Agnes Finn. Wszystkie probki, takze te pobrane od Joy Hester i Donalda Lagenthorpe'a, chcial jak najszybciej wyslac do laboratorium miejskiego w celu przebadania na obecnosc zarazkow tularemii.

Kiedy zabrali sie do szycia zwlok, dobiegly ich odglosy z umywalni i spoza sali.

– Zjawili sie normalni, cywilizowani ludzie – zauwazyl Vinnie.

Jack nie odpowiedzial.

Otworzyly sie drzwi do umywalni. Do sali weszly dwie osoby ubrane w kombinezony i wolnym krokiem ruszyly w strone stolu Jacka. Okazalo sie, ze to Laurie i Chet.

– Chlopcy, juz skonczyliscie? – zapytal Chet.

– Mnie w to nie mieszajcie – odparl Vinnie. – To szalony rowerzysta, musi zaczynac, zanim wzejdzie slonce.

– I co to jest twoim zdaniem? Dzuma czy tularemia? -zapytala Laurie.

– Moim zdaniem tularemia – odparl Jack.

– No wiec jezeli w pozostalych dwoch przypadkach rowniez stwierdzimy tularemie, bedziemy mieli szesc zachorowan.

– Wiem. Fatalna sprawa. Choroba przekazywana przez ludzi to niezwykle rzadko spotykana droga zakazenia. Nie ma to sensu, ale z biegu zdarzen wynika, ze wlasnie tak sie rozprzestrzenia.

– A jak sie rozprzestrzenia tularemia? – zapytal Chet. – Nigdy nie mialem z nia do czynienia.

– Roznosza ja kleszcze. Ewentualnie mozna sie zarazic przez kontakt z chorym zwierzeciem, dajmy na to krolikiem – poinformowal Jack.

– Zapisalam, ze teraz zajmiesz sie Lagenthorpe'em. Trzeci przypadek zamierzam sama zbadac – stwierdzila Laurie.

– Z ochota zajme sie rowniez Hester – odpowiedzial.

– Nie ma potrzeby. Nie mamy dzisiaj az tak wielu autopsji, jak sadzilam. Wiekszosc z przywiezionych w nocy denatow nie wymaga sekcji. Nie moge wiec pozwolic, abys jedynie ty dobrze sie bawil.

Zaczeto wwozic ciala. Stoly na kolkach pchali pracownicy kostnicy. Oni tez poukladali ciala na stolach autopsyjnych. Laurie i Chet odeszli do swoich zajec, a Jack i Vinnie wrocili do szycia. Gdy skonczyli, Jack pomogl Vinniemu przeniesc cialo na wozek. Nastepnie zapytal, jak dlugo bedzie trwalo przygotowanie Lagenthorpe'a.

– Co za krwiopijca – poskarzyl sie Vinnie. – Czy nie mozemy jak wszyscy inni wypic kawe?

– Wolalbym miec to juz za soba. A potem mozesz sobie pic kawe przez reszte dnia.

– Bzdury. Zaraz zagonia mnie do pomocy komus innemu.

Narzekajac na swoj los, Vinnie wyprowadzil wozek z cialem Marii Lopez. Jack tymczasem podszedl do stolu Laurie. Byla pochlonieta praca. Przeprowadzala ogledziny, ale gdy zauwazyla Jacka katem oka, natychmiast powiedziala:

– Biedaczka miala trzydziesci szesc lat. Coz za tragedia.

– Co znalazlas? Jakies slady po ukaszeniu owadow albo zadrapanie?

– Nic poza skaleczeniem na lewej nodze, ale to od maszynki do golenia. Nie ma sladu infekcji, mysle wiec, ze to zwykly wypadek. Jest jednak cos interesujacego. Ma wyrazne zapalenie spojowek.

Ostroznie uniosla powieki zmarlej. Zapalenie spojowek bylo wyrazne, chociaz rogowka byla czysta.

– Wyczuwam takze powiekszone wezly przeduszne. – Mowiac to, wskazala na widoczne guzki z przodu uszu.

– Ciekawe. Pasuje do tularemii, lecz nie wystepuje w poprzednio badanych przypadkach. Daj znac, jesli trafisz jeszcze na cos niezwyklego.

Teraz Jack podszedl do stolu Cheta. Szczesliwie jemu przypadl podziurawiony kulami mezczyzna. W tej chwili zajety byl fotografowaniem ran postrzalowych, wlotow i wylotow kul. Gdy spostrzegl Jacka, podal aparat Salowi, ktory asystowal mu przy autopsji, wzial Jacka na bok i zapytal:

– Jak spedziles ostatnia noc?

– To chyba nie jest najlepsza pora – zauwazyl Jack. Jakakolwiek rozmowa w kosmicznym kombinezonie byla bardzo utrudniona.

– No, nie wykrecaj sie – nalegal Chet. – My z Colleen zabawilismy sie niezle. Po chinskim klubie poszlismy do niej. Mieszka przy Szescdziesiatej Szostej Wschodniej.

– Ciesze sie, ze ci sie udalo.

– Ale jak wy zakonczyliscie wieczor?

– Nawet gdybym ci powiedzial, to i tak bys nie uwierzyl.

– Sprobuj – powiedzial Chet i przysunal sie blizej do Jacka.

– Najpierw poszlismy do jej biura, a pozniej przyjechalismy tutaj.

– Miales racje, nie wierze – skwitowal Chet.

– Prawda czesto bywa trudna do zaakceptowania.

Vinnie wlasnie wjechal do sali z cialem Lagenthorpe'a, wiec Jack wykorzystal to jako usprawiedliwienie, przeprosil i wrocil do swojego stolu. Wolal pomagac w przygotowaniu ciala do sekcji, niz wysluchiwac kolejnych uwag na temat minionego wieczoru.

Tym, co zwracalo najwieksza uwage podczas ogledzin ciala, byla swieza rana po wycieciu wyrostka robaczkowego dluga na okolo dwa cale. Jack szybko jednak odkryl kolejne nieprawidlowosci. Dokladnie przygladajac sie dloniom, zauwazyl slady gangreny na koniuszkach palcow. Oznaki podobnych zmian, w bardzo poczatkowym stadium odnalazl rowniez na platkach usznych denata.

– Przypomina mi to Nodelmana – stwierdzil Vinnie. – Tylko ze mniej tego i nie wystepuje na nosie. Sadzisz, ze znowu mamy dzume?

– Nie wiem – odparl Jack. – Nodelman nie byl po operacji wyrostka.

Kolejne dwadziescia minut poswiecil na dokladne sprawdzenie, czy nie ma sladow ukaszen insektow lub innych zwierzat. Jednak w przypadku ciemnoskorego Lagenthorpe'a rzecz byla trudniejsza niz u bialej Marii Lopez.

Mimo starannych poszukiwan nie znalazl sladow ukaszen. Zaowocowaly one za to odkryciem innych niezwykle subtelnych zmian. Na wewnetrznej stronie dloni i na podeszwach stop widoczna byla slaba wysypka. Vinnie twierdzil, ze nic nie widzi.

– Powiedz mi, na co mam patrzec.

– Plaskie, rozowawe plamki – wyjasnil Jack.

– Przykro mi, ale niczego takiego nie widze – stwierdzil Vinnie.

– Niewazne – uznal Jack. Zrobil kilka fotografii, choc sam watpil, aby slaba wysypka byla na nich widoczna. Swiatlo lampy blyskowej najczesciej zaciera tak subtelne zmiany na skorze.

Gdy Jack kontynuowal ogledziny, czul, ze jest coraz bardziej zaskoczony rozwojem wypadkow. Lagenthorpe'a przywieziono ze wstepnym rozpoznaniem dzumy plucnej i po zewnetrznych ogledzinach, jak Vinnie zwrocil na to uwage, mozna bylo rzeczywiscie uznac Lagenthorpe'a za kolejna ofiare dzumy. Jednak byla w tym pewna sprzecznosc. Raport wspominal, ze test na dzume wypadl negatywnie, wiec Jack pierwotnie podejrzewal raczej tularemie.

Ale tularemia zdawala sie rozwiazaniem niemozliwym do przyjecia, gdyz w slinie chorego nie wykryto zadnych wolnych bakterii. Dalej sprawe komplikowal fakt, iz u chorego wystapily wystarczajaco powazne objawy, by podejrzewac zapalenie wyrostka, ktory po operacji okazal sie zdrowy. A na dodatek na dloniach i stopach mial jakas wysypke.

Jack nie mial pojecia, z czym ma do czynienia. Im bardziej sie nad tym zastanawial, tym glebsze mial przeczucie, ze nie chodzi ani o dzume, ani o tularemie!

Ledwie zaczal badanie wewnetrzne, a od razu nabral przekonania, ze jego domysly nie sa bezpodstawne. Naczynia limfatyczne byly minimalnie powiekszone. Po rozcieciu pluca juz na pierwszy rzut oka Jack mogl stwierdzic, ze widzi roznice miedzy stanem Lagenthorpe'a, a innych chorych na dzume lub tularemie. Tym razem bardziej wygladalo to na niewydolnosc serca niz na infekcje. W plucach bylo sporo plynu, niewiele zas zageszczen tkanki.

Po obejrzeniu innych organow wewnetrznych stwierdzil, ze w wiekszosci z nich zaczely zachodzic procesy patologiczne. Serce bylo znacznie powiekszone, podobnie jak watroba, sledziona i nerki. Jelita wygladaly na przekrwione, jakby na jakis czas przed smiercia przestaly pracowac.

– Cos interesujacego? – dobiegl go silny glos.

Jack byl tak zaabsorbowany, ze nawet nie zauwazyl, jak Calvin odsunal Vinniego na bok i zajal jego

Вы читаете Zaraza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату