Mork przyznala, ze wielokrotnie zrywala z Goranem. Co prawda, zawsze do niego wracala, przysiegala jednak, ze tym razem to juz rzeczywiscie koniec. Owszem, czasem wozil w samochodzie hantle albo jakies inne rzeczy z silowni. Jesli na silowni byl tlok, to nie chcial tracic czasu w kolejce do przyrzadow. Lillian Sunde nadal zaprzeczala, jakoby cos ja laczylo z zatrzymanym. Owszem, docieraly do niej plotki, ale w Ehlestad zawsze roilo sie od plotek. Zapewne ktos widzial ich tanczacych w tej dyskotece w Oslo. Linda Carling niemal slowo w slowo powtorzyla swoje wczesniejsze zeznania. Jasnowlosy mezczyzna w bialej koszuli gonil kobiete w ciemnym stroju, na poboczu stal czerwony samochod, byc moze golf. Karen Krantz, jej przyjaciolka, byla przekonana, ze moga wierzyc slowom Lindy. Ole Gunwald byl pewien, ze dwa razy slyszal odglos uruchamianego silnika, w odstepie mniej wiecej kwadransa. Dlaczego dwa razy? – zastanawial sie Sejer.

Przesluchania Gorana odbywaly sie codziennie. Chlopak znal juz na pamiec kazda ryse na blacie, kazda plamke na suficie, kazde zadrapanie na scianie. Co jakis czas ogarnialo go wyczerpanie i paralizujace zniechecenie. Nauczyl sie wyczuwac nadchodzace ataki, pochylal sie wtedy nad stolem i kladl na nim glowe. Sejer pozwalal mu na to. Czasem opowiadal mu rozne historie, a Goran sluchal. Nie istnialy juz przeszlosc ani przyszlosc, tylko ten jeden jedyny dzien: dwudziesty sierpnia. I laka w Hvitemoen. Nowe pomysly, nowe mysli, nowe niespodziewane skojarzenia. Bylem wtedy z Lillian. Powtarzal to tyle razy, lecz teraz sam przestawal w to wierzyc. Lillian zaprzecza. Dlaczego? Dwudziesty sierpnia. Jedzie samochodem. Nagle w glowie pojawily sie przerazajace obrazy. Prawdziwe czy zmyslone? Jego wlasne czy wepchniete tam sila przez tego upartego siwowlosego czlowieka? Jeknal glosno. Bolala go glowa.

– Pomoge ci odkryc prawde, lecz musisz sam tego chciec – powiedzial Sejer.

– Zostawcie mnie w spokoju!

Slowa cisnely mu sie do ust, ale zdawal sobie sprawe, ze zawiedzie sam siebie, jesli pozwoli im wymknac sie na zewnatrz.

– Moj pies znowu chodzi – poinformowal go inspektor. – Zaczal nawet troche jesc. Co za ulga. Od razu nabralem energii.

Goran jeknal ponownie.

– Chce cwiczyc! Wariuje, jesli nie cwicze!

– Pozniej, pozniej. Na pewno niczego ci wtedy nie odmowimy. Silownia, spacery, odwiedziny, gazety i telewizja. Moze nawet komputer. Ale najpierw mamy cos do zrobienia.

– Nic nie pamietam! – zalkal.

– Wystarczy chciec. Musisz przekroczyc granice. Niczego sobie nie przypomnisz, siedzac i modlac sie, zeby to byl tylko zly sen.

Goran ukryl twarz w dloniach.

– A jesli nie ja to zrobilem?

– Bedziemy o tym wiedzieli. Dzieki temu, co nam powiesz i co sami ustalimy.

– Wszystko mi sie placze…

– Byles z kims w samochodzie?

– Nie.

– Poprosiles Einara, zeby pomogl ci pozbyc sie walizki?

– Ona nie miala walizki!

Slowa zawisly w powietrzu. Sam nie wiedzial, jak to sie stalo, ze wyszly z jego ust. Sejerowi przebiegl po grzbiecie lodowaty dreszcz. Byl teraz w glowie Gorana, niemal widzial wylaniajace sie z mgly wspomnienia. Zobaczyl ja idaca poboczem.

Nie miala walizki.

– Ale miala torebke – powiedzial spokojnie. – Pamietasz torebke.

– Byla zolta! – jeknal Goran. – Podobna do pieprzonego banana!

– Rzeczywiscie… – wyszeptal Sejer. – A wiec idzie szosa ze swoja zolta torebka. Czy probowala zlapac okazje?

