– Katy? – zawolala matka.
– Taak.
– Jestem w kuchni.
– Przyjde tam za chwilke, mamo.
Katy skierowala sie do drzwi piwnicy. Siegnela do klamki i sie zawahala. Piwnica. Nienawidzila do niej schodzic.
Mozna by pomyslec, ze po tylu latach uodporni sie na pasiasta kanape i poplamiony dywan oraz telewizor, tak stary, ze nawet nieprzystosowany do odbioru telewizji kablowej. Niestety. Jej zmysly reagowaly tak, jakby cialo jej siostry wciaz tam lezalo, wzdete i rozkladajace sie, wydzielajace okropny odor, ktory zapieral dech w piersi.
Jej rodzice rozumieli to. Katy nigdy nie musiala schodzic do pralni. Ojciec nie prosil, zeby przyniosla mu skrzynke z narzedziami czy nowa zarowke z magazynka. Jesli cos wymagalo wyprawy w te czelusc, matka lub ojciec odbywali ja za Katy.
Jednak nie tym razem. Teraz musiala to zrobic sama.
Na szczycie schodow zapalila swiatlo. Zaswiecila sie jedna gola zarowka – szklany klosz zostal zbity w trakcie zabojstwa Katy powoli ruszyla w dol po stopniach. Starala sie omijac wzrokiem kanape, dywan i telewizor.
Dlaczego te sprzety wciaz tu staly?
Uwazala, ze to bez sensu. Kiedy Jon Benet zostala zamordowana, Ramseyowie przeniesli sie na drugi koniec kraju. Tylko ze wszyscy mysleli, ze to oni ja zabili. Ramseyowie pewnie uciekali nie tylko przed wspomnieniami o zmarlej corce, ale i przed podejrzeniami sasiadow. Oczywiscie z nimi bylo zupelnie inaczej.
Mimo wszystko to przedmiescie mialo cos w sobie. Jej rodzice zostali. Kleinowie takze. I jedni, i drudzy nie chcieli sie poddac. Co to oznaczalo?
W kacie znalazla kufer Julie. Ojciec podlozyl pod spod drewniana palete, na wypadek zalania. Nagle Katy przypomniala sobie, jak siostra pakowala sie przed wyjazdem na studia. Pamietala, ze weszla do tego kufra, zanim Julie wlozyla tam swoje rzeczy. Najpierw udawala, ze ta skrzynka jest warownym fortem, a potem, ze Julie zapakuje i ja, by razem mogly pojechac do college'u.
Na kufrze znajdowala sie sterta pudel. Katy zdjela je i poustawiala w kacie. Obejrzala zamek kufra. Nie bylo klucza, ale potrzebowala tylko czegos plaskiego. W spakowanych srebrach znalazla nozyk do masla. Wetknela go w dziurke i przekrecila. Zamek odskoczyl. Rozpiela zaczepy i powoli, jak Van Helsing otwierajacy trumne Draculi, podniosla wieko.
– Co robisz? – zaskoczyl ja glos matki. Lucille Miller podeszla blizej. – Czy to nie kufer Julie?
– Jezu, mamo, ale mnie przestraszylas. Lucille podeszla blizej.
– Co robisz z kuferkiem Julie?
– Ja tylko… patrze.
– Na co?
Katy wyprostowala sie.
– Ona byla moja siostra.
Matka obrzucila ja przeciaglym spojrzeniem.
– I dlatego tu zeszlas?
Katy przytaknela.
– Czy poza tym wszystko w porzadku?
– Najlepszym.
– Nigdy nie mialas ochoty wspominac, Katy.
– Nigdy mi na to nie pozwalaliscie. Matka zastanowila sie.
– Chyba masz racje.
– Mamo?
– Tak?
– Dlaczego zostaliscie?
Przez chwile wydawalo sie, ze matka, jak zwykle, zbedzie ja stwierdzeniem, ze nie chce o tym mowic. Jednak niespodziewane pojawienie sie Willa przed ich domem i odwaga, jaka wykazala, skladajac kondolencje rodzinie Kleinow, sprawily, ze byl to niezwykly tydzien. Matka usiadla na jednej z paczek. Wygladzila spodnice.
– Kiedy spada na ciebie taki tragiczny cios – zaczela to jest jak koniec swiata. Jakbys znalazla sie w glebinach oceanu podczas sztormu. Woda niesie cie, rzuca, przewala, mozesz tylko starac sie utrzymac na powierzchni. Jakas czastka twego umyslu – moze nawet wieksza – nawet nie ma ochoty utrzymywac glowy nad woda. Chcialabys przestac walczyc i po prostu utonac. Jednak nie mozesz. Nie pozwala ci na to instynkt samozachowawczy, a moze, w moim przypadku, swiadomosc, ze masz jeszcze jedno dziecko, ktore musisz wychowac. Tak czy inaczej, chcesz czy nie, utrzymujesz sie na powierzchni.
Matka otarla palcem lze z kacika oka. Przez moment siedziala w milczeniu, a potem powiedziala z wymuszonym usmiechem:
– To niezbyt dobra analogia. Katy wziela ja za reke.
– Ja uwazam, ze bardzo dobra.
– Moze – zgodzila sie pani Miller. – Po jakims czasie sztorm ustaje, i wtedy jest jeszcze gorzej. Mozna powiedziec, ze fale wyrzucily cie na brzeg. Tylko ze cala ta szamotanina i walka wyrzadzila szkody nie do naprawienia. Jestes cala obolala. A to jeszcze nie koniec, poniewaz stajesz przed okropna alternatywa.
Katy czekala, nadal trzymajac matke za reke.
– Mozesz starac sie zignorowac bol. Mozesz probowac zapomniec i zyc dalej. Jednak dla twojego ojca i dla mnie… Lucille Miller zamknela oczy i stanowczo potrzasnela glowa -
…byloby to zbyt okropne. Nie potrafilismy w ten sposob zdradzic twojej siostry. Cierpienie bylo przerazajace, ale czy moglibysmy dalej zyc, gdybysmy zapomnieli o Julie? Ona istniala. Zyla naprawde. Wiem, ze to nie ma sensu.
Moze jednak ma, pomyslala Katy.
Siedzialy w milczeniu. W koncu Lucille Miller puscila reke corki. Klepnela dlonia w udo i wstala.
– Teraz zostawie cie sama.
Katy nasluchiwala cichnacych krokow. Potem wrocila do kufra. Przejrzala jego zawartosc. Zabralo jej to prawie pol godziny, ale znalazla to, czego szukala.
I to zmienilo wszystko.
29
Kiedy wrocilismy do furgonetki, zapytalem Squaresa, co robimy dalej.
– Mam rozne zrodla – odparl. – Przepuscimy nazwisko Donna White przez komputery linii lotniczych i zobaczymy, czy da sie stwierdzic, kiedy odleciala lub gdzie sie zatrzymala. Zamilklismy.
– Ktos musi to powiedziec – zaczal Squares. Spojrzalem na moje dlonie.
– No to mow.
– Co wlasciwie probujesz zrobic, Will?
– Znalezc Carly – odpowiedzialem zbyt szybko.
– A potem? Wychowac ja jak wlasne dziecko?
– Nie wiem.
– Oczywiscie zdajesz sobie sprawe z tego, ze w ten sposob probujesz zapomniec.
– Ty tez.
Spojrzalem przez szybe. Wokol ciagnely sie gruzy. Przejechalismy przez blokowiska, w ktorych glownym lokatorem byla nedza. Szukalem jakiegos przyjemnego widoku. Na prozno.
– Mialem ci cos zaproponowac – powiedzialem. Squares nie spojrzal na mnie, ale nagle zesztywnial.
– Kupilem pierscionek. Pokazalem go matce. Czekalem tylko na odpowiednia chwile. No wiesz, po smierci mojej matki i w ogole…
Stanelismy na czerwonym swietle. Squares nadal na mnie nie patrzyl.
– Musze szukac – kontynuowalem. – W przeciwnym razie… Nie wiem, co sie stanie. Nie mam samobojczych mysli, ale jezeli przestane sie ruszac… – urwalem, usilujac znalezc wlasciwe sformulowanie, i poprzestalem na