Jack pozegnal sie i rozlaczyl rozmowe, nie odkladal jednak sluchawki. Odszukal numer telefonu do Glorii Hernandez i zadzwonil do niej. Odebral mezczyzna, ktory mowil tylko po hiszpansku. Po kilku zdaniach wypowiedzianych przez Jacka lamanym hiszpanskim, mezczyzna kazal mu poczekac.
Po chwili uslyszal mlody glos. Domyslil sie, ze rozmawia z Juanem. Zapytal chlopca, czy moglby porozmawiac z mama.
– Jest bardzo chora. Ma silny kaszel i trudno sie jej oddycha.
– Czy zadzwonila do szpitala, jak radzilem?
– Nie, nie chciala nikogo w szpitalu niepotrzebnie niepokoic.
– Zadzwonie po karetke pogotowia – zdecydowal bez wahania Jack. – Powiedz mamie, zeby sie trzymala, dobra?
– Dobra – odparl chlopiec.
– Tymczasem zadaj jej jedno pytanie. Zapytaj, czy ostatniej nocy czyscila jakis nawilzacz? Wiesz, co to takiego nawilzacz, prawda?
– Tak, wiem. Niech pan poczeka.
Jack czekal, niecierpliwie bebniac palcami w karte Kevina Carpentera. Do i tak juz silnego poczucia winy dolaczyla sie mysl, ze powinien byl osobiscie zrealizowac swoja sugestie i zadzwonic w sprawie Glorii Hernandez do doktor Zimmerman. Do telefonu podszedl Juan.
– I co z tym nawilzaczem?
– Tak. Mowi, ze czyscila dwa albo trzy, ale nie pamieta dokladnie.
Jack zadzwonil po karetke, podajac adres mieszkania panstwa Hernandezow. Poinformowal dyspozytora, ze pojada po zakaznie chora, obsluga karetki powinna wiec nosic przynajmniej maski ochronne. Powiedzial takze, aby chora zawiezc do Manhattan General Hospital.
Z rosnacym podnieceniem zadzwonil do Kathy McBane. Bylo juz pozno i nie spodziewal sie, ze ja zastanie. Byl wiec zaskoczony, gdy uslyszal glos Kathy w sluchawce. Ciagle siedziala w biurze. Kiedy Jack zauwazyl ze zdziwieniem, ze dawno po osiemnastej, a ona ciagle w pracy, odpowiedziala, ze jeszcze troche pewnie pobedzie.
– A co sie dzieje? – zapytal.
– Wiele rzeczy. Na oddzial intensywnej opieki medycznej przyjeto Kim Spensor z zespolem ostrego wyczerpania oddechowego. W szpitalu jest takze George Haselton. Jego stan ulega pogorszeniu. Obawiam sie, ze panskie zle przeczucia nie byly bezpodstawne.
Jack dodal, ze wkrotce w izbie przyjec zjawi sie takze Gloria Hernandez. Ponadto stwierdzil, ze wszystkie osoby majace kontakt z chorymi powinny natychmiast zaczac zazywac rymantadyne.
– Watpie, czy doktor Zimmerman zdecyduje sie zaaplikowac rymantadyne osobom z kontaktu z chorymi. Udalo mi sie ja jednak namowic do izolacji tych pacjentow. Wydzielilismy specjalny oddzial w szpitalu.
– To moze pomoc, wiec na pewno warto sprobowac. Co z laborantka z mikrobiologii?
– Juz po nia pojechali.
– Mam nadzieje, ze karetka, a nie taksowka – zauwazyl Jack.
– Tak zalecilam, ale doktor Zimmerman nie przyjela tej propozycji z entuzjazmem. Nie wiem, co ostatecznie zdecydowano.
– Wydruk, ktory pani przyslala, okazal sie pomocny -powiedzial Jack, przypominajac sobie w koncu, po co zadzwonil. Pamieta pani, ze mowila mi pani, iz jakies trzy miesiace temu mieliscie w szpitalu klopoty z rozpylaczami, ktore skazily powietrze? Mysle, ze podobny problem dotyczy teraz nawilzaczy.
Jack opowiedzial, w jaki sposob doszedl do takiej konkluzji, podkreslajac szczegolnie fakt, ze Gloria Hernandez poprzedniego wieczoru czyscila jakies nawilzacze.
– Co powinnam zrobic? – zapytala zaniepokojona Kathy.
– W tej chwili nie powinna pani nic robic.
– Ale powinnam przynajmniej wycofac z uzycia nawilzacze i sprawdzic je, upewnic sie, ze nie zagrazaja pacjentom.
– Nie chce, zeby mieszala sie pani do tego. Obawiam sie, ze robienie podobnych rzeczy mogloby okazac sie niezwykle niebezpieczne.
– O czym pan mowi? – zapytala poirytowana Kathy. – Juz jestem w to zamieszana.
– Prosze sie nie denerwowac. Przepraszam. Zdaje sie, ze zle sie wyrazilem. – Jack absolutnie nie chcial nastepnej osoby wplatywac w pajeczyne swych podejrzen, bojac sie o jej bezpieczenstwo. Jednak w tej sytuacji chyba nie mial wyboru. Kathy miala racje – nawilzacze powinny zostac wycofane.
– Kathy, niech pani poslucha – zaczal Jack i najzwiezlej, jak to bylo mozliwe, wyjasnil, na czym polega jego teoria o celowym zarazaniu smiertelnymi chorobami. Powiedzial takze, ze Beth Holderness mogla zostac zabita dlatego, ze prosil ja o poszukanie w laboratorium podejrzanych wirusow.
– To raczej dosc niezwykla opowiesc – zauwazyla Kathy z pewnym wahaniem w glosie. Po chwili zastanowienia dodala: – Trudno to wszystko przelknac naraz.
– Nie zamierzam pani prosic o wlaczenie sie w sprawe. Moja intencja jest jedynie zapewnic pani bezpieczenstwo. Informacje otrzymane ode mnie prosze zachowac wylacznie dla siebie. I na milosc boska, niech pani nikomu nie powtarza mojej teorii. Nawet jesli mam racje, ciagle nie wiem, kto za tym stoi.
– Boze drogi. Coz mam powiedziec?
– Nic pani nie musi mowic, ale jesli chce pani pomoc, jest cos, co mozna zrobic.
– Co takiego? – zapytala z wyrazna obawa.
– Prosze pojsc do laboratorium mikrobiologicznego i bez wyjasniania powodow zabrac nieco pozywki stosowanej jako podloze pod kultury bakterii oraz pojemnik do przenoszenia wirusow. Nastepnie prosze poprosic kogos z dzialu technicznego, aby odkrecil zbiornik przy syfonie pod umywalka w pomieszczeniu, w ktorym przechowywane sa nawilzacze. Plyn zawarty w zbiorniku prosze podzielic na dwie czesci, wylac na pozywke, zapakowac wszystko ostroznie i przeslac do laboratorium miejskiego. Prosze ich zapytac, czy z tych probek zdolaja wyodrebnic ktorys z pieciu czynnikow chorobotworczych.
– Sadzi pan, ze jakies mikroorganizmy ciagle moga tam byc?
– Jest taka mozliwosc. To strzal na duza odleglosc, ale staram sie znalezc dowody i zrobie wszystko, co moze mi w tym pomoc. W kazdym razie to, o co pania prosze, nie moze nikomu wyrzadzic szkody z wyjatkiem pani, jesli nie zachowa sie pani wystarczajaco ostroznie.
– Pomysle o tym – obiecala Kathy.
– Gdyby nie niechetny stosunek do mnie w szpitalu, zrobilbym to sam. Czym innym jednak bylo wyjsc nie zauwazonym z pani biura, a czym innym pobierac probki do badan laboratoryjnych z umywalki w magazynie zaopatrzenia.
– W tej sprawie musze sie z panem zgodzic – przyznala Kathy.
Odlozywszy sluchawke, Jack zastanowil sie nad reakcja Kathy na rewelacje, ktore jej przedstawil. Slyszal, ze wyraznie sciszyla glos. Poczul dreszcz. Nie potrafil dodac nic, co mogloby ja przekonac. Pozostalo mu miec nadzieje, ze powaznie potraktuje jego ostrzezenia.
Mial jeszcze jeden telefon do zalatwienia. Gdy wybieral zamiejscowy numer, przesadnie zacisnal lewy kciuk, na wszelki wypadek. Dzwonil do Nicole Marquette z Centrum Kontroli Chorob. Liczyl na dwie sprawy. Po pierwsze, pragnal sie dowiedziec, ze probki dotarly. Po drugie, chcial uslyszec od Nicole, ze stezenie czynnika w probce jest wysokie, co oznacza, ze maja dosc materialu, aby wykonac testy bez dlugiego oczekiwania na wyhodowanie kultur w laboratorium.
Zanim uzyskal polaczenie, spojrzal na zegarek. Minela dziewietnasta. Mial teraz do siebie pretensje, ze nie zadzwonil predzej, i byc moze bedzie musial poczekac do rana, az Nicole zjawi sie znowu w pracy. Na szczescie w sluchawce rozlegl sie glos Nicole.
– Wszystko dotarlo bezpiecznie – odpowiedziala na pierwsze pytanie Jacka. – Musze pana pochwalic za wzorowe zapakowanie probek. Ochrona ze styropianu i pojemnik chlodzacy doskonale zabezpieczyly material przed uszkodzeniem.
– Jaka jest jakosc materialu do badan?
– To rowniez mnie zachwycilo. Skad pan pobral probki?
– To sa popluczyny oskrzelowe.
Nicole cicho gwizdnela.
– Przy takiej koncentracji mamy tu niezwykle grozny szczep bakterii.