– Szanse odkupienia, rozumiesz?

– Chyba tak.

– Tylko ze tamci bacznie mnie obserwowali. Nikt nie mial powodu podejrzewac Julie. Pomogla mi wyniesc obciazajace dokumenty. Przekazalem jej nagrane kasety. To dlatego umowilismy sie tamtej nocy; zdobylismy dosc informacji. Zamierzalismy spotkac sie z federalnymi i zakonczyc cala sprawe.

– Dlaczego od razu nie przekazales wszystkiego federalnym? Ken usmiechnal sie.

– Poznales Pistillo? Skinalem glowa.

– Nie twierdze, ze wszyscy gliniarze sa skorumpowani.

Jednak niektorzy z nich sa przekupni. Ktos doniosl McGuane'owi, ze jestem w Nowym Meksyku. Co wiecej, niektorzy z nich, tak jak Pistillo, sa zbyt ambitni. Potrzebowalem argumentu przetargowego. Nie chcialem wystawiac sie na strzal. Musialem zawrzec te umowe na moich warunkach. Pomyslalem, ze to ma sens.

– Mimo to Duch dowiedzial sie, gdzie jestes.

– Tak.

– W jaki sposob?

Doszlismy do ogrodzenia. Ken oparl stope o plot. Obejrzalem sie. Melissa i ojciec zostali w tyle.

– Nie wiem, Will. Julie i ja bylismy bardzo przestraszeni. Moze dlatego. Poza tym, zblizalo sie zakonczenie rozgrywki. Myslalem, ze w domu jestesmy bezpieczni.

Siedzielismy na kanapie w piwnicy i zaczelismy sie calowac… Znowu odwrocil wzrok.

– I co?

– Nagle poczulem petle na szyi. – Ken gleboko zaciagnal sie papierosem. – Lezalem na niej, Duch sie podkradl.

– W nastepnej chwili zabraklo mi powietrza. Zaczalem sie dusic.

– John ciagnal z calej sily. Myslalem, ze zlamie mi kark.

– Wlasciwie nie wiem, co bylo dalej. Mysle, ze Julie go uderzyla.

– Zdolalem sie uwolnic. Spoliczkowal ja. Przetoczylem sie po podlodze i probowalem wstac. Duch wyjal pistolet i strzelil.

– Pierwsza kula trafila mnie w ramie. Zamknal oczy.

– Ucieklem. Niech mi Bog wybaczy, po prostu ucieklem.

Obaj chlonelismy noc. Slyszalem swierszcze, choc graly cicho. Ken zaciagal sie papierosem. Wiedzialem, o czym mysli. Uciekl, a ona zginela.

– Mial bron – powiedzialem. – To nie twoja wina.

– Taak, byc moze – odparl bez przekonania. – Pewnie sie domyslasz, co bylo potem. Pojechalem do Sheili. Zabralismy Carly. Mialem odlozone pieniadze z czasow, gdy pracowalem dla McGuane'a. Ucieklismy, wiedzac, ze McGuane i Asselta beda deptac nam po pietach. Dopiero po kilku dniach, kiedy w gazetach podano, ze jestem podejrzany o zamordowanie

Julie, zrozumialem, ze uciekam nie tylko przed McGuane'em, ale takze przed policja. Zadalem pytanie, ktore niepokoilo mnie od poczatku:

– Dlaczego nie powiedziales mi o Carly? Poderwal glowe, jakbym uderzyl go w szczeke.

– Ken?

Nie patrzyl mi w oczy.

– Mozemy to na razie pominac, Will?

– Chcialbym wiedziec.

– To zaden sekret. – Mowil dziwnie zduszonym glosem. Slyszalem w nim nute odradzajacej sie pewnosci siebie, ale bardzo slaba. – Znalazlem sie w niebezpieczenstwie. Federalni aresztowali mnie tuz po jej narodzinach. Balem sie o nia. Dlatego nikomu nie powiedzialem o jej istnieniu. Nikomu. Czesto ja odwiedzalem, ale z nimi nie zamieszkalem. Carly byla ze swoja matka i Julie.

– Nie chcialem, zeby ktokolwiek polaczyl ja ze mna. Rozumiesz?

– Taak, pewnie – odparlem.

Czekalem, az powie cos wiecej. Usmiechnal sie.

– Co?

– Przypomnialem sobie ten oboz – odparl. Ja tez sie usmiechnalem.

– Uwielbialem go – rzekl.

– Ja tez – przyznalem. – Ken?

– Co?

– Jak udalo ci sie tak dlugo ukrywac? Cicho zachichotal, a potem rzekl krotko:

– Carly.

– Carly pomogla ci sie ukryc?

– Dlatego, ze nikomu o niej nie powiedzialem. Mysle, ze to uratowalo mi zycie.

– Jak to?

– Poszukiwano ukrywajacego sie zbiega, samotnego mezczyzny albo mezczyzny z dziewczyna. Natomiast nikt nie szukal trzyosobowej rodziny, a to pozwalalo mi przenosic sie z miejsca na miejsce i pozostac niewidzialnym dla strozow prawa.

To tez mialo sens.

– Federalnym dopisalo szczescie i udalo im sie mnie zlapac. Stalem sie nieostrozny. A moze, sam nie wiem, moze chcialem, zeby mnie schwytali. Zycie w wiecznym strachu, niemoznosc zapuszczenia korzeni… To meczy, Will. Tak bardzo za wami tesknilem. Za toba najbardziej. Moze stalem sie mniej czujny, a moze chcialem z tym skonczyc.

– Uzyskali nakaz ekstradycji?

– Taak.

– I zawarles nastepna umowe.

– Bylem pewien, ze zamierzaja mi przypisac morderstwo Julie. Pistillo wciaz bardzo chcial dopasc McGuane'a. Julie byla tylko dodatkiem. Ponadto wiedzieli, ze jej nie zabilem.

– Tak wiec… – Wzruszyl ramionami.

Ken opowiedzial o Nowym Meksyku, o tym, ze nie wspomnial federalnym o Sheili i Carly, probujac nadal je chronic.

– – Nie chcialem, zeby wrocily tak szybko – rzekl nieco ciszej. – Jednak Sheila mnie nie posluchala.

Razem z Carly byli poza domem, kiedy przyszli ci dwaj mezczyzni. Kiedy zjawil sie w domu i zobaczyl, ze torturuja jego ukochana, zabil ich i znowu uciekl. Zatrzymal sie przy budce telefonicznej i zadzwonil do Nory do mojego mieszkania – to byl ten drugi telefon, o ktorym powiedziano mi w FBI.

– Wiedzialem, ze beda ja scigac. Odciski palcow Sheili byly w calym domu. Gdyby znalezli ja federalni, McGuane tez moglby ja dopasc. Dlatego powiedzialem jej, zeby sie ukryla do czasu, gdy bedzie po wszystkim.

Ken odwiedzil pokatnego lekarza w Las Vegas. Ten zrobil, co mogl, ale bylo za pozno. Sheila Rogers, jego towarzyszka zycia od jedenastu lat, umarla nastepnego dnia. Carly spala na tylnym siedzeniu samochodu, kiedy jej matka wydala ostatnie tchnienie. Nie wiedzac, co innego moglby zrobic, i majac nadzieje, ze w ten sposob ochroni Nore, zostawil cialo kochanki na poboczu drogi i odjechal.

Melissa i tato stali w poblizu.

– I co dalej? – spytalem lagodnie.

– Zostawilem Carly u przyjaciolki Sheili. Wlasciwie u jej kuzynki. Wiedzialem, ze tam bedzie bezpieczna. Potem ruszylem na wschod.

Ledwie zdanie o wyjezdzie na wschod padlo z jego ust… ogarnely mnie watpliwosci.

Czy doznaliscie kiedys takiego uczucia? Sluchacie, kiwacie glowami, zwazacie na kazde slowo. Wszystko wydaje sie sensowne i logiczne, gdy nagle dostrzegacie cos, jakas mala ryse, pozornie nieistotna, pozornie niezaslugujaca na uwage – i z dreszczem zgrozy uswiadamiacie sobie, ze to wszystko nieprawda.

– Pochowalismy mame we wtorek – powiedzialem.

– Co?

– Pochowalismy mame we wtorek – powtorzylem.

– Racja – rzekl Ken.

– Byles wtedy w Vegas, prawda? Zastanowil sie.

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×