– Na pewno? – Roznoszenie probek po laboratoriach stanowilo zawsze dogodna okazje do zrobienia sobie przerwy na kawe.

– Na pewno.

Wzial probki i teczki z dokumentami i ruszyl do pokoju. Po drodze jednak zalatwil dwie sprawy. Po pierwsze odwiedzil w laboratorium Agnes Finn.

– Zaimponowales mi ta tularemia – przywitala Jacka pochwala.

– Spotkalo mnie z jej powodu wiele przyjemnosci.

– Masz dzisiaj cos dla mnie? – zapytala, widzac pelne dlonie probek.

– Rzeczywiscie, mam. – Wyszukal odpowiednia probke pobrana od Marii Lopez i polozyl na biurku. – To zapewne kolejny przypadek tularemii.

– W miejskim laboratorium sa bardzo ozywieni z powodu tularemii, sadze wiec, ze nie bedzie klopotow. Powinnam jeszcze dzisiaj otrzymac wyniki. Cos jeszcze?

– Tak, ale to tajemnica – mowiac to, polozyl na biurku probki pobrane z ciala Lagenthorpe'a. – Nie wiem, na co zmarl chory. Wiem jedynie, ze nie mamy tu do czynienia ani z dzuma, ani z tularemia.

Nastepnie opisal Agnes przypadek Lagenthorpe'a, podajac mozliwie najwiecej szczegolow. Zafrapowala ja szczegolnie informacja, iz w slinie nie wykryto zadnych bakterii.

– Myslales o wirusie? – zapytala Jacka.

– Na tyle, na ile pozwolila mi moja ograniczona wiedza o chorobach zakaznych. Przyszly mi do glowy hantawirusy, ale nie wystapily zbyt obfite krwotoki.

– Zaczne od testow na obecnosc wirusow – zdecydowala Agnes.

– A ja troche poczytam i kto wie, moze przyjdzie mi cos nowego do glowy.

– W kazdym razie, gdyby cos nowego sie pojawilo, bede tu – zapewnila Jacka.

Po wyjsciu z laboratorium mikrobiologicznego Jack udal sie na czwarte pietro do histologow.

– Dziewczyny, obudzcie sie, mamy goscia – zawolala jedna z laborantek na widok Jacka. Odpowiedzialy jej smiechy.

Jack rowniez sie usmiechnal. Wizyty w histologii zawsze sprawialy mu przyjemnosc. Pracujace tu kobiety byly zawsze w swietnym nastroju. Szczegolnie przypadla mu do gustu rudowlosa i biusciasta Maureen O'Conner, z diabelskimi ognikami w oczach. Ucieszyl sie, gdy zobaczyl ja tuz za rogiem laboratoryjnego kontuaru wycierajaca rece. Kitel z przodu przypominal tecze z wielokolorowych plam.

– Coz tam znowu, doktorze Stapleton – zagadnela milym irlandzkim akcentem. – Co mozemy zrobic dla kogos takiego jak pan?

– Przyszedlem prosic o przysluge.

– Przysluge, mowi – powtorzyla Maureen. – Slyszalyscie, dziewczyny? Czego zazadamy w zamian?

Odpowiedzial jej wybuch smiechu. Bylo powszechnie wiadomo, ze jedynie Chet i Jack nie sa zonaci, wiec laborantki z histologii lubily sie z nimi droczyc.

Jack rozlozyl na stole probki, oddzielajac Lagenthorpe'a od Lopez.

– Chcialbym zebyscie zamrozily i pociely na platki probki Lagenthorpe'a. Wystarczy kilka skrawkow z kazdego organu.

– Co z barwieniem? – spytala Maureen.

– Jak zwykle – odparl Jack.

– Szukasz czegos szczegolnego?

– Jakichs mikrobow. Niestety tylko tyle jestem w stanie powiedziec.

– Zadzwonie do ciebie. Zaraz sie do tego wezme – obiecala Maureen.

Po powrocie do swojego biura sprawdzil czekajace na niego wiadomosci, lecz niczego interesujacego nie znalazl. Zrobil na biurku nieco miejsca na teczki Lagenthorpe'a i Lopez. Zamierzal sporzadzic raport poautopsyjny, a nastepnie podzwonic po krewnych ofiar. Chcial zatelefonowac takze do kogos bliskiego ofiary, nad ktora pracowala Laurie. Jednak zamiast zabrac sie do pracy, spojrzal na stojacy na polce egzemplarz podrecznika medycyny Harrisona. Zdjal ksiazke, poszukal rozdzialu o chorobach zakaznych i zaczal czytac. Sporo tego bylo, prawie piecset- stron. Jednak nie przerazal sie, mogl szybko przerzucac strony, gdyz wiekszosc informacji mial w glowie. Czesto korzystal z tej wiedzy w pracy.

