nowojorskie firmy reklamowe przenosily sie do odmiennych stylowo dzielnic miasta, na przyklad TriBeCa lub Chelsea. Agencja wrocila na stare smieci, na Medison Avenue i wynajela kilka pieter skromnego budynku.
Teresa znalazla Colleen przy desce kreslarskiej.
– Dlaczego jestes taka blada? Co sie stalo? Mow! – Colleen przywitala przyjaciolke pytaniami.
– Klopoty – odpowiedziala krotko Teresa.
Colleen byla pierwsza pracownica w zespole Teresy. Byla najsolidniejszym kierownikiem dzialu projektow. Znakomicie sie rozumialy tak w sprawach zawodowych, jak i prywatnych. Colleen byla kobieta o mlecznobialej karnacji i jasnorudych wlosach. Na zadartym nosie rozsiane miala drobne, blade piegi. Oczy w kolorze zimnego blekitu byly bardziej wyraziste niz u Teresy. Lubila obszerne bluzy, ktore jakos dziwnie zamiast skrywac, raczej podkreslaly jej godna pozazdroszczenia figure.
– Niech zgadne – powiedziala Colleen. – National Health wyznaczyl nieprzekraczalny termin na sprawozdanie?
– Skad wiesz?
– Intuicja. Kiedy powiedzialas 'klopoty', to byla najgorsza rzecz, ktora przyszla mi do glowy.
– Robert i Helen zrobili przedstawienie. Poinformowali, ze National Health stracil kontrole nad wieksza czescia rynku na rzecz AmeriCare pomimo naszej kampanii.
– Cholera! To dobrze opracowana kampania ze znakomitym szescdziesieciosekundowym spotem.
– Ty to wiesz i ja to wiem – powiedziala Teresa. – Rzecz w tym, ze nie jest to dostatecznie widoczne na zewnatrz. Mam takie nieprzyjemne podejrzenie, ze Helen kopie pod nami i namowila ich, zeby wbrew swoim pierwotnym planom nie kupowali dwustu, moze nawet trzystu jednostek reklamowych w TV. To daloby odpowiednie nasycenie. Wiem, ze zadzialaloby.
– Pamietam, jak mowilas, ze dasz z siebie wszystko, aby zagwarantowac National Health wzrost wplywow na rynku.
– I dalam – odpowiedziala Teresa. – Zrobilam wszystko, o czym mozna bylo pomyslec, i jeszcze wiecej. To jest moja najlepsza reklamowka. Sama tak mowilas.
Teresa potarla czolo. Zaczynala czuc przejmujaca migrene. Krew pulsowala w skroniach, tak jakby chciala rozsadzic glowe.
– Mozesz mi powiedziec wszystkie zle wiesci – zapewnila Colleen. Odlozyla olowek i stanela twarza w twarz z Teresa. – Jaki termin wyznaczyli?
– National Health pragnie, abysmy zaczeli nowa kampanie w przyszlym tygodniu.
– Dobry Boze! – z niedowierzaniem zawolala Colleen.
– Czym w tej chwili dysponujemy?
– Prawie niczym.
– Musisz miec jakies pomysly, wstepne projekty. Doskonale wiem, ze nie dawalam ci zadnych polecen, skoro mielismy na glowie trzy inne terminowe zamowienia. Ale twoj zespol pracuje nad tym od ponad miesiaca.
– Mielismy dwa spotkania poswiecone strategii. Burze mozgow raz i drugi, ale ani jednego godnego uwagi pomyslu. Zadnego blysku ani olsnienia. Mowie o czyms, czego, jak sadze, szukasz.
– Niewazne, chce zobaczyc wszystko, co masz – zakonczyla sprawe Teresa. – Niewazne, jak szkicowe czy wstepne. Chce zobaczyc, co robiliscie przez miesiac. Dzisiaj.
– Jasne – odparla bez entuzjazmu Colleen. – Zwolam spotkanie zespolu.
Rozdzial 3
Sroda, godzina 11.15, 20 marca 1996 roku
Susanne Hard nigdy nie lubila szpitali.
Skrzywienie kregoslupa, na ktore cierpiala, zmuszalo ja do ciaglego leczenia szpitalnego juz od dziecka. Bala sie szpitali. Nie znosila tego braku kontroli nad samym soba i poczucia otoczenia przez chorych i umierajacych.
Swiecie wierzyla w powiedzenie, ze jezeli cos ma pojsc zle, to pojdzie. Szczegolnie dotyczylo to szpitali. I rzeczywiscie, przy ostatnim przyjeciu zostala skierowana na urologie, gdzie musiala przejsc jakas przerazajaca procedure, zanim oporny lekarz uznal jej protesty, sprawdzil nazwisko wypisane na przyczepionej do jej nadgarstka wizytowce i przyznal, ze zaszla pomylka.
Tym razem nie byla chora. Zeszlej nocy zaczal sie jej drugi w zyciu porod. Jakby nie dosc problemow miala z kregoslupem, to jeszcze jej miednica byla skrzywiona i uniemozliwiala porod drogami natury. Tak jak przy pierwszym dziecku czekalo ja wiec cesarskie ciecie.
Lekarz nalegal, aby po operacji pozostala kilka dni w szpitalu. Gdyby to od niej zalezalo, nalegania lekarza nie odnioslyby skutku.
Probowala sie zrelaksowac, zgadujac, jakie dziecko przyszlo wlasnie na swiat. Czy bedzie jak jego brat, Allen, rownie cudownym dzieckiem? Allen przesypial wszystkie noce niemal od pierwszego dnia. Byl prawdziwa radoscia, a teraz, gdy mial juz trzy latka i niemal osiagnal samodzielnosc, Susanne postanowila miec kolejne dziecko. Myslala o sobie jako o urodzonej matce.
Ocknela sie wystraszona. Zdziwila sie, ze w ogole zasnela. Obudzila ja bialo ubrana postac stojaca u wezglowia przy wieszaku na kroplowke.
– Co pani robi? – zapytala Susanne. Czula wrecz paranoiczny strach, kiedy ktos robil cos, o czym nie wiedziala.
– Przepraszam, ze pania obudzilam, pani Hard – odezwala sie pielegniarka. – Wieszam jedynie nowa butelke z kroplowka. Poprzednia sie skonczyla.
Susanne zerknela na wbita w grzbiet dloni igle. Jako doswiadczona pacjentka zasugerowala, iz chyba nadszedl czas na zrezygnowanie z kroplowki.
– Moze powinnam to sprawdzic – odpowiedziala siostra i kolyszacym sie krokiem wyszla z pokoju.
Wykrecajac glowe do tylu, Susanne spojrzala na swiezo zawieszona butelke. Chciala sie zorientowac, co jej podaja, lecz butelka zawieszona byla do gory nogami i nie zdolala przeczytac napisu na etykiecie.
Miala zamiar przewrocic sie na bok, ale natychmiast dal znac o sobie gwaltowny bol, przypominajac o minionym zabiegu. Zdecydowala sie pozostac na plecach.
Ostroznie wziela gleboki wdech. Niczego niepokojacego nie poczula.
Zamykajac oczy, sprobowala sie uspokoic. Zdawala sobie sprawe, ze ciagle jest pod wplywem silnej dawki srodkow przeciwbolowych i usypiajacych podanych przed zabiegiem, nie powinna wiec miec klopotow z zasnieciem. Nie byla jednak pewna, czy zyczy sobie zasnac w pokoju, do ktorego ciagle ktos wchodzi i wychodzi.
Bardzo delikatny odglos plastyku uderzajacego o plastyk wyodrebnil sie ze szpitalnego szumu i wzbudzil uwage Susanne. Natychmiast otworzyla oczy. Tuz obok biurka zobaczyla sanitariusza.
– Przepraszam! – zawolala.
Sanitariusz obrocil sie. Byl przystojnym mezczyzna w bialym kitlu. Stal za daleko, aby Susanne zdolala dostrzec nazwisko na przypietej do kieszeni wizytowce. Robil wrazenie zaskoczonego wolaniem Susanne.
– Mam nadzieje, ze nie przeszkodzilem pani – powiedzial mlody mezczyzna.
– Wszyscy mi przeszkadzaja – odparla kasliwie. – Czuje sie tutaj jak na dworcu glownym.
– Niezwykle mi przykro – odpowiedzial mezczyzna. – Wroce pozniej, jesli pani sobie zyczy.
– Co pan robi? – zapytala.
– Tylko napelniam nawilzacz – wyjasnil.
– A po coz mi nawilzacz? – znowu zapytala Susanne. – Po pierwszej cesarce nie potrzebowalam go, to dlaczego teraz mam go potrzebowac?
– Anestezjolodzy czesto kaza je wlaczac o tej porze roku -odpowiedzial sanitariusz. – Zaraz po operacji pacjenci czesto cierpia z powodu suchosci w gardle. Uzycie nawilzacza zazwyczaj pomaga w pierwszym dniu, czasami wystarcza tylko kilka godzin. W ktorym miesiacu rodzila pani poprzednie dziecko?
– W maju.
– I to pewnie jest powod, dla ktorego wtedy nie dostala pani nawilzacza. Czy zyczy sobie pani, abym wrocil