– W grudniu odwiedzila nas ciotka Donalda.
– Skad przyjechala?
– Z Queens.
– Queens – powtorzyl Jack. – Nie to mialem na mysli. A czy moze mial maz jakies kontakty z dzikimi zwierzetami? Krolikami dajmy na to?
– Nie, Donald nie znosil krolikow.
– Czy macie panstwo jakies zwierzatka domowe?
– Mamy kota.
– Czy kot jest chory? Albo moze przyniosl do domu jakiegos zagryzionego gryzonia?
– Kotka ma sie dobrze – oznajmila pani Nodelman. – To domowa kotka i nigdy nie wychodzi na dwor.
– A co ze szczurami? – drazyl dalej Jack. – Czy widuje pani sporo szczurow w poblizu domu? Czy spostrzegla pani ostatnio jakiegos martwego?
– W ogole nie mamy tu szczurow – odparla z oburzeniem pani Nodelman. – Zajmujemy ladne, czyste mieszkanie.
Jack chcial jeszcze zadac jakies pytania, ale nie bardzo wiedzial w tej chwili, o co pytac.
– Pani Nodelman, byla pani niezwykle uprzejma, odpowiadajac na wszystkie pytania. Powodem, dla ktorego je zadalem, jest nasze podejrzenie, ze maz pani zmarl na bardzo powazna chorobe zakazna. Byc moze na dzume.
Po drugiej strome sluchawki zapanowala calkowita cisza.
– Ma pan na mysli chorobe morowa, jaka zdarzala sie w Europie wieki temu? – zapytala pani Nodelman.
– Ktoras z jej odmian – wyjasnil Jack. – Dzuma przybiera dwie postacie kliniczne: dymienicza i plucna. Pani maz prawdopodobnie mial dzume plucna, ktora zdaje sie bardziej zarazliwa. Radzilbym pani pojsc do lekarza i poinformowac go o mozliwym zarazeniu. Z pewnoscia zaaplikuje pani leki zapobiegajace chorobie. Radzilbym takze pani zabrac kotke do weterynarza i powiedziec mu to samo.
– Czy mowi pan powaznie? – zapytala pani Nodelman.
– Bardzo powaznie – odpowiedzial Jack. Podal jej swoj numer telefonu, na wypadek gdyby nasunely jej sie jakies pytania. Poprosil takze, by dala mu znac, jesli weterynarz odkryje cos podejrzanego u kota. Odlozyl sluchawke i odwrocil sie w strone Cheta: – Tajemnica poglebia sie. – I dodal zadowolony: – Wszystko wskazuje na to, ze AmeriCare dostanie naprawde ostrej niestrawnosci.
– To jest wlasnie ten wyraz twarzy, ktory mnie tak niepokoi – odezwal sie Chet.
Jack zasmial sie, wstal i wyszedl z pokoju.
– A teraz dokad?! – zawolal za nim Chet.
– Powiedziec Laurie Montgomery, co sie dzieje. Chyba dzis jest nasza przelozona. Musi zostac powiadomiona.
Kilka minut pozniej Jack wrocil.
– Co powiedziala?
– Jest rownie oszolomiona jak my. – Zanim usiadl, chwycil ksiazke telefoniczna. Otworzyl na stronach, gdzie widnial spis urzedow miejskich.
– Kazala ci zrobic cos szczegolnego? – zapytal Chet.
– Nie – odparl Jack. – Kazala postepowac ostroznie, zanim Bingham dowie sie o wszystkim. Prawde powiedziawszy, probowala dodzwonic sie do naszego przeswietnego szefa, lecz on ciagle jest nieosiagalny. Konferuje z burmistrzem.
Jack znowu chwycil za sluchawke i wybral numer.
– Do kogo znowu dzwonisz? – zapytal Chet.
– Do Patricii Markham, pelnomocnika rzadu do spraw zdrowia – odpowiedzial. – Nie zamierzam czekac.
– Wielki Boze! – zawolal Chet, wznoszac do gory spojrzenie. – Czy nie powinienes zostawic tego Binghamowi? Chcesz sie kontaktowac z gora poza plecami szefa?
Jack nie raczyl odpowiedziec. Zajety byl podawaniem swych danych sekretarce pani pelnomocnik. Kiedy kazala mu poczekac, przykryl sluchawke reka i szepnal do Cheta:
– Niespodzianka, niespodzianka, zastalem ja.
– Na sto procent, ze Binghamowi nie spodoba sie to, co robisz – skwitowal radosc kolegi Chet.
Jack odsunal reke ze sluchawki i uciszyl w ten sposob Cheta.
– Halo, pani pelnomocnik – odezwal sie do telefonu Jack. – Klaniam sie. Mowi Jack Stapleton z zakladu medycyny sadowej.
Chet z niedowierzaniem sluchal poufalego tonu Jacka.
– Przykro mi, ze zawracam pani glowe – kontynuowal Jack – ale czuje, ze musimy porozmawiac. Doktor Bingham i doktor Washington sa chwilowo nieosiagalni, a sytuacja rozwija sie, i sadze, iz powinna pani o niej wiedziec. Wlasnie zdiagnozowalismy przypadek prawdopodobnej dzumy u pacjenta z Manhattan General Hospital.
– Moj Boze! – Doktor Markham krzyknela do sluchawki tak glosno, ze uslyszal ja nawet Chet. – To przerazajace. Mam nadzieje, ze tylko jeden.
– Jak na razie – odparl Jack.
– Dobrze, zawiadomie Miejska Rade Zdrowia. Przejma sprawe w swoje rece i skontaktuja sie z Centrum Kontroli Chorob. Dziekuje za ostrzezenie. Jak pan sie nazywa?
– Stapleton. Jack Stapleton.
Jack odlozyl sluchawke z pelnym satysfakcji usmiechem na ustach.
– Moze powinienes szybko sprzedac swoje akcje AmeriCare – poradzil Chetowi. – Pani pelnomocnik wydawala sie zaniepokojona.
– Moze lepiej, zebys ty sie rozgladnal za nowa robota -odpowiedzial Chet. – Bingham wscieknie sie, kiedy sie dowie, co zrobiles.
Jack gwizdal pod nosem, przegladajac jeszcze raz teczke z dokumentacja Nodelmana. W wywiadzie lekarskim znalazl nazwisko doktora Carla Wainwrighta, ktore spisal sobie na kartce. Wstal i wlozyl swoja skorzana kurtke.
– Oho – zareagowal natychmiast Chet. – A teraz co?
– Wychodze do Manhattan General. Zrobie badania na miejscu. To zbyt powazny przypadek, zeby zostawic go lekarzom ogolnym.
Chet obrocil sie na krzesle, gdy Jack wychodzil z pokoju.
– Wiesz, oczywiscie, ze Bingham niechetnie widzi nas, lekarzy sadowych, pracujacych na miejscu zdarzenia. Narazasz sie na niebezpieczenstwo. Mozesz sie zarazic.
– Zaryzykuje. W czasie specjalizacji bylo to obowiazkowe.
– Bingham uwaza, ze to robota asystentow lekarzy. Ciagle nam to powtarza.
– To zbyt interesujacy dla mnie przypadek, abym mial przejsc obok obojetnie – odpowiedzial juz z glebi korytarza. – Bron twierdzy. Nie zabawie dlugo.
Rozdzial 5
Sroda, godzina 14.50, 20 marca 1996 roku
Niebo zasnute gestymi chmurami grozilo deszczem, lecz Jack nie przejmowal sie tym. Bez wzgledu na pogode szalona przejazdzka rowerowa do Manhattan General byla prawdziwa przyjemnoscia po calym dniu spedzonym w kosmicznym skafandrze w sali autopsyjnej.
Niedaleko frontowego wejscia do szpitala zauwazyl solidny znak drogowy, do ktorego postanowil przymocowac rower. Przyczepil nawet kask i kurtke, przypinajac je osobnym lancuchem, tak ze chronily siodelko.
Stojac w cieniu szpitala, Jack spogladal na jego strzelista fasade. W swym poprzednim zyciu byl starym, szacownym, uniwersyteckim szpitalem. AmeriCare pozarla go w czasach trudnosci finansowych, jakie rzad nieswiadomie zafundowal sluzbie zdrowia na poczatku lat dziewiecdziesiatych. Chociaz Jack wiedzial, ze zemsta