Trafil w koncu na podrozdzial o nietypowych infekcjach wirusowych i w tym momencie zadzwonila Maureen. Poinformowala go, ze zamrozone platki do analizy sa gotowe. Natychmiast tez zszedl do laboratorium, aby je odebrac. Wrocil z nimi do pokoju, postawil swoj mikroskop na srodku biurka i zabral sie do pracy. Probki mial posegregowane wedlug organow. Zaczal od pluc. Zaintrygowaly go spore zmiany w opuchnietej tkance i zupelny brak bakterii.

Badajac probki serca, od razu sie zorientowal, co spowodowalo jego powiekszenie. Miesien serca opuchl z powodu zapalenia, w komorkach miesniowych znajdowalo sie mnostwo plynu.

Przelaczyl na silniejsze powiekszenie i natychmiast rozpoznal przyczyne tych zmian. Komorki wyscielajace naczynia krwionosne dochodzace do serca byly w wiekszosci zniszczone. W efekcie wiele z naczyn zostalo zatkanych przez skrzepy, wywolujac liczne drobne ataki serca!

Czujac, jak po tak ekscytujacym odkryciu rosnie mu poziom adrenaliny we krwi, Jack wrocil do probek pobranych z pluc, aby zbadac je w tym samym powiekszeniu. Bez problemu odkryl identyczne uszkodzenia w naczyniach krwionosnych.

Wymienil probke z pluc na wycinek pobrany ze sledziony. Pokrecil okularem i znowu ujrzal te sama przyczyne choroby. Oczywiscie bylo to znaczace odkrycie, ktore moglo sugerowac mozliwa diagnoze.

Jack wstal od biurka i szybko zjechal do laboratorium mikrobiologicznego, by porozmawiac z Agnes. Zastal ja przy jednym z licznych laboratoryjnych inkubatorow.

– Powstrzymaj sie z probkami Lagenthorpe'a – zawolal, lapiac oddech. – Mam nowe informacje, ktore na pewno ci sie spodobaja.

Agnes przyjrzala sie Jackowi z zainteresowaniem przez grube okulary.

– To choroba srodblonkowa – powiedzial podnieconym glosem. – Pacjent mial ostra chorobe zakazna bez widocznych wyksztalconych bakterii. To powinno bylo nam cos powiedziec. Mial takze poczatek wysypki na dloniach i stopach. A do tego rozpoznano u niego zapalenie wyrostka robaczkowego. Zgadnij dlaczego?

– Tkliwosc uciskowa – powiedziala Agnes.

– Wlasnie. No a co wedlug ciebie moze wywolac takie objawy?

– Riketsje.

– Bingo! – zawolal i gwizdnal z zadowolenia. – Dobra stara goraczka Gor Skalistych. Mozesz to potwierdzic?

– To rownie trudne jak w przypadku tularemii. Znowu bedziemy musieli wyslac probki. To sie robi zwykla technika immunofluorescencyjna, ale brakuje nam odczynnikow. Wiem jednak, ze w laboratorium miejskim maja wszystko, co potrzeba, poniewaz w osiemdziesiatym siodmym w Bronxie odnotowano kilka zachorowan na goraczke Gor Skalistych.

– Wyslij to natychmiast – zadecydowal Jack. – I powiedz im, ze potrzebujemy wyniki tak szybko, jak tylko zdolaja je ustalic.

– Zrobi sie.

– Jestes kochana.

Ruszyl do wyjscia. Agnes zatrzymala go jeszcze na chwile.

– Ciesze sie, ze powiedziales mi o wszystkim zaraz po odkryciu. Doceniani to. Riketsjozy sa dla laborantow wyjatkowo grozne. Unoszacymi sie w powietrzu riketsjami niezwykle latwo sie zarazic. Choroby sa rownie niebezpieczne, a bywa, ze nawet bardziej niz tularemia.

– Nie ma o czym mowic. Badz ostrozna – poprosil Jack.

Rozdzial 17

Piatek, godzina 12.15, 22 marca 1996 roku

Helen Robinson krotkimi, szybkimi ruchami rozczesywala wlosy. Byla podniecona. Dopiero co skonczyla

Вы читаете Zaraza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату