miejsce.

– Mysle, ze tak – odpowiedzial Jack.

– Kolejny przypadek infekcji? – zapytal inny burkliwy glos.

Jack odwrocil sie w lewo. Od razu rozpoznal glos, ale nie potrafil ukryc zaskoczenia. Mial racje. To byl sam szef!

– Zjawil sie z rozpoznaniem dzumy – wyjasnil Jack. Byl zaskoczony pojawieniem sie szefa. Bingham schodzil do sali jedynie wtedy, gdy mieli na stole niezwykle rzadki przypadek lub gdy sprawa dotyczyla osob z politycznego establishmentu.

– Z panskiego tonu wnosze, ze nie wierzy pan w dzume -stwierdzil Bingham. Pochylil sie nad otwartym korpusem i przygladnal opuchnietym organom wewnetrznym.

– Jest pan niezwykle spostrzegawczy, sir – przyznal Jack. Z wielkim wysilkiem staral sie powstrzymac od normalnego dla siebie sarkazmu. Tym razem mial na mysli komplement.

– Co to jest panskim zdaniem? – zapytal Bingham. Reka w chirurgicznej rekawiczce dotknal ostroznie powiekszonej sledziony. – Ta sledziona wyglada na niezwykle duza.

– Nie mam najmniejszego pojecia – stwierdzil szczerze Jack.

– Doktor Washington powiadomil mnie dzisiaj, ze wczoraj imponujaco trafnie zdiagnozowal pan tularemie – powiedzial Bingham.

– Dosc szczesliwy strzal – odpowiedzial skromnie Jack.

– Nie wedlug doktora Washingtona. Chcialbym pana pochwalic. Biorac do tego pod uwage panska blyskawiczna i trafna diagnoze dzumy, jestem pod wrazeniem. Jestem rowniez pod wrazeniem, ze zostawil pan informacje dla mnie, abym mogl osobiscie zawiadomic odpowiednie wladze. Oby tak dalej. Ciesze sie, ze wczoraj nie wyrzucilem pana z pracy.

– Taka pochwala brzmi jednak dwuznacznie – zauwazyl Jack i rozesmial sie.

Bingham rowniez sie usmiechnal.

– Gdzie jest ten Martin? – Bingham zapytal Calvina.

Calvin wskazal reka.

– Trzeci stol, sir. Zajmuje sie nim doktor McGovern. Za moment dolacze do pana.

Jack dostatecznie dlugo patrzyl za oddalajacym sie Binghamem, aby zobaczyc zmieszanie Cheta, gdy rozpoznal zblizajacego sie szefa. Jack odwrocil sie w strone Calvina.

– Me uczucia zostaly zranione – wyznal teatralnym tonem. – Przez moment wierzylem, ze szef pofatygowal sie na dol tylko po to. by nagrodzic mnie komplementem.

– Marzenia – skomentowal Calvin. – To byla decyzja z ostatniej chwili. Naprawde zszedl tu, zeby sie zorientowac, jak wyglada sprawa tego zastrzelonego, ktorego sekcje wykonuje doktor McGovern.

– To jakis trudny przypadek? – zapytal Jack.

– Potencjalnie – odpowiedzial Calvin. – Policja twierdzi, ze opieral sie aresztowaniu.

– To nie jest nic nadzwyczajnego.

– Klopot w tym, ze nie wiemy, czy kule weszly z przodu, czy z tylu. Poza tym mamy az piec ran. Ktos byl troche niezreczny – wyjasnil Calvin.

Jack skinal. Doskonale rozumial, na czym polega problem, i cieszyl sie, ze to nie on zajmuje sie ta sprawa.

– Szef powiedzial panu komplement, choc nie po to tu przyszedl. Zaimponowal mu pan ta tularemia i, musze przyznac, mnie takze. To byla szybka i czysta robota. Warta dziesieciu dolcow. Ale cos panu powiem. Nie podobalo mi sie to male kretactwo w gabinecie szefa i rozpowiadanie o naszym zakladzie. Mogl pan na chwile zaskoczyc szefa, ale mnie pan nie oszukal.

– Doskonale wiem – odparl Jack. – Dlatego wlasnie szybko zmienilem temat.

– Chcialem tylko, zeby pan wiedzial. – Pochylil sie nad cialem Lagenthorpe'a i dotknal sledziony, tak jak wczesniej zrobil to Bingham. – Szef mial racje. Jest obrzeknieta.

– Jak serce i niemal wszystko inne – dodal Jack.

– I co pan podejrzewa? – zapytal Calvin.

– Tym razem nie potrafie nawet zgadnac – przyznal Jack. – To jakas kolejna choroba zakazna, lecz moge sie jedynie zalozyc, ze to nie dzuma ani tularemia. Naprawde nasuwa sie pytanie, co oni w tym szpitalu wyprawiaja.