– Nie. Po prostu szla poboczem. Zatrzymala sie, kiedy uslyszala samochod. Zdziwilo mnie to, wiec odruchowo zahamowalem. Myslalem, ze zapyta o droge, ale ona zapytala o Jomanna, czy go znam. Powiedzialem, ze nie, ale ze wiem, kto to jest. I ze moge ja podwiezc. Wsiadla na miejsce pasazera.

– Nie ma go w domu.

– Mozemy poszukac – odparlem i zapytalem, co tutaj robi.

Goran mowil z opuszczona glowa. Sejer sluchal pilnie, starajac sie nie oddychac.

– To moj maz – powiedziala z usmiechem, mietoszac te idiotyczna torebke.

– Niech mnie licho! – rozesmialem sie. – A to stary swintuch!

Obrazila sie.

– Brzydko tak mowic. Ty nieuprzejmy czlowiek.

– Zgadza sie. Cholernie ze mnie nieuprzejmy czlowiek, szczegolnie dzisiaj. Kobiety tez sa nieuprzejme.

Umilkl. Sejer zadrzal. Czul sie nieswojo, bo wiedzial, ze slyszy relacje z autentycznych wydarzen. Poczul ulge i rownoczesnie smutek. Nie chcial miec nic wspolnego z tym okrutnym zdarzeniem, ale stal sie jego czescia. Byc moze na zawsze.

– Pamietam jej warkocz – odezwal sie Goran. – Mialem ochote go urwac.

– Dlaczego?

– Bo byl taki gruby, dlugi i kuszacy.

– Ty zly? – zapytala ostroznie.

– Tak, bardzo zly – warknalem. – Wy, kobiety, jestescie okropne!

Zrobila dziwna mine i zamknela sie.

– Chyba ze ty jestes inna? Skoro zdecydowalas sie na starego Gundera, to moze i na mnie spojrzysz laskawym okiem?

Zaczela majstrowac przy drzwiach. Krzyknalem na nia, zeby je zostawila, ale ona wpadla wtedy w panike i zaczela je szarpac z calej sily. Pomyslalem, ze to jedna z tych rozhisteryzowanych kobiet, ktore nie wiedza, czego chca. Najpierw wsiada, zaraz potem chce wysiasc. Wiec jechalem dalej. Kiedy mijalismy dom Gundera, zaczela krzyczec. Przycisnalem hamulec. Nie zapiela pasa, walnela wiec glowa w przednia szybe. Wcale nie mocno, lecz wystarczylo, zeby sie rozbeczala.

Wciagnal gleboko powietrze. Oddychal coraz szybciej. Sejer wyobrazil sobie samochod stojacy ukosem na szosie, a w srodku szczupla kobiete o poszarzalej ze strachu twarzy, trzymajaca sie za czolo.

Glos Gorana ulegl zmianie, stal sie obojetny. Chlopak wyprostowal sie i spojrzal na inspektora.

– Zapytalem ja, czy Hinduski maja tam tyle samo miejsca co Norwezki, i wsadzilem jej reke miedzy uda. Wtedy zupelnie oszalala, otworzyla drzwi i wybiegla na lake.

W tym czasie Linda zblizala sie na rowerze, moze byla tuz za zakretem, pomyslal Sejer. Za kilka sekund zobaczy samochod.

– Zlapalem ciezarek z tylnego siedzenia i pobieglem za nia. Jestem w dobrej formie, bieg mnie podniecil, jednak ona tez byla szybka, gonila jak jakis pieprzony krolik. Dopadlem ja przy samym lesie. Zobaczylem swiatlo w oknie domu Gunwalda, ale wcale sie tym nie przejalem.

– Krzyczala?

– Nie. Byla zajeta ucieczka. Slyszalem tylko szelest jej krokow i wlasny oddech.

– Co zrobiles, kiedy ja dogoniles?

– Nie pamietam.

– Oczywiscie ze pamietasz. Co czules?

– Niesamowita sile. Moje cialo plonelo. Poza tym ona byla zalosna.

– W jakim sensie?

– Wszystko w niej bylo zalosne. To poszukiwanie Jomanna, jej wyglad, ubranie i bizuteria. Tanie swiecidelka. I nie byla mloda.

– Miala trzydziesci osiem lat.

– Wiem. Przeczytalem w gazecie.

– Dlaczego ja uderzyles?

– Dlaczego? Mialem w rece ciezarek, a ona skulila sie i zaslonila rekami glowe.

– Nie mogles odwrocic sie i odejsc?

– Nie.

Вы читаете Utracona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату