najprostszym: To mnie dopadnie.
– W koncu dopadnie cie i tak – rzekl Squares.
– Wiem. Jednak do tego czasu moze zrobie cos pozytecznego. Moze uratuje jej corke. Moze w ten sposob uda mi sie jej pomoc, chociaz po smierci.
– Albo – skontrowal Squares – przekonasz sie, ze ona nie byla taka kobieta, za jaka ja uwazales. Ze oszukala nas wszystkich.
– Trudno – odparlem. – Jestes ze mna?
– Do konca, Kemosabi.
– To dobrze, bo chyba mam pomysl.
Jego kamienna twarz rozjasnil szeroki usmiech.
– No to ruszamy w tany, frajerze. Mozesz na mnie liczyc.
– Zapomnielismy o czyms.
– O czym?
– Nowy Meksyk. Odciski palcow Sheili znaleziono na miejscu zbrodni w Nowym Meksyku. Skinal glowa.
– Myslisz, ze to morderstwo ma cos wspolnego z Carly?
– Mozliwe.
– Przeciez nawet nie wiemy, kto tam zostal zabity. Nie mamy pojecia, gdzie sie to zdarzylo.
– Wlasnie na tym polega moj plan – odparlem. – Podrzuc mnie do domu. Chyba powinienem troche posurfowac po sieci.
Owszem, mialem plan.
Wydawalo sie logiczne, ze to nie FBI odkryla tamte zwloki. Zapewne zrobil to miejscowy policjant, a moze sasiad lub krewny. Poniewaz podwojne morderstwo mialo miejsce w miasteczku jeszcze niezobojetnialym na tego rodzaju zbrodnie, zapewne wszystko opisano w lokalnej gazecie.
Wszedlem na
ZNALEZIONO CIALA DWOCH ZAMORDOWANYCH MEZCZYZN
Wstrzasajaca zbrodnia na przedmiesciach, Yvonne Sterno Zeszlej nocy Stonepointe, spokojnym przedmiesciem Albuquerque, wstrzasnela wiesc, ze w jednym z tamtejszych domow znaleziono ciala dwoch mezczyzn, zabitych strzalami w glowe, zapewne w bialy dzien.
„Nic nie slyszalem” – powiedzial Fred Davison, sasiad. „Wprost nie moge uwierzyc, ze cos takiego zdarzylo sie w naszym osiedlu”. Dotychczas nie ustalono tozsamosci zabitych. Policja nie ma na ten temat nic do powiedzenia poza tym, ze dochodzenie jest w toku.
„Sledztwo trwa. Sprawdzamy kilka tropow”. Wlascicielem domu jest niejaki Owen. Enfield. Sekcja zwlok zostanie przeprowadzona dzis rano.
To bylo wlasciwie wszystko. Sprawdzilem wydanie z nastepnego dnia. Nic. Dzien pozniej. Wciaz nic. Odszukalem inne teksty napisane przez Yvonne Sterno. Glownie byly to sprawozdania z lokalnych wesel i imprez charytatywnych. Nic, ani slowa o morderstwach. Usiadlem wygodnie.
Dlaczego nie bylo nastepnych artykulow?
Tylko w jeden sposob moglem sie dowiedziec. Podnioslem telefon i wybralem numer
Mieli tam jedna z tych automatycznych centralek, ktore dopytuja sie o nazwisko rozmowcy. Wprowadzilem STER, zanim maszyna przerwala mi i kazala nacisnac gwiazdke, jesli chce rozmawiac z Yvonne Sterno. Usluchalem. Po dwoch dzwonkach odezwala sie automatyczna sekretarka.
– Tu Yvonne Sterno ze
Rozlaczylem sie. Bylem jeszcze w sieci, wiec wywolalem
– Halo? – I zaraz potem krzyk: – Cicho tam, mama rozmawia przez telefon! Pisk malych dzieci nie cichl.
– Yvonne Sterno?
– Sprzedaje pan cos?
– Nie.
– Zatem tak, to ja.
– Nazywam sie Will Klein…
– To brzmi tak, jakby pan cos sprzedawal.
– Niczego nie sprzedaje – powiedzialem. – Czy pani jest ta Yvonne Sterno, ktora pisze do Star – Beacona?
– Mowil pan, ze jak sie nazywa? – Zanim zdazylem odpowiedziec, krzyknela: – Hej, wy dwaj, powiedzialam, zebyscie przestali. Tommy, oddaj mu Gameboya. Nie, teraz! – Znowu zwrocila sie do mnie: – Halo?
– Nazywam sie Will Klein. Chcialem porozmawiac z pania o podwojnym morderstwie, o ktorym pisala pani niedawno.
– Uhm. A dlaczego interesuje sie pan ta sprawa?
– Po prostu mam kilka pytan.
– A ja nie jestem encyklopedia, panie Klein.
– Prosze mowic mi Will. Jak czesto w Stonepointe zdarzaja sie morderstwa?
– Rzadko.
– A podwojne morderstwo w takich okolicznosciach?
– To pierwsze, o jakim wiem.
– Dlaczego wiec – zapytalem – napisano o nim tak malo? Dzieci znow zaczely wrzeszczec. Yvonne Sterno rowniez.
– Dosc tego! Tommy, idz do swojego pokoju. Dobrze, dobrze, w sadzie bedziesz sie tlumaczyl, a teraz ruszaj. A ty oddaj mi tego Gameboya. Daj mi go, zanim wyrzuce go do smieci.
Uslyszalem, ze znowu podnosi sluchawke.
– Zapytam jeszcze raz: dlaczego interesuje sie pan ta sprawa?
Wystarczajaco znalem reporterow, zeby wiedziec, ze droga do ich serc wiedzie przez naglowki.
– Byc moze mam istotne informacje.
– Istotne – powtorzyla. – To dobre slowo, Will.
– Sadze, ze uznalaby je pani za interesujace.
– A skad pan wlasciwie dzwoni?
– Z Nowego Jorku. Zamilkla na chwile.
– Spory kawalek drogi od miejsca zbrodni.
– Owszem.
– Slucham wiec. Co, miejmy nadzieje, mozna uznac za istotne i interesujace?
– Najpierw musze poznac kilka podstawowych faktow.
– Ja tak nie pracuje, Will.
– Przejrzalem inne pani artykuly, pani Sterno.
– Skoro mamy byc na kolezenskiej stopie, mow mi Yvonne.
– Swietnie – powiedzialem. – Zwykle piszesz do kolumny towarzyskiej, Yvonne. O slubach. Spotkaniach towarzyskich.
– Dobrze daja jesc, Will, a ja bajecznie wygladam w czarnej kiecce. O co ci chodzi?
– Taka historia nie trafia ci sie codziennie.
– No dobra, jestem podekscytowana. W czym rzecz?
– Rzecz w tym, zebys zaryzykowala. Odpowiedz mi na kilka pytan. Co ci szkodzi? Kto wie, moze okaze sie, ze bylo warto.
Milczala, wiec naciskalem dalej.
– Dowiadujesz sie o glosnym morderstwie, jednak w artykule nie podajesz nazwisk ofiar, ewentualnych