– Niech sie pan nie daje poniesc fantazjom – upomnial go Calvin. – Nowy Jork to wielkie miasto, a Manhattan General to wielki szpital. Mnostwo ludzi przewija sie tu co dnia, tlumy przylatuja i odlatuja i w zwiazku z tym mozemy miec kazda chorobe bez wzgledu na pore roku.

– W tym sie zgadzamy ze soba – ustapil Jack.

– Tak, jezeli wpadnie panu cos do glowy na temat tego przypadku, prosze dac mi znac – poprosil Calvin. – Chcialbym odegrac moje dwadziescia dolarow.

Po odejsciu Calvina Vinnie wrocil na swoje miejsce. Jack pobral probki ze wszystkich organow, a Vinnie mial dopilnowac, by odpowiednio je zabezpieczyc i opisac. Po pobraniu probek zabrali sie wspolnie do zaszycia Lagenthorpe'a.

Zostawiwszy Vinniemu dalsze obowiazki zwiazane z zakonczeniem sekcji, Jack podszedl znowu do stanowiska Laurie. Chcial, zeby pokazala mu watrobe, sledzione i pluca. Uszkodzenia przypominaly przypadki Susanne Hard i Marii Lopez. Zauwazyl setki ropni w postaci ziarniakow.

– Przypomina poprzednie przypadki tularemii – stwierdzila Laurie.

– Nie moge sie z toba spierac. Jednak niepokoi mnie fakt, ze zarazanie sie od czlowieka jest niezwykle rzadkie. Nie potrafie tego wyjasnic.

– Chyba ze wszyscy zostali wystawieni na dzialanie tego samego czynnika.

– No jasne! – zawolal ironicznie. – Wszyscy udali sie do tego samego miejsca w Connecticut i spotkali w lesie tego samego chorego krolika.

– Staram sie jedynie wskazac mozliwosci – odparla poirytowana tonem Jacka Laurie.

– Przepraszam. Masz racje. Nie powinienem napadac na ciebie. Wszystko dlatego, ze te cholerne przypadki infekcji zrobily ze mnie idiote. Ciagle czuje, ze przeoczylem cos waznego, ale nie moge odkryc, co to takiego.

– A co z Langenthorpe'em? Wedlug ciebie takze mial tularemie?

– Nie. Zdaje sie, ze mial cos calkowicie innego, lecz nie mam zielonego pojecia co.

– Moze za bardzo emocjonalnie zaangazowales sie w sprawe? – zastanowila sie Laurie.

– Moze. – Mial nieczyste sumienie w zwiazku z zyczeniami wszystkiego najgorszego dla AmeriCare po odkryciu pierwszego przypadku. – Sprobuje sie uspokoic. Chyba powinienem wiecej poczytac o chorobach zakaznych.

– Dobry pomysl – zgodzila sie Laurie. – Zamiast gryzc sie i wpadac w stresy, powinienes wlasnie wykorzystac okazje i nauczyc sie czegos nowego. W koncu to jedna z przyjemnosci, jakich dostarcza nasza praca.

Jack sprobowal przeniknac wzrokiem przez plastykowa maske okrywajaca twarz Laurie, by stwierdzic, czy mowi powaznie, czy moze naigrywa sie z niego. Niestety, swiatlo ze zwisajacych z sufitu lamp odbijalo sie refleksami na tworzywie, wiec nie zdolal odpowiedziec sobie na pytanie.

Wychodzac z sali, zatrzymal sie jeszcze na chwile przy stole Cheta. Jego kolega nie byl w najlepszym nastroju.

– Do diabla – narzekal. – Caly dzien strace na ustalenie takiego toru pociskow, jaki sugerowal Bingham. Skoro ma takie wyjatkowe wymagania, mogl sie sam wziac do roboty.

– Powiedz, jesli potrzebujesz pomocy. Chetnie odpreze sie po tych moich przypadkach i pomoge ci – zaofiarowal sie Jack.

– Poradze sobie – zapewnil go kolega.

Jack zdjal kombinezon i upewnil sie, ze baterie sie laduja. Przebral sie w cywilna odziez i ponownie zabral sie do przegladania teczek Marii Lopez, Lagenthorpe'a i Joy Hester. W papierach Hester szukal informacji o jej najblizszych krewnych. Wymieniono siostre zmarlej mieszkajaca pod tym samym co ona adresem. Przepisal sobie jej numer telefonu.

Zobaczyl Vinniego idacego od strony kostnicy, gdzie zostawil zwloki Lagenthorpe'a.

– Gdzie sa wszystkie probki? – zapytal pomocnika.

– Mam je pod opieka – odparl Vinnie.

– Sam je zabiore na gore.

Вы читаете Zaraza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату