylo juz pozno, prawie calkiem ciemno…

– Widzialem wyraznie. Jestem pewien. Niestety.

– Ma pan dobry wzrok? – zapytal Sejer, z powatpiewaniem spogladajac na grube szkla jego okularow.

Вы читаете Utracona